Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.445.253 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ilekroć się twierdzi, że nauka lub religia może badać tylko pewną określoną dziedzinę albo stawiać sobie tylko pytania pewnego szczególnego rodzaju i tak dalej, tylekroć mamy prawo podejrzewać, że dokonuje się nadmiernych uproszczeń i arbitralnych ograniczeń.
 Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie

Całun Turyński – fałszerstwo (nie)doskonałe [2]
Autor tekstu:

Po takim przedstawieniu sprawy nawet sceptyk przyzna, że dowody na autentyczność płótna są mocne. Jest jednak dokładnie odwrotnie. Powyższe „dowody" można zinterpretować w zupełnie inny sposób i po zestawieniu ich z innymi dziwnymi cechami całunu wydają się jednoznacznie wskazywać na to, że płótno to dzieło artysty. Jeżeli spojrzymy na Całun Turyński w ten sposób, wówczas wszystkie pozornie niewytłumaczalne rzeczy znikną i pojawi się całkiem nowy obraz.

W myśl takiego podejścia gigantyczny wzrost i szczupła sylwetka doskonale współgrają z innymi średniowiecznymi obrazami, gdzie postacie były przedstawiane w podobny sposób. Efekt „doklejonej głowy” oznacza, że głowa była wykonana osobno i z większą starannością, co również wydaje się słuszne z artystycznego punktu widzenia. Twarz przykuwa naszą uwagę bardziej niż pozostała część ciała, dlatego też artyści zwykle zwracają na ten element dzieła szczególną uwagę. To, że na płótnie nie ma śladów rozkładu oraz że plamy krwi nie wykazują śladów odrywania doskonale współgra z wnioskiem, zgodnie z którym prawdziwego ciała pod płótnem nigdy nie było. Podobnie wygląda sprawa z samym sposobem przedstawienia postaci: w tamtych czasach poszarpany, zdeformowany obraz zachwytu by raczej nie wywołał. Podobnie zresztą jak powykrzywiana w grymasie cierpienia twarz (której rysy wcale semickie nie są — o tym za chwilę).

W tym miejscu zwolennicy autentyczności relikwii powiedzą mi: „w porządku, masz trochę racji, jednak co z innymi dowodami autentyczność takimi jak krew czy pyłki?" Przyjrzyjmy się zatem bliżej tym dowodom(?).

Dowody autentyczności

Pyłki

Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów na rzecz autentyczności Całunu Turyńskiego jest badanie pyłków kwiatowych obecnych na płótnie, z których większość ma pochodzić z Palestyny. Oczywiście obecność pyłków nie może dowieść autentyczności płótna, możliwa jest przecież sytuacja, w której artysta sprowadził płótno z Palestyny. Jednak badania pyłków kwiatowych obecnych na płótnie przeprowadzone przez Maxa Freia (na które zazwyczaj powołują się zwolennicy autentyczności płótna) budzą spore wątpliwości naukowców.

W latach 1973 i 1978 kryminolog pobierał próbki z Całunu Turyńskiego. Następnie przekazał je do zbadania izraelskiemu palinologowi (specjaliście od pyłków roślinnych). Zwolennicy autentyczności całunu byli zachwyceni: w próbce Frei’a znaleziono aż 57 gatunków roślin, w tym wielu swoistych dla bliskiego wschodu, a niespotykanych we Francji i Włoszech, gdzie przebywał całun podczas swej udokumentowanej historii. Co więcej, wśród pyłków były i ukazujące się w porze Paschy, a więc w czasie, kiedy miał odbyć się pogrzeb Chrystusa. Wyniki badań palinologicznych są do dziś cytowane jako świadectwo autentyczności relikwii, ale już w latach osiemdziesiątych pojawiły się wątpliwości. Na większości próbek pobranych przez innych badaczy zagęszczenie pyłków było rzędu ziarnka na cm2. Na 25 skrawkach taśmy było ich około stu, i to typowych dla Włoch i Francji. Tymczasem jeden z kawałków taśmy Freia był dosłownie obsypany pyłkiem: na powierzchni paru milimetrów kwadratowych znalazło się kilkadziesiąt ziaren, łącznie więcej niż wszystkich pozostałych. Ponadto tylko na tej taśmie zamiast pojedynczych włókien lnu i ewentualnie ziaren ochry, znajdowały się liczne włókna bawełny, zapewne z rękawiczek Freia. Skąd się tam wzięły? Otóż Frei podróżował do Ziemi Świętej i Turcji w poszukiwaniu próbek endemicznych roślin do celów porównawczych. Następnie ilustrował zdjęciami identycznych ziaren pyłku materiał porównawczy z całunu. Najciekawsze jest to, że z 57 gatunków stwierdzonych w próbce Frei’a, aż 32 to formy owadopylne, których pyłek miałby małe szanse dostać się z wiatrem na całun (za to kwiaty tych roślin są efektywniejsze i łatwiejsze do zauważenia przez botanika-amatora). Max Frei zaliczył nie tylko te dwa potknięcia – okazało się, że już wcześniej kilkakrotnie miał kłopoty z prawem, gdyż nazbyt chętnie potwierdzał to, co klient chciał usłyszeć…[2]

Pyłek może przetrwać dwa tysiące lat albo dłużej pod warunkiem, że znajdzie się na przykład na dnie jeziora albo w torfowisku. Pyłki wystawione na działanie powietrza szybko ulegają rozkładowi.

Większość ekspertów zgadza się, że na płótnie tak często wystawianym na działanie powietrza oryginalne pyłki by się nie zachowały.

Moje badania wykazały, że najpowszechniejszym pyłkiem w tamtym okresie był pyłek oliwki. W próbkach Freia nie było ani jednego ziarenka tego pyłku. [4]

Po uwzględnieniu powyższych informacji okazuje się, że badania pyłków nie tylko nie potwierdzają autentyczności płótna, ale wręcz wydają się jej przeczyć.

Rzymskie monety, odciski roślin

Niektórzy badacze płótna uważają, że na powiekach całunowej postaci znajdują się rzymskie monety pochodzące oczywiście z Palestyny z czasów Piłata. Jeszcze inni twierdzą, że na płótnie znajdują się odciski roślin pochodzących również z tamtego rejonu. „Dowody” te umieszczam w jednym akapicie, gdyż zarówno monetom jak i odciskom roślin można przyczepić jedną etykietę: złudzenie optyczne. Co ciekawe, nie muszę tego poglądu udowadniać, ponieważ zrobili to za mnie zwolennicy autentyczności płótna.

To co [Filas] widział jako inskrypcje, ja widziałem jako losowe kształty i szumy. Taka jest subiektywna natura analizy obrazów. Z tego powodu nie mogę zaakceptować „inskrypcji" na tych monetach jako wiarygodnego dowodu na pochodzenie całunu z pierwszego wieku. [5]

Oczywiście zanim badacze całunu zabrali się za szukanie monet, których wzór pasowałby do mało wyraźnych plam, znajdujących się w oczodołach, powinni odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: jakim cudem w ogóle odbiły się one na płótnie? Wyobraźmy sobie następującą sytuację: ciało zaczyna wysyłać energie, która przypala płótno. Powstaje wizerunek – odbicie ciała, którego intensywność zależy od odległości płótna od twarzy.
Co się stanie, jeśli umieścimy na drodze tych promieni kawałek metalu? Część energii zostanie zaabsorbowana przez metal – w miejscu gdzie będzie leżał wizerunek będzie słabszy lub w najgorszym wypadku nie pojawi się w ogóle. Niestety „monety” na oczach całunowej postaci są widoczne intensywniej niż otaczające je ciało. Sugeruje to, że one same były źródłem energii, co oczywiście jest bzdurą w kontekście teorii mówiącej o tym, że wizerunek powstał w wyniku emisji energii z ciała.

Dość ciekawy jest również fakt, że nikt nie pokusił się, aby w plamach widocznych na całunie dopatrzyć się roślin pochodzących z Francji lub Włoch.

Krew

Krew jest bardzo dobrze zbadaną substancją. Naukowcy wiedzą, z czego się składa, jak się zachowuje i co najważniejsze — jak ją wykrywać. Jednak w przypadku Całunu Turyńskiego stało się coś dziwnego. Prosta czynność, jaką jest wykrycie krwi, wiązała się z wysiłkiem, jaki można porównać do pracy wykonanej przez Syzyfa w ciągu stu lat. Wszystkie testy specyficzne dla krwi, przeprowadzone bezpośrednio na płótnie, dały wynik negatywny. Pozytywny wynik dały natomiast inne testy — na obecność pigmentów.

Nie ma krwi na Całunie Turyńskim: wszystkie sądowe testy specyficzne dla krwi dały wynik negatywny (niektórzy badacze pochopnie wnioskowali, że krew była obecna po przeprowadzeniu testów na obecność żelaza, protein, albuminy, które wypadły pozytywnie, gdyż substancje te są faktycznie obecne na całunie, ponieważ są składnikiem farb).

Stara krew nie jest jasnoczerwona i żadna ilość bilirubiny nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Prawdziwa krew skleja włosy, nie tworzy strumyków i spiralnych kwiatów. Prawdziwa krew nie zawiera pigmentów. Prawdziwa krew i jej organiczne pochodne mają współczynniki określające załamanie światła znacznie mniejsze niż ochra i mogą być łatwo rozróżniane przy pomocy analizy optycznej pod mikroskopem. [ 1 ] Przeprowadzona przez McCrone’a analiza czerwonych cząstek z całunu ujawniła, że nie zawierają krwi ani jej pochodnych. [1]

Walter McCrone — najbardziej znany całuno-sceptyk, przeprowadził wnikliwe analizy „krwi". Testy wykazały, że na płótnie znajdują się pigmenty stosowane w średniowieczu. Mało tego, wykonał podobne plamy jak na całunie z wykorzystaniem prawdziwej krwi. Różnice pomiędzy plamami prawdziwej krwi a plamami z całunu były uderzające. [7]

Mimo tych wszystkich kontrowersji całuniści uznali, że czerwone plamy na całunie to na pewno stuprocentowa krew. Mało tego, jej zachowanie i ilość ma się całkowicie zgadzać z obecną wiedzą o ukrzyżowaniu i krwiobiegu. Fakty, takie jak dziwne zachowanie się krwi na włosach czy przedramionach oraz obecność pigmentów z niewiadomych przyczyn schodzi na drugi plan. Czyli jak w końcu jest? Eksperci od krwi sami przyznają: „porównanie krwi z całunu z innymi znanymi plamami krwi wykazało znaczące różnice". To zdanie komentarza raczej nie wymaga.

Z krwią wiąże się jeszcze jedna kwestia. Nawet jeśli jej śladowe ilości znajdują się na płótnie, to co z tego wynika? Absolutnie nic. Przyznają to nawet sami całuniści.

W odpowiedzi na pytanie, czy wykrycie krwi grupy AB (krwi nie wykryto bezpośrednio na płótnie, tylko na jednej z taśm, które służyły do zbierania próbek) na płótnie dowodzi jego autentyczności, jeden z badaczy odpowiedział, że nie, gdyż grupy krwi Jezusa nie znamy. Poza tym z ewentualną obecnością krwi wiąże się jeszcze jedna kwestia — w czasie burzliwej historii płótno mogło być nią podretuszowane przez kogoś innego, jej obecność niczego nie dowodzi.

Przebite nadgarstki i inne „dowody” z historii

Zwolennicy autentyczności płótna argumentują także, że artysta nie mógł wiedzieć jak wyglądał proces ukrzyżowania, a całunowy wizerunek zdaje się taką wiedzę zawierać. Ponoć artysta nie mógł wiedzieć, że tak naprawdę przebijano nadgarstki a nie dłonie. Poza tym krew zdaje się płynąć dokładnie tak, jak było rozłożone domniemane ciało na krzyżu.

Po pierwsze, nie do końca wiadomo, jak proces ukrzyżowania wyglądał. Żeby stwierdzić, czy postać na całunie ma rany na właściwym miejscu, takową wiedzę należałoby najpierw posiąść – całun nie jest dowodem sam dla siebie. Nauka zna tylko jeden przypadek znalezienia szkieletu ukrzyżowanego człowieka, a rekonstrukcja ukrzyżowania na jego podstawie nijak się ma do Całunu Turyńskiego. W kontekście tego znaleziska zarówno rany na stopach jak i na dłoniach są przedstawione nieprawidłowo (rys. 5.).


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jak został zrobiony Całun Turyński
Chrzest wśródmaciczny

 Zobacz komentarze (131)..   


 Przypisy:
[ 1 ] W wersji angielskiej ten fragment tekstu brzmi: Real blood and its organic derivatives have refractive indices much less than red ochre or vermilion, and they can be easily distinguished using Becke line movement under a light microscope.

« Doktryna, wierzenia, nauczanie   (Publikacja: 23-08-2008 Ostatnia zmiana: 25-08-2008)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Aleksander Głowacki
Ukończył Politechnikę Poznańską. Interesuje się fizyką teoretyczną, kosmologią i ewolucjonizmem.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Koniec tajemnicy Całunu Turyńskiego?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6027 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365