|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Co mówi polski inteligent gdy mówi: Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem? [2] Autor tekstu: Wojciech Kucharz
Ignorancja to — najogólniej rzecz biorąc — atmosfera towarzysząca
raczej mało chwalebnej, ale
wygodnej aktywności ludzkiej, jaką jest ignorowanie faktów, tej kanwy
rzeczywistości, nie mitycznej czy możliwej, bo obiecanej, słowem -
transcendentnej, ale rzeczywistości naturalnej, rzeczywistej rzeczywistości,
stanu faktycznego tego, co jest. Rzetelny opis tego stanu faktycznego to zadanie
nauki, wiedza — to przyjęcie do wiadomości i świadomości tego opisu.
Wiedza to element oświecenia. W swym eseju Immanentne
Kontroświecenie, Charles Taylor ujął to tak:
"(...) oświecenie zasadza się na dwóch pokrewnych
ideach przewodnich [idees-forces]. Pierwsza z nich głosi, że możemy i powinniśmy wziąć los, historię, społeczeństwo w nasze ręce — jak nigdy
dotąd… (...) Druga powiada, że jesteśmy w stanie to uczynić, ponieważ
widzimy naszą sytuację w nowym, jaśniejszym świetle oraz dysponujemy (lub możemy
dysponować) wiedzą na jej temat, której nigdy dotąd nie mieliśmy.
(...)...Przejście ze stanu niepełnoletności do stanu odpowiedzialności za
siebie wymaga, byśmy chcieli zdobyć wiedzę i zaakceptować prawdy, których
potrzebujemy, aby pokierować własnym życiem. Nie jest to możliwe bez odwagi:
musimy pokonać siły marazmu, ślepego zwyczaju, lęk przed nieznanym, a wreszcie porzucić źle ulokowane zaufanie do władzy, gdyż to wszystko uniemożliwiało
nam wcześniej dotarcie do wiedzy. Tym samym odwaga i wiedza stają się
nierozerwalnie splecione. [ 2 ]
Moja teza, którą pozwolę sobie przypomnieć, brzmi: mamy wystarczająco
dużo wiedzy, żeby nie wierzyć w to, iż autorytety religijne mogą nam pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie Jak
żyć? ani, tym bardziej, na
pytanie Jak żyć godnie?
Przypuszczam, że w rzeczywistości, o jakiej tu mówimy i w której żyjemy
(albo prędzej raczej niż później będziemy żyli, bo będziemy musieli), nie
bez znaczenia jest
przyjrzenie się stronom debaty, próba uświadomienia sobie
kto mówi, co mówi i w jakim celu mówi to, co mówi? W życiu codziennym takie
podejście nazywa się zdrowym rozsądkiem. Wyraźny, oparty na faktach, pokazujący
pragnienie poszukiwania prawdy argument ogrodnika z sąsiedztwa na jakikolwiek
temat, Boga choćby, będzie stokroć bardziej przekonujący (albo chociaż budzący
większe zaufanie) niż dogmatyczna ekwilibrystyka o. Salija.
Przynajmniej dla mnie.
Z kim więc rozmawiamy, kiedy rozmawiamy o in vitro, o ocenie z religii, o religii w szkołach (i przedszkolach), o finansowaniu świątyni Opatrzności
Bożej? Kto jest naszym oponentem w debacie o Karcie Praw Podstawowych?
Hierarchia kościelna, Episkopat Polski i jego różne wcielenia w rozmaitych Radach i Konferencjach, jak na przykład Konferencja Episkopatu, która
obradowała na Jasnej Górze między 19-21 listopada 2007 roku? Sposób, w jaki
hierarchowie podsumowali budzącą wielkie emocje sprawę lustracji, a zwłaszcza
wielce kontrowersyjną sprawę abpa Stanisława Wielgusa (por. artykuł M.
Czecha „Tu Rządzi Episkopat", GW 15/16 grudnia 2007), rzuca sporo światła
na 'wymiar duchowy' naszych przewodników moralnych. Warto chyba w tym
miejscu przypomnieć, że zanim przewielebna Rada Episkopatu przyznała sobie i swemu gronu duszpasterskiemu Laur z Kryształu (za kryształową postawę, bez wątpienia!),
około osiem miesięcy wcześniej próbowała oczywiście przydać sobie aury
pokutniczej, bąkając 'przepraszamy', kładąc się krzyżem tu i ówdzie
po kościołach i uskuteczniając podobne akty happeningowej farsy. Tak czy siak — ostateczny auto-werdykt świątobliwego gremium to: „Kościół jak dotąd
jest jedynym środowiskiem, które w sposób uporządkowany zdecydowało się na zbadanie historycznej wartości
archiwów IPN oraz etyczno-prawną ocenę osób, których te materiały dotyczą."
(...) „Oskarżanie wymienionych w aktach SB biskupów o świadomą i dobrowolną
współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL jest merytorycznie bezpodstawne,
gdyż pozbawione dowodów.". Mało tego — powtarzanie tych pogłosek uznać
należy „za gruntownie niesprawiedliwe, podważające ich dobre imię, a przez
to wysoce krzywdzące." Co za tupet! Pomijając taki drobiazg, iż to
nieprawda, że kościół to jedyne środowisko, całe to podsumowanie jest po
prostu obrazą inteligencji wiernych i poczucia przyzwoitości społeczeństwa.
No, może odwrotnie...
Abp Wielgus? Och, abp Stanisław Wielgus utrzymywał „zbyt
nieroztropne" kontakty z SB… i tyle. Koniec
kropka.
Kardynał Glemp, komentując w wywiadzie telewizyjnym TVN sprawę
Wielgusa, odwołał się do znanej prawdy o ludzkich słabościach: „nie
wszystkich stać na heroizm, nie wszyscy mogli być bohaterami.".
To prawda, ale my mówimy o braku zwykłego poczucia przyzwoitości i zakłamaniu
człowieka, który przywołując "Boga
na świadka", kłamał po prostu na temat swojej przeszłości.
Teraz przypomnijmy, co właściwie mówił siebie-samo-uhonorowany Kryształowym
Laurem Episkopat, kiedy mówił
to, co mówił (i pisał). Otóż in vitro to „wyrafinowana aborcja", a kilka dni później, podczas pasterki,
bp. Libera straszył cieniami potworów
na ścianie: "Nad Betlejem nieustannie unosi się cień Heroda. Czy nie jest to szatańska
zagrywka? Dać początek jednej istocie ludzkiej i równocześnie zniszczyć
kilka lub kilkanaście innych żywych ludzkich zarodków! Oto dlaczego Kościół
mówi zdecydowanie „nie" metodzie poczynania ludzkiego życia w laboratorium''.
A że Kościół lubuje się w tego typu orędziach głoszonych z 'wyższej grzędy
moralnej', 28 grudnia każdego roku obchodzi… hm...
Święto Młodzianków, czyli dzieci betlejemskich pomordowanych na
rozkaz Heroda,. Oto znów 'cień Heroda' pojawia się… na ścianie
sypialni bpa Libery, a stamtąd drogą projekcji na ścianach sypialni rozumu
jego idealnego wierzącego polskiego katolika. Ale wystarczy zapalić światło,
zdmuchnąć świeczkę, i uświadomić sobie, że jeśli Jezus urodził się
rzeczywiście 2008 lat temu, Herod (postać historyczna, której istnienie nie
jest przedmiotem wiary) nie żył od co najmniej czterech lat, bo — jak podaje
historyk Flawiusz — zmarł dwa tygodnie przed Paschą 750 roku od założenia
Rzymu, czyli na początku 4 roku p.n.e.
Formułując swoje obiekcje w języku odziedziczonym po średniowiecznej
teologii, hierarchowie dają wyraz swoim prawdziwym
intencjom — podzielenie społeczeństwa i umocnienie władzy Watykanu tam, gdzie jest to możliwe, czyli wśród
katolików polskich.
Najbardziej zastanawiające jest podejście tzw. inteligenckich wiernych,
którzy, jakby niezrażeni licznymi dowodami nieuleczalności konfliktu między
rozumem i objawieniem, próbują ciągle nas przekonać, że pogodzenie wiedzy
(o rzeczywistości) i wiary (w prawdy objawione) jest możliwe. Nie, że udało
się to im, bo to inna kwestia, ale że jest to możliwe! Ich 'argumenty' są
zwykle pełne defektów, oparte na błędnych założeniach, nielogiczne i tak
kołujące, że jedyną normalną reakcją zdaje się być wzruszenie ramion i ich ignorowanie… Tyle że oni brak reakcji biorą za brak kontrargumentu!
Ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego, pytany
co myśli o „wyrafinowanej aborcji" powiedział, że choć sformułowane było
to „dość brutalnie", mówiło prawdę. „(...) bądźmy szczerzy:
taka jest prawda. Nadliczbowe embriony są zabijane. Żeby z zapłodnienia in
vitro mogło urodzić się dziecko, inne musi umrzeć.".
„To nieprawda. Żaden embrion nie jest zabijany. Trzeba dostrzegać różnicę
między zabijaniem embrionów a ich obumieraniem." To odpowiedź specjalisty,
prof. Szamatowicza. Komu wierzy katolik?
Nie, to nie jest możliwe urodzić syna i pozostać dziewicą; i nie -
nie jest możliwe odwrócenie nieodwracalnego procesu i powstać z martwych po rigor mortis
(po trzech dniach! brrr) i wypiek z wody i mąki nie staje się
ciałem i krwią pod wpływem magicznych słów kapłana, nawet jeśli użyje się
dla tego rzekomego procesu teologicznego pojęcia transsubstytucji… itd.,
etc… W co więc wierzy polski katolik kiedy deklaruje z rodzajem dumy i przekonania o dodatkowym wymiarze swej duchowości: „jestem wierzącym i praktykującym katolikiem"?
Wierzy może w nieomylność
ludzi zwanych papieżami, wybranych przez innych ludzi? (Ludzi ponoć oświeconych
światłem ducha świętego… Czy i przy wyborze Aleksandra VI konklawe
prowadził ów duch?) Jak obecny papież, Benedykt XVI, definiował swoją
koncepcję bycia katolikiem, ujawnił nam Time z 6 12
1993r. w artykule wyjaśniającym sedno wiary
katolickiej. W zakończeniu artykułu czytamy:
"Kardynał
(Ratzinger) lubi wyjaśniać swoją wiarę na przykładzie jednego ze swoich
profesorów teologii, który w trakcie wykładu podważył sposób rozumowania
przyjęty w deklaracji Kościoła z 1950 roku, wedle której Wniebowzięcie Najświętszej
Marii Panny jest niepodważalnym dogmatem. Profesor powiedział wówczas: .
Wzbudziło to nadzieję wśród protestanckich przyjaciół profesora, że
mają w nim potencjalnego współwyznawcę. Profesor jednak podkreślił
natychmiast swój nierozerwalny związek z katolicyzmem. .
Ratzinger mówi: <<Taka też
była zawsze moja koncepcja bycia katolikiem>>"
Powyższe nie jest
atakiem na wiarę, rozumianą jako personalna relacja wierzącego z jego Bogiem,
bogiem czy bóstwem. Religia jednak to manipulacja; to organizowanie wierzących w grupę i wykorzystywanie siły,
jaką jest grupa, by z jej poparciem sięgać po władzę, by w jej imieniu
wywierać presję na rząd… Zorganizowana religia to niedemokratyczna
organizacja polityczna. Dlaczego ciągle cieszy się
szczególnymi względami?
Tym, co zwraca uwagę i prowokuje uczucie oburzenia jest postawa duszpasterzy, ludzi, którzy powinni i wiedzieć lepiej i zachowywać się bardziej godnie, niż to niezmiennie od lat
demonstrują. Dlaczego mielibyśmy brać ich poważnie?
Podając do wierzenia
swym wiernym to, co można określić jako"iluzję
dobra poza życiem", sami zdecydowanie opowiadają się za dobrami po tej
stronie, w tym życiu, co sugeruje, iż nie wierzą w istocie w żadne inne...Wygląda zresztą na to, że nikt tak naprawdę
nie wierzy w 'prawdy objawione', czyli absurdy do wierzenia podawane, bo
gdyby tak było — nie byłoby już religii. A że są to absurdy niegodne poważnej
refleksji — wiedzą hierarchowie aż nazbyt dobrze — stąd ich wybiegi i zabiegi wokół zapewnienia jak najwcześniejszej indoktrynacji młodych umysłów,
żeby nie stracić poparcia grupy.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] Zarówno ten cytat, jak inne z Charlesa
Taylora w tym artykule pochodzą z tegoż autora eseju Immanentne Kontroświecenie w „Oświecenie dzisiaj" Rozmowy w Castell Gandolfo, ed. Krzysztof Michalski. « Felietony i eseje (Publikacja: 12-05-2008 )
Wojciech Kucharz Ur. 1958. Był lektorem języka angielskiego w szkole językowej w Olsztynie, obecnie pracuje dla Monaru w Krakowie. W latach 1981-2003 na emigracji. Liczba tłumaczeń: 1 Pokaż tłumaczenia autora | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5876 |
|