|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Obóz Jezusa, czyli o przygotowaniach USA do nowej wojny kulturowej Autor tekstu: Marcin Punpur
"Czas obecny
jest spełnieniem proroctwa.
Musimy powstać i objąć ziemię w posiadanie".
Becky Fisher
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej to
najbardziej religijny kraj jeśli nie globu to
przynajmniej cywilizacji Zachodu. Amerykańscy protestanci mają w zwyczaju modlić się przed posiłkami, tańczyć i śpiewać w megakościołach
oraz walczyć z aborcją, komórkami macierzystymi i Darwinem w skali nieporównywalnej
do innych narodów. Ich obecny
prezydent G. Bush junior deklaruje się jako „nowo narodzony dla Jezusa
Chrystusa" i nie stroni od angażowania Pana Boga w sprawy polityki międzynarodowej.
Ten stan rzeczy ma przełożenie w statystykach. Około 80% Amerykanów wierzy w Boga, w anioły i niebo blisko 70% (co ciekawe w diabła i piekło „tylko"
60%), 44% jest przekonana, iż Armageddon rozegra się w ciągu najbliższych 50
lat, 40% wyznaje kreacjonizm, podczas gdy jedynie 42% uważa ewolucjonizm za
prawdziwy. Dokumentalny film Obóz Jezusa (Jesus Camp) autorstwa Rachel
Grady i Heidi Ewing nie dotyka
jednak wyłącznie kwestii ignorancji, lecz przede wszystkim religijnej
indoktrynacji dzieci zorganizowanej przez ruch ortodoksyjnych ewangelików. Obóz
Jezusa przedstawia letni chrześcijański obóz dla dzieci, którego misja
ma polegać na szkoleniu młodych Amerykanów i Amerykanek w rozwijaniu swoich
„profetycznych zdolności" tak by „odzyskać Amerykę z powrotem dla
Chrystusa". Film skupia się na trójce dzieci: Levi, Rachael, and Tory (Victoria), którzy
należą do tzw. „charyzmatycznych chrześcijan". Levi pragnie zostać w przyszłości — tak jak jego ojciec — pastorem, w którego kościele notabene
odbywał już kilkukrotnie kaznodziejską praktykę. Podobnie jak większość
uczestników obozu Levi nie chodzi do szkoły publicznej, lecz pobiera naukę u rodziców. W filmie pojawia się poglądowa lekcja takiej edukacji, w której
Levi w „przekonujący" sposób dowiaduje się o fałszywości ocieplenia
klimatu i wyższości teorii Inteligentnego Projektu nad teorią Darwina.
Rachael, którą na początku filmu można zobaczyć modlącą się nad kulą do
kręgli, ma w zwyczaju rozdawanie religijnych broszurek, powiadamiających o woli i miłości Boga wobec każdego napotkanego nieznajomego. Nie ma zbyt
wysokiego zdania na temat tradycyjnych kościołów, które nazywa
„martwymi", albowiem niewiele się tam śpiewa i tańczy. Zresztą jak sama
przyznaje, „Bóg też tam nie lubi chodzić". Tory z kolei należy do
tanecznej grupy przy jednym z kościołów. Nie przepada za „tańcem przed
fleszami" oraz Britney Spears, choć uwielbia chrześcijański heavy metal. Wszyscy troje wraz z kilkudziesięcioma innymi dziećmi przybywają do Północnej
Dakoty, by wziąć udział w letnim obozie Kids in Fire prowadzonym od
2001 roku przez niejaką Becky Fischer oraz stowarzyszenie Kids in Ministry
International. Kim jest Becky? To sympatyczna, a jednocześnie zdecydowana kobieta około
pięćdziesiątki. O swoich kwalifikacjach wychowawczych mówi tak: „mogę pójść
do dzieci, które nie mają żadnego pojęcia o chrześcijaństwie i poprowadzić
je do Pana w takim tempie, że moment później będą miały wizje i będą słyszeć
głos Boga… Są takie użyteczne dla chrześcijaństwa…". Nie ma w tej
deklaracji ani odrobinę przesady, bo kiedy Becky zaczyna swój show, dzieci
popadają w trans i konwulsje niczym dawni szamani z dzikich plemion. Nie o mistyczne doświadczenia jednak tu chodzi. Pani prowadząca ma
bowiem dalekosiężne plany wobec swoich podopiecznych. Śladem „naszych wrogów"
pragnie skupić się na szkoleniu dzieci do piętnastego roku życia. To właśnie
oni będą decydować o losach świata w ramach nowej „armii Boga". Nie
wierzysz? W takim razie musisz koniecznie, wedle słów Becky, zobaczyć kilka
stron internetowych z Palestyny, które wstrząsną Tobą do głębi. Są tam
informacje i zdjęcia uczące dzieci obsługi granatów, karabinów, bomb itd.
Jak twierdzi Fisher, nie ma w tym nic dziwnego, że po takim intensywnym
szkoleniu ci młodzi ludzie są zdolni poświęcić własne życia dla islamu!
Jedyne co pozostaje to brać z nich przykład, wedle zasady ex Oriente lux! Obóz biblijny służy w gruncie rzeczy temu samemu co obozy w Palestynie.
Tylko bóstwo się zmienia. To nie Allach, lecz Jahwe i jego Syn są przedmiotem
czci i kultu. Obóz w Ameryce ma przygotować dzieci do wojny kulturowej, sprawić
by posłusznie służyły Panu, a w razie potrzeby oddały nawet własne życie.
Becky ujmuje to tak: „Chcę zobaczyć młodych ludzi oddanych Jezusowi
Chrystusowi, tak jak inni młodzi ludzie oddają się islamowi. Chcę widzieć,
jak zdecydowanie wyrzekają się swojego życia dla świętej nauki, jak to się
dzieje w Pakistanie, Izraelu, Palestynie i wszystkich innych miejscach. Ponieważ,
proszę wybaczyć, ale to my poznaliśmy Prawdę!". Już chyba nikt nie ma wątpliwości co do słuszności intencji pani
Fisher. Nie sądzę także, by znalazł się ktoś, kto chciałby być po
przeciwnej stronie, tam gdzie młodzi zamachowcy z Palestyny. Ich samodyscyplina
robi wrażenie, ale ich religia to już inna historia. Jej podstawy są fałszywe, a ludzie ją wyznający żyją po postu w błędzie. Cóż, na szczęście Becky
wie, gdzie leży granica prawdy i fałszu. Wie to także Rachael, która nie
odczuwa strachu przed śmiercią, a męczeństwo z woli Boga uważa za całkiem
fajne! Zdaniem Becky obecnie w Stanach panuje bardzo
pozytywny klimat wobec chrześcijaństwa. Ma to wiele wspólnego z prezydentem
Bushem, który mówi bardzo otwarcie o swojej wierze w Boga. Dlatego jest raczej
do przewidzenia, że postać prezydenta pojawi się również na obozie. I tak
się też dzieje! Co prawda sztuczna, bo tekturowa, ale otoczona równym
blaskiem i czcią jak żywa. G. Bush zresztą to święty człowiek dla prawicowych chrześcijan. Nie
tylko dlatego, że „tak otwarcie wyznaje swoją wiarę", ale przede
wszystkim ze względu na realne wsparcie jakim darzy konserwatywne środowiska w USA. Akcja filmu zbiega się na przykład z Bushowską nominacją
republikańskiego polityka Samuela Alito do Sądu Najwyższego, co
wzbudza wiele kontrowersji wśród liberałów i jednoczesny poklask z drugiej
strony opinii publicznej. W filmie pojawia się także inna znana osobistość w Ameryce — Ted
Haggard — kaznodzieja z Colorado Springs. W Polsce może być znany dla niektórych z filmu R. Dawkinsa, który miał zaszczyt u niego gościć, a zarazem okazję
by „wylecieć" z jego posesji. W Obozie Jezusa Haggard jest filmowany
podczas swojego show oraz tuż po, kiedy daje rady małemu Levi, jak skutecznie
wykonywać zawód duszpasterza. Można je streścić następująco: „używaj
uroku dziecka póki jesteś młody, a nad zawartościom kazań popracujesz po
trzydziestce!". (Dwa miesiące po ukazaniu się filmu wyszedł na jaw skandal, w którym okazało się, że Haggard był zamieszany w homoseksualną prostytucję
oraz aferę narkotykową)
Postać numer jeden wszak to Jezus Chrystus. Nie pojawia się osobiście w filmie — choć to pewnie kwestia zależna od punktu widzenia — ale z pewnością
odgrywa centralną rolę. Już na początku dowiadujemy się, że nasz świat
jest chory i trzeba go wyleczyć. W scenie tej widzimy kilkuletnie dzieci -
patrzące z niejaką dezorientacją i strachem — a potem gromki głos
przewodniczącej: „dzieci to wy musicie naprawić ten cały świat, musicie go
zmienić!". Dla tych, którzy nie mają ochoty, bądź nie zrozumieli czego się
od nich żąda — co jest raczej normą w tym wieku — powtarza się, że Jezus
jest odpowiedzią. A czego chce Jezus? Po pierwsze Jezus nie lubi
grzechu, a grzech to niebezpieczna rzecz tym bardziej w dzieciństwie, kiedy
wydaje się być całkiem niewinny i pociągający, niczym pluszowy kotek -
jeden z rekwizytów Becky. Z czasem, kiedy się grzech długo toleruje, kotek
przeobraża się w tygrysa, który nas może zabić. Jezus nie cierpi również
Harrego Pottera, którego Becky nazywa wprost „wrogiem Boga". I gdyby był
figurą Starego Testamentu, zostałby jej zdaniem niechybnie skazany na śmierć.
Najbardziej jednak Jezus nie znosi aborcji — zabijania malutkich dzieci. Są
one zobrazowane małymi figurkami, a w rzeczywistości jedną pomniejszoną
kilka razy, by pokazać, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy zarodkiem, płodem, a niemowlakiem. Z drugiej strony jak może być inaczej, skoro wszyscy jesteśmy
stworzeni przez Boga (na jego podobieństwo). Kogo to zresztą obchodzi, ważne
żeby robiło piorunujące wrażenie. A robi, albowiem pod koniec filmu widzimy
garstkę dzieci z taśmą na ustach z napisem „Życie", pikietującymi pod
Białym Domem, by zakończyć wreszcie ten obrzydliwy proceder, jakim jest bez wątpienia
aborcja. Przekonujące prawda? Zwłaszcza dla małych dzieci, o których Becky mówi
tak: „ta generacja jest szczególnie pokoleniem dźwięku i obrazu, dlatego też
jest im bardzo trudno usiąść z książką, ołówkiem i zeszytem i uczyć się
jak my to robiliśmy. Oni uczą się wzrokowo, przez pokazywanie…". Na
nieszczęście chciałoby się powiedzieć. Jeśli się komuś wydaje, że mowa tu o marginesie amerykańskiego społeczeństwa,
musze go zmartwić. Ewangelicy stanowią 25% wszystkich obywateli USA, co daje
blisko 80 milionów ludzi! Jak twierdzi z dużym przejęciem Mike — prezenter
radiowy, który od czasu do czasu pojawia się w filmie — są oni nieustępliwi i posiadając realny wpływ na władzę, mogą doprowadzić ostatecznie do
zniszczenia fundamentu amerykańskiej demokracji — rozdziału kościoła od państwa
. Jeden ze słuchaczy tego samego radia stwierdza, że ideologia ewangelikańska
nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem w jakim on został wychowany. Być może.
Większość chrześcijan, nawet w Ameryce, ma dość umiarkowane poglądy. Żadna
religia jednak nie jest wolna od fundamentalizmu i jakkolwiek nie da się jej w pełni zredukować do niego, zawsze widnieje on na horyzoncie niczym dziura
ozonowa (choć dla Leviego ani ona ani ocieplenie klimatu i tak nie istnieją). Jaka to lekcja dla naszych dzieci, pyta Mike? Niech każdy odpowie sobie
sam, lecz nie w zgodzie z wolą jakiegoś Boga, Jezusa, czy innego
abstrakcyjnego bytu, lecz samotnie, we własnym sumieniu, w zgodzie z dobrem
dziecka, którym przecież kiedyś też był. Obóz Jezusa, reż. Rachel Grady and Heidi Ewing, USA, rok produkcji 2006 (W Polsce od
kilku dni premiera na DVD).
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 06-05-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5867 |
|