|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Szczerbiec na gwoździu czyli pierdnięcie kasztanki [2] Autor tekstu: Zbysław Śmigielski
Właśnie. Wcześniej po Wersalu było jak należy. Niemcy grzebali sobie w ziemi, smrodzili tymi hutami, nawet coś za to płacili co obrotniejszym mądralom.
Każdy miał co chciał. Chciał ktoś przemysłu — proszę bardzo do COPu,
Chorzowa, gdzie działał prezydent, ostatecznie do tej, no, do Stalowej Woli
chyba. Mógł też do Łodzi, zależnie od zarostu. Chciał ktoś na plażę -
plaża także była. Nawet ta marynarka, bardziej obszerna w Gdyni (Gdynię
zbudowaliśmy!), trochę ciasna tam dalej, na Prypeci. I mieliśmy nawet
transatlantyk. Rzeczpospolita była nie tylko dwojga narodów, choć oczywiście przede
wszystkim. Narodów była u nas niepoliczalna ilość. A grup etnicznych, a wyznań! W samej statystyce można się było pogubić. Ileż zbożnej pracy
czekało na powołanych... I ta przestrzeń, ta przestrzeń! Ileż tam świetnych pułków kawalerii
harcowało. Nawet armaty mieli. Kiedy pułki ruszały na wojnę, całe
miasteczko płakało, starozakonnych nie wyłączając. Wszyscy kwiaty rzucali.
Do głowy im nie przyszło, że je rzucają na grób. Bo Hitler, niestety, wjechał do nas na czołgach. Skąd wziął tyle czołgów,
jeden diabeł go wie. Czołgi i samoloty przesądziły sprawę. Do września to
była tylko propaganda, potem niemiecki Gott zrobił z tego prawdziwe dywizje
pancerne i dywizjony lotnicze, nie bacząc na wszelkie nauki płynące z naszej
Wyższej Szkoły Wojennej. W Wyższej Szkole uczono, że nasi ułani w dwa
tygodnie będą na Unter den Linden. Wystarczyło pomierzyć: tyle a tyle
kilometrów przez tyle a tyle dziennie. Wychodzi jak ulał. No, ale stało się tak, jak się stało. Trudno. Niemcy nie tylko nie
zaprosili nas do tej swojej Drang nach Osten, choć mieliśmy wprawę w tym większą
niż oni, co zresztą się okazało, to jeszcze uznali nas za jakichś gorszych.
Za untermenschów. Pomyśleć, taki kulturalny naród nie odróżniał Azjatów
od Europejczyków. Z tego się wszystko zaczęło. A przecież dawaliśmy im to odczuć wyraźnie. Udawali, że nie rozumieją,
chociaż hrabia Ronikier świetnie mówił po niemiecku. Kiedy już nie chcieli z nim gadać, trzeba było sięgnąć po bardziej wymowne środki. Na początku w ogóle było wiele zamieszania. Niejasności. Pamięć o tych batalionach nie była już potrzebna, zastąpiły ją same bataliony, w takiej ilości, jaka nie śniła się Frycowi nawet w najpiękniejszych snach.
Wydawało się, że naprawdę podbiją cały świat. Ale to szybko się wyjaśniło. Więc najpierw, załatwiono wrzesień kilkoma procesami. Tak jakoś wypadało.
Procesy nagłośniono, wyroki nie okazały się potrzebne, ale dzięki temu
kilku porządnych ludzi mogło wrócić na swoje miejsca. Przy okazji pozbyto się
kilku zbędnych, nawet niepotrzebnych. Nad urabianiem Francuzów, następnie
Anglików, usilnie pracowano. Hotel Rubens co prawda nie miał takiego wystroju
jak Belweder, ale też przedstawiał się nieźle. Problem polegał na tym, że idiota Hitler za nic nie chciał przestać.
Nie dość mu było września i tych tańców w wagonie, musiał jeszcze
bombardować Londyn, urządzać jakieś Wawry, Kampinosy, Pawiaki, w dodatku się
uparł, żeby tę trudną kwestię Żydów załatwić u nas w Polsce.
Gdyby jeszcze zwyciężył, byłaby inna sprawa. Okazało się jednak, że od ruskich kacapów dostał zdrowo po mordzie. Wtedy kasztanka zaczęła
wierzgać i nawet pierdnęła. Churchill, który nie miał zielonego pojęcia, gdzie jest Pińsk, a gdzie
Mińsk, który nie bacząc na nasze dobre rady już wcześniej skumał się z Ruskimi, zaczął teraz nalegać i na nas. Mówiąc ściśle, na nasz suwerenny
rząd. Ponieważ to on płacił za hotel, coś z tym należało zrobić.
Zrobiono dobrą minę, choć gra była wiadomo jaka. Na szczęście los nam sprzyjał. Anders był swój człowiek, w dodatku
miał do pomocy panie wolontariuszki i sodalicję mariańską. Sam Stalin siwka
mu podarował. Potem Churchill trochę się ruszył, we właściwym momencie
samolot spadł do morza i chłopcy znaleźli się pod palmami. Od razu cieplej
im się zrobiło i corned beefu mogli żreć ile chcąc. A Katyń w ogóle wszystko wyprostował. To znaczy, w sumie poplątał. Bo ci nasi alianci nie stanęli za nami,
oni mieli jakieś swoje ponure kombinacje. Kiedy poczytać pamiętniki
Churchilla, albo coś o Roosevelcie, aż się niedobrze robi. Jakim rozumem to
pojąć, że Stalin tak ich urabiał? Że prawie mu z ręki jedli? Niby kłócili
się o Polskę, ale Stalin oczywiście postawił na swoim. Przesunął Polskę
na zachód tyle, ile chciał. Churchill i Roosevelt to były ostatnie matoły z geografii, nie mogło do nich dotrzeć, że do Paryża od Nysy i Odry, a właściwie
od Łaby, to jest mniej niż połowa drogi, którą by mieli bolszewicy od
Dniepru. Tak nas właśnie sprzedali. Można powiedzieć, za darmo. Angole naprawdę
za darmo, Wuj Sam jeszcze im, rzec można, dopłacił. A miał bombę atomową.
Dzięki tej bombie Japonia skapitulowała, po diabła więc było robić Ruskim
takie ustępstwa? Gdyby ta bomba wylądowała w Moskwie, granica byłaby na
Dnieprze, nie byłaby potrzebna żadna zimna wojna, nie mówiąc o koreańskiej.
Zupełnie inaczej by wtedy wyglądała konferencja pokojowa. Rzecz jasna, gdzie
indziej by się też odbywała. Swoją drogą, jak to jest naprawdę z nami Polakami? Może wygodniej by
nam było na tym Madagaskarze? Szkoda, że już zajęty. (cdn)
1 2
« Felietony i eseje (Publikacja: 11-05-2007 )
Zbysław ŚmigielskiPowieściopisarz, nowelista, aforysta, najrzadziej poeta. Laureat konkursów i nagród literackich. Uznany za marynistę. Był kapitanem jachtowym, instruktorem żeglarstwa, nieco powłóczył się po morzach, co ma wpływ na twórczość. Zajmuje się propagowaniem spraw morza na spotkaniach autorskich, szczególnie z młodzieżą. Interesują go także inne sprawy: historia współczesna, problemy społeczne, konflikty moralne - to, czym żyjemy na codzień. Ostatnia książka: Sarmaty i scyty (2007). Zmarł w 2014. Strona www autora Numer GG: 3401579
Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nostalgia | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5372 |
|