|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne W usta bez namysłu, czyli mówienie polityczne [1] Autor tekstu: Przemysław Piela
Przemiany
ustrojowe w Polsce początków lat 90-tych rozbudziły, nie bezpodstawne zresztą,
nadzieje na normalizację życia społecznego, usystematyzowanie relacji władza-obywatele,
stworzenie mostu łączącego szarych, zwykłych ludzi z wyższymi sferami dla
dobra ogółu, ku polepszeniu warunków bytowych wszystkich Polaków. Wszak nie
było w tym optymizmie nic dziwnego, oddolne zmiany zapoczątkowane przez masowy
ruch społeczny, którego zwolennikami była znaczna większość musiały w momencie zaistnienia siłą rzeczy zacząć wzbudzać pozytywne emocje. Trwający
dziesięciolecia skostniały już podział na lepszych i gorszych, równych i równiejszych,
rządzonych i rządzących — „nas" oraz „ich" — błyskawicznie się
zdezaktualizował. Wreszcie „nasi" znaleźli się na miejscu „tamtych".
„Nasz" los był w „naszych" rękach.
Było,
minęło. Po osiemnastu latach od transformacji nie wiemy tak naprawdę czy ta
już się skończyła, czy trwa nadal, a może zaczęła się już następna,
skoro mówi się tyle o kolejnej Rzeczpospolitej. Ja natomiast
przestałem słuchać, bo zrobiło się nudno i jak zwykle byle jako, żeby nie
powiedzieć tradycyjnie. Postanowiłem wziąć pod lupę, przeanalizować i przyrównać do dawnych wzorców tę polityczną zupę kiełbasianą. Bo przecież
polityka to ludzie i słowa, za którymi w demokratycznym państwie idą zobowiązania i obietnice bez pokrycia — najdroższy oraz najbardziej pożądany przysmak
wyborców prawie zawsze odbijający się jadem kiełbasianym. Czas więc
przyjrzeć się temu, co powoduje niestrawności naszego prawie pełnoletniego
organizmu. Przyjmując należytą postawę, zajmiemy się wymazem z języka… języka
polityków; który — choć na pierwszy rzut oka może nie wydawać się to tak
oczywiste — kształtuje naszą codzienność i kieruje nami w mniejszym lub większym
stopniu.
Istotę
języka i jego bezpośredni związek z umysłowością człowieka, z jego wizją
świata, z jego światopoglądem można spróbować wyrazić używając słów
Ludwika Wittgensteina „Die Grenzen meiner Sprache bedeuten die Grenzen meiner
Welt" co znaczy „Granice mego języka są granicami mego świata".
(Cytując słowa wielkiego filozofa poza ich pierwotnym kontekstem dopuszczam się
pewnego nadużycia, jednakże na potrzeby chwili i dla klarowności mojego
wywodu pozwolę sobie narzucić indywidualny tok rozumowania wraz z interpretacją.)
To z pozoru lapidarne ujęcie prawdy o języku jest w istocie genialnym dostrzeżeniem
roli języka w życiu jednostki i całych społeczności. Przyglądając się językowi
pojedynczego człowieka możemy poznać poziom jego wiedzy o świecie, jego sposób
rozumienia rzeczywistości, jego wrażliwość duchową i estetyczną; badając
zaś cały język, jesteśmy w stanie odnaleźć zakodowane w nim procesy społeczne,
przemiany obyczajowe i historyczne doświadczenia, które kształtowały i integrowały dana społeczność. Bo jest język systemem żywym i dynamicznym, w którym w każdej chwili dokonują się zmiany w zasobie słów, zmieniają się
znaczenia wyrazów i kryteria poprawności językowej. Rozwój cywilizacyjny i kulturowy, społeczne przemiany i konflikty oraz migracje ludności to tylko część
czynników, które stymulują rozwój języka nieustannie wzbogacając go i zmieniając.
Nie
zapominajmy, że również polityka jest ważnym i równoprawnym elementem życia
społecznego. Ta dziedzina działalności ludzkiej jest często źródłem społecznych
przemian, bywa także źródłem ważnych wydarzeń historycznych, powinna być
stymulatorem rozwoju cywilizacyjnego — jest więc rzeczą oczywistą, że wpływ
polityki na język i ich wzajemne relacje są silne i różnorodne, gdyż
historia tychże związków jest tak stara jak sam język (i sama polityka).
Problematyka
tych związków jest bardzo złożona, a materiał badawczy niezwykle bogaty,
dlatego też ograniczę się do zjawisk najbardziej charakterystycznych występujących w Polsce w ostatnich sześciu dziesięcioleciach. Śledząc wystąpienia polityków z różnych okresów oraz studiując literaturę przedmiotu można dojść do
wniosku, że w czasach panowania dyktatur i systemów totalitarnych oraz w czasach ostrej walki politycznej język staje się świadomym narzędziem
manipulacji i indoktrynacji, staje się bronią, za pomocą której wzbudza się
nienawiść do wrogów, budzi poczucie zagrożenia z ich strony i mobilizuje do
walki. W czasach politycznej stabilizacji i w systemach demokratycznych wpływ
polityki na język jest bardziej pośredni i mniej widoczny, ale jest stale
obecny.
Skłonny
jestem stwierdzić, iż to właśnie w języku (ale nie tylko) powinniśmy szukać
wielu odpowiedzi na nurtujące nas pytania dotyczące obecnej sytuacji
politycznej i preferencji wyborczych Polaków; albowiem poza poruszoną już
kwestią współoddziaływania polityki i języka należy zwrócić uwagę na
funkcję informacyjną — jaką pełni język — jako łącznika pomiędzy władzą i obywatelami. Słowem: pokaż mi jak mówisz, a powiem ci kto na ciebie zagłosuje.
By zachować swoiste kontinuum w tradycji wykorzystywania słów do walki
politycznej, zacznijmy naszą podróż od demonizowanego dziś, a zarazem stale
nieschodzącego z ust polityków okresu w historii, kiedy mowa nie była jedynym
narzędziem zwalczania przeciwników, a „skróty myślowe" były bardziej
wyrafinowane i nikt się do nich nie przyznawał.
PRL: Zinstytucjonalizowane ogłupianie motłochu
"Praktyka
dnia codziennego dowodzi, że realizacja nakreślonych zadań programowych i konsekwentna działalność w tym zakresie wymaga sprecyzowania i określenia
form i metod pracy oraz racjonalnej gospodarki kadrami"
[ 1 ] — czytał z kartki monotonnym i napuszonym głosem referent na zebraniu partyjnym. To w takich właśnie
oficjalnych wystąpieniach królowała nowomowa, czyli język propagandy
partyjnej, pełen przekłamań i manipulacji, używany w celu kształtowania
zachowań i poglądów ludzi zgodnie z oczekiwaniami rządzącej partii. Termin
nowomowa (newspeak) wprowadził do kultury George Orwell, a Michał Głowiński
upowszechnił go i w książce Nowomowa po polsku poddał określane tym
terminem zjawisko głębokiej analizie.
Państwo
totalitarne łamiąc wszelkie prawa swoich obywateli za pomocą języka próbowało
zakłamać rzeczywistość oraz przekonać o słuszności swoich brutalnych często i nieprawych działań. Terrorowi politycznemu towarzyszył gwałt na języku,
który został podporządkowany w swojej oficjalnej formie doraźnym celom
politycznym. Gdy partia walczyła z przeciwnikami ideowymi i ze zwolennikami
Polski przedwojennej, w języku propagandy pojawiły się m.in. takie określenia
jak: „zapluty karzeł reakcji" i „sługusy imperializmu", gdy
partia walczyła z kościołem pojawił się termin „religianctwo", gdy
wrogiem stała się buntująca młodzież, to nazywano ją „chuliganami i bikiniarzami". Celem tych działań było nie tylko wskazanie wroga, ale i wywołanie określonych emocji, wzbudzenie niechęci, obrzydzenia i nienawiści.
Szczególnym przykładem budzenia nienawiści do konkretnych osób było używanie
rzeczowników odnazwiskowych. „Schaffizm", „trockizm", „kołakowszczyzna"
miały odstraszać nie tylko od poglądów nosicieli tych nazwisk, miały także
budzić do nich określony stosunek.
Propagandziści
dbali także o utrwalenie w świadomości Polaków określonej hierarchii. Temu
celowi służyło między innymi rytualne i używane w każdej sytuacji sformułowanie
„partia i rząd" — niezmienny szyk tych wyrazów miał kodować w świadomości
prymat partii nad rządem. Podobną funkcję pełniła fraza „oddani partii, głęboko
związani z narodem", która przekonywała, że jeśli ktoś jest oddany
partii, ten jest również głęboko związany z narodem, co sugerowało, że
ci, którzy partii nie są oddani, nie są z narodem głęboko związani, są z nim związani płytko lub naród jest im całkowicie obojętny. Szczytowym osiągnięciem
nowomowy, która próbowała utrwalać w świadomości Polaków „jedynie słuszną"
ideologię jest fraza „socjalistyczny w treści, narodowy w formie", którą
można było określić każde działanie „partii i rządu".
Miała
też nowomowa zakłamywać rzeczywistość, czego doskonałym przykładem jest
„wprowadzenie wojsk" — jak po inwazji na Czechosłowację określano tę
agresję. Oficjalnie ten tragiczny dla Czechów i Słowaków fakt nazywano też
„wkroczeniem wojsk zaproszonych przez członków władz czechosłowackich" bądź
też „bratnią pomocą", co było szczególną hipokryzją. Podobną
hipokryzją było tłumaczenie wszelkich niepopularnych decyzji partii „obroną
interesów ludzi pracy".
Istotą
państwa totalitarnego, a także autorytarnego — lecz w mniejszym stopniu -
jest sterowanie wszystkimi sferami życia społeczeństwa i jednostki, dlatego
też narzucało ono i całej kulturze określone cele, decydowało arbitralnie o treści i formie, czego szczególnym przykładem jest zadekretowanie socrealizmu
jako jedynej twórczej drogi we wszystkich dziedzinach sztuki. Również
dyskusja o sztuce została bezwzględnie upolityczniona i toczona była w tym
nowym języku: "...Jakże śmieszni są ci, którzy wychodząc z zasady, że
kultura idzie z góry w dół, przypuszczają, iż nowy konsument przyjmie
wszystko, co mu podaje literatura schyłkowa z całym jej tematycznym i formalnym mętniactwem i rozkładem. I jak dziecinni, jeśli im się wydaje, że
ideologicznie mętne utwory, roztrząsające samotność człowieka czy też
fikcyjne konflikty psychologiczne będą łapczywie (...). Ci, dla których
elitarno-inteligencki język, zbutwiały, zamarły, obciążony pseudonaukowymi
świecidełkami pustej słownej ornamentyki jest nienaruszalnym niedostępnym
tabu, ci którym tromtadracki nacjonalizm zastępuje patriotyzm ludowy, ci
wreszcie, którym snobizmowi schlebiają upostaciowane pod różnymi maskami
teorie antynaukowe, ostatni krzyk mody zagranicznej — to ludzie najzupełniej
obcy tak walce o socjalizm jak i upowszechnianie kultury." [ 2 ] — tak pisał w roku 1948 Jerzy Borejsza członek najwyższych władz partii rządzącej.
Wtórował mu Włodzimierz Sokorski pisząc, że "Sztuka postępowa może
być tylko i wyłącznie sztuką realizmu socjalistycznego. Wszelka inna pozycja
twórcy jest tylko świadomym lub nieświadomym staczaniem się na pozycje
wyrodniejącej sztuki ginącego świata." [ 3 ] Te krótkie fragmenty wystąpień wysokiej rangi działaczy partyjnych zawierają
wszystkie charakterystyczne dla nowomowy cechy:
-
narzuca wyraziście znak wartości: dobra jest literatura socjalistyczna,
każda inna jest „mętniacka i schyłkowa", czyli zła,
-
łączy elementy pragmatyczne (bezwzględna krytyka „wrogiej"
literatury) i rytualne (schlebianie gustom klasy robotniczej),
-
zawiera decyzje arbitralne:
jedynym kierunkiem uznawanym przez rządzących jest socrealizm.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Lachowiecki L., Markiewicz T., Paczkowski M., Polski socrealizm.
Antologia publicystyki społeczno-kulturalnej z lat 1948-1957, t.3, wyd.
Almapress, Warszawa 1988 « Tematy różnorodne (Publikacja: 21-05-2008 )
Przemysław PielaWspółzałożyciel portalu Ateista.pl, w latach 2004-2005 z-ca redaktora naczelnego, do października 2007 r. redaktor naczelny. Student V roku filologii duńskiej oraz I dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez pewien czas studiował także filozofię. Były wiceprezes PSR. Rocznik 1987, pochodzi z Nowego Targu. Mieszka w Poznaniu. Numer GG: 3112057
Liczba tekstów na portalu: 18 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 7 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Przychodzi baba do lekarza, albo chleb do pijawki | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5892 |
|