|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Kościół i seksualizm
Księża mają dość celibatu. Rozmowa z prof. Józefem Baniakiem Autor tekstu: Marcin Szymaniak
Marcin Szymaniak: Czy z Pana badań nad kryzysem tożsamości kapłańskiej wynika, że
celibat jest główną przyczyną porzucania kapłaństwa przez księży?
Józef
Baniak: Wyniki swoich badań na ten temat opublikowałem w dwóch książkach:
„Wierność powołaniu a kryzys tożsamości kapłańskiej. Studium
socjologiczne na przykładzie Kościoła w Polsce" (Poznań 2000) i
„Rezygnacja z kapłaństwa i wybór życia małżeńsko-rodzinnego przez księży
rzymsko-katolickich w Polsce. Studium socjologiczne" (Kraków 2001), jak i w
wielu artykułach. W badaniach tych pytałem o tę kwestię 378 „byłych"
księży. Obowiązkowy celibat był powodem porzucenia kapłaństwa przez ponad
75 proc. z nich. Oczywiście, celibat to tylko formalna przyczyna różnych kłopotów
życiowych i zawodowych licznych księży. W gruncie rzeczy księżom tym
dokucza samotność, brak normalnego życia małżeńskiego, brak miłości,
stabilnego seksu, a „bycie singlem" im też nie odpowiada.
Księża to normalni mężczyźni, choć obdarowani specyficznymi
cechami religijnymi składającymi się na ich kapłańskie powołanie. Odczuwają
zwykłą potrzebę kochania i bycia kochanym przez kobietę, czy też potrzebę
miłości ojcowskiej. Niestety, od wielu wieków obowiązkowy celibat wyklucza
im taką możliwość. To czynniki bardzo ważne, choć osobom świeckim, cieszącym
się ciągle normalnym życiem, mogą wydać się banalne. Tymczasem celibat
jest jednym z rodzajów wykluczenia społecznego księży, odłączania ich od
normalnego życia w małżeństwie i rodzinie. Z tą sytuacją wielu księży
nie chce się pogodzić, więc w skrytości swego serca tęsknią do tej
normalności, dziś im zabronionej.
Warto przypomnieć, iż jako
pierwszy instytucję celibatu „nakazowego" jako formę wykluczenia społecznego
duchownych wyjaśnił z punktu socjologicznego i antropologicznego ks. prof.
Franciszek Mirek, uczeń Floriana Znanieckiego na Uniwersytecie Poznańskim,
jeden z pierwszych socjologów parafii w Polsce, wybitny uczony z początku XX
wieku. Pogląd, że celibat to forma „nakazu" nienormalnego życia naraził
ks. Mirka na liczne kłopoty w Kościele, w wyniku których pozbawiono go praw
nauczania, pracy naukowej, a dotknęły go jeszcze inne sankcje kościelne. Ja
zastosowałem jego teorię we własnych badaniach wśród obu grup księży -
„byłych" i „czynnych" w Kościele.
Czy klerycy mają świadomość, jak trudnym wyzwaniem jest celibat?
Problem ten uwzględniłem w badaniach. Około 80 procent badanych
przeze mnie „byłych" księży, w momencie, gdy decydowali się na życie w kapłaństwie celibatycznym, było przekonanych, że wtedy postąpili źle. Domyślali
się oni, że wcześniej czy później wyjdą na jaw problemy związane z samotnością, z brakiem normalnego życia w małżeństwie i rodzinie, z niemożliwością
realizacji własnej potrzeby miłości. I tak się rzeczywiście stało. Również w przypadku tych, którzy mieli tendencje homoseksualne, te skłonności po
jakimś czasie się ujawniły. Oni także pragnęli miłości i sami chcieli
kochać. Niektórym udawało się to realizować podczas studiów w seminarium
duchownym, zaś inni praktykę tę rozpoczęli dopiero jako księża w parafiach
lub w zakonach. W rozmowie ze mną nie ukrywali swoich skłonności
homoseksualnych, zresztą podobnie zachowywali się księża heteroseksualni. Świeccy
katolicy w większości przypadków nie gorszą się takimi sytuacjami, a raczej
starają się zrozumieć trudne położenie księży.
Skoro bezżeństwo jest tak trudnym wyzwaniem dla księży, jak pan mówi,
to w jaki sposób radzą sobie z nim ci duchowni, którzy pozostają przy kapłaństwie?
Chcąc być księdzem, kleryk czy student teologii kapłańskiej, musi
się zgodzić z obecną, czyli obowiązkową formą celibatu. W praktyce nie ma
on wyboru między samotnością i małżeństwem, który ma alumn prawosławny.
Kościół rzymsko-katolicki zobowiązuje do celibatu wszystkich księży i nie
bierze pod uwagę ich woli życia jednocześnie w małżeństwie i rodzinie. W szerszym rozumieniu celibatu, przyszły ksiądz zobowiązuje się do aseksualności,
czyli życia bez kobiety i w ogóle bez seksu. Ale to oczywiście jest mitem.
Zarówno byli, jak i obecni księża, przyznawali w moich badaniach, że
obligatoryjna forma celibatu zmusza ich do zastępczych form życia seksualnego.
Wielu z nich ma kobiety, a spora część potomstwo, co jest „cichą"
tajemnicą w Kościele. Jeżeli biskup, albo władze zakonne wiedzą, że ich
podwładny ma takie problemy, to raczej skłaniają go do pozostania w strukturach kościelnych. Czasem mu pomagają nawet w „ułożeniu sobie" życia, w utrzymaniu dziecka, załatwieniu sprawy alimentów itd. Jednak nie wszyscy księża
zgadzają się na takie rozwiązanie swoich problemów i porzucają stan
duchowny.
Podsumowując: seminarium wpaja klerykowi model kapłaństwa
celibatycznego, jednak jest zupełną fikcją, że temu modelowi można całkowicie
poddać świadomość każdej jednostki. Spory odsetek księży zna tę teorię
kapłaństwa celibatycznego, ale nie zamierzają w najmniejszym stopniu jej
realizować. I robią po prostu
swoje, czyli nawiązują kontakty z kobietami, podtrzymują je na różnym
etapie znajomości i więzi emocjonalnej i seksualnej, oczywiście w taki sposób,
żeby władza kościelna o tym nie wiedziała.
Po co zatem ci ludzie zostają księżmi?
Oni po prostu mają powołanie kapłańskie, tak jak pan miał powołanie
do tego, żeby zostać dziennikarzem. W psychologii zawodu nazywa się to
predyspozycjami lub predylekcjami do danej pracy. Ponad 85 proc. „byłych"
księży to ludzie, którzy mieli takie właśnie autentyczne powołanie
duchowne. I można powiedzieć, że nadal je mają. Niewielki jedynie odsetek można
by nazwać apostatami. Pytałem na przykład
tych ludzi: „Czy gdyby ksiądz miał możliwość jednocześnie być księdzem i żyć ze swoją żoną i dzieckiem, to wróciłby do Kościoła? Odpowiadali:
"Natychmiast!"
Czy czynni zawodowo księża chcieliby mieć własne żony i rodziny,
czy też odpowiada im sytuacja taka jak obecnie?
Wielu księży mówiło mi, że chcieliby żyć w normalnych rodzinach,
zaś kobiety, które pracują dziś
jako katechetki, byłyby dla nich świetnymi kandydatkami na żony. W moich
badaniach 47 proc. czynnych duchownych odpowiedziało, że gdyby Kościół dawał
możliwość wyboru, to wybraliby życie w rodzinie. Większość obecnych księży
uważa też, że byliby dobrymi kapłanami, posiadając normalne rodziny, kochające
żony i dzieci. W małżeństwie i rodzinie nie widzą przeszkody, która
utrudniałaby im pracę duszpasterską w parafiach.
Chcieliby, żeby Kościół taką możliwość księżom dawał?
Bezżeństwo księży nie jest dogmatem, nie ma żadnej teologii
celibatu. Bóg dał człowiekowi wolność wyboru, lecz do tego niezbędna jest
alternatywa, a takiej diakon katolicki nie ma. Celibat jest tylko bardzo
wygodnym instrumentem zarządzania Kościołem, instrukcją bycia w strukturze
kościelnej. Wśród byłych księży ponad 80 procent mówi, że obecna formuła
celibatu jest zła; wśród księży obecnych odsetek wyrażających taką opinię
waha się pomiędzy 42 a 52 proc. Ci księża uważają, że powinno się przyjąć
formułę wolnościową, pozwalającą wybrać księdzu, czy chce żyć w bezżeństwie
czy też nie. Nie można więc mówić, jak czasami się słyszy, że ci
duchowni chcą zniesienia celibatu; oni po prostu chcą, by ta instytucja była
dobrowolna w wyborze. Zwróćmy uwagę, że w prawosławiu czy anglikanizmie około
10 procent duchownych żyje w celibacie, choć nie musieliby.
Jak mówi autor książki „Celibat" ks. Grzegorz Ryś, bezżeństwo
duchownych, choć nie jest dogmatem, jest jednak tradycją uświęconą przez długie
wieki praktyki. Nie uważa Pan, że dla Kościoła niebezpiecznie byłoby z niej
zrezygnować?
Pytam się czasem moich studentów: „Czy rzeczywiście Bóg wymaga od
księdza rezygnacji z życia rodzinnego, by Mu służyć?" Jako teolog uważam,
że takiej potrzeby Bóg nie ma. Natomiast jest to rzeczywiście potrzeba Kościoła,
jako wielkiej struktury rządzącej się autorytarnymi prawami. W Kościele mówi
się czasem, że „ksiądz żeni się z Kościołem". Duchowni, z którymi
rozmawiałem, twierdzą jednak, że to zupełne nieporozumienie, to analogia, która
ich niekiedy bawi, a częściej irytuje. Oni chcieliby żyć jako kapłani w normalnych rodzinach, a nie w „zastępczych" surogatach rodziny.
Czy do Pana osobistej opinii na temat celibatu przyczyniły się Pańskie
badania?
W trakcie moich badań pytałem o to nie tylko byłych księży, ale również
ich rodziny; rozmawiałem z ich żonami, konkubinami, dziećmi. Ci ludzie przeżywają
prawdziwe dramaty, a często nie radzą sobie sami z ich rozwiązaniem. Kiedyś
jeden biskup zaatakował mnie, pytając: „A dlaczego pan profesor zadaje
pytania tylko "eksom"? Niech pan zapyta o to czynnych księży!".
Odpowiedziałem, że właśnie to robię. I co się okazało? To mianowicie, że
wypowiedzi czynnych zawodowo księży są prawie takie same, jak „byłych"
księży. Różnica jest taka, że ci drudzy mieli odwagę odejść z kapłaństwa,
zaś ci pierwsi często znajdują się jeszcze „na rozdrożu", gdzieś między
„buntem a potrzebą akceptacji", nie potrafią jeszcze podjąć decyzji, choć
zdarza się, że już nie są sami, ponieważ ich związek z kobietą jest silny i autentyczny.
Księża mają jakąś nadzieję, że w przyszłości Watykan zgodzi się
na dobrowolną formułę celibatu?
Takie pytanie postawiłem obu grupom księży. Nieco ponad połowa z nich mówi, że do takiego kroku nie dojdzie. Wyrażają pogląd, że trzeba byłoby
do tego bardzo odważnego papieża. Mówią też, że Kościół musiałby wtedy
wynaleźć jakąś inną formułę kontroli nad swoimi finansami, bo przecież o to tu głównie chodzi. Niedawno pytałem grupę ponad stu kleryków, czy obecny
papież coś zmieni w tej dziedzinie. Odpowiedzieli, że absolutnie nie, uznając
moje pytanie za po prostu śmieszne. W badaniach nad czynnymi księżmi 51 proc. w ogóle nie wierzy w taką zmianę, natomiast 31 proc. twierdzi, że może coś
się zmieni w odległej przyszłości. Jednak im też brakuje wiary w powodzenie
tej idei, mimo że sami marzą o jej zrealizowaniu.
Czy życie w celibacie uznaje Pan za główny problem katolickich
duchownych?
Nie, stosunek do bezżeństwa jest tylko jednym z elementów ogólnego
kryzysu tożsamości kapłańskiej. W większości przypadków stosunek ten jest
pochodną rozkładu „ego" duchownych. Ten rozkład to z kolei efekt stresów,
jakie niesie ze sobą życie kapłana. My świeccy nawet nie zdajemy sobie
sprawy ze wszystkich trudności i stresów wprost wiążących się z tym
zawodem. Biskupi prawosławni czy protestanccy pytają kandydatów na księży o ich kobiety, które mają być ich żonami. Dlaczego to robią? Bo wiedzą, jak
trudną misją jest kapłaństwo i chcą dowiedzieć się, czy dana kobieta
potrafi „podzielić się" swym mężem z Kościołem,
czyli czy potrafi wesprzeć go w pracy duszpasterskiej, w trudach wiary i misji
niesienia pomocy ludziom. Taka jest przecież istota kapłaństwa, a żona księdza
musi ją rozumieć i nie wyrażać choćby „zazdrości" o jego poświęcenie
dla Kościoła.
Dla wielu katolickich księży problemem jest tymczasem to, że nie
potrafią „podzielić" siebie między kobietę i Kościół. Wielu „byłych"
księży ma trudności w życiu małżeńskim i rodzinnym, nie rozumieją ducha
kobiety, nie potrafią współpracować z żonami we wspólnym związku, mają kłopoty w kontaktach z własnymi dziećmi, nie umieją ich wychowywać itp. Trudno dziwić
się takiej sytuacji. Przecież seminarium duchowne nie przygotowuje kleryków
do życia w małżeństwie i rodzinie, lecz kształtuje ich osobowość jak mężczyzn,
którzy będą żyć jako księża bezżenni, w samotności, lecz dla Kościoła.
Czy obecnie nasila się zjawisko rezygnacji księży z kapłaństwa, a kleryków ze studiów kapłańskich? Tak, można mówić o eskalacji tego zjawiska, choć różnie kształtuje
się jego dynamika w poszczególnych diecezjach i zakonach. Pewne jest, że z tego powodu przybywa u nas księży, którzy rezygnują z kapłaństwa. Pewien
ksiądz poinformował mnie ostatnio, że tylko w jednej diecezji odeszło w ubiegłym roku 11 kapłanów. Na stałym zaś poziomie utrzymuje się od wielu
lat wskaźnik rezygnacji kleryków z formacji kapłańskiej w seminariach
duchownych, który sięga granicy między 45 a 52 procent przyjmowanych na
pierwszy rok studiów. Zjawisko to może się nasilić w przyszłości, jeśli
weźmiemy pod uwagę typ młodych mężczyzn, którzy obecnie próbują
odszukiwać swoje miejsce w Kościele jako księża.
Wywiad przeprowadzono w czerwcu 2006 r. Skrócona wersja ukazała się z „Życiu Warszawy"
« Kościół i seksualizm (Publikacja: 20-10-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5588 |
|