|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia » Filozofia ateizmu
Nieroztropny Russell Autor tekstu: Mateusz Banasik
W niniejszym
tekście rozpatruję jeden z argumentów Bertranda Russella, który, jeśli
wierzyć jego słowom, był istotnym przyczynkiem skłaniającym Filozofa do
porzucenia religii objawionej. Zamierzam wykazać, że sposób argumentacji
Russella nie wytrzymuje krytyki a jego sformułowanie dowodzi bądź to
nieznajomości, bądź zignorowania przez Russella paradygmatu filozofowania, w którym ów argument został stworzony.
Moja powyższa
teza wydaje się dość dziwna — po pierwsze dlatego, że oto ja, ateista,
podnoszę rękę na jednego z najwybitniejszych filozofów XX wieku, ojca
filozofii analitycznej, z której ideami się utożsamiam. Na dodatek Russell
jest moim „bratem w wierze", gdyż swoją postawę intelektualną odnośnie
problemu istnienia Boga określał terminem agnostycyzm, który w praktyce
niczym nie różnił się od „wyznawanego" przeze mnie ateizmu.
Dlaczego tedy
podejmuję się krytyki? Powód pierwszy jest banalny a jego clou sformułuję
następująco: aby dać świadectwo prawdzie [ 2 ]. Po drugie, będąc dość aktywnym uczestnikiem polemik światopoglądowych
toczonych w internecie zauważyłem, że wielu „apologetów" ateizmu posługuje
się russellowskim argumentem w celu zbicia tez teistycznych oponentów.
Oto jak
interpretuję tezę, którą postawił Russell w swoim tekście: teologowie
budując swoje teorie wyjaśniające całość rzeczywistości nie zauważyli,
że hipoteza Boga nie jest argumentem ostatecznego uzasadnienia, albowiem zawsze
możliwe będzie postawienie pytania o pochodzenie „stwórcy wszechrzeczy",
czyli Boga. Czy jednak tak jest w istocie?
Aby
odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy się cofnąć w czasie do starożytnej
Grecji, która była kolebką myśli filozoficznej Zachodu. Oto Tales, filozof z Miletu, miasta będącego grecką kolonią położoną na zachodnim wybrzeżu półwyspu
Azja Mniejsza, zadał sobie pytanie: co jest zasadą wszystkich rzeczy?
Przede wszystkim należy objaśnić termin „zasada". Jak pisze Giovanni
Reale w pierwszym tomie wspaniałej Historii filozofii starożytnej
termin ten nie został wymyślony przez Talesa (Reale sugeruje, że explicite
sformułował go Anaksymander), jednakże dobrze oddaje ducha talesowej
filozofii. Tales twierdził: Woda jest początkiem wszystkiego. Woda jest więc
ową zasadą. A zasada ta, to, powtarzając za Arystotelesem, to, z czego
wywodzą się na początku, i w co rozpadają się na końcu wszelkie byty, jest
rzeczywistością, która pozostaje taka sama, choć zmieniają się jej właściwości,
to znaczy rzeczywistością, która trwa niezmieniona [ 3 ], mimo, że zachodzi proces powstawania
wszystkiego. Jest to więc byt, z którego wszystko powstaje i co jest
najbardziej elementarną substancją wszystkich złożonych rzeczy widzialnych.
Próbując wyrazić w kilku słowach myśl naszego filozofa, należy powiedzieć,
że szukał jakiegoś jednego bytu, jednej zasady właśnie, dzięki której
można by wytłumaczyć powstawanie i ginięcie wszystkich rzeczy danych w doświadczeniu
zmysłowym.
Musimy mieć
na uwadze, że w ogóle nie istniała taka nauka, jak fizyka w dzisiejszym
rozumieniu tego pojęcia i to na karby filozofii spoczął obowiązek wyjaśniania
zjawisk tego świata. Możemy zadać pytanie; dlaczego to właśnie wodę wybrał
ojciec filozofii na substancję pierwotną, na zasadę? Rozwiązanie tego
problemu wymaga pogłębionych studiów; na potrzeby niniejszego tekstu musimy
zadowolić się jedynie spostrzeżeniem Arystotelesa:
Tales, twórca tego rodzaju filozofii, [tj. filozofii pierwszych zasad i przyczyn — przyp. MB] twierdził, że woda jest zasadą (dlatego też
dowodził, że Ziemia unosi się na wodzie). Zapewne doszedł do tego wniosku na
drodze obserwacji, że pożywienie jest wilgotne i że samo ciepło powstaje z wilgoci i dzięki niej żyje (a to, z czego coś powstaje jest zasadą
wszystkich rzeczy). Na podstawie tego oraz faktu, że nasiona wszystkich rzeczy
mają wilgotną naturę, powziął myśl, że woda jest naturalnym początkiem
wszystkich rzeczy wilgotnych [ 4 ].
Talesowy
paradygmat filozofowania podjęli inni greccy myśliciele. Dla Heraklita zasadą
był ogień, dla Anaksymandra apeiron-bezkres, nieokreśloność; twórcy
atomizmu, Leucyp i Demokryt utrzymywali, że atomy — niepodzielne cząstki, są
zasadami.
Charakterystyczne
dla tego stylu myślenia jest kilka rzeczy. Przede wszystkim to, co w historii
filozofii określa się, moim zdaniem niezbyt szczęśliwie, „dążeniem do
jedności". W namyśle nad strukturą całokształtu rzeczywistości właściwie
wszyscy filozofowie usiłowali zredukować wszelkie zjawiska do jednej, bądź
kilku najprostszych zasad. Po drugie, co w kontekście artykułu Russella będzie
nas bardziej interesowało, każda z tych zasad była zdefiniowana jako przyczyna
ostateczna. Właściwie do mojego poprzedniego zdania zakradł się pleonazm — bowiem jego treść brzmi „przyczyna ostateczna (zasada) była
zdefiniowana jako przyczyna ostateczna". Od niej brały początek wszelkie
byty i do niej mogły zostać sprowadzone.
Aby dogłębnie
uzmysłowić sobie, że antyczni myśliciele doskonale zdawali sobie sprawę z wagi problemu, należy zapoznać się z historią rozwoju myśli platońskiej.
Oto Platon wyjaśnia wielość rzeczy zmysłowych bytem inteligibilnym (myślnym,
intelektualnym, noetycznym); oto każda pojedyncza rzecz taka jak jabłko, stół
czy koń jest warunkowana przez ideę, która jest jakby niedoścignionym wzorem
dla każdej pojedynczej rzeczy; w tej idei zawiera się jabłkowość, stołowość
czy koniowość a więc istota rzeczy widzialnej zmysłowo. W tym bycie, w idei zawarte są wszystkie cechy, jakie przynależą każdej rzeczy widzianej
zmysłowo. Różnice indywidualne wynikają z niedoskonałości odwzorowania jabłkowości
przez jedno, konkretne, empiryczne jabłko. Z takiego rozumowania wynika jednak
nieprzezwyciężalna aporia — skoro przyczyną jednostkowych rzeczy
empirycznych jest inteligibilna idea, to co jest przyczyną wszystkich
pojedynczych, inteligibilnych idei? Teoria ta w takiej postaci przenosi tylko ciężar
zagadnienia z obszaru empirii do świata noetycznego.
Platon z całą
mocą zdawał sobie z tego sprawę. W dialogu Parmenides, Gość z Elei w rozmowie z Sokratesem, który w dialogu reprezentuje wczesne stanowisko Platona,
bezlitośnie obnaża wady teorii idei. Aby zapobiec niewystarczalności teorii,
Platon wprowadza jeszcze dwie, najwyżej w hierarchii bytowości umiejscowione, zasady:
Jedno i nieokreśloną Diadę [ 5 ].
Powstaje
pytanie: dlaczego Platon był zobowiązany do wprowadzenia do swej metafizyki
zasad, które były najwyższymi zasadami rzeczywistości? Przecież mógł
orzec, że wyjaśnił wielość rzeczy zmysłowych poprzez idee, a wyjaśnienie
genezy idei nie leży w jego kompetencji. Ale nie postąpił tak. I nie ma tu większego
znaczenia fakt, że Platon miał ambicję stworzenia całościowego systemu. Nie
postąpił tak, ponieważ u źródeł greckiego, a potem chrześcijańskiego
sposobu myślenia leży niepodważalny aksjomat: zasada przyczyn i skutków
nie może ciągnąć się w nieskończoność.
Aksjomat ten,
będący implicite w koncepcjach każdego z myślicieli starożytności,
wprost wyłożył Arystoteles w swoich pismach. Jego oczywistość tak silnie
oddziaływała na antycznych myślicieli, że do Arystotelesa nie zdawali sobie
nawet sprawy, że na takim aksjomacie budowane są ich rozważania. A nawet
wyartykułowanie go przez Stagirytę budziło powszechną jego [tj. aksjomatu — MB] akceptację, gdyż jego zanegowanie było w istocie zanegowaniem sensu
istnienia tej aktywności intelektualnej, jaką była filozofia. A filozofować
przecież trzeba.
Spadkobiercami
tego sposobu pojmowania filozofii byli pisarze chrześcijańscy. To oni twórczo
rozwijali zapoczątkowaną w Grecji metafizykę. I dla nich zasadą wyjaśniającą
całokształt rzeczywistości był Bóg. Bóg rozumiany jako zasada — a zasada
to przecież argument ostatecznego uzasadnienia. Z tego wynika, że byli oni świadomi
faktu, że łańcuch przyczynowo-skutkowy nie może ciągnąć się w nieskończoność.
Więcej, to właśnie dzięki temu przeświadczeniu wynikało im niezbicie, że
byt zwany Bogiem musi istnieć. Właśnie dlatego, żeby uniknąć regresu ad
infinitum.
Jeśli trafnie
uchwyciłem istotę zagadnienia, to należy dojść do wniosku, że Russell nie
zrozumiał na czym polega istota chrześcijańskiego Boga. Bowiem poza wszelkimi
innymi atrybutami, których nie sposób tutaj wymienić, jest on wieczny,
niezmienny i niezrodzony, jest zasadą rzeczywistości w sensie jaki powyżej
naszkicowałem. Analogie, które podaje w swoim tekście Russell, ze światem,
który spoczywa na słoniu, ten na żółwiu a żółw… itd. w nieskończoność
są fałszywe, albowiem słoń czy żółw nie posiadają predykatów niezmienności i niezrodzoności, które przysługują Bogu chrześcijańskiemu.
Zinterpretowana
przeze mnie teza Russella nie daje się obronić; pisarze chrześcijańscy
wiedzieli do czego prowadzi regres w nieskończoność, więc tym bardziej ich
koncepcja Boga wydaje się być adekwatna.
Russell
dwukrotnie okazał się nieroztropny: po pierwsze, implicite uznał, że o bogach transcendentnych można mówić sensownie (a nie można, co wykazał
Bohdan Chwedeńczuk w swojej książce Przekonania religijne; pisałem o tym w tekście Ateizm
semiotyczny; po drugie, wykazał się dość zaskakującą nieznajomością
przedmiotu swojego badania. Wydaje mi się, że moim obowiązkiem jako światopoglądowego
pobratymca było tę nieroztropność wykazać, dla dobra intelektualnej spuścizny
ateizmu. Co było trzecim powodem, dla którego napisałem ten tekst.
Artykuł opublikowany na łamach Ateista.pl,
12.09.2006.
Przypisy: [ 1 ] Cyt.
za: B. Russell, Dlaczego nie jestem chrześcijaninem, Wszystkie cytaty które będę
przywoływał w ciągu wywodu pochodzą również z tej edycji jego tekstu. [ 2 ] Zauważmy: prawdzie, a nie
Prawdzie. Różnica subtelna, ale o ileż mniej pretensjonalnie wygląda to wyrażenie. [ 3 ] Arystoteles, Metafizyka, A 3, 983 b 9 nn. [ 4 ] Arystoteles, Metafizyka, A 3, 983
b 20-27; tłum. K. Leśniak. [ 5 ] Przyznaję, że dla filozoficznego laika te
pojęcia muszą być enigmatyczne, ale nie sposób w tym krótkim tekście choćby
streścić całą metafizykę Platona. Zainteresowanych tą koncepcją odsyłam
do fachowej literatury, np. drugiego tomu Historii filozofii starożytnej
Giovanniego Reale, Lublin 2005. « Filozofia ateizmu (Publikacja: 24-02-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5751 |
|