|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Energetyka
Długie konanie silnika benzynowego. Alternatywne paliwa jutra [6] Autor tekstu: Maciej Psyk
Można się zatem spodziewać coraz więcej decyzji
administracyjnych dotyczących spalania paliwa i emisji CO2 przechodzących ze
stadium marchewki w stadium kija. Pierwszym tego typu programem na świecie był
Zero Emission Vehicle Program wprowadzony w 1990 roku w Kaliforni, który uczynił z tego stanu światową Mekkę „zielonych" technologii (zob.).
Podobny od lat 90-tych ma Japonia. W 2006 roku rząd Japonii podniósł
wymagania o 20-25% z poziomu roku 2004 na 2015 (np. samochody do 600 kg -
4,4l/100km (zob.)).
Unia Europejska postawiła na dobrowolne ograniczenia, które jednak nie zostały
dotrzymane (P:1|W 1999 założono dobrowolne osiągnięcie średnio 140g
CO2/km do 2008, po fiasku w 2007 wyznaczono cel 120g CO2/km do 2012 i 95g do
2020 egzekwowany metodami administracyjnymi.}. Bardzo prawdopodobne jest więc
wprowadzenie systemu kar i zakazów. Radykalny plan bawarskiego CDU zakłada
zakaz sprzedaży samochodów wyłącznie spalinowych od 2020 roku (zob.).
Jest to zmuszanie producentów do przyjęcia planu Toyoty, która zapowiedziała,
że od 2020 roku będzie produkować wyłącznie hybrydy (zob.).
Duże samochody są do tego stopnia passé w Europie, że zaniepokojenie
destabilizacją rynku wyraził unijny komisarz do spraw przemysłu, Guenter
Verheugen, uważany za rzecznika koncernów samochodowych.
PodsumowanieRopa naftowa jako surowiec energetyczny wykorzystywana jest od 1853 roku,
kiedy to ojciec przemysłu petrochemicznego, Polak Ignacy Łukasiewicz oświetlił w nocy salę operacyjną szpitala, co uratowało życie pacjentowi Władysławowi
Choleckiemu. Wcześniej „olej skalny" był przeklinany przez rolników na
terenach roponośnych ponieważ uniemożliwiał wypas i uprawy. Jest to jeden z najbardziej energetycznych surowców w przyrodzie. Jest to źródłem jej
sukcesu i zastosowania jako napęd samochodów mimo ogromnych wad i rosnących
kosztów — a jednocześnie stawia to wysoko poprzeczkę dla jej następcy.
Wyraźnie lepsze są tylko (poza fuzją jądrową) bor, beryl, aluminium oraz — ale tylko w układzie grawimetrycznym czyli w przeliczeniu na kilogram masy — wodór.
W 1970 roku baryłka ropy kosztowała 2 dolary. W 1973 roku podczas
kryzysu paliwowego spowodowanego embargiem zastosowanym przez kartel OPEC jej
cena wzrosła do 35 dolarów powodując kryzys we wszystkich krajach uprzemysłowionych.
Państwa zachodnie przestawiły się wówczas na ekologię co jest społecznie
zrozumiałą nazwą uniezależnienia od OPEC. By się o tym przekonać wystarczy
przeprowadzić prosty eksperyment myślowy: czy gdyby produkcja ropy była
„ekologiczna" (wydajność silników rzędu 80%, brak zanieczyszczeń i gazów
cieplarnianych) to problemu by nie było? Otóż byłby o wiele gorszy, bo wartość
takiej „superropy" byłaby o wiele większa i byłoby jeszcze trudniej
przestawić gospodarkę na paliwa alternatywne (poprzeczka byłaby tak wysoko,
że wręcz nie do pokonania). A zatem uzależnienie od OPEC w całości wyjaśnia
istnienie ekologii. Od 1999 roku ropa nieustannie drożeje. Obecnie (październik
2007) bije rekordy wszechczasów i wynosi 92 dolary za baryłkę. Amerykański
bank Goldman Sachs prognozuje przekroczenie 100 dolarów w 2008 roku i dalsze
rekordy w przypadku wojny z Iranem lub dalszych zamachów terrorystycznych na
ropociągi. Jest to zresztą zrozumiałe, bo wzrasta na nią popyt, głównie za
sprawą gwałtownego wzrostu gospodarczego w Chinach. Odpowiedzią zachodnich rządów
jest przeniesienie akcentów ekologicznych z walki z freonami i smogiem na emisję
dwutlenku węgla czyli — de facto — zużycia paliwa i wypromowanie tego na największy problem współczesnego
świata.
Jako paliwa alternatywne proponuje się: paliwa syntetyczne (co jest
dobrym rozwiązaniem politycznym i prawie żadnym technologicznie) czy paliwa
pochodzenia roślinnego (co wychodzi naprzeciw życzeniom europejskiego
rolnictwa, pochłaniającego połowę unijnego budżetu). Produkowane są one z jedzenia, co może być uznane za moralnie odrażające, nie mówiąc o tym, że
jest to lekarstwo gorsze od choroby (zob.).
Nawet ekonomicznie jest to klęska, ponieważ wykorzystując pola uprawne zwiększa
cenę żywności. Ratunkiem może być produkcja etanolu z produktów ubocznych
gospodarki leśnej i rolnictwa, np. słomy.
Remedium popieranym przez Big Oil (pejoratywne określenie
wielkich koncernów paliwowych) są
pojazdy typy PHEV, będące rozwinięciem hybryd takich jak Toyota Prius, zużywające
prąd i tradycyjne paliwa. Wszak lepiej zarobić mniej niż nic i wypaść z gry. Big Oil jest w stanie wydać miliardy dolarów na to, by z tej gry nie wypaść — inwestując w zwiększenie efektywności silników spalinowych i — ze względów
taktycznych — rozwój technologii PHEV. Może to doprowadzić do spowolnienia
rozwoju innych paliw lub osiągnięcia konkurencyjnej z nimi pozycji, co
doprowadzi do ich koegzystencji na rynku. PHEVy dzięki częściowemu użyciu prądu
będą oszczędniejsze od dzisiejszych samochodów. Nie rozwiązują jednak żadnego
problemu związanego z ropą. Mogą co najwyżej zmniejszyć jej import.
Ciekawą
propozycją jest użycie skompresowanego powietrza. Wadą samochodów miejskich
na ten napęd będzie jednak mały zasięg, około 200 km. Zainteresowanie
produkcją hinduskiej Taty sugeruje, że głównym rynkiem zbytu będą rynki
wschodzące.
Pojazd
autonomiczny, łączący siłę mięśni i siłę natury (słońce i wiatr) może
znaleźć zastosowanie w ruchu miejskim jeśli jako „powiększacz zasięgu"
użyta zostanie ładowana z gniazdka bateria (analogicznie do silnika
spalinowego w Chevrolet Volt). Może być w pełni funkcjonalny jeśli połączy
najlepsze rozwiązania w potrzebnych elementach: kształt Aptery, efektywność
panelu solarnego ponad 25%, pokrycie nim całej karoserii i 400W turbinę
wiatrową. W wersji mniej radykalnej wszystko to służyłoby do zwiększenia
zasięgu a produkowana przez kierowcę podczas jazdy energia mechaniczna byłaby
zamieniana na elektryczną. Łączyłby dwa najlepiej sprzedające się trendy:
aktywność fizyczną i ochronę środowiska. Sukces murowany. Obecnie takiego
samochodu nie ma ponieważ wymaga zintegrowania intensywnie rozwijanych
technologii.
Pozostałe
rozważane źródła napędów to ogniwa paliwowe zasilane wodorem o ciśnieniu
700 barów, bor w reakcji z wodą oraz baterie nowej generacji.
Wodór, który nie występuje w stanie wolnym,
otrzymać można na różne sposoby: reforming, gazyfikacja węgla lub biomasy,
technologia plazmowa, elektroliza wody, fotoelektroliza, metoda biologiczna
(pozyskiwanie przez fotosyntezę, fermentację lub ze ścieków). Samochody na
wodór są ciekawym rozwiązaniem pod
warunkiem, że gaz ten będzie można produkować niskim kosztem w warunkach
domowych (w praktyce metodą elektrolizy, zwłaszcza przy użyciu panelu
solarnego (zob.)). Teoretycznie
można sobie wyobrazić, że elektroliza zachodziłaby w samym samochodzie (tzw.
„samochód na wodę"). Wymagałoby to jednak dostarczenia energii z baterii
do zajścia reakcji. W rezultacie efektywność byłaby niższa niż przy samym
użyciu baterii. Niestety, to samo dotyczy elektrolizy w warunkach domowych.
Skoro trzeba użyć prądu do elektrolizy a potem prądu do sprężarki uzyskując
900 Wh/l (nie mówiąc o przenoszeniu i zakładaniu ciężkiego zbiornika a i to zakładając, że będzie wymienny jak toner w drukarce) — to czy w ogóle ma to sens? Optymizm co do sprężonego wodoru jest więc warunkowy i ograniczony a nie brak mu krytyków (zob.).
Nie bez znaczenia jest często podnoszony fakt, że wodór jest paliwem łatwopalnym — w przypadku katastrofy drogowej i rozszczelnienia zbiornika nastąpi potężny
wybuch a pasażerowie spłoną w ciągu kilku sekund.
Problem składowania i przewożenia sprężonego wodoru rozwiązuje użycie
go „na żądanie" — w reakcji boru z wodą. Po wyczerpaniu boru można go
odzyskać w reakcjach chemicznych w zakładzie odzyskiwania skąd cysterna
zabierze go z powrotem do stacji „borowej". Zarówno jazda samochodem jak i odzyskiwanie nie emitowałyby żadnych zanieczyszczeń ani gazów cieplarnianych
(osiągnięto by ostateczny cel ekologiczny — neutralną ekologicznie
motoryzację). Przy cenie 100 tysięcy dolarów za zbiornik paliwa może to być
strzał w dziesiątkę dla Romana Abramowicza i odpokutowanie za ekologiczny
grzech posiadania prywatnego Airbusa A380.
Wszystkie problemy związane z wodorem, oligopolem, stacjami benzynowymi i opresyjnymi podatkami rozwiązuje zasilanie prądem elektrycznym. Może
on doprowadzić do „demokratyzacji" rynku energii — miliony konsumentów
byłyby jednocześnie producentami. Obecnie prawdziwym problemem jest to, że
zarabiające miliardy dolarów koncerny paliwowe (Exxon Mobile zarobił
rekordowe w historii biznesu 8,4 miliarda dolarów tylko w ciągu jednego kwartału
2006 roku, zob.)
są w stanie wpływać na decyzje rządzących poza mechanizmami
demokratycznymi, np. uzyskując przywileje podatkowe (co w Polsce jest akurat
dobrze zrozumiałe — kto jest ważny ten nie płaci podatków). Oskarżane są
także o degradację środowiska, niszczenie ekosystemów, bezwzględny wyzysk
robotników w Trzecim Świecie, przymykanie oczu na zbrodnie lokalnych reżimów
(zob.,
zob.),
nakłanianie do wojen (między innymi w Iraku) i kupowanie licencji na
alternatywne metody tylko po to, by położyć je na dnie szuflady i nigdy ich
nie wykorzystać (czego zakaz, obok wprowadzenia podatku Tobina, jest jednym ze
sztandarowych postulatów alterglobalistów). Bez rozwiązania problemu
oligopolu „Big Oil" historia zatoczy koło i będzie to samo — ale z wodorem, borem lub czymkolwiek innym. Istnieją podobne zaawansowane plany
pozyskiwania z Księżyca helu-3, co też nie czyni wielkiej różnicy — ropa,
wodór, bor czy hel-3.
Ważne, że żaden
konsument nie byłby producentem a produkcja należałaby do kilku-kilkunastu
gigantów na świecie. Można to porównać do sytuacji w której istniałoby
kilka superkomputerów na świecie których właściciele decydowaliby kiedy i jakie obliczenia na nich prowadzić. Na szczęście istnieje przetwarzanie
rozproszone i tysiące właścicieli komputerów uczestniczy w pożytecznych
badaniach np. nowych leków (zob. BOINC). Już obecnie każda rodzina klasy średniej może produkować prąd na własny
użytek — instalując panel solarny czyli fotoogniwa. Przekroczono już
sprawność 40% (zob.),
co jest wynikiem lepszym zarówno od wynalazku natury czyli fotosyntezy (5%) (zob.)
jak i dzisiejszych diesli. Rząd USA chce uczynić energię słoneczną cenowo
konkurencyjną do 2015 roku (zob.).
Prace Laboratorium Angstroema stwarzają możliwość
taniego wykorzystania jako wielkich paneli solarnych całych ścian. Nie należy
zapominać o domowym wykorzystaniu energii wiatrowej produkującej
ponad 1 MWh prądu rocznie — np. estetycznym Quiet Revolution 2,5. Można wykorzystać
takie nośniki energii jak spuszczanie wody, otwieranie drzwi czy chodzenie po
przedpokoju. Osiągnięcie
samowystarczalności energetycznej domu (i samochodu) uniezależniłoby państwa
zachodnie od OPEC (czego chcą państwa zachodnie, nie chce OPEC i co jest
prawie bez znaczenia dla obywateli) a obywateli od państw (czego chcą
obywatele, nie chcą rządy i co jest prawie bez znaczenia dla OPEC).
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« Energetyka (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 02-06-2013)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5612 |
|