Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.781.245 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 720 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nagminną słabością przekonań pozanaukowych jest jawna dysproporcja między stopniem ich uzasadnienia a stopniem pewności, z jaką są żywione.
« Felietony i eseje  
Co mówi polski inteligent gdy mówi: Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem? [2]
Autor tekstu:

Ignorancja to — najogólniej rzecz biorąc — atmosfera towarzysząca raczej mało chwalebnej, ale wygodnej aktywności ludzkiej, jaką jest ignorowanie faktów, tej kanwy rzeczywistości, nie mitycznej czy możliwej, bo obiecanej, słowem - transcendentnej, ale rzeczywistości naturalnej, rzeczywistej rzeczywistości, stanu faktycznego tego, co jest. Rzetelny opis tego stanu faktycznego to zadanie nauki, wiedza — to przyjęcie do wiadomości i świadomości tego opisu. Wiedza to element oświecenia. W swym eseju Immanentne Kontroświecenie, Charles Taylor ujął to tak: "(...) oświecenie zasadza się na dwóch pokrewnych ideach przewodnich [idees-forces]. Pierwsza z nich głosi, że możemy i powinniśmy wziąć los, historię, społeczeństwo w nasze ręce — jak nigdy dotąd… (...) Druga powiada, że jesteśmy w stanie to uczynić, ponieważ widzimy naszą sytuację w nowym, jaśniejszym świetle oraz dysponujemy (lub możemy dysponować) wiedzą na jej temat, której nigdy dotąd nie mieliśmy. (...)...Przejście ze stanu niepełnoletności do stanu odpowiedzialności za siebie wymaga, byśmy chcieli zdobyć wiedzę i zaakceptować prawdy, których potrzebujemy, aby pokierować własnym życiem. Nie jest to możliwe bez odwagi: musimy pokonać siły marazmu, ślepego zwyczaju, lęk przed nieznanym, a wreszcie porzucić źle ulokowane zaufanie do władzy, gdyż to wszystko uniemożliwiało nam wcześniej dotarcie do wiedzy. Tym samym odwaga i wiedza stają się nierozerwalnie splecione. [ 2 ]

Moja teza, którą pozwolę sobie przypomnieć, brzmi: mamy wystarczająco dużo wiedzy, żeby nie wierzyć w to, iż autorytety religijne mogą nam pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie Jak żyć? ani, tym bardziej, na pytanie Jak żyć godnie?

Przypuszczam, że w rzeczywistości, o jakiej tu mówimy i w której żyjemy (albo prędzej raczej niż później będziemy żyli, bo będziemy musieli), nie bez znaczenia jest przyjrzenie się stronom debaty, próba uświadomienia sobie kto mówi, co mówi i w jakim celu mówi to, co mówi? W życiu codziennym takie podejście nazywa się zdrowym rozsądkiem. Wyraźny, oparty na faktach, pokazujący pragnienie poszukiwania prawdy argument ogrodnika z sąsiedztwa na jakikolwiek temat, Boga choćby, będzie stokroć bardziej przekonujący (albo chociaż budzący większe zaufanie) niż dogmatyczna ekwilibrystyka o. Salija. Przynajmniej dla mnie.

Z kim więc rozmawiamy, kiedy rozmawiamy o in vitro, o ocenie z religii, o religii w szkołach (i przedszkolach), o finansowaniu świątyni Opatrzności Bożej? Kto jest naszym oponentem w debacie o Karcie Praw Podstawowych? Hierarchia kościelna, Episkopat Polski i jego różne wcielenia w rozmaitych Radach i Konferencjach, jak na przykład Konferencja Episkopatu, która obradowała na Jasnej Górze między 19-21 listopada 2007 roku? Sposób, w jaki hierarchowie podsumowali budzącą wielkie emocje sprawę lustracji, a zwłaszcza wielce kontrowersyjną sprawę abpa Stanisława Wielgusa (por. artykuł M. Czecha „Tu Rządzi Episkopat", GW 15/16 grudnia 2007), rzuca sporo światła na 'wymiar duchowy' naszych przewodników moralnych. Warto chyba w tym miejscu przypomnieć, że zanim przewielebna Rada Episkopatu przyznała sobie i swemu gronu duszpasterskiemu Laur z Kryształu (za kryształową postawę, bez wątpienia!), około osiem miesięcy wcześniej próbowała oczywiście przydać sobie aury pokutniczej, bąkając 'przepraszamy', kładąc się krzyżem tu i ówdzie po kościołach i uskuteczniając podobne akty happeningowej farsy. Tak czy siak — ostateczny auto-werdykt świątobliwego gremium to: „Kościół jak dotąd jest jedynym środowiskiem, które w sposób uporządkowany zdecydowało się na zbadanie historycznej wartości archiwów IPN oraz etyczno-prawną ocenę osób, których te materiały dotyczą." (...) „Oskarżanie wymienionych w aktach SB biskupów o świadomą i dobrowolną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL jest merytorycznie bezpodstawne, gdyż pozbawione dowodów.". Mało tego — powtarzanie tych pogłosek uznać należy „za gruntownie niesprawiedliwe, podważające ich dobre imię, a przez to wysoce krzywdzące." Co za tupet! Pomijając taki drobiazg, iż to nieprawda, że kościół to jedyne środowisko, całe to podsumowanie jest po prostu obrazą inteligencji wiernych i poczucia przyzwoitości społeczeństwa. No, może odwrotnie...

Abp Wielgus? Och, abp Stanisław Wielgus utrzymywał „zbyt nieroztropne" kontakty z SB… i tyle. Koniec kropka.

Kardynał Glemp, komentując w wywiadzie telewizyjnym TVN sprawę Wielgusa, odwołał się do znanej prawdy o ludzkich słabościach: „nie wszystkich stać na heroizm, nie wszyscy mogli być bohaterami.". To prawda, ale my mówimy o braku zwykłego poczucia przyzwoitości i zakłamaniu człowieka, który przywołując "Boga na świadka", kłamał po prostu na temat swojej przeszłości.

Teraz przypomnijmy, co właściwie mówił siebie-samo-uhonorowany Kryształowym Laurem Episkopat, kiedy mówił to, co mówił (i pisał). Otóż in vitro to „wyrafinowana aborcja", a kilka dni później, podczas pasterki, bp. Libera straszył cieniami potworów na ścianie: "Nad Betlejem nieustannie unosi się cień Heroda. Czy nie jest to szatańska zagrywka? Dać początek jednej istocie ludzkiej i równocześnie zniszczyć kilka lub kilkanaście innych żywych ludzkich zarodków! Oto dlaczego Kościół mówi zdecydowanie „nie" metodzie poczynania ludzkiego życia w laboratorium''.

A że Kościół lubuje się w tego typu orędziach głoszonych z 'wyższej grzędy moralnej', 28 grudnia każdego roku obchodzi… hm... Święto Młodzianków, czyli dzieci betlejemskich pomordowanych na rozkaz Heroda,. Oto znów 'cień Heroda' pojawia się… na ścianie sypialni bpa Libery, a stamtąd drogą projekcji na ścianach sypialni rozumu jego idealnego wierzącego polskiego katolika. Ale wystarczy zapalić światło, zdmuchnąć świeczkę, i uświadomić sobie, że jeśli Jezus urodził się rzeczywiście 2008 lat temu, Herod (postać historyczna, której istnienie nie jest przedmiotem wiary) nie żył od co najmniej czterech lat, bo — jak podaje historyk Flawiusz — zmarł dwa tygodnie przed Paschą 750 roku od założenia Rzymu, czyli na początku 4 roku p.n.e.

Formułując swoje obiekcje w języku odziedziczonym po średniowiecznej teologii, hierarchowie dają wyraz swoim prawdziwym intencjom — podzielenie społeczeństwa i umocnienie władzy Watykanu tam, gdzie jest to możliwe, czyli wśród katolików polskich.

Najbardziej zastanawiające jest podejście tzw. inteligenckich wiernych, którzy, jakby niezrażeni licznymi dowodami nieuleczalności konfliktu między rozumem i objawieniem, próbują ciągle nas przekonać, że pogodzenie wiedzy (o rzeczywistości) i wiary (w prawdy objawione) jest możliwe. Nie, że udało się to im, bo to inna kwestia, ale że jest to możliwe! Ich 'argumenty' są zwykle pełne defektów, oparte na błędnych założeniach, nielogiczne i tak kołujące, że jedyną normalną reakcją zdaje się być wzruszenie ramion i ich ignorowanie… Tyle że oni brak reakcji biorą za brak kontrargumentu!

Ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego, pytany co myśli o „wyrafinowanej aborcji" powiedział, że choć sformułowane było to „dość brutalnie", mówiło prawdę. „(...) bądźmy szczerzy: taka jest prawda. Nadliczbowe embriony są zabijane. Żeby z zapłodnienia in vitro mogło urodzić się dziecko, inne musi umrzeć.".

„To nieprawda. Żaden embrion nie jest zabijany. Trzeba dostrzegać różnicę między zabijaniem embrionów a ich obumieraniem." To odpowiedź specjalisty, prof. Szamatowicza. Komu wierzy katolik?

Nie, to nie jest możliwe urodzić syna i pozostać dziewicą; i nie - nie jest możliwe odwrócenie nieodwracalnego procesu i powstać z martwych po rigor mortis (po trzech dniach! brrr) i wypiek z wody i mąki nie staje się ciałem i krwią pod wpływem magicznych słów kapłana, nawet jeśli użyje się dla tego rzekomego procesu teologicznego pojęcia transsubstytucji… itd., etc… W co więc wierzy polski katolik kiedy deklaruje z rodzajem dumy i przekonania o dodatkowym wymiarze swej duchowości: „jestem wierzącym i praktykującym katolikiem"?

Wierzy może w nieomylność ludzi zwanych papieżami, wybranych przez innych ludzi? (Ludzi ponoć oświeconych światłem ducha świętego… Czy i przy wyborze Aleksandra VI konklawe prowadził ów duch?) Jak obecny papież, Benedykt XVI, definiował swoją koncepcję bycia katolikiem, ujawnił nam Time z 6 12 1993r. w artykule wyjaśniającym sedno wiary katolickiej. W zakończeniu artykułu czytamy:

"Kardynał (Ratzinger) lubi wyjaśniać swoją wiarę na przykładzie jednego ze swoich profesorów teologii, który w trakcie wykładu podważył sposób rozumowania przyjęty w deklaracji Kościoła z 1950 roku, wedle której Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny jest niepodważalnym dogmatem. Profesor powiedział wówczas: . Wzbudziło to nadzieję wśród protestanckich przyjaciół profesora, że mają w nim potencjalnego współwyznawcę. Profesor jednak podkreślił natychmiast swój nierozerwalny związek z katolicyzmem. . Ratzinger mówi: <<Taka też była zawsze moja koncepcja bycia katolikiem>>"

Powyższe nie jest atakiem na wiarę, rozumianą jako personalna relacja wierzącego z jego Bogiem, bogiem czy bóstwem. Religia jednak to manipulacja; to organizowanie wierzących w grupę i wykorzystywanie siły, jaką jest grupa, by z jej poparciem sięgać po władzę, by w jej imieniu wywierać presję na rząd… Zorganizowana religia to niedemokratyczna organizacja polityczna. Dlaczego ciągle cieszy się szczególnymi względami?

Tym, co zwraca uwagę i prowokuje uczucie oburzenia jest postawa duszpasterzy, ludzi, którzy powinni i wiedzieć lepiej i zachowywać się bardziej godnie, niż to niezmiennie od lat demonstrują. Dlaczego mielibyśmy brać ich poważnie?

Podając do wierzenia swym wiernym to, co można określić jako"iluzję dobra poza życiem", sami zdecydowanie opowiadają się za dobrami po tej stronie, w tym życiu, co sugeruje, iż nie wierzą w istocie w żadne inne...Wygląda zresztą na to, że nikt tak naprawdę nie wierzy w 'prawdy objawione', czyli absurdy do wierzenia podawane, bo gdyby tak było — nie byłoby już religii. A że są to absurdy niegodne poważnej refleksji — wiedzą hierarchowie aż nazbyt dobrze — stąd ich wybiegi i zabiegi wokół zapewnienia jak najwcześniejszej indoktrynacji młodych umysłów, żeby nie stracić poparcia grupy.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czego uczą na religii?
Co robić? Komu ufać?

 Zobacz komentarze (6)..   


 Przypisy:
[ 2 ] Zarówno ten cytat, jak inne z Charlesa Taylora w tym artykule pochodzą z tegoż autora eseju Immanentne Kontroświecenie w „Oświecenie dzisiaj" Rozmowy w Castell Gandolfo, ed. Krzysztof Michalski.

« Felietony i eseje   (Publikacja: 12-05-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wojciech Kucharz
Ur. 1958. Był lektorem języka angielskiego w szkole językowej w Olsztynie, obecnie pracuje dla Monaru w Krakowie. W latach 1981-2003 na emigracji.

 Liczba tłumaczeń: 1  Pokaż tłumaczenia autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5876 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365