|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Traktat ateologiczny [5] Autor tekstu: Michel Onfray
Tłumaczenie: Mateusz Kwaterko
Oto nowy plac budowy ateizmu: Meslier zaprzeczył istnieniu bóstw,
Holbach zdemistyfikował chrześcijaństwo, Feuerbach zdekonstruował Boga,
Nietzsche proklamował przewartościowanie wszystkich wartości. Ateizm nie jest
celem samym w sobie. Pozbyć się Boga, doskonale, ale co chcemy dzięki temu
osiągnąć? Inna moralność, nowa etyka, oryginalne wartości, które wcześniej
nikomu nie przyszły do głowy, ponieważ pomyśleć się nie dawały — oto,
do czego wiedzie urzeczywistnienie i przezwyciężenie ateizmu. Straszliwe
zadanie, które nie zostało jeszcze wypełnione. Antychryst opisuje europejski
nihilizm — z którym nam również przyszło się borykać — i proponuje
lekarstwa na tę metafizyczną i ontologiczną patologię naszej cywilizacji.
Znamy recepty Nietzschego, od ponad stu lat narastają wokół nich
nieporozumienia. Być nietzscheanistą dziś to wysuwać inne hipotezy, nowe i ponietzscheańskie, przy równoczesnym uwzględnieniu jego walki. Współczesne
postacie nihilizmu domagają się, bardziej niż kiedykolwiek, przemiany wartości,
przezwyciężenia wysnutych z monoteizmu hipotez i propozycji zarówno laickich,
jak i religijnych. Zaratustra musi powrócić: ateizm to jedyny sposób
pokonania nihilizmu. Nauczanie ateizmu Zdaniem Stanów
Zjednoczonych, a więc całego świata zachodniego, 11 września zmusza każdego
człowieka do opowiedzenia się po jednej ze stron wojny religijnej między
tradycją judeochrześcijańską a islamem. Zamiast dać się zamknąć w tej
nieatrakcyjnej alternatywie, można przyjąć stanowisko nietzscheańskie: nie
być ani judeochrześcijaninem, ani muzułmaninem, nie angażować się w wojnę
religijną, do której zagrzewa wchodząca w skład Tory Księga Liczb,
usprawiedliwiająca krwawą rozprawę z wrogami (w passusach pierwotnie
nazywanych „Wojenną Księgą Pana"), oraz Koran, wzywający ad
nauseam do mordowania niewiernych. Nietzsche uczy nas, że możemy pozostać
głusi na te zbrodnicze wezwania, choć rozbrzmiewają od dwudziestu pięciu
wieków! Nie musimy wybierać między trzema monoteizmami. To, że ktoś nie
popiera polityki USA czy Izraela, nie czyni zeń jeszcze towarzysza drogi talibów. Talmud i Tora, Biblia i Nowy Testament, Koran i hadisy to dla filozofa
niewystarczające powody, aby wybierać między żydowską a chrześcijańską
czy muzułmańską mizoginią, opowiadać się przeciw alkoholowi i wieprzowinie, za czadorem i burką, stać się bywalcem synagog, kościołów,
meczetów czy innych świątyń, a więc miejsc, w których inteligencja nie
czuje się u siebie, gdzie od wieków krzewi się klękanie przed dogmatami i podporządkowanie Prawu, czyli posłuszeństwo wobec rzekomych wysłanników
Boga, jego samozwańczych rzeczników i wybrańców. Coraz częściej słychać głosy, że w szkołach powinno się nauczać
religii, aby produkować więzi społeczne, ratować obumierającą wspólnotę
przed pustoszącym działaniem liberalizmu, powołać do życia nową umowę społeczną,
powrócić do wspólnych korzeni, monoteistycznych rzecz jasna… Moim zdaniem
lepiej byłoby uczyć ateizmu — raczej Genealogii
moralności niż Listów do Koryntian. Chęć wprowadzenia oknem Biblii i innych monoteistycznych fintifluszek
wyrzuconych drzwiami dzięki kilkusetletniemu wysiłkowi filozoficznemu (Oświecenie i rewolucja francuska, socjalizm i Komuna Paryska, lewica i Front Ludowy, duch
wolnościowy i maj'68, ale także Freud, Marks, szkoła frankfurcka i szkoła
podejrzeń francuskich lewicowych nietzscheanistów) oznacza rehabilitację myśli
reakcyjnej w dosłownym i etymologicznym znaczeniu słowa. Nie chodzi przy tym o powrót do Josepha de Maistre’a, Louisa de Bonalda czy Blanca de Saint-Bonneta,
co byłoby zabiegiem szytym grubymi nićmi, lecz raczej o przywracanie dawnych
koncepcji judeochrześcijańskich w postaci rozwodnionej, zamaskowanej, obłudnie
przeobrażonej. Nie wysławia się jawnie teokracji, nie przekreśla się roku 1789
(chociaż i to się zdarza), nikt nie publikuje dzieła zatytułowanego Du pape, aby opiewać polityczną potęgę najwyższego pasterza,
niemniej jednak potępia się indywidualizm, usiłuje pozbawić jednostkę
wszelkich praw, obarcza się ją niezliczonymi powinnościami, wysławia
kolektyw, postponuje monadę, odwołuje do transcendencji, uznaje się, że Kościół, z racji swej ontologicznej eksterytorialności, nie musi się przed nikim tłumaczyć,
lekceważy się lud i piętnuje mianem populisty i demagoga każdego, kto nad
tym faktem ubolewa, spogląda się z pogardą na tych intelektualistów i filozofów, którzy nadal wykonują swoją pracę, stawiając tym tendencjom
zaciekły opór. To, co w XVIII wieku określano mianem „antyfilozofii", nigdy jeszcze
nie było tak silne jak dziś. Religia powraca do łask, dowodząc, że Bóg nie
umarł, uciął sobie tylko krótką drzemkę, a teraz właśnie się budzi, aby
zrobić porządek z hałaśliwymi gagatkami, którzy dokazują pod jego oknem.
Dlatego tak naglące i potrzebne jest dziś wznowienie krytyki ateistycznej, która
spoczęła na laurach, nie ukończywszy swojej pracy. Wprowadzenie religii do
szkoły to jak wpuszczenie wilka do owczarni. Kapłani nie mogą dziś działać z otwartą przyłbicą — nauczają bajek Starego i Nowego Testamentu,
przekazują fikcje Koranu i hadisów nie po to, żeby kogoś indoktrynować, skądże!
Chodzi jedynie o to, by ułatwić uczniom zrozumienie obrazów Marca Chagalla i Boskiej Komedii, Kaplicy Sykstyńskiej i pieśni Zirjaba. A przecież o religii można uczyć w ramach już istniejących przedmiotów
(filozofii [ 3 ],
historii, literatury, plastyki, języków obcych), podobnie jak zaznajamia się
uczniów z protonaukami: o alchemii wspomina się na przykład na lekcjach
chemii, o fitognomonice i frenologii na lekcjach przyrody, o totemizmie i myśleniu
magicznym na lekcjach filozofii, o geometrii euklidesowej na matematyce, o mitologii na historii… Historia poznania ukazuje, w jaki sposób mit, bajka,
fikcja i irracjonalizm poprzedzają racjonalność, dedukcję, logiczną
argumentację. Religia wywodzi się z pierwotnego, prymitywnego, archaicznego i przestarzałego modelu racjonalności. Wskrzeszanie tej protohistorii prowadzi
do zaciemniania dziejów, jest szkodliwe dla historii obecnej i przyszłej. Nauczanie ateizmu należy powiązać z archeologią uczuć religijnych:
strachu, lęku przed spojrzeniem śmierci prosto w oczy, bolesnego
uprzytomnienia sobie własnej skończoności, egzystencjalnej trwogi. Religia
stanowi zbiór fikcji i ontologicznych placebo, które należałoby poddać
szczegółowej analizie, podobnie jak filozofia pochyla się nad magią, szaleństwem i marginesami, aby zbliżyć się do definicji rozumu i wyznaczyć jej zakres. Tektonika płyt Nie wykroczyliśmy
jeszcze poza teologiczne czy religijne stadium cywilizacji. Procesy zachodzące w świecie ideologii przypominają te, które występują w tektonice płyt:
zbliżanie, rozchodzenie się, nachodzenie na siebie, pękanie. Kontury kontynentu
przedchrześcijańskiego są jasno zarysowane: od mitologii presokratyków
po rzymski stoicyzm, od Parmenidesa do Epikteta. Pomiędzy tym światem pogańskim
a kontynentem chrześcijańskim rozciągają się strefy turbulencji: od
profetycznego milenaryzmu II wieku naszej ery aż po egzekucję Ludwika XVI
(styczeń 1793 roku), która wyznacza kres teokracji. Kierunek ruchu
konwekcyjnego jest jasno określony: od ojców kościoła aż po laicki deizm Oświecenia. Te same prądy, które oddzieliły kontynent pogański od chrześcijańskiego,
przyczyniają się obecnie do wyłonienia kontynentu pochrześcijańskiego.
Pod wieloma względami końcowi ery przedchrześcijańskiej i narodzinom ery
pochrześcijańskiej towarzyszą jednakowe zjawiska: nihilizm, lęki, napięcia
między konserwatyzmem, dążeniami reakcyjnymi, tęsknotą za przeszłością i religią immobilizmu a umiłowaniem postępu, pozytywizmem i pokładaniem
nadziei w przyszłości. Religia stoi po stronie nostalgii, filozofia jest
prospektywna. Wbrew potocznym przeświadczeniom walka nie toczy się między zachodnim,
postępowym, światłym, demokratycznym i liberalnym judeochrześcijaństwem a wschodnim, archaicznym i obskuranckim islamem. Ścierające się siły to
wczorajsze monoteizmy i ateizm jutra. Bush i bin Laden mogą do woli obrzucać
się inwektywami, prawdziwa bitwę prowadzą jednak Mojżesz, Jezus, Mahomet i religie księgi z baronem Holbachem, Ludwigiem Feuerbachem, Friedrichem
Nietzschem oraz ich radykalną dekonstrukcją mitów i fikcji. Historia doprowadzi do narodzin ery pochrześcijańskiej, tak jak dawniej
powiła erę chrześcijańską: kontynent monoteistyczny jest zatapialny. W religii Jedynego Boga nie należy dopatrywać się zwieńczenia filozofii ani też
końca historii (tak samo błędne było uznawanie niegdyś komunizmu za
nieprzekraczalny horyzont, nie mówiąc już o dzisiejszych próbach obsadzenia w tej roli liberalizmu). Era chrześcijańska wyłoniła się z ery przedchrześcijańskiej;
równie nieuchronnie nastanie era pochrześcijańska. Obecny okres turbulencji
to symptom formowania się nowych kontynentów. Dlatego projekt ateologiczny ma
tak doniosłe znaczenie. (...) W STRONĘ ATEOLOGII Judeochrześcijańska episteme Nasza epoka nie jest więc ateistyczna, nie jest także — albo w niewielkim
stopniu — pochrześcijańska. W gruncie rzeczy pozostaje ona chrześcijańska.
Źródeł współczesnego nihilizmu należałoby szukać właśnie w zamęcie
związanym z przechodzeniem od judeochrześcijaństwa, w dalszym ciągu dominującego,
do pochrześcijaństwa, rysującego się dopiero na horyzoncie. Ten okres przejściowy
przypomina garnek, w którym kotłuje się obecność i nieobecność bogów,
ich osobliwa proliferacja i rosnąca ekstrawagancja. Niebo nie opustoszało, roi
się wręcz od bóstw stwarzanych i ginących z dnia na dzień niczym jętki.
Dzisiejszy nihilizm stanowi wypadkową rozkładu judeochrześcijaństwa i wyłaniającego
się z wolna pochrześcijaństwa. Nim nastanie era rzeczywiście ateistyczna, trzeba się liczyć z judeochrześcijańską episteme, wciąż
zachowującą moc. Tym bardziej, że jej instytucje i oficjalni przedstawiciele
nie są już tak widoczni, łatwo rozpoznawalni. Zanik praktyk religijnych,
pozorna autonomia etyki względem religii, rzekoma obojętność wobec
papieskiego nauczania, puste kościoły w niedziele (ale nie w czasie ślubów,
nie wspominając nawet o pogrzebach), rozdział Kościoła i państwa -
wszystko to sprawia wrażenie, iż epoka uwolniła się od religii. Ostrożnie! Ten pozorny zanik skrywa potęgę i moc judeochrześcijaństwa
równie silnego jak dawniej. Odchodzenie od praktyk nie świadczy o zamieraniu
wiary. Ci, którzy wyciągają taki wniosek, popełniają karygodny błąd. Gdy
profesjonaliści religii utracili religijny monopol, zwiększyła się obfitość
sacrum i wzmogło podporządkowanie
irracjonalności.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] We francuskim systemie
edukacyjnym filozofia jest przedmiotem obowiązkowym w klasach maturalnych (przyp.
tłum.). « Ateizm i Ateologia (Publikacja: 11-03-2008 )
Michel OnfrayUr. 1959. Francuski filozof. Urodził się w Normandii w rodzinie farmerskiej. W latach 1983-2002 wykładał filozofię na wyższej uczelni w Caen. Następnie utworzył bezpłatny Université populaire de Caen, a manifest tej uczelni opublikował w roku 2004 (La communauté philosophique). Jego publikacje propagują hedonizm, poznanie naukowe i ateizm. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5781 |
|