Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.148 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) - Przestrzenie informacji

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie przywłaszczaj sobie żadnego prawa względem ludzi, którego oni sami ci nie dali, i nie przyznawaj żadnego względem siebie, którego im nie dałeś"
 Światopogląd » Etyka świecka

Odpowiedź polemistom [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Sławomir Szostak

W kilka tygodni po tym jak Wilson, Shermer, Harris, Myers i Hauser zamieścili polemiki do mojego artykułu, miałem to ogromne szczęście, by z czterema z nich (bez Hausera), ale z Danielem Dennettem, wziąć udział w konferencji, która odbyła się w Salk Institute. Konferencja ta była zatytułowana „Poza granicami wiary 2" („Beyond Belief 2") i miała wielce prowokacyjny podtytuł: „Oświecenie 2.0". Tematem przewodnim była myśl, że Oświecenie 1.0 — które zrzuciło okowy religii i rozpoczęło rewolucję naukową — było świetnym startem. Lecz żyjąc w duchu prawdziwego oświecenia, winni jesteśmy je wciąż poszerzać poprzez korzystanie z możliwie najlepszych dostępnych badań, rozsądne myślenie oraz nie wzgardzanie żadnym pomysłem. Musimy zmienić i ożywić Oświecenie dla potrzeb tego trudnego i wciąż bardzo religijnego stulecia, z którym się teraz borykamy.

To właśnie z tego powodu, iż Oświecenie jest definiowane jako odrzucenie autorytetu religijnego, religia zajmowała zawsze szczególne miejsce w sercach ludzi Oświecenia. Wyrządzone zło oraz głupota religii są naszym raison d'etre, a także raison d'etre raisonnable. Jeśli mamy nadzieję uaktualnić Oświecenie (do wersji 2.0) oraz zwiększyć jego atrakcyjność w świecie, w którym religia wciąż posiada większe udziały rynkowe, to musimy zrobić coś więcej, niż tylko studiować ją racjonalnie i naukowo, jak to było czynione w Oświeceniu 1.0. Dla potrzeb Oświecenia 2.0 musimy zrewidować nas samych badających religię oraz ujawnić nagą prawdę co do sterujących nami motywów oraz uprzedzeń. Ludzie są nadzwyczaj sprawni w dochodzeniu do konkluzji, którą chcą osiągnąć, o ile występuje pewna niejasność w użytym dowodzie. Jeśli chcemy dojść do konkluzji z pobudek moralnych — kiedy analizujemy ludzi oraz instytucje, które uważamy za złe — to jesteśmy skłonni przeprowadzać stronnicze oględziny dowodów oraz formułować błędne wnioski co do motywów i metod naszych przeciwników.

Moi krytycy zaakceptowali wizję psychologii moralności określoną przeze mnie jako „ogólnie rzecz biorąc wynik pasji" ("generally passionate affair"), której cechą główną jest to, że intuicja często poprzedza rozumowanie, więc uznam, że wszyscy się ze mną zgodzą, jeśli wyrażę swój pogląd, iż ludzie piszący o religii, a będący w stanie sporu z nią, powinni być dokładniej sprawdzani przez innych. Jest dla mnie jasne, że wszyscy zgadzamy się co do poniższych punktów głównych:

1. Głównym celem Nowych Ateistów jest rozprawienie się z fałszem historycznych i kosmologicznych dogmatów największych religii.

2. Historyczne i kosmologiczne dogmaty największych religii są w większości nieprawdziwe (do stopnia w jaki możemy to udowodnić stosując źródła historyczne i dowody naukowe).

3. Główne cele Nowych Ateistów leżą poza rozprawianiem się z tymi dogmatami; chcą oni pokazać, że religia jest zgubna, a jej daleko sięgające skutki hamują dobrobyt i są w przytłaczającej większości negatywne (jak to ujął w podtytule swojej książki Hitchens, „religia zatruwa wszystko").

4. Religie faktycznie mają wiele zgubnych skutków, szczególnie takich, które pogłębiają konflikty międzygrupowe i wzniecają skłonność do zabijania (przykład Harrisa o składaniu ofiar z ludzi).

5. Wszechobecną ludzką religijność można wyjaśnić po części biologiczną ewolucją mechanizmów mentalnych i emocjonalnych, które są aktywowane poprzez ewolucję kulturową praktyk, zwyczajów i instytucji religijnych.

Wymieniłem te pięć punktów, aby było jasne, że mam pojęcie kim są Nowi Ateiści, więc moja ignorancja nie może być „absolutna", jak atakował mnie Myers. Chciałbym także wyjaśnić, że nie jestem apologetą religijnym. W przeszłości nie przepadałem za żadną religią, uważałem je wtedy jedynie za systemy wierzeń pomagające ludziom zrozumieć świat i poradzić sobie z nieznanym. Po lekturze Durkheima oraz D.S. Wilsona uważam je teraz przede wszystkim za urządzenia koordynujące wiązanie ludzi w moralne społeczności, które mają w dużej mierze pozytywne skutki dla członków, choć czasami przerażające dla niektórych członków własnej grupy oraz sąsiadujących z nimi grup (jak zauważyli Shermer i Harris).

To czy dalekosiężne efekty religii są dobre czy złe jest skomplikowanym i empirycznym pytaniem a odpowiedź na nie zależy od rodzaju religii, ery oraz warunków — wszystkie te czynniki determinują naszą analizę kosztów i korzyści. (To właśnie taki zestaw niesprecyzowanych danych pozwala dojść do zamierzonej konkluzji przez odpowiednie dobranie dowodu). Nie jest moim celem skazać czy uniewinnić, ale jeśli religia ma być poddana procesowi sądowemu, to pragnę, aby proces ten był uczciwy. Dopóki nie przyjmiemy do wiadomości utajonych uprzedzeń, będziemy mieli trudności w zrozumieniu oskarżonego. Nauki społeczne spędziły już za dużo czasu pod wpływem systemu wierzeń - indywidualizmu metodologicznego, który przez jakiś czas pozwalał nam zrozumieć świat i poradzić sobie z nieznanym. Don Campbell tak pisał w roku 1994 o krytyce psychologii: „Indywidualizm metodologiczny zdominował sąsiadujące ze sobą obszary ekonomii, większości socjologii oraz wszystkie obszary psychologii w rejonie teorii organizacji". Jest to dogmat postulujący, że wszystkie ludzkie procesy społeczno-grupowe winny być wyjaśniane na podstawie praw zachowania jednostkowego. Wierzę, jak i Campbell, że nadszedł najwyższy czas, aby uwolnić się spod tego zaklęcia i pozwolić naukowcom społecznym oraz teoretykom ewolucyjnym spojrzeć raz jeszcze na grupy jako emergentne jednostki ("emergent entities") posiadające unikatowe cechy oraz mechanizmy regulujące.

Po przeczytaniu pięciu polemik do mojego eseju, wydaje mi się, że większość punktów spornych dotyczyła różnicy w paradygmacie: Myers, Harris i Hauser są przywiązani do indywidualizmu metodologicznego, podczas gdy Wilson i ja skupiamy się na wielopoziomowej analizie fenomenów społecznych. Shermer, jak wywnioskowałem po spotkaniu się z nim, nie jest przywiązany do żadnego paradygmatu dopóki nie usłyszy racji obu stron (jest on osobą o najbardziej otwartym umyśle jaką kiedykolwiek spotkałem). Nie będę odpowiadał punkt po punkcie wszystkim pięciu komentatorom, lecz wysunę trzy pytania, co do których się nie zgadzamy z powodu różnic w naszym paradygmacie.

1. Czy adaptacje na poziomie grupowym mogą ewoluować?

Wszyscy zgadzamy się (z Dawkinsem i Georgem C. Williamsem), że dobór wielopoziomowy jest w zasadzie możliwy. Geny rozprzestrzeniają się, ponieważ pomagają jednostkom zwyciężyć z konkurencją wewnątrz ich własnej grupy, albo, ponieważ pomagają uzyskać zwycięstwo nad innymi grupami. Pytaniem zasadniczym jest czy dobór grupowy w ogóle ma miejsce. Williams wziął pod uwagę dziesiątki przypadków pośród różnych gatunków zwierząt i doszedł do wniosku, że jednak nie („armia" kilku grup jeleni jest tylko zlepkiem chyżych jeleni, a nie zorganizowanie działającą armią). Czy sytuacja ma się tak samo z ludźmi? Czy grupy współpracujące są tak naprawdę tylko grupami współpracowników, którzy odziedziczyli geny oraz wzorce kulturowe pozwalające im pobić mniej kooperacyjne grupy sąsiadów? Czy też było zasadą w naszej długiej plemiennej przeszłości, że grupy współpracujące — patrząc na statystykę - były średnio lepsze ekonomicznie, militarnie, politycznie i reprodukcyjnie, niż mniej współpracujące plemiona. Ujęcie tego w ten sposób wyjaśnia, że plemiona współpracujące są diametralnie różne od hordy chyżych jeleni, a w dodatku plemiona naprawdę ze sobą rywalizują. Lecz jeśli to miałby być mój cały argument mówiący „za" doborem grupowym, to wtedy Hauser miałby rację dołączając do Goulda i Lewontina w ich kpieniu z historyjek pokroju „Czemu? Bo temu". Muszę dołączyć tu dwa dodatkowe twierdzenia:

a. Zróżnicowanie we współpracy musi być dziedziczone (Hauser miał rację mówiąc, że powinienem to nadmienić wcześniej).

b. Musi istnieć jakiś mechanizm rozwiązujący problem free-ridera, aby tłumić pojawiający się tu i ówdzie nie współpracujący wariant wewnątrz grupy kooperatywnej.

Podzielam pogląd Wilsona wierzącego, że religijność jako adaptacja na poziomie jednostki służąca rywalizowaniu z mniej religijnymi jednostkami jest mało sensowna, lecz już jako adaptacja na poziomie grupy nabiera więcej sensu, bo służy zacieśnianiu więzi społecznych, rozwiązuje problem free-ridera oraz zwalcza mniej spójne grupy. W tym sensie religijność jest w samej rzeczy dziedziczna. Być może Dean Hamer posunął się za daleko tytułując swoją książkę „Boski Gen" („The God Gene"), jednakże badania nad bliźniakami jednoznacznie pokazują, że coś w naszym genomie silnie wpływa na to czy będziemy wierzyć w Boga jako dorośli. Nie wydaje się absurdalne, niespójne, czy „bo tak" postulować, że geny pozwoliły wynurzyć się umysłom ze skłonnościami do religijności wraz z ko-wyewoluowanymi wariantami kulturowymi skierowanymi na wierzenia, instytucje oraz praktyki, które nazwaliśmy religią. Kiedy pojawiają się nowe dowody (jak ten o dziedziczności religii) i użyteczne narzędzia (jak nasza nowa zdolność pozwalająca sformułować ko-ewolucję genu i kultury) byłoby nienaukowo twierdzić „och, ale przecież eksperci odrzucili ten pomysł 30 lat temu, nie rozważajmy go ponownie".

Głównym powodem dla którego Hauser odrzuca teorię doboru grupowego jest to, że poglądy zorientowane na geny oraz jednostki były ostatnio tak bardzo produktywne. Mamy tysiące prac potwierdzających ten punkt widzenia, podczas gdy obecnie posiadamy bardzo mało dowodów empirycznych wyjaśniających jakieś zjawisko za pomocą doboru grupowego. Nie wątpię w liczby Hausera, ale widzę pewną paralelę pomiędzy tym co dzieje się teraz, a tym co działo się 20 lat temu w naukach ekonomicznych, gdy Robert Frank i inni próbowali argumentować, że istoty ludzkie nie zawsze są egoistycznymi „maksymalizatorami bogactwa" ("utility maximizers"). Ekonomiści neoklasyczni użyli tej samej techniki obrony polegającej na twierdzeniu, iż tysiące badań przeprowadzonych przez ekonomistów neoklasycznych potwierdzało tezy jakoby ludzie byli jednostkami racjonalnymi skierowanymi wyłącznie na maksymalizowanie indywidualnej korzyści. Jednak kiedy Frank, Kahneman, Tversky, Thaler oraz inni zaczęli patrzeć na właściwe sprawy (np. targowanie się, gry w ultimatum [ 1 ] ), to odkryli, że ludzie mają także motywy moralne obok tych pieniężnych. Dzięki temu mamy obecnie dobrze prosperujący wydział ekonomii behawioralnej. Jako że zaczynamy spoglądać teraz na właściwe miejsca, gdzie widać efekty działania doboru grupowego (mechanizmy budujące więzi ludzkie oraz tłumiące free-riderów) zaczynamy zbierać wynurzające się dowody potwierdzające istnienie doboru grupowego. (Dowody te zostały niedawno zrewidowane przez D.S. Wilsona oraz E.O. Wilsona w publikacji, która ukazała się w "The Quarterly Review of Biology"; można też zajrzeć do świeżej pracy Petera Turchina nad siłami sprawczymi historii oraz Martina Nowaka o kooperacji jako jednej z trzech podstawowych sił w ewolucji, poza mutacją i doborem).


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Psychologia moralności i niezrozumienie religii
Odszczepieńcy Oświecenia walczą o straconą sprawę

 Zobacz komentarze (4)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Na czym polega taka gra w ultimatum? Osoba badana, nazwijmy ją "A", może otrzymać od eksperymentatora 100 zł, ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze, powinna zdecydować, jaką część tej sumy odda drugiej osobie badanej, "B". Po drugie B musi się na wysokość tej darowizny zgodzić. Po spełnieniu tych warunków A i B dostają pieniądze według ustalonego podziału.

« Etyka świecka   (Publikacja: 25-12-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jonathan Haidt
Profesor psychologii na uniwersytecie w Wirginii, gdzie prowadzi badania nad moralnością i emocjami oraz ich kształtowaniem się poprzez różne kultury. Jest także autorem książki "Szczęście. Od mądrości starożytnych po współczesne koncepcje" (The Happiness Hypothesis: Finding Modern Truth in Ancient Wisdom).

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Psychologia moralności i niezrozumienie religii
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5667 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365