Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.410.244 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Friedrich Nietzsche - Antychryst
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski

Złota myśl Racjonalisty:
"Wybitne umysły są zawsze gwałtownie atakowane przez miernoty, którym trudno pojąć, że ktoś może odmówić ślepego hołdowania panującym przesądom, decydując się w zamian na odważne i uczciwe głoszenie własnych poglądów."
 Światopogląd » Etyka świecka

Egoistyczny altruizm w obronie ludzkości – moralność i jej dylematy [2]
Autor tekstu:

Wszystko jest dobrze, dopóki żyjemy w społeczeństwie już ukształtowanym, bez istotnych spięć i konfliktów interesów, w poszanowaniu prawa. Moralność humanistyczna jest tu o tyle lepsza, iż zawsze tworzona jest indywidualnie i współdziała z procesami konsolidującymi grupy ludzkie. Moralność chrześcijańska uważana jest przez wolnomyślicieli za system skostniały i archaiczny. I nie ma w tym krzty nieprawdy. Dekalog powstał przed trzema tysiącami lat i był adekwatny do ówczesnych uwarunkowań społecznych oraz mentalności koczowniczej. W obliczu współczesnych problemów nie wystarcza nam już nakaz: nie zabijaj, gdy stawiani jesteśmy przez samych chrześcijan w obliczu redefinicji życia ludzkiego.

Skłonny jestem twierdzić na niekorzyść zwłaszcza humanistów, iż nie istnieje moralność doskonała, nie ma też tu różnicowania na lepsze i gorsze. Różnice w postrzeganiu wartości tworzą konflikty interesów i stąd bierze się relatywizm moralny oraz największe dylematy: odwieczny problem wyboru mniejszego i większego zła. Wspomniany przeze mnie egoizm objawia się rygorystycznym preferowaniem wartości wyższych w drabinie motywacyjnej. Nie jest możliwe dokonanie obiektywnej oceny moralnej przedmiotu z perspektywy podmiotu, primo z uwagi na zróżnicowanie systemów wartości, secundo jak uważał jeden z ojców światowego pragmatyzmu John Dewey, moralność nie ma nic wspólnego z absolutnymi regułami postępowania bez względu na ich konsekwencje, sądy moralne formułuje się w sytuacjach konkretnych problemów moralnych, które należy rozstrzygać i nie można ich rozpatrywać poza kontekstem w którym występują. [ 5 ] Słowem, świat nie jest czarno-biały, jest wręcz przesycony całym spektrum barw nigdy niewystępujących jednocześnie, moralność dostosowuje się do kolorystyki (warunków środowiskowych) i bazując na niej dąży do możliwie najkorzystniejszego, kompromisowego współistnienia z innymi podmiotami. Każdy przypadek zaburzenia percepcji barw (w mojej metaforze to relacje i współzależności społeczne, prawa i obyczaje regulujące sprawne funkcjonowanie społeczeństwa) może prowadzić do katastrofy. Dylematy moralne w tak przesyconym świecie są na porządku dziennym, i tylko sprawne operowanie współzależnościami pozwala dokonać właściwego wyboru. Tak naprawdę dopiero próba wartości, może pokazać istotne zależności między tym co uważamy za moralne, a tym co robimy. Egoizm nie jest tu wartością samą w sobie, lecz istotnym czynnikiem selektywnym w procesie oceny moralnej sytuacji. Zmiana okoliczności może prowadzić często do przewartościowania systemu, przez co zmieniają się priorytety. Cała dotychczasowa sfera aksjologiczna okazuje się jedynie werbalizmem, zaś w chwili wyboru decyduje osobowość i emocje. Trudno zatem jest orzekać na temat własnych przekonań moralnych rzucając na wiatr przyrzeczenie, iż nigdy nie popełnimy czynu, który sami uważamy za niemoralny, nie znając przyszłych okoliczności. Przełóżmy jednak teorię na praktykę:

Próba moralności

Obserwujemy sześć ludzkich indywiduów przynależących do dwóch grup. Pierwsza grupa to osoby religijne (załóżmy, że będzie tam dwóch chrześcijan i jeden muzułmanin), druga to osoby niereligijne — ateiści i agnostycy, dzielący w jakimś stopniu spokrewnione ze sobą systemy moralne, w każdym razie bazujące na humanizmie). Muzułmanin z pierwszej grupy jest fundamentalistą religijnym, pozostali dwaj chrześcijanie głośno proklamują moralność opartą na dekalogu, właściwie w niczym się nie różnią - prowadzą spokojne życie i nie przeszkadzają nadto nikomu. Nasi niewierzący to osoby bardziej zróżnicowane osobowościowo. Pierwszy, choć nikt o tym nie wie, cierpi na schizofrenię i prawdopodobnie jeszcze jakąś inna niezdiagnozowaną chorobę psychiczną. Drugi jest przeciętnym dobrze wykształconym obywatelem, antyklerykałem otwarcie mówiącym o swoich przekonaniach - moralnie nie można mu nic zarzucić. Trzeci jest wykształconym nauczycielem akademickim zajmującym się zawodowo etyką. Precyzyjnie określa swoje przekonania i nigdy nie ma problemów z rozróżnieniem co dla niego złe i dobre.

Muzułmanin wychowany w islamskiej teokracji bezdyskusyjnie nie przystaje do standardów zachodniego społeczeństwa otwartego. Izoluje się we własnym świecie, koło własnych ziomków. Przez większość czasu jest niegroźny, żyje przyjaźnie z innymi, po czym nagle wysadza się w powietrze, a wraz z sobą setkę niewinnych ludzi. Jego współbracia okrzykują go bohaterem, człowiek ten bardzo mocno wierzył, że jego postępowanie zaprowadzi go do Allacha. Wiara ta stała w jego drabinie motywacyjnej ponad życie jego i niewiernych. Wybór był czystą kalkulacją zysków i strat — zbawienie i chęć poprawy świata były dla niego priorytetem.

Pierwszy chrześcijanin jest osobą duchowną, opowiada wiernym o potrzebie miłowania bliźniego. Pewnego dnia jego brat choruje, jedynym dla niego ratunkiem jest przeszczep nerki. Nasz ksiądz nie może się wewnętrznie zgodzić, by być dawcą, choć tylko jego nerka jest odpowiednia. Wygrywa w nim egoistyczne pragnienie integralności i nienaruszalności własnego ciała połączone ze strachem przed lekarskim nożem. Nawet wiara i miłość do brata tu nie pomagają, perspektywa utraty jednej z nerek jest zbyt przerażająca, tak że duchowny ucieka, wyjeżdża na wakacje, gdzie się rozpija. Wraca w przeddzień planowanej operacji i odmawia jej wykonania. Brat umiera. Księdza trapią szczere wyrzuty sumienia, teraz gdy okoliczności się zmieniły widzi, że postąpił niesłusznie. Po pewnym czasie popełnia samobójstwo. Znów mamy tutaj do czynienia z drabiną motywacyjną, tym razem modyfikowaną wraz ze zmianą okoliczności. Najpierw najważniejszy jest Bóg, miłość bliźniego i dekalog — przynajmniej mówienie, że tak jest. Dochodzi do pierwszej próby i okazuje się, że najważniejsze jest własne ciało, Bóg i brat schodzą na niższy poziom. Ksiądz nie dostrzega zależności między operacją własnej nerki i życiem brata — gdyby pokonał zniewalający strach uratowałby brata i sam żyłby dalej: niedostrzeżenie tej prostej zależności przyczynowo-skutkowej prowadzi do kolejnej zmiany okoliczności, gdy umiera brat. Traumatyczne przeżycie uświadamia błąd, poczucie winy przeważa znów nad wiarą w Boga tak bardzo, że nieszczęśnik wbrew wyznawanej doktrynie popełnia samobójstwo. Po raz kolejny nie dostrzega konsekwencji takiego czynu karanego wiecznym potępieniem. Znów mamy tutaj do czynienia ze złożonym bilansem zysków i strat, wyborem mniejszego lub większego zła. Wybór zależy w pełni od zrozumienia okoliczności.

Drugim chrześcijaninem niech będzie osobą bardzo głęboko i prawdziwie wierzącą, by nie tracić czasu i miejsca na szczegółowy opis, weźmy za wzór św. Maksymiliana Kolbe, który tak mocno utożsamiał się z chrześcijańską miłością bliźniego że czysto bezinteresownie (czyżby?) oddał życie za obcą osobę. (Nie rozpatruję tu rzecz jasna przypadku świętego, lecz czysto teoretyczny, doń podobny, by uniknąć oskarżenia o nadinterpretację i „czytanie w myślach" zmarłego) Wyjaśnienie: Kolejna zimna kalkulacja. „Wiem, że tak należy postępować, bo tak mówi mi Bóg. Tylko tak postępując dostąpię życia wiecznego i uratuję tego nieszczęśnika, który nie zasłużył na tyle cierpienia. Moje życie nie jest tyle warte, by się go trzymać w obliczu takich korzyści" — mógł pomyśleć. Niezwykły przykład poświęcenia siebie w imię wiary. A weźmy do ręki „Medaliony" Zofii Nałkowskiej, by przekonać się, że na co dzień tacy sami ludzie w obliczu zagrożenia ich największej wartości — życia, przewartościowują cały system moralny, by stać się kanibalami i padlinożercami zapominając o swoim Bogu, choć zakład Pascala też może być dla nich jakąś formą ratunku przed zbrodnią.

Co do naszych bezbożników. Jak łatwo się domyślić, te przypadki będą analogiczne, zmienią się tylko priorytety i wartości najistotniejsze dla poszczególnych jednostek. Zamiast Boga najwyższą wartością moralną może być imperatyw kategoryczny, albo własne życie, może życie osoby bliskiej. Pozwolę sobie już nie przedstawiać tych osób. Pozostawię tu czytelnikowi dowolność, gdyż w moralności tak naprawdę nie to jest ważne kim kto jest, lecz to przed jakim wyborem staje i jak w jego obliczu dany człowiek się zachowa. Czy postąpi racjonalnie, czy zawładną nim emocje.

W zależności od sytuacji, jeżeli szczyt drabiny motywacyjnej jest naprawdę mocno ugruntowany wewnętrznie człowiek jest w stanie często dokonać tragicznego wyboru w imię przekonań, w które wierzy. Oddać życie za własne dzieci, albo uciec jak tchórz pozostawiając rodzinę na pastwę losu. Opisałem tak szczegółowo poszczególne przypadki, by choć trochę przybliżyć złożoność problemu. Człowiek chory psychicznie nie dostrzega konsekwencji własnych czynów, może stać się psychopatycznym mordercą rodem z „Milczenia owiec", jednakże on też dokonuje wyborów na podstawie własnych przekonań, doświadczeń i uczuć. Dotyczy to każdego człowieka. Nawet w prawodawstwie mowa jest o zbrodni w afekcie — a czymże jest afekt, jak nie okolicznością przewartościowującą system moralny? Nawet najbardziej moralni ludzie, w tym i podobni św. Maksymilianowi, mogliby dokonać najokrutniejszych zbrodni w pewnych nieokreślonych okolicznościach, pod wpływem środków odurzających bądź w nagłym przypływie złości, czy też w wyniku zaburzeń psychicznych.

Wydaje mi się więc, że moralność sama w sobie jest wypadkową doświadczeń wartościujących życiowe priorytety i okoliczności towarzyszących konkretnej sytuacji moralnej. Możemy zatem subiektywnie różnicować dobro i zło, nie możemy jednak z całą stanowczością uzurpować sobie prawa do jedynego prawidłowego systemu moralnego — jeżeli w ogóle można mówić o systemach jako zbiorach wartości wg definicji Haidta, gdyż każdy podmiot niezależnie od swojego wyznania, koloru skóry czy przynależności narodowej kształtuje indywidualną moralność czerpiącą z wzorców dostępnych doświadczeniu podmiotu. Jak dotąd nikt nie odkrył jeszcze przepisu na moralność idealną. Skłonny jestem twierdzić, iż takowej nie ma. Istnieją tylko konstrukcje mniej lub bardziej dostosowane do środowiska. Tutaj wypadałoby ukłonić się panu Darwinowi, gdyż ponownie możemy przełożyć jego teorię na kolejne pole dociekań, w tym wypadku na etykę. Ewolucja moralna dokonywana na płaszczyźnie jednostkowej wydaje się kluczem do „poznania" dobra i zła. Moralność jest więc elementem przystosowawczym, a nie tylko normatywnym.

Podejmując się napisania niniejszego artykułu, chciałem wnieść w polemikę światopoglądową coś, czego jeszcze w niej nie widziałem. Uważam, iż fabrykowanie kolejnych niczym do siebie niepodobnych rozpraw o poglądach na moralność tych samych filozofów nie pcha niczego do przodu, a jedynie jeszcze bardziej gmatwa i mistyfikuje tak naprawdę prosty w moim odczuciu, ludzki mechanizm motywacyjny, który w lwiej części determinuje indywidualną moralność jednostek na bazie jednego wspólnego dla wszystkich istot ludzkich schematu. Można wybierać, ale nie trzymać się kurczowo jakiegoś systemu — każdy kiedyś zawodzi.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czym jest altruizm w świetle psychologii ewolucyjnej?
Etyka kodeksów czy etyka odpowiedzialności

 Zobacz komentarze (1)..   


 Przypisy:
[ 5 ] Jedynak S. "Pragmatyzm i neopragmatyzm" [w:] Filozofia współczesna, pod. red. L. Gawor, Z. Stachowski, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz-Warszawa-Lublin 2006, s.102.

« Etyka świecka   (Publikacja: 10-03-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Przemysław Piela
Współzałożyciel portalu Ateista.pl, w latach 2004-2005 z-ca redaktora naczelnego, do października 2007 r. redaktor naczelny. Student V roku filologii duńskiej oraz I dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez pewien czas studiował także filozofię. Były wiceprezes PSR. Rocznik 1987, pochodzi z Nowego Targu. Mieszka w Poznaniu.
 Numer GG: 3112057

 Liczba tekstów na portalu: 18  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 7  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Przychodzi baba do lekarza, albo chleb do pijawki
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5772 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365