|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Podstawy osobowości autorytarnej [2] Autor tekstu: Marcin Punpur
Służba wojskowa, działalność
we Freikorpusie, pobyt w więzieniu, „trening" w obozie Dachau, wszystko to
jeszcze bardziej wzmocniło owo poczucie obowiązku i bezrefleksyjne oddanie
sprawie. Tak się zadomowił w tym świecie subordynacji, że wkrótce stał się
niezdolny do samodzielnych i niezależnych decyzji. Stąd kiedy latem 1941 roku
przyszedł rozkaz o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej" Hoess
zareagował w typowy dla siebie sposób: „Rozkaz ten był wprawdzie czymś
niezwykłym, czymś niesłychanym, jednakże jego uzasadnienie sprawiło, iż ta
akcja zagłady wydała mi się słuszna (...) Czy ta masowa zagłada Żydów była
konieczna czy też nie, nie zastanawiałem się nad tym; tak daleko nie mogłem
patrzeć. Jeżeli sam Führer nakazał ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej,
stary narodowy socjalista, a tym bardziej oficer
SS, nie mógł się nad tym zastanawiać. "Führer rozkazuje, my słuchamy" — hasło to nie było dla nas bynajmniej pustym frazesem" [ 10 ].
Bynajmniej! Niemożliwość odmowy wynikała, nie jak to przekonywał Hoess, z obiektywnych warunków jego „zawodu", czy też ze strachu przed ewentualną
zemstą, lecz głównie z jego poddańczego charakteru. Co prawda trudno go uznać
za typ sadystycznego zbrodniarza, jakich wielu było wtedy w szeregach SS,
jednakże jeszcze trudniej potraktować całkiem poważnie jego słowa, że był
człowiekiem pełnym „wrażliwości na ludzką niedolę" oraz
„przeciwnikiem traktowania więźniów jak przedmioty". Określenia wręcz
niewiarygodne pod adresem komendanta obozu, w którym liczba zgładzonych Żydów
sięgnęła jednego dnia ponad dziewięć tysięcy! Nie liczby jednak budzą tu
wyłącznie grozę, lecz przede wszystkim bezmyślność, niewzruszona rzeczowość,
ślepa służbistość, a nawet pasja z jaką wykonywał swą pracę. Zarówno
jego inteligencja jak i wrażliwość były przerażająco wybiórcze, pełne
ograniczeń i hamulców. Pod maską „twardego faceta" krył się natomiast głęboki
oportunizm i żałosny sentymentalizm.
Hoess wielokrotnie podkreślał tragiczność swojego
losu. Nie oceniał go jednak przez pryzmat samodzielnej jednostki, działającej
zgodnie z własną wolą, lecz dostrzegał w nim wyłącznie zewnętrzne siły,
którym musiał się bezwzględnie podporządkować. Objęcie funkcji komendanta
obozu w Auschwitz nie było, w jego mniemaniu, wolnym wyborem, lecz decyzją
narzuconą z góry, przez wszechwładnego wodza. Jakże zatem miałby czuć się
odpowiedzialnym za swe czyny, jeśli w rzeczywistości one nie były jego? On był
jedynie trybem w hitlerowskiej machnie zagłady, a tryby przecież nie mogą być
odpowiedzialne. Nawet jego ostateczne przyznanie się do
winy trudno uznać za autonomiczny akt, wynikający ze zrozumienia i empatii.
Nasuwa się raczej podejrzenie, co sugeruje J. Fest w swej książce Oblicza
Trzeciej Rzeszy, że „to jego przyznanie było tylko ostatnią kurczową próbą
dostosowania się do autorytetu władz śledczych i sądowych, które z jakiś
tam powodów potępiały zorganizowane ludobójstwo i których woli Hoess, jak
zawsze stojący przed rozkazem na baczność, chciał zadośćuczynić,
ustosunkowując się negatywnie do własnej działalności" [ 11 ]. Jeśli to prawda, to Hoess nigdy nie
zrozumiał ani tego kim był, ani czego dokonał. Do końca pozostał
„twardy".
Ta sama „twardość" cechowała także A.
Eichmanna. W zasadzie różnił ich jedynie stopień służbowy, mentalność
jednak była ta sama. Zgodnie z relacją H.
Arendt „był on święcie przekonany, że odczuwałby wyrzuty sumienia jedynie
wówczas, gdyby nie wykonał otrzymanego rozkazu, to znaczy nie posłał milionów
mężczyzn, kobiet i dzieci na śmierć, czyniąc to z wielką energią i najbardziej pedantyczną starannością" [ 12 ]. Przewartościowanie
tradycyjnej etyki w etykę pracy oraz przemianowanie dylematów moralnych w administracyjne trudności, było „normalnym" mechanizmem wszystkich systemów
totalitarnych. Nie oznaczało to bynajmniej zaniku moralności w ogóle, a jedynie powstanie nowego jej rodzaju. J.
Fest scharakteryzował ją następująco: „Moralność ta, nie podlega żadnemu
nadrzędnemu systemowi, jest czysto funkcjonalna, jedyne jej kryterium to pożytek
dla władców. W imię historii, rasy, wspólnoty narodowej czy innych dość
elastycznych pojęć, system totalitarny budzi przede wszystkim u ludzi,
zdezorientowanych a łaknących pewności, gotowość do podporządkowania się
'wyższemu prawu' i identyfikowania się z 'nieodpartą koniecznością'.
Dla wielu prostych, sumiennych Niemców władcy Trzeciej Rzeszy trafiali tym łatwiej,
że umiejętność reżymu wskazywanie celów i budzenia wiary wychodziła na
spotkanie własnym tęsknotom ludziom zmęczonym osobistą odpowiedzialnością,
potrzebie słuchania rozkazów, porządku, wyraźnej hierarchii, pragnieniu -
którego społeczeństwo pluralistyczne nie spełniało — należenia do jakiejś
wspólnoty albo też głodowi wykazania się, szczególnie ostremu po minionych
latach kryzysu" [ 13 ]. Owo „przewartościowanie wszystkich wartości" możemy
określić za E. Frommem „ucieczką od wolności", która jest niczym innym
jak ucieczką przed własnym „ja" i odpowiedzialnością jaka na nim spoczywa.
Występuje tu wiara, że życie jednostki jest całkowicie zdeterminowane przez
siły stojące poza nią, a jedyne możliwie szczęście leży w poddaniu się
tym siłom. Przy takiej optyce, jak zauważa Fromm „odwaga autorytarnego
charakteru jest w istocie odwagą znoszenia wszystkiego, co los lub ktoś los
reprezentujący, albo "wódz" przeznaczył. Najwyższą cnotą jest cierpieć
bez skargi — nie zaś mieć odwagę zwalczania cierpień albo przynajmniej
zmniejszania go. Nie zmieniać losu, lecz mu się poddać — oto heroizm
charakteru autorytarnego" [ 14 ]. Jakkolwiek ta prymitywna
wiara wyrasta z bezsilności i społecznej izolacji, daje jednakże poczucie
mocy, uczestniczenia w czymś wielkim i niesamowitym. Tym czymś może być Bóg,
Führer, Historia, bezosobowa instytucja. Najważniejsze, żeby to
coś było większe
niż „ja" oraz dawało poczucie bezpieczeństwa i dominacji. Tego typu
wymagania przenika ostra ambiwalencja. Nie można bowiem jednocześnie szukać
bezpieczeństwa, a zarazem władzy, ponieważ władza będąc niczym innym jak
sprawowaniem kontroli nad innymi, nigdy nie może być w pełni zrealizowana.
Zawsze towarzyszy jej niepewność co do zachowań obiektu, na który wywiera
presję. Rodzi to wewnętrzny konflikt, który Fromm scharakteryzował w kategoriach walki popędów masochistyczno-sadystycznych, a których przykładem
mogą być uczucia miłości i nienawiści
wyrażane przez Hitlera na przemian w stosunku do narodu niemieckiego. Dlaczego ludzie tak łatwo dają się zwieść
propagandzie? Po pierwsze dlatego, że propaganda nigdy nie działa w próżni,
bazując zawsze na już istniejących potrzebach, nadziejach i lękach. Po
drugie, dlatego, że ciągle popularne jest wychowanie spod znaku „czarnej
pedagogiki", wpajające dzieciom tępe posłuszeństwo i bezkrytycyzm. Naziści
mieli doskonałe rozeznanie zarówno w strukturze osobowościowej swych rodaków,
jak i metodach „czarnej pedagogiki". Swą wiedzę wykorzystali skutecznie by
stworzyć system terroru. Równie dobrze jednak wiedza to może służyć
emancypacji, wyzwoleniu społeczeństwa spod niszczących je tendencji. Nie może
się jednak ograniczać, jak to słusznie przyznają autorzy Osobowości
autorytarnej, wyłącznie do propagowania demokratycznych postaw, lecz
powinna zostać poświęcona na rozwój tego typu samoświadomości i samodeterminacji, które czynią każdy rodzaj manipulacji niemożliwym [ 15 ].
By ten cel osiągnąć nie wystarczą jedynie społeczne reformy, potrzeba głębokiej
transformacji osobowości. Bibliografia:
-
Adorno T. W., Gesammelte Schriften, Band 9-1, Soziologische Schriften
II 1, Suhrkamp, Frankfurt am Main 1975.
-
Arendt H., Eichamann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, przeł. A.
Szostkiewicz, Znak, Kraków 2004.
-
Fest J., Oblicza Trzeciej Rzeszy, przeł. E. Werfel, Czytelnik, Warszawa
1970.
-
Fromm E., Ucieczka od wolności, przeł. O. i A. Ziemilscy, Czytelnik,
Warszawa 2001
-
Hoess R., Autobiografia Rudolfa Hoessa komendanta KL Auschwitz ,przeł. W.
Grzymski, Mireki 2006.
-
Miller
A., Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii, przeł. B. Przybyłowska,
Poznań 1999.
1 2
Przypisy: [ 10 ] Ibidem, s. 104. Można oczywiście kwestionować szczerość „spowiedzi"
Hoessa, niemniej badający całą sprawę sędziowie, jak i ludzie którzy mieli z nim kontakt podczas procesu, powątpiewają w złą wolę tego jakże
prostolinijnego i prostodusznego człowieka.
Poza tym w grę wchodziłoby ewentualne złamanie nowego autorytetu -
Polskiego Trybunału Narodowego — bariera wręcz nie do pokonania dla człowieka,
który jak jego ojciec zawsze był posłuszny władzy. [ 11 ] J. Fest, Oblicza Trzeciej
Rzeszy, przeł. E. Werfel, Czytelnik, Warszawa 1970,
s. 472. [ 12 ] H. Arendt, Eichamann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, przeł. A.
Szostkiewicz, Znak, Kraków 2004, s. 36. [ 13 ] J. Fest, op. cit., s.
456-457. [ 14 ] Por. E. Fromm,
Ucieczka od wolności, przeł. O. i A. Ziemilscy, Czytelnik, Warszawa 2001, s.
168. [ 15 ] T.
W. Adorno, op. cit., s.162. « Kultura (Publikacja: 24-02-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5753 |
|