|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Nowi intelektualiści [1] Autor tekstu: John Stoehr
Tłumaczenie: Sławomir Szostak
Mam zamiar
przedstawić jeszcze jedną opartą na wolnych skojarzeniach publikację, w której
próbuję dostrzec powiązania pomiędzy artykułami, pomysłami i pisarzami, których
tekstami ostatnio się zaczytywałem. To co mam nadzieję osiągnąć, to zalążek
propozycji, skromna próba zwrócenia uwagi, rozpoczęcia nowej dyskusji o intelektualistach, którzy czują, że coś jest nie tak w świecie sztuki,
literatury i twórczości. Oto menu możliwych
twierdzeń: - Intelektualiści powinni rozmawiać mniej ze sobą, a więcej z wszystkimi innymi.
- Naukowcy zajęli miejsce tradycyjnie zajmowane przez
publicznie zabierających głos intelektualistów.
- Intelektualiści muszą ponownie zatwierdzić
oczywistą realność prawdy obiektywnej.
- Wraz z malejąca rolą gazet i kurczeniem się
tradycyjnych ośrodków intelektualnej działalności, potrzeba nam
oddolnego ruchu intelektualistów, by zająć opróżnione miejsce.
Akt 1:
Teoretyczny stek bzdur Na początek coś,
do czego często wracałem: frustrujące zjawisko intelektualne zakładające, że
nie ma obiektywnej rzeczywistości, że epistemologia jest subiektywna i że
fakty są warunkowe. Wydaje mi się,
że piszę wciąż o tym, ponieważ bez ogólnie przyjętej zgody co do tego,
czym jest prawda — a w związku z tym co konstytuuje oszustwo, dwuznaczność,
zaciemnienie, nieprawdę i oczywiste kłamstwa — jak możemy jako krytycy,
jako istoty ludzkie zaledwie, osiągnąć coś konstruktywnego, znaczącego i ważnego. Proszę mnie źle
nie zrozumieć. Wychylam się na lewo, nie na prawo. Nie mam zamiaru bronić
wysokich murów cywilizacji zachodniej. W rzeczywistości twierdzę, że
intelektualistom potrzeba ponownego odkrycia oczywistej realności prawdy
obiektywnej, jak niegdyś potrzebował tego człowiek zamknięty w wieży z kości
słoniowej. W czasie mojego
pobytu na uniwersytecie w Cincinnatti zostałem poddany indoktrynacji teorią
krytyki literackiej. Zacząłem wierzyć w postmodernistyczną kondycję amerykańskiej
kultury. Wierzyłem także we własną umiejętność 'czytania'
czegokolwiek jak 'tekstu', nawet nie-semantycznych rzeczy takich jak
architektura czy procedury medyczne. Podejrzewałem, że idee oświeceniowe
jak Rozsądek czy Prawda były tylko pozostałościami imperialnych
koloni europejskich. Każdy gatunek literacki — czy to pornografia, pulp
fiction, romansidło, czy też komiks — sprowadza się do cynicznej walki o polityczną i społeczną władzę. O ile jestem
wdzięczny postmodernizmowi jako
strategii do rozkładania na części lub dekonstrukcji wcześniej
zakorzenionych sposobów myślenia, to nie uważam go za żadną filozofię
humanistyczną. Jest w postmodernizmie zbyt mało troski o człowieka; zbyt mało
troski o moralność. Podczas gdy postmodernistyczne czytanie, powiedzmy reklamy
papierosów Marlboro (które paliłem) miało 'logiczny' sens, to czułem,
że postmodernizm tak naprawdę jest tylko retoryczną grą, argumentem o słowa i ich 'walki' o znaczenie. Wielekroć
opuszczałem salę wykładową czując rodzaj egzystencjalnej dezorientacji,
rodzaj doświadczenia pozacielesnego, wrażenia zawieszenia między światem
skonstruowanym przez język a językiem, który jest zawsze niezdeterminowany.
Wynikało z tego, że świat jest niezdeterminowany — jak iluzja. Jeśli
świat jest niezdeterminowany i nie posiada żadnego ontologicznego centrum
niezależnego od ludzkiej świadomości, to prawda absolutna w takim świecie
nie liczy się. Zamiast jednej prawdy mamy ich wiele a każda jest tak
'dobra' jak każda inna. Myślenie tego
rodzaju nie jest wyłączną domeną uniwersytetów lub ludzi zainteresowanych i wrażliwych na dociekliwość intelektualną. Ten postmodernistyczny relatywizm
przeniknął także do kultury popularnej. Przyjrzyjmy się książce Thank
you for smoking (Dziękujemy za palenie), genialnej parodii upadku Big
Tobacco, napisanej przez Christophera Buckleya. Główna postać — Nick Taylor — jest mistrzem postmodernistycznego relatywizmu. Niezależnie od tego, jak
winny był grzechowi matactwa, to dzięki 'nieosądzającym' regułom
postmodernizmu (to strategia deskrypcyjna, nie preskrypcyjna) jego prawda jest
tak samo ważna jak inna, nawet jeśli to destrukcyjny stek bzdur. Nawet jeśli
ten typ myślenia przestaje być modny na uniwersytetach, a taki proces
zachodzi, to jego wpływ utrzymuje się poza czcigodnymi salami. Zwróćmy uwagę
na tę odpowiedź skierowaną do naszej drogiej nieżyjącej już Molly Ivins,
która zaoferowała nam ostatnią ostrzegawczą opowieść o niebezpieczeństwie
pomieszania amatorskich wysiłków blogerów z profesjonalną, drobiazgową, będącą czasem wrzodem na tyłku,
nieustępliwością pierwszorzędnych dziennikarzy. Pewien czytelnik udzielił
odpowiedzi na sugestię Ivins, by blogerzy spróbowali swych sił w zdaniu
relacji z wypadku drogowego, po prostu po to, żeby zobaczyć jak trudne,
wymagające, lecz satysfakcjonujące jest ustalanie prawdy. 'Jeśli nie ma obiektywnej prawdy, lecz tylko subiektywna (stąd
Twoja analogia do sterty samochodów po wypadku), to jaką różnicę
czyni fakt, czy ktoś był reporterem czy nie? Jestem w stanie wyrazić
subiektywną prawdę w okamgnieniu — bo jest ona w końcu prawdziwa dla
mnie!' Akt 2: Grzechy
naszych intelektualistów Myślę, że
nie będzie przesadą, jeśli stwierdzę, iż ten typ myślenia jest rezultatem
porzucenia obiektywnej prawdy przez uniwersytet i intelektualistów. Postawa
taka nie zatrzymuje się wcale na fikcji czy zjadliwym komentowaniu na jakimś
forum pani Ivins. Harry G.
Frankfurt, filozof moralności poprzednio zatrudniony w Princeton, w swoim
traktacie O prawdzie (On Truth) -
kontynuacji swojego bestselleru O bzdurach
(On Bullshit) — wyraził pogląd, że postawa ta charakteryzuje szerokie grono
pisarzy, artystów i intelektualistów. Pisał tam:
(...) żyjemy w czasach, aż dziw to przyznać, w których ludzie zaznajomieni z kulturą uważają prawdę za rzecz niegodną specjalnego respektu (...) taka
postawa, czy też jej bardziej ekstremalna wersja, rozpowszechniła się
niepokojąco nawet pośród klasy ludzi, których naiwnie moglibyśmy uznać za
wiarygodnych.
I dalej:
(...) pośród autorów
bestsellerów i zdobywców nagród, pisarzy wiodących gazet oraz pośród
niegdyś szanowanych historyków, biografów, pamiętnikarzy, teoretyków
literatury, powieściopisarzy — a nawet filozofów (...) możemy znaleźć
licznych nie speszonych sceptyków i cyników podważających wagę prawdy.
Ponadto,
Ci bezwstydni przeciwnicy zdrowego rozsądku — członkowie pewnej szczególnej
podgrupy nazywającej siebie postmodernistami — buntowniczo i zadufanie
zaprzeczają, że istnieje jakaś obiektywna rzeczywistość dla prawdy.
Kontynuują więc negację prawdy jako wartości godnej jakiegokolwiek
obligatoryjnego poważania czy szacunku (...) Pogląd postmodernistyczny jest
taki, że tytuły te może nadać każdy. Jak to mówią — wszystko zależy od
sposobu patrzenia na sprawy.
Innymi słowy,
wydaje się że intelektualiści nas zawiedli. Jak możemy mówić o czymś, debatować nad punktami widzenia, prowadzić jakąkolwiek publiczną
konwersację, jeśli nie ma zgody co do rzeczywistości niezależnej od
ludzkiego kaprysu, pragnienia, interesu, zachcianki, strachu czy ignorancji?
Intelektualiści powinni mówić o sprawach ważnych dla kraju. Lecz zamiast
tego przez ostatnie 30 lat zwrócili się do wewnątrz, zwracając się do
siebie nawzajem, oddali mównicę „ekspertom" i zanegowali naszą
zdolność do mówienia spójnie, obiektywnie i konstruktywnie o sprawach największej
wagi. Jak twierdzą
niektórzy, porażka intelektualistów doprowadziła do upadku amerykańskiej
kultury i polityki. Dana Gioia, przewodnicząca National Endownment for the Arts w swojej powszechnie czytanej mowie wygłoszonej w czerwcu dla absolwentów
uniwersytetu Stanford, zwróciła uwagę na to, że upadek ten miał miejsce
pomimo tego, że ekonomia kwitła i odrodziła się po latach sześćdziesiątych.
(...) z pewnością artyści i intelektualiści są po części winni. Większość
artystów, intelektualistów i akademików straciła umiejętność rozmowy z resztą społeczeństwa. Staliśmy się cudownie profesjonalni w dyskutowaniu między
sobą, lecz prawie niewidoczni i niesłyszalni dla kultury powszechnej.
Gioia
kontynuuje swój wywód:
To wzajemne wyobcowanie miało ogromne kulturowe, społeczne i polityczne
konsekwencje. Ameryka potrzebuje swoich artystów i intelektualistów, a oni
muszą zająć ponownie swoje należne miejsce w kulturze powszechnej. Jeśli
moglibyśmy ożywić konwersację pomiędzy najtęższymi umysłami a publiką,
to rezultaty tego zmieniłyby społeczeństwo, ale także życie artystyczne i intelektualne uległoby transformacji.
W roku 1963,
nowelista i chemik C.P. Snow napisał o takiej intelektualnej transformacji o jakiej mówiła Gioia. Książka którą napisał nosi nazwę Dwie kultury: Drugie spojrzenie, i jest kontynuacją jego książki z roku 1959 Dwie kultury. W pierwszej
książce Snow mówił o przepaści dzielącej literackich intelektualistów i naukowców, jak nie rozumieją siebie nawzajem. W drugiej książce nakreślił
wizję kompromisowej drogi — „trzeciej kultury" będącej konsensusem, w którym intelektualiści rozmawiają z naukowcami i na odwrót, karmiąc się
wzajemnie ekspertyzą naukową i kreatywnością. Niestety, coś takiego nigdy
nie miało miejsca. Akt 3: Zastąpieni
przez naukowców Tradycyjni amerykańscy intelektualiści są w pewnym sensie coraz
bardziej reakcyjni i dość często dumnie (i przewrotnie) ignoranccy wobec
wielu doniosłych intelektualnych osiągnięć naszych czasów. Ich kultura, która
odrzuca naukę, jest nie-empiryczna. Używa wewnętrznego żargonu i pierze własne
brudy. W głównej mierze charakteryzuje się komentowaniem polemik, jest pęczniejącą
spiralą komentarzy, która ewentualnie dojdzie do punktu, kiedy zatraci
jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Są to słowa
Johna Brockmana, autora, impresario i agenta Richarda Dawkinsa i Stevena Pinkera,
piszących dla jego serwisu Edge. Proszę zwrócić uwagę na słowa takie jak
'reakcyjny', nie-empiryczny' czy 'tracący kontakt z rzeczywistością'. W roku 1996
Alan Sokal zrobił coś, co zilustrowało, jak bardzo teoria literacka zatraciła
kontakt z rzeczywistością we własnym hiper żargonie. Sokal — fizyk z uniwersytetu w Nowym Jorku — przedłożył publikację do „Social Text" — akademickiego pisma poświęconego dyskusjom o postmodernistycznej teorii
literackiej. W tejże publikacji argumentował, iż grawitacja kwantowa to
konstrukt społeczny zawierający znaczące implikacje polityczne.
1 2 Dalej..
« Kultura (Publikacja: 24-01-2008 )
John StoehrAmerykański dziennikarz. Redaktor działu artystycznego w Charleston
(S.C.) City Paper. Poprzednio pisał o sztuce i kulturze dla Savannah (Ga.)
Morning News (lata 2002-2007). Był trzykrotnym członkiem NEA Arts Journalism
Institutes. Jego
prace ukazywały się w Atlanta Journal-Constitution, Detroit Metro Times,
Houston Press, Creative Loafing Atlanta, Orlando Weekly i Florida Times-Union. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5703 |
|