|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Lustracja
Co jest wstydliwe, co zaś nie? Autor tekstu: Bogdan Miś
Bardzo wysoko cenię
Wikipedię. To przełomowe w dziejach Internetu przedsięwzięcie: wraz z tą
encyklopedią narodził się w gruncie rzeczy paradygmat Web 2.0, czyli uspołecznienie
Sieci. Nic dziwnego, że uczestniczę w tym przedsięwzięciu jako współautor
niemal od jego zarania; oczywiście, z różną intensywnością, dziś
zdecydowanie mniejszą niż niegdyś. Poczytuję sobie też za zaszczyt, że
jeden z wikipedystów był tak miły, że zechciał mojej skromnej osobie poświęcić
specjalne hasło — kilku zaś innych hasło to redagowało i uzupełniało.
Mam też nadzieję, że nie uznają Państwo za przejaw narcyzmu fakt, że od
czasu do czasu do tekstu tego zaglądam i śledzę jego zmiany; ot, taka ludzka
słabość... Ostatnio zaobserwowałem
tam kilka znamiennych poprawek redakcyjnych, które — jak mi się wydaje -
sporo mówią o naszej społeczności. Otóż najpierw ktoś mi dopisał
informację „był członkiem PZPR", potem ktoś inny to usunął — uznając
zapewne, że jest to pod moim adresem złośliwość, czy też jakaś "pseudolustracja";
sądzę, że te intencje autora dopisku zostały przez usuwającego odczytane
prawidłowo, co wzbudziło — rzecz prosta — moją sympatię; ale i pewne
skonfundowanie, o czym niżej. Zainterweniowałem listem w odpowiednim miejscu
Wikipedii, prosząc o przywrócenie tego wpisu: odpowiada on bowiem prawdzie.
Niestety, ściśle przestrzegany w Wikipedii obyczaj zakazuje zainteresowanemu
samemu dokonywać zmiany dotyczących go treści; i pewno jest to słuszne,
bowiem łatwo sobie wyobrazić, jak by wyglądały hasła Tadeusz Rydzyk,
czy Henryk Jankowski,
gdyby ci dwaj osobnicy mogli je redagować — jednakże czasami obyczaj ten
bywa cokolwiek niewygodny. Gdyby nie był on tak
rygorystyczny napisałbym bowiem w interesującej nas materii nieco więcej; jak
już, to już. Napisałbym, że członkiem PZPR byłem — z rekomendacji dwóch
wspaniałych dziennikarzy, Stefana Bratkowskiego i Ryszarda Dońskiego — ponad
20 lat, do końca istnienia tej partii. Napisałbym, że pełniłem w niej pewne
funkcje — niezbyt wysokie, bowiem II sekretarza Egzekutywy jednej z podstawowych organizacji w TVP i członka Komitetu Zakładowego przy
Radiokomitecie; byłem też społecznie — to już nie z wyboru, ale na skutek
dobrowolnego przyjęcia stosownej propozycji — tzw. lektorem Komitetu
Centralnego, tj. wysyłanym w różne miejsca Polski wykładowcą ideologii tej
partii. Co więcej, chciałbym napisać, że do PZPR nie należałem „przez
pomyłkę", ani z oportunizmu, ani też w celach wallenrodystycznych (by
rozsadzić PRL od środka). Decyzję o wstąpieniu do tej partii podjąłem
samodzielnie, dobrowolnie i po prostu z przekonania, że jest to słuszne. Oczywiście, w ciągu
tego z górą dwudziestolecia przynależności do PZPR widziałem w jej działalności
różne rzeczy, które — delikatnie mówiąc — nie budziły mojego
entuzjazmu. Nigdy nie kryłem swoich krytycznych poglądów — i pewno to stało
się przyczyną, że po wprowadzeniu stanu wojennego zostałem jako dziennikarz
negatywnie zweryfikowany i w konsekwencji „delikatnie skłoniony" do odejścia z pracy w TVP. Ale nie skłoniło mnie to bynajmniej do rzucenia legitymacji,
jak uczyniło wielu moich kolegów — który to czyn rozumiem i nie czynię z takiego wyboru nikomu zarzutu; proszę jednak o zrozumienie i mojego punktu
widzenia: wstępując do PZPR wybierałem zasady i ideologię, nie zaś głupków,
którzy te zasady naruszyli. Potem zaś było już
jasne, że Siła Przewodnia weszła w epokę schyłkową. Okręt tonął; jak
wiadomo, z takiego obiektu pierwsze uciekają szczury. Nie miałem ochoty zostać
szczurem — i dlatego dotrwałem aż do usłyszenia słynnych słów „sztandar
wyprowadzić". Żeby Państwu przybliżyć
moje myślenie: miałem przed laty dość bliskiego kumpla. Ożenił się on z piękną kobietą — i los chciał, że trafił go po kilku latach sielanki
udar mózgu. Owa pani wytrzymała z całkowicie sparaliżowanym mężem około
dwóch miesięcy; potem odeszła i doprowadziła do rozwodu. Uznała, że jest
za młoda, by marnować sobie życie przy łożu żywego trupa. Zrozumieć to można — ale dla mnie jest to postępek maksymalnie obrzydliwy. W pewnych sytuacjach
trzeba pozostać na miejscu, bez względu na okoliczności. Kwestia zasad i -
przepraszam za staroświeckość — pewno honoru. Wikipedia — po moim
liście — zapis "był członkiem PZPR" pozostawiła; i dobrze. Niech więc
tam tkwi w tej właśnie formie, choć byłem (lub jestem) członkiem jeszcze
paru innych organizacji. Ale — widzicie — tego typu sformułowanie ma w myślowym
tle bez wątpienia domniemanie, że oto mamy do czynienia z obciachem. Dlatego
gdybym mógł sam redagować to hasło, to jako minimum-minimorum dodałbym do
tych trzech słów jeszcze sześć: i nie uważa tego za ujmę. To nie koniec sprawy.
Ostatnio znów ktoś się dobrał do mojego biogramu, dopisując z kolei słowa
„Zajadły ateista". I znowu jakaś dobra dusza litościwie — i naiwnie -
dopisek ten usunęła. Nie muszę chyba w tym
miejscu wyjaśniać, że nie uważam bycia ateistą, także „zajadłym", za
jakikolwiek dyshonor. Jestem faktycznie ateistą; i chętnie pokrótce wyjaśnię
dlaczego: ponieważ kanony każdej z istniejących religii są sprzeczne z moją
inteligencją; niektórych zaś budzą moją żywą wrogość. A także dlatego,
że nie lubię, gdy ktokolwiek ośmiela się mnie pouczać o czymkolwiek, w szczególności zaś o tym, co jest dobre, a co złe; mam dość szarych komórek
pod siwym czerepem, by ustalić w tym względzie swoje własne reguły. Wiem, naturalnie, że
istnieje całkiem sporo ludzi, którzy — oszaleli na punkcie arcykretyńskiego
sformułowania „prawda was wyzwoli" — w poczuciu misji zlustrują każdego.
Jednemu dopiszą do biogramu ateizm i przynależność do PZPR, innemu niewierność
małżeńską czy wręcz dziwkarstwo, jeszcze innemu alkoholizm i dziedziczne
obciążenie syfilisem czy też „obcą krew" w żyłach. Mam im do
powiedzenia jedno tylko, może niezbyt eleganckie zdanie: pies z wami tańcował.
Olewam was, głupki. Dużo bardziej martwi
mnie fakt, że ci poczciwi ludzie, którzy takie „prawdy" z Wikipedii wykreślają, w gruncie rzeczy kupują ten tok myślenia: uważają, że rzeczywiście bycie
ateistą czy komuchem — albo na przykład Żydem — to obciach, coś
wstydliwego. Szanuję ich chęć oszczędzenia komuś przykrości; to piękna
cecha. Ale czyż nie prościej i moralnie jednoznaczniej jest zostawić samemu
zainteresowanemu prawo decydowania? Albo ustalić — w tym szczególnym
przypadku — obowiązujące w całej encyklopedii jednolite zasady: o tym
piszemy, o tamtym zaś — nie. Co do przynależności partyjnej czy światopoglądu — nie sadzę, by ktokolwiek ich się wstydził, chyba że jest osobnikiem mało
ciekawym. Co do upodobań seksualnych, chorób i ulegania nałogom — cóż, to
już na ogół jest sprawa prywatna. I tyle.
« Lustracja (Publikacja: 23-07-2007 )
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Liczba tekstów na portalu: 32 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego kocham Karola Darwina? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5477 |
|