|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Traktat ateologiczny [6] Autor tekstu: Michel Onfray
Tłumaczenie: Mateusz Kwaterko
Odwrót oddziałów judeochrześcijańskich nie umniejsza ich władzy nad
podbitymi terytoriami, którymi administrują od dwóch tysiącleci. Nasza
planeta z dawien dawna stanowi ich zdobycz oraz strefę wpływów
ideologicznych, intelektualnych, pojęciowych, czego dowody widać nawet w geografii. Zdobywcy, chociaż nieobecni fizycznie, pozostają obecni duchem,
podbili bowiem ciała, dusze i umysły większości ludzi. Ten odwrót
strategiczny nie zwiastuje kresu ich realnego panowania. Judeochrześcijaństwo
pozostawia po sobie episteme,
fundament, na którym opiera się wszelka wymiana myślowa i symboliczna. Choćby
kościoły przestały rzucać cień, choćby znikła religia i jej wyznawcy,
ludzie nadal będą ujarzmieni, ukształtowani i sformatowani dwoma tysiącami
lat dominacji ideologicznej. Dlatego tak aktualna i paląca jest walka z tą groźną
siłą; groźną tym bardziej, im bardziej sprawia wrażenie osłabionej. Obecnie mało kto wierzy w transsubstancjację, dziewictwo Maryi,
niepokalane poczęcie, nieomylność papieży i pozostałe dogmaty rzymskiego Kościoła
apostolskiego. Rzeczywiste, a nie tylko symboliczne istnienie ciała Chrystusa w hostii? Geografia i logika piekła, raju lub czyśćca? Przedpiekle, w którym
przebywają dusze niechrzczonych dzieciątek? Nawet gorliwi katolicy nie daliby
dziś złamanego szeląga za te androny. Gdzież więc szukać substratu katolicyzmu, judeochrześcijańskiej episteme? W przeświadczeniu, że materia, rzeczywistość i świat nie obejmują
wszystkiego; że coś nie daje się objąć rozumem: jakaś moc, energia,
wola, siła sprawcza. Czy po śmierci następuje nicość? Skądże, cośz pewnością zostaje. Czy zjawiska dają się wytłumaczyć za pomocą związków
przyczynowo skutkowych, empirycznych obserwacji, rozumowych analiz, dedukcji?
Nie, coś wymyka się logice. Czy świat to widowisko absurdalne,
irracjonalne, alogiczne, potworne, bezsensowne? Broń Boże, musi przecież
istnieć coś więcej, jakieś źródło sensu, usprawiedliwienie,
uzasadnienie. Bo jeśli nie... Z tej wiary w coś wyrastają nader żywotne przesądy i zabobony
skłaniające Europejczyka do wyznawania religii dominującej w kraju, w którym
przyszedł na świat (religii króla i piastunki, jak pisał Kartezjusz).
Montaigne twierdził, że chrześcijaninem jest się tak samo jak
Pikardyjczykiem lub Bretończykiem, czyli niejako z urodzenia. Wiele osób mieniących
się ateistami opowiada się bezwiednie za etyką, filozofią i wizją świata
przesyconymi judeochrześcijaństwem. Trudno dopatrzyć się jakiejś
zasadniczej różnicy między kazaniem uczciwego księdza wysławiającego
wielkość Jezusa a mową pochwalną na część Chrystusa zawartą w Etyce
Kropotkina, jednego z patronów anarchizmu. Prawdziwy ateizm zakłada odrzucenie wszelkiej transcendencji. Pragnie
przezwyciężyć wszystkie chrześcijańskie przeświadczenia, a w każdym razie
rości sobie prawo do selekcji i rozpatrzenia, w świetle rozumu, czy to, co
religia uznaje za cnoty i przywary jest rzeczywiście godne uznania lub potępienia.
Tłumaczenie biblijnych wartości na język świeckiej filozofii, aby je zachować i uwiecznić, nie ma nic wspólnego z etyką pochrześcijańską. Religia w obrębie samego rozumu
Immanuela Kanta to tekst niezwykle ważny w dziejach Europy, położone w nim
bowiem zostały podwaliny świeckiej etyki. Jego rewolucyjny charakter przejawia
się w formie, stylu, słownictwie. W rzeczywistości jednak mamy tu po prostu
do czynienia z filozoficznym przeformułowaniem judeochrześcijańskiej spuścizny.
Czym bowiem różnią się etyka chrześcijańska i etyka Kanta? Niczym.
Kantowska góra urodziła chrześcijańską mysz. Wszyscy drwią sobie z papieskiego potępienia
prezerwatyw? A mimo to kpiarze biorą ślub w kościele, twierdząc obłudnie,
że czynią to jedynie przez wzgląd na rodziców. Ci, którzy zdobyli się na
samozaparcie i przewertowali katechizm, nie mogą się wprost nadziwić ilości
zawartych tam bredni? Zgoda, ale pogrzeby świeckie są doprawdy wyjątkiem.
Ludzie śmieją się z księży i ich poglądów? To prawda, ale upraszają się o ich błogosławieństwa, współczesne odpusty, które godzą świętoszków z obu środowisk: petenci sprawiają przyjemność swoim bliskim, pasterze
korzystają zaś z okazji, by odzyskać kilka zbłąkanych owieczek... Ślady władzy Michel Foucault
określał mianem episteme
niewidoczne, ale niezwykle skuteczne urządzenie dyskursów, wizji świata oraz
sposobów ujmowania rzeczywistości, które cechują poszczególne epoki,
krystalizując je i organizując wokół pewnego zbioru zastygłych przedstawień.
Episteme judeochrześcijańska obejmuje to wszystko, co od ataków
histerii Pawła z Tarsu na drodze do Damaszku aż po transmitowane na cały świat z placu Świętego Piotra telewizyjne widowiska z Janem Pawłem II w roli głównej
wyznacza pojęciową i wyobrażeniową władzę, wprawdzie rozproszoną, ale
obejmującą wszystkie aspekty cywilizacji i kultury. Przytoczę dwa z wielu
przykładów, aby unaocznić ten przemożny wpływ chrześcijaństwa: ciało i prawo. Ciało w kulturze Zachodu jest chrześcijańskie. Nawet ciało ateistów,
muzułmanów, deistów czy agnostyków wychowanych w geograficznej i ideologicznej strefie judeochrześcijańskiej. Nasza cielesna powłoka,
przyjmowany przez nas bezwiednie platońsko-chrześcijański schemat ciała,
symbolika narządów i ich zhierarchizowanych funkcji (szlachetność serca i mózgu,
wulgarność trzewi oraz organów rozrodczych, górowanie neurochirurgii nad
proktologią), spirytualizacja i odmaterializowanie duszy, zestawianie grzesznej
materii z bezcielesnym, wzniosłym umysłem, ontologiczna stratyfikacja tych dwóch
sztucznie przeciwstawionych komponentów, mroczne siły ekonomii libidinalnej
ujmowane w kategoriach moralnych — oto sposoby tworzenia hierarchii na gruncie
liczącego dwa tysiące lat dyskursu chrześcijaństwa. Anatomia, medycyna,
fizjologia, ale również filozofia, teologia i estetyka współuczestniczą w tym chrześcijańskim formowaniu ciała. Wspomniany dyskurs kształtuje spojrzenie lekarzy, specjalistów od
radiologii i diagnostyki obrazowej, naznacza swoim piętnem filozofię zdrowia i choroby, normalności i patologii, pojmowanie cierpienia, podejście do bólu,
farmacji, substancji znieczulających i narkotyków, wyznacza sposób, w jaki
medyk zwraca się do pacjenta, a także stosunek do samego siebie, uwewnętrznienie
własnego obrazu, konstrukcję idealnego „ja" fizjologicznego, anatomicznego i psychologicznego. Duch judeochrześcijaństwa unosi się nad chirurgią i farmakologią, medycyną alopatyczną i paliatywną, ginekologią i tanatologią,
onkologią i epidemiologią, psychiatrią i psychologią, szpitalami i klinikami, nawet jeśli trudno rozpoznać symptomy tego ontologicznego skażenia. Ta ukryta władza jest także przyczyną współczesnego przewrażliwienia
bioetycznego. Świeckie decyzje polityczne w dziedzinie bioetyki pokrywają się w gruncie rzeczy ze stanowiskiem kościelnym. Trudno się dziwić, etyka bioetyków
jest bowiem z gruntu judeochrześcijańska. Jeśli pominąć legalizację
aborcji i sztuczną antykoncepcję, dwa ważne kroki w stronę ciała pochrześcijańskiego — albo, jak to określiłem w innej książce, ciała faustycznego -
zachodnia medycyna pozostaje w dużym stopniu posłuszna zaleceniom Kościoła. Watykańska Karta pracowników służby
zdrowia potępia inżynierię genetyczną, badania naukowe prowadzone na
zarodkach, dzieci z probówki, zastępcze
matki, sztuczne zapłodnienie w przypadku heteroseksualnych par niemałżeńskich
lub par homoseksualnych, klonowanie zarówno reprodukcyjne, jak i terapeutyczne,
koktajle znieczulające, które pozbawiają umierającego pacjenta świadomości,
terapeutyczne zastosowanie konopi indyjskich, eutanazję. Opowiada się z kolei
za metodami paliatywnymi i głosi, że cierpienie ma wzniosłe znaczenie
pokutne i zbawcze. Komitety etyki, rzekomo świeckie i niezależne od
religii, powtarzają owe nieprawdopodobne nonsensy niby papugi. Lekarze, w chwili gdy zajmują się chorym ciałem,
nie zdają sobie przeważnie sprawy, że myślą, działają i diagnozują na
gruncie chrześcijańskiej episteme.
Nie czynią tego świadomie, w grę wchodzą o wiele głębsze uwarunkowania, sięgające
czasów, w których kształtowały się ich temperament i zawodowa deontologia.
Nieświadomość terapeuty i pacjenta hartowały się w jednakowej metafizycznej
kąpieli. Ateizm zakłada pracę nad tymi potężnymi, choć niedostrzeganymi
uwarunkowaniami, które odciskają się na życiu codziennym ciał.
Przeprowadzenie szczegółowej analizy ciała płciowego, seksualnego i jego
odniesień do świata wymagałoby jednak napisania odrębnej książki. (...)
W stronę pochrześcijańskiej
laickości Trzeba zatem przezwyciężyć laickość tak przesiąkniętą
tym, przeciw czemu występuje. Chwalmy jej zasługi, wynośmy pod niebiosa jej
pamiętne zwycięstwa, wznieśmy toast za wszystko, co jej zawdzięczamy. Nie
wstrzymujmy jednak ruchu dialektycznego. Obecne i jutrzejsze walki wymagają
nowego oręża, lepszego, skuteczniejszego, dostosowanego do naszej epoki.
Jeszcze jeden wysiłek, żeby zdechrystianizować etykę, politykę i całą
resztę. W tym również samą laickość, która wymaga radykalnej emancypacji
od judeochrześcijańskiej metafizyki, jeśli ma nam posłużyć w dalszych
bojach. Zrównując wszystkie religie i ich krytykę, co postuluje obowiązująca
dziś wykładnia laickości, firmujemy w istocie relatywizm: dekretujemy równość
myślenia magicznego i myśli racjonalnej, bajki i mitu oraz rzeczowej
argumentacji, dyskursu taumaturgicznego i myśli naukowej, między Tory i Rozprawy o metodzie, Nowego Testamentu i Krytyki
czystego rozumu, Koranui Z
genealogii moralności. Mojżesz wart jest Kartezjusza, Jezus — Kanta, a Mahomet — Nietzschego... Równość wierzącego żyda, przeświadczonego, iż Bóg rozmawiał z jego przodkami i darzył ich szczególnymi względami — rozdzielając wody
Morza Czerwonego, zatrzymując słońce… — oraz filozofa, który rozumuje
zgodnie z metodą hipotetyczno-dedukcyjną? Równość chrześcijanina
przekonanego, iż jego bohater, zrodzony z dziewicy Maryi, ukrzyżowany za
Poncjusza Piłata, zmartwychwstały trzeciego dnia, wiedzie odtąd spokojny żywot,
siedząc po prawicy swojego ojca, i myśliciela analizującego fabrykację tej
wiary, konstrukcję mitu, wytwarzanie opowieści? Równość muzułmanina
utrzymującego, iż wychylenie lampki beaujolais i spałaszowanie wieprzowych żeberek
zamknie przed nim na zawsze wrota raju, podczas gdy zamordowanie niewiernego
szeroko je rozewrze, oraz skrupulatnego badacza, który, postępując zgodnie z zasadami pozytywizmu i empiryzmu, dowodzi, iż wiara monoteistyczna jest warta
tyle samo co wierzenia animisty, na przykład Dogona twierdzącego, że duch
jego przodków wraca pod postacią lisa? Jeśli tak, to równie dobrze możemy
od razu przestać myśleć...
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 11-03-2008 )
Michel OnfrayUr. 1959. Francuski filozof. Urodził się w Normandii w rodzinie farmerskiej. W latach 1983-2002 wykładał filozofię na wyższej uczelni w Caen. Następnie utworzył bezpłatny Université populaire de Caen, a manifest tej uczelni opublikował w roku 2004 (La communauté philosophique). Jego publikacje propagują hedonizm, poznanie naukowe i ateizm. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5781 |
|