Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.439.274 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 699 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Koncepcje religijne podlegają wyłącznie sile inercji własnej tradycji i autorytetowi aktualnych zwierzchników odpowiednich instytucji wyznaniowych, ci zaś nie są bynajmniej zainteresowani w rozszerzaniu sfery wpływów rozumu.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

XX wiek według Łysiaka [1]
Autor tekstu:

O książce tej słyszałem wiele egzaltowanych opinii, pochodzących głównie z kręgów polskiej bogoojczyźnianej prawicy. Zniechęcało to niewątpliwie do jej przeczytania. W końcu jednak przełamałem się i sięgnąłem po słynne „Stulecie kłamców" Waldemara Łysiaka (Chicago-Warszawa 2000). Któż by nie chciałby poobcować z tak okrzyczanym fenomenem. Niestety, mizeria jaką zaserwował czytelnikom Łysiak szczerze mnie zaskoczyła i rozczarowała. Napastliwa i moralizatorska publicystyka tego autora sytuuje się gdzieś na poziomie twórczości Jerzego Roberta Nowaka. A więc w dolnych strefach stanów niskich. Być może nie warto by do tego tytułu powracać, gdyby nie jego społeczny rezonans.

W „Stuleciu kłamców" Łysiak postanowił rozprawić się z wszechobecnym — jego zdaniem — w XX stuleciu kłamstwem. Nie pierwszy to w dziejach przypadek osoby, która posiadłszy prawdę absolutną postanowiła wspaniałomyślnie podzielić się nią z otumanionymi kłamstwem prostaczkami (wszak „większość każdego społeczeństwa tworzą całkowite przygłupy", stwierdza Łysiak na stronie 46). Książka składa się z trzech części. W pierwszej przedstawione są kłamstwa światowe, w drugiej kłamstwa rodzime, polskie, w trzeciej natomiast zaprezentowana zostaje „aNATOmia kłamstwa", czyli okoliczności interwencji NATO w Kosowie w 1999 r.

Czytając konserwatywną publicystykę często odnosi się wrażenie, iż przedmiotem jej krytyki nie jest rzeczywisty nowoczesny świat, tylko jakaś jego karykatura istniejąca jedynie w wyobraźni autorów. Przypisywane są mu cechy, których nie posiada. Stosuje się przy tym nierzadko instrumentarium pojęciowe zaczerpnięte ze sfery religii, co zupełnie zamazuje obraz. Wielu tworom współczesności (postęp, nauka, technika, medycyna, demokracja, liberalizm polityczny i obyczajowy itp.) zarzuca się ze złośliwą satysfakcją, że nie wywiązują się one z misji zbawienia świata i uczynienia z niego raju ziemskiego, który rzekomo obiecywały. Problem w tym, że chyba mało kto (może poza krótkim okresem oświeceniowego entuzjazmu) tego od nich oczekuje. Są to środki mające poprawiać stopniowo ludzki los, eliminować różne zmory trapiące ludzkość, chronić przed tyranią, stwarzać możliwości rozwoju jednostki, a nie przynosić zbawienie w jakimś religijnym sensie.

Inny zabieg chętnie stosowany przez konserwatystów to wyszukiwanie jakichś skrajnych przypadków, marginalnych patologii, które następnie przedstawia się z triumfem jako coś powszechnego i świadczącego o zupełnej degrengoladzie współczesnej cywilizacji. Konserwatyści demonizują współczesność, która nie jest aż tak zła, idealizują zaś przeszłość, która nie była wcale tak wspaniała. Powyższe uwagi można też odnieść do publicystyki Waldemara Łysiaka.

Już od pierwszych stron książki wskazany jest wyraźnie główny winowajca wszelkich nieszczęść XX wieku. W prawicowym piśmiennictwie dano ostatnio nieco odetchnąć dotychczasowym dyżurnym wrogom: Żydowi i masonowi. Ich miejsce zajął teraz złowrogi, mieniący się czerwono-różowymi barwami lewak. Któż to taki? W przybliżeniu każdy, kto nie ma poglądów skrajnie prawicowych i ultrakatolickich. Zastosowanie takiej perspektywy sprawia, że zamiast rzetelnej analizy minionego stulecia otrzymujemy ostrą ideologiczną przepychankę.

Na początek obrywa się lewackiemu fetyszowi, jakim jest idea postępu. „Wynik jest koszmarem — postęp okłamał ludzkość" (s. 11), jego bilans jest zdecydowanie ujemny. Rozwój techniki umożliwił masowe ludobójstwo, odrzucenie religii doprowadziło do powszechnej demoralizacji, egalitaryzm - do ekspansji prostactwa i upadku kultury. Jeżeli jednak jest tak źle, to jakim cudem świat zaludnia teraz kilkukrotnie więcej ludzi niż przed Oświeceniem, dlaczego życie ludzkie wydłużyło się dwukrotnie, a jego jakość znacznie podniosła? Czy to, że nowoczesna technika może dostać się w niepowołane ręce to dostateczny powód, by tkwić w zacofaniu? „Za każdą korzyść trzeba gorzko płacić" (s. 13) konkluduje przenikliwie Łysiak. Czyżby autor oczekiwał od postępu zbudowania ziemskiej Utopii?

Obnażone zostaje również „kłamstwo demokracji". Łysiak pisze, że: „Olimpijski triumf demokracji nie przyniósł więc ludziom ani pokoju, ani wzrostu prawości, godności, bezpieczeństwa itp. — przyniósł rekordowy horror" (s. 48-49). Trudno się z tym zgodzić. Przecież właśnie tam, gdzie demokracja triumfowała następowało zaniechanie wojen, wzrost poziomu życia, przestrzeganie praw człowieka i obywatela. Zdecydowana większość zła XX wieku popełniona została w systemach niedemokratycznych lub w wyniku ich ekspansji. Nikt nie twierdzi, że demokracja jest ustrojem doskonałym. Aby zapobiec jej wynaturzeniom tworzy się zabezpieczenia takie jak Monteskiuszowski trójpodział władz, Hamiltonowska równowaga władz czy wprowadzane po II wojnie światowej sądy konstytucyjne, zapobiegające dowolnej interpretacji zapisów konstytucji przez rządzących.

Nie mogło zabraknąć tradycyjnych lamentów nad upadkiem moralnym XX wieku. Które to stulecie w oczach wszelkiej maści duchownych i moralistów nie było wiekiem zapaści moralnej. Znając świat tylko z ich pism, można by wywnioskować, że ludzkość nie zajmuje się niczym innym tylko upadaniem moralnym. Co charakterystyczne, moralność w ich ujęciu związana jest głównie z jedną sferą — seksem (głodnemu chleb na myśli?). Według Łysiaka, wiek XX przyniósł tutaj totalną katastrofę, w czym niewątpliwie musiał maczać palce sam diabeł. On to zapewne patronował koalicji ateistów, libertyńskich relatywistów, pedalstwa, neognostyków, satanistów, hippisów, tolerancjonistów, feministek i kogo tam jeszcze, zmierzającej do zezwierzęcenia ludzkości (czytaj: czerpania przez ludzi przyjemności z życia seksualnego). Efekt: kult wszelkich zboczeń z kazirodztwem i nekrofilią na czele.

Przyznam szczerze, że jakoś nie spotkałem się z owym ponoć powszechnym kultem zboczeń, ani nawet nie słyszałem nikogo, kto wychwalałby np. nekrofilię. Liberalny świat nie widzi potrzeby ingerowania w intymne sprawy między dwojgiem dorosłych ludzi. Nieprawdą jest też, jakoby wszystko było dozwolone (permisywizm). Wyraźną granicą jest zakaz krzywdzenia drugiego człowieka. Nie ma żadnego przyzwolenia na pedofilię, zoofilię, nekrofilię itp., choć zapewne znajdują się, jak zawsze, jednostki je praktykujące.

XX-wiecznej Sodomie i Gomorze przeciwstawia Łysiak rzekomo wyższą moralność wcześniejszych wieków, z dulszczyzną wieku XIX włącznie. Historycy i antropolodzy kultury wiedzą, że z obyczajowością seksualną różnie bywało na przestrzeni dziejów. Nie każda też kultura czy religia miała antyseksualnego hopla, tak jak chrześcijaństwo.

Dużą przesadą jest wizja szczególnego zdeprawowania młodzieży przez przemiany obyczajowe XX wieku. Wcale nie obniżył się dramatycznie wiek inicjacji seksualnej w porównaniu z końcem tak wychwalanego pruderyjnego XIX stulecia (wtedy po raz pierwszy zaczęto prowadzić badania w tej materii). Po prostu w określonym wieku odzywa się biologiczna natura człowieka i żadne zaklęcia, tupania i groźby moralistów nie są w stanie jej powstrzymać (por. Koniec stereotypów na temat życia seksualnego). Pod uwagę należy też brać fakt, że dawniej zawierano małżeństwa o wiele wcześniej. W okresie staropolskim wiekiem uprawniającym do rozpoczęcia pożycia małżeńskiego przez kobietę było ukończenie 12 lat. Dziś uznano by to za pedofilię.

Upadkowi moralności towarzyszyła, zdaniem Łysiaka, propaganda antyrodzinna. Jej ofiarą padła tradycyjna rodzina (czytaj: patriarchalna, wielodzietna i religijna). Czynnikami niszczącymi rodzinę stały się: praca zawodowa kobiet, propaganda feministyczna i homoseksualna, aborcja i antykoncepcja, rozwody, pornografia, laicyzm itd. itp. (książka przesycona jest tego typu litaniami). A tylko tradycyjna rodzina jest fundamentem zdrowego społeczeństwa.

Wspaniałość tradycyjnej rodziny to kolejny konserwatywny mit. Z badań nad historią rodziny wiemy, że podlegała ona przemianom (np. izraelscy patriarchowie mieli po kilka żon, co Panu Bogu jakoś nie przeszkadzało), że była często areną przemocy, a prawie zawsze — przedmiotowego traktowania kobiety. Dawne społeczeństwa nie były dzięki niej ani szczególnie moralne (powszechne okrucieństwo, brak empatii), ani pokojowe. Także w dzisiejszym świecie obszary zdominowane przez patriarchalizm są najbardziej niestabilne, a często wręcz barbarzyńskie.

Model rodziny w cywilizacji zachodniej rzeczywiście ulegał przeobrażeniom, zwłaszcza w drugiej połowie XX wieku. Patriarchalizm zastąpiono partnerstwem, wielodzietność — mniejszą liczbą potomstwa, któremu jednak zapewnia się lepsze perspektywy życiowe. Są to zmiany raczej in plus. Zwiększa się liczba rozwodów, to prawda. Jednak czy lepiej tkwić w toksycznym małżeństwie niż się rozstać? Trudno oczekiwać, że ludzie będą zawsze nieomylni przy wyborze partnerów życiowych. Trwałość dawnej rodziny wcale nie musiała wynikać ze szczęścia, jakie dawała ona jej członkom, a bardziej z norm społecznych stawiających na fasadowość i pozory.

Wiek XX został też skażony „totalitarną ideologią relatywizmu". Wcześniej podobno wiedziano, co jest dobre, a co złe. „Przez całe tysiąclecia — pisze Łysiak — ludzie wiedzieli co jest dobre a co złe. Kiedy gwałcono ich, oszukiwano i mordowano — nie wmawiano dręczonym, że to dla ich dobra" (s. 93). Czyżby autor nie słyszał o inkwizycji, która torturowała i paliła ludzi zawsze dla ich dobra (zbawienia duszy), o wyprawach krzyżowych czy wojnach religijnych, gdzie radośnie mordowano niewiernych lub heretyków, uważając to za dobry uczynek, o Hebrajczykach, którzy mieli nie zabijać, ale tylko członków własnego plemienia (inne plemiona można było wyżynać do woli). Relatywizm to żaden wymysł bezbożnego XX wieku.

Relatywizmowi towarzyszy nierozłącznie tolerancja, która tworzy „akolitów Zła" (s. 96). Tolerancja to chyba jedno z najbardziej złowrogich pojęć w słowniku konserwatysty. No bo jak można pozwolić komuś na posiadanie poglądów czy upodobań odmiennych niż moje. Ciekawe, że przeciwnicy tolerancji zawsze zakładają, że to oni będą tymi nietolerancyjnymi, a nie nietolerowanymi. W odwrotnym przypadku chyba by tak przeciw tolerancji nie występowali.

Jedną z największych ofiar XX wieku widzi Łysiak w Kościele katolickim. Ta jak zwykle niepokalana instytucja miała doznać strasznych krzywd od laicyzatorów (profesjonalnych i amatorskich), Żydów („nienawidzących Chrystusa bardziej od Hitlera"), komunistów, socjalistów, lewaków (i dalej kolejna obszerna litania). Za najgorszy uznał jednak „antyklerykalizm elit intelektualnych", mający charakter… totalitaryzmu. Każdy więc, kto nie dostrzega wspaniałości Kościoła i głoszonych przezeń mitów okazuje się totalitarystą. Co za głębia przemyśleń. Wszelkie aspekty krytyki Kościoła są bowiem ex definitione „totalnie zakłamane" (s. 108). Święta Inkwizycja to niemal prekursorka humanizmu, oczerniana przez lewaków jedynie przez złośliwość i ignorancję.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Niszczenie starożytnej kultury
Wprowadzenie: Istota chrześcijaństwa

 Zobacz komentarze (11)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 02-03-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Waldemar Marciniak
Historyk, posiada specjalizację w zakresie politologii i europeistyki.

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Polityka zagraniczna II Rzeczpospolitej
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5762 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365