Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.933 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Sądzę, że religia, ogólnie mówiąc, była przekleństwem ludzkości".
« Felietony i eseje  
Szczerbiec na gwoździu czyli pierdnięcie kasztanki [1]
Autor tekstu:

1.

Można, rzecz jasna, z grubej rury: Polska to naród szczególnej bożej troski, przedmurze chrześcijaństwa i cywilizacji (co tam komu wygodnie), zawsze jesteśmy gotowi do poświęceń nawet w cudzej sprawie. I zawsze otoczeni wrogością. I niedoceniani. Ale przyjdzie czas, kiedy prawda przebije ciemności i jak święta oliwa namaści umęczoną Polskę, by zapewnić jej miejsce właściwe w świecie.

Można by według Piłsudskiego: Polacy to naród idiotów, żeby nimi rządzić, trzeba ich wziąć za pysk i nakopać w spodnie. Rządzić żelazną wolą. Parlament ma to uchwalać, co mu się nakaże. Nieposłusznych na wydmy. Ciemnych do roboty. Oliwy używać tylko na Jasnej Górze i we święta w katedrach. Wtedy jest porządek.

Żaden naród nie ma ze sobą tylu i takich kłopotów, jakie mają Polacy. Żaden naród nie wymyślił przysłowia o proroku we własnym kraju. „Dlaczego Polacy nie potrafią zliczyć do trzech? — Bo trzej Polacy zawsze mają co najmniej cztery zdania na każdy temat".

Można by więc z patosem i poczuciem krzywdy, można by szyderczo albo tylko zgryźliwie. I nie chodzi o to, że obie skrajne wersje mają zwolenników. Rzecz polega na tym, iż obie dają się dziwnie łatwo udowodnić. Nawet bez wysiłku. Historycznie. Starczy sięgnąć po argumenty i napisać studium. Argumentów dla obu wersji jest mnóstwo.

Nie trzeba zwracać uwagi, że to studium pisane jest krwią. Krew to małe piwo.

Właściwie, kiedy się to zaczęło? Dawno. Ginie w pomroce dziejów. Chociaż, nie tak całkiem. Język polski zachował trochę śladów, z języka niełatwo coś wyplenić. Z historii można, z języka trudniej. „Polak sieje i orze, na diabła mu morze?" Nie tylko Janko Muzykant umarł pod kijami. Umarł też Francis Drake i James Cook. Możliwe, że nawet Newton. Nie tylko dlatego, że nie należeli do szlachty. Arciszewski należał i był zaledwie dziwakiem.

Znalazłoby się kilku dziwaków-kupców, co chcieli nieść polską flagę, otworzyć to polskie okno na świat. Kilku takich, co wymyślali niestworzone rzeczy, też by się znalazło. Ale każdy z nich był tylko dziwakiem.

W imię Najświętszej Panienki, komu potrzebne to morze i te bałwany?

W XVI i XVII wieku nastąpił kres złotej jesieni polskiego średniowiecza (Henryk Samsonowicz), kiedy polskie sądy „zakazywały chłopom noszenia zbytkownej odzieży jako nie licującej z ich stanem". Po tej jesieni Janicius nie mógłby już zostać poetą. Nastała epoka Janków Muzykantów i właśnie dziwaków. Nie tylko okno na świat zostało zatrzaśnięte. Drzwi też od wewnątrz podparte.

Nie, nie dosłownie, rzecz jasna. Orka i sianie dawały dość grosza, by nas Polaków stać było na kupowanie wszystkiego. Nie tylko morze nie było nam potrzebne. Tak samo zbędny był polski przemysł, o którym bałamutne wieści mają nawet wybitni Polacy. Coś niecoś wiedzą jedynie hobbyści. Bo niby — po diabła wyrabiać, skoro można kupić gotowe?

Chodzi jeszcze o to, kto to był „my, Polacy". Ci, których było stać na kupowanie.

To bardzo swoisty żart historii. My, Polacy jesteśmy takimi, formalnie rzecz biorąc, od jakichś 150 lat, realnie znacznie krócej. Chłop pańszczyźniany był Polakiem jedynie z nazwy i czasem, kiedy go potrzebowano. Polak zaś współczesny myśli o sobie tak, jak gdyby był potomkiem całych pokoleń decydentów. Tak może myśleć Niemiec, Anglik, Holender, Włoch. Nawet Arab i Turek. Bo tam zdolności i zasługi osobiste znaczyły bardzo wiele (przeważnie), u nas nie znaczyły nic. Zresztą takowych nie było, bo jakim cudem, w odniesieniu do nie-szlachty? Nasi homines novi nie rozumem się zasługiwali.

Pozostając przy tym żarcie historii, dość długo stać nas było na kupowanie. Kosztem tej „zbytkownej odzieży" chłopstwa, między innymi. Odzież stawała się coraz bardziej obszarpana. Kosztem weta dla podatków, tak samo obszarpywanych. Na koniec kosztem niepodległości. Tak właśnie.

Trzeba wziąć pod uwagę, że po stronie pruskich batalionów stał sam Herr Gott, a po naszej tylko Dziewica Maryja. Dziewica była dobra na te Dzikie Pola, na czerń i parobków, tam doskonale służyła. Nie sprawdzała się jednak wobec tych batalionów oraz Suworowa, potem Paskiewicza. Nawet Chmielnicki okazał się trudnym do przełknięcia.

Bo pomijając „pospolite ruszenie" szlacheckie, na które ruszał kto chciał i kiedy mu się spodobało, także te trochę piechoty łanowej, liczonej wprawdzie z łana, ale płaconej z żup solnych, skąd u Boga Ojca mieliśmy wziąć wojsko? O podatkach wszyscy zdołali zapomnieć, o kupowaniu prawie też. Chłop został pozbawiony ostatniej pary portek, ziemia przeważnie w zastawie albo dzierżawie, a pieniędzy potrzeba. Było nawet bardzo duże zapotrzebowanie na pieniądze. Tak duże, że nie mogło być mowy o wyposażeniu choćby malutkiej armii. Więc najlepsza w świecie konstytucja przepadła.

Nie mógł kupować Polak, kupiono więc Polaka.

Różni kupowali i za różną cenę. Czasami dawano majątek, czasami co łaska. Kiedy dawano za mało, grożono powstaniami. Te powstania niekiedy nawet wybuchały, jeżeli młokosy i zbytnie wartogłowy nie chciały słuchać starszych i rozważnych. Potem był wielki kłopot, jak te powstania patriotycznie uzasadnić. W gruncie rzeczy przypisano im tylko jedną rolę: skłócenie jak największej ilości Polaków. W tej roli się sprawdziły.

Swoją drogą ciekawe, że nikt się nie stawiał Bismarckowi. U niego powstań nie było. Może ta germanizacja bardziej nam się podobała? Zresztą u Franza Jozefa też się nieźle żyło.

Co do ceny, to wszyscy kupcy solidnie się obłowili. Jedni mniej, drudzy więcej. Niemcy nie śmiali się z bałwanów przy gdańskim nabrzeżu, wzięli wszystko jak leci. Mieli teraz okno szersze od drzwi balkonowych, więc natychmiast wyleźli na świat. Założyli kolonie, kopali kopaliny, bardzo się bogacili przez to nasze okno, do czego nie chcą się przyznać. Boją się, że by musieli płacić jakieś dywidendy.

No i ordnung od razu wprowadzili. Erste Kolonne marschieren, zweite Kolonne marschieren. Pozakładali fabryki, huty i kopalnie, pognali do roboty nierobów, nawykłych dłubać w nosie przy kierowaniu wołami. Tak w ogóle to oni umieli zaglądać w ziemię trochę głębiej niż na szerokość lemiesza. Trzeba przyznać: ze trzy pokolenia nauczyły się pracy i nawet rzetelności. Niemcy jak to Niemcy — co kupili, to ich. Do dzisiaj tak myślą.

No dobra. Może tych starych grzechów nie zapisuje się w rejestr, może wcale nie były to grzechy. Kwestia wyboru. Każdy ma prawo żyć po swojemu. Tyle, że do tego prawa potrzebne są pieniądze. One są do wszystkiego potrzebne.

Poza tym, pamiętamy. Że kiedyś na wschodzie, o ile nie wylazła jakaś cholerna szarańcza, wojowało się łatwo i przyjemnie, chociaż zdobycz była tam raczej marna. Budowało się, owszem, dworki i nawet miasta, ale przeważnie dla Żydów, Ormian, dla Polaków mało. Polak lokował tam serce, majątku znacznie mniej, bo niby skąd go miał brać?

Z tą naszą pamięcią jest bardzo ciekawie. Ruskiego sołdata mamy w głębokiej pogardzie, chociaż przy powstaniach nieźle skroił nam tyłki. Potrafimy wymieniać Paskiewiczów, Dybiczów, Konstantych i Murawiowów, robiąc odpowiednie miny. Ale generałów od Fryderyka i kilku Wilhelmów żaden Polak nie wymieni. Za to szacunek dla ich batalionów każdy ma we krwi. Ciekawe.

To ma swoje konsekwencje. Kiedy u nas wreszcie „wybuchła wolność" (nie pamiętam, chyba Piłsudski tak powiedział) okazało się to bardzo wyraźnie. Polska wolność od razu rzuciła się na wschód, kompletnie zapominając o zachodzie, jakby tam nigdy żaden Polak nie mieszkał. No, incydenty były. Na przykład ten chłop, co nie chciał zleźć z wozu. Albo ten drugi, który pszczoły na Niemców puszczał. Miejscowi później nawet powstanie przeciwko Niemcom zrobili, ale ono nie było w planie. Można by rzec, spontanicznie wybuchło. Myśmy raczej zgadzali się z Niemcami, ponieważ to naród kulturalny i zawsze wie, czego chce. W naszych planach była tak samo Drang nach Osten.

Początkowo szło tam po staremu, łatwo i przyjemnie, z powodu bałaganu nieobjętego rozumem, zwanego rewolucją. Dopiero później wylazła szarańcza. Ale co się dało, utrzymaliśmy. Lwów i Grodno, Nieśwież i Wilno, powiadają zaś, że Ruskie ze samego strachu gotowe były nawet Mińsk nam odstąpić. Pan Grabski uważał, że to już byłaby przesada, więc się podobno nie zgodził. Do Kijowa nie miał pretensji.

Jakaż to była rozkosz jechać po tych ziemiach! Nieogarnione spojrzeniem. Chłopom czapki same zlatywały z tych pszenicznych głów. Na całe życie zapamiętali wspaniałą polską kawalerię, osobliwie spod komendy kapitana Kostka, przez kolegów zwanego „Wieszatiel". Kostek nauczył chamów rozumu. Z mało której chaty nie potrafił wyciągnąć bolszewika.

Możliwe, że pomściliśmy Katyń wcześniej, zanim on zaistniał. Szczególnie, gdyby doliczyć Wasilków albo Szczypiorno. Zresztą Ukraińców można nie liczyć, już ich Piłsudski przeprosił.

Ale się głupio zrobiło z tymi powstaniami na zachodzie. Wielkopolskie, Śląskie. Cztery na raz! W dziesięć lat więcej powstań antyniemieckich niż w sto lat antyruskich! Co prawda, przebieg miały bardziej ostrożny, bo pamiętano o tych batalionach. Nasz rząd także nie popełniał już takich niemądrych błędów jak ongiś na wschodzie. Właśnie! Mieliśmy już rząd. I nawet partie mieliśmy. Nie takie leśne, zbrojne. Zwyczajne partie. Stronnictwa.

Prawdę mówiąc, mieliśmy nawet swoją politykę. Tej naszej polityki nikt jakoś nie chciał pojąć, choć była jasna i słuszna. Wiadomo było, że Ruskie nie odpuszczą tak łatwo. Nie tylko Warszawa, Berlin im się marzył! Pamiętali psubraty, że kiedyś byli w Paryżu.

Prawdę mówiąc, Europa też wyczuwała, skąd nadejdzie burza. Może nie oficjalnie. Ale na dane naszego wywiadu wschodniego rzucali się niby głodne psy. O Niemcach nawet słuchać nie chcieli. Kokietowali bolszewików. Mimo brudnych koszul na salony ich wpuszczali. Do Ligi Narodów przyjęli jak równych. Ich pretensje do Polski jeden Anglik poparł. Ważny Anglik, lord. Na całe szczęście jeden.

Gdyby nie te powstania, na zachodzie mielibyśmy spokój. Daliśmy Niemcom wszystko, co chcieli, nawet o wiele więcej. Zaczęliśmy swój własny przemysł budować, nazywał się COP czy tak jakoś. On się potem rozwinął.

Więc ta polityka była, rzecz jasna, słuszna. Nie darmo się potem okazało, żeśmy najwięcej stracili na wschodzie. A zyski na zachodzie nie były nam potrzebne, do dziś z nimi kłopot. Ta cholerna Jałta! Mówiąc prawdę, wpakowała nas w to wszystko, czegośmy tak udatnie przez wieki unikali: w to wybrzeże pełne bałwanów, w śląskie uzdrowiska smogowe, w ogóle diabli wiedzą w co! A konie nam wyzdychały.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Drugie i trzecie pierdnięcie Kasztanki
Świadectwo wolnomyśliciela

 Zobacz komentarze (60)..   


« Felietony i eseje   (Publikacja: 11-05-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Zbysław Śmigielski
Powieściopisarz, nowelista, aforysta, najrzadziej poeta. Laureat konkursów i nagród literackich. Uznany za marynistę. Był kapitanem jachtowym, instruktorem żeglarstwa, nieco powłóczył się po morzach, co ma wpływ na twórczość. Zajmuje się propagowaniem spraw morza na spotkaniach autorskich, szczególnie z młodzieżą. Interesują go także inne sprawy: historia współczesna, problemy społeczne, konflikty moralne - to, czym żyjemy na codzień. Ostatnia książka: Sarmaty i scyty (2007). Zmarł w 2014.
 Strona www autora
 Numer GG: 3401579

 Liczba tekstów na portalu: 22  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Nostalgia
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5372 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365