|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Polityka, papieże i nuncjusze [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Po bitwie pod Grunwaldem problem krzyżacki nad polską i litewską
granicą wcale nie przestał istnieć. Polska prowadziła jeszcze wiele kampanii, ale tu
nieustannie mieszali się papieże i nuncjusze (w końcu zakon należał do wyłącznej jurysdykcji
papieża), a kampania w 1419 r. w ogóle nie doszła do skutku, bo na przeszkodzie stanęła...
interwencja legata papieskiego ! A skoro o wilku (czyt. legacie) mowa oto inny przykład
„zbawiennego" dla polskiej racji stanu działania rzymskich namiestników i legatów:
Władysława III zwanego Warneńczykiem do złamania układów z Turcją namówił nie kto inny,
lecz właśnie nuncjusz Julian Cesarini. Wiemy jak się to skończyło. Ten nuncjusz
zresztą musiał lubić sprawy wojenne — to on stał na czele antyhusyckiej
krucjaty, którą rozbili czescy „heretycy" pod Domażlicami (co ciekawe,
polscy ochotnicy walczyli wtedy po czeskiej, „heretyckiej" stronie). Wracając zaś do problemów z zakonem krzyżackim, powiedzmy wprost, że Rzym
oczywiście popierał roszczenia Krzyżaków. A kiedy zawiązał się Związek Miast pruskich, który
chciał powrotu tych ziem do Korony polskiej, papież starał się wymóc na polskich biskupach,
by nie popierali Związku, zaś legat papieski Ludwik de Silves wyklął jego uczestników. W końcu i sam papież rzucił klątwę na miasta Prus. Tym razem biskupi w kraju
na szczęście klątwą się nie przejęli. W czasie walk z Zakonem przybyli do naszego
kraju wysłannicy papieża i cesarza z żądaniem, by Polska natychmiast zaprzestała
walk z Krzyżakami, a przystąpiła do wojny z Turcją. W takich to okolicznościach
legat papieski Rudolf z Rudesheim przyczynił się do przedwczesnego zawarcia
układu z Krzyżakami (tzw. pokój toruński), co uniemożliwiło zdobycie Malborka i ostateczne zniweczenie Zakonu. Doprawdy trudno zrozumieć dlaczego Polacy do
dziś nie chcą przyjmować do wiadomości, jak bardzo szkodziły naszemu krajowi
poczynania Rzymu. Trzymamy się mitu Grunwaldu i nie chcemy wiedzieć więcej...
Warmińskie księstwo biskupie, które przyłączone zostało do Polski w wyniku wojny trzynastoletniej, niedługo potem zainicjowało starania w celu oderwania
od Rzeczypospolitej. Wykorzystywano przy tym poparcie Krzyżaków. Problemy z niesfornym
biskupem warmińskim zakończyły się dopiero w 1512 r., kiedy ustalono, że obiór biskupa
musi podlegać akceptacji władcy polskiego.
Ale w tym czasie, kiedy opisywane tu wypadki miały miejsce, doskonale
wiedziano co w trawie piszczy i przeciwstawiali się polityce Rzymu zarówno nasi królowie,
szlachta, jak i wielu polskich duchownych.
W czasie narastania ruchu husyckiego w Czechach w XV w. Rzym i cesarz
starali się zwrócić polskie chorągwie ku wojnie z Czechami, a papież odstępując od ugody z husytami, rzucił nań klątwą i ogłosił krucjatę przeciw nim. Ale wtedy w Polsce zakazano
głoszenia haseł krucjatowych, bo polityka króla twardo przeciwstawiała się idiotycznej
ideologizacji. Jak pisze wybitny historyk Paweł Jasienica: "Polska XV w. w niczym
nie przypominała tej późniejszej, beznadziejnie zawojowanej przez Rzym papieski"
.
Zdarzało się, że Polacy jawnie ignorowali rzucane przez papieży i legatów
klątwy czy obkładanie miast interdyktami. Na przykład w Brześciu na Kujawach rozpanoszonego
legata ludność po prostu wypędziła z miasta, a interdyktem nikt się nie przejął.
Może to zbyt pośpieszna opinia, ale wydaje się, iż królowie
polscy zbyt miękko potraktowali Zakon. Ale właśnie dlatego trzeba powiedzieć,
że to postawa Rzymu (i cesarza) walnie przyczyniła się do tego, że zakon przetrwał,
co w konsekwencji odbiło się tak fatalnie na losach naszego kraju. Wielu błędom
polskiej polityki patronował niestety Rzym wraz z jego nieustannymi próbami
zaprzęgnięcia Polski w służbę przebrzmiałej już ideologii i rzymskich interesów.
Prowadzenie wojen z zakonem było trudne i kosztowne. Ale niewątpliwie
zgodne z polską racją stanu. W roku śmierci biskupa i kanclerza Zbigniewa Oleśnickiego,
który byłby na pewno na tę „zuchwałość" nie pozwolił póki żył, szlachta przegłosowała
nałożenie podatku na duchowieństwo, dotychczas wolne od świadczeń na rzecz skarbu państwa.
Królem był wtedy Kazimierz Jagiellończyk, syn Jagiełły i trzeba przyznać, że
za jego panowania, inaczej niż wcześniej, dominacja oligarchii kościelnej uległa
zahamowaniu. Król życzył sobie bowiem mieć wpływ na prowadzoną przez siebie
politykę; także i w ten sposób, że twardo egzekwował swoje prawo do zatwierdzania
biskupów. A to naprawdę miało związek z polityką wewnętrzną, biorąc pod uwagę
fakt, że niejako z definicji biskupi wchodzili do Rady Koronnej (potem przekształconej w senat). Po prostu król chciał mieć prawo do mianowania odpowiednich ludzi
do swego – politycznego przecież — ciała doradczego.
A legaci nie spali — w roku 1478 rezydujący we Wrocławiu
nuncjusz papieski Baltazar z Piscii ogłosił króla Kazimierza Jagiellończyka i jego brata Władysława Jagiellończyka za...wyklętych i wyłączonych z Kościoła.
Powodem miało być to, że przeszkadzają królowi Węgier Maciejowi Korwinowi zwalczać
Turków ! To, że Korwin mieszał się do spraw krzyżackich stojąc po ich stronie
(wspomógł też tzw. wojnę popią) nie przeszkadzało jakoś nuncjuszowi.
Co znamienne Krzyżaków zwolniono od przysięgo danej królowi
Rzeczpospolitej… Rzym w osobie Sykstusa IV zamierzał zniweczyć też ustalenia
pokoju toruńskiego (którego zresztą dotąd nie zatwierdził). Wtedy Polska nie
przejęła się klątwą, więcej — była o krok od zerwania z Rzymem i zorganizowania
własnego, narodowego Kościoła.
Historycy zwalczają “gdybanie”, ale gdyby… kto wie czy
nie pomyślniej dla Polski i Litwy potoczyłyby się losy. Fatalna polityka papieża i jego
ludzi oddziaływała zgubnie na polską politykę, co przyniesie wkrótce naprawdę opłakane
skutki w dobie wojen z Turkami i „Dymitriad"
Tak więc na szczęście, dzięki rozsądkowi naszych królów, często zdarzało
się, że namowy i knowania Rzymu, by pchnąć Polaków do niezgodnej z interesem kraju wojny nie
przynosiły skutku. Papież Paweł III w roku 1546 na przykład bezskutecznie namawiał Zygmunta I Starego, by ruszał z wojskiem na luteranów w Niemczech.
W planach polskich monarchów zadziwia wprost częstotliwość
planów kampanii antytureckich. I dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze
te plany zbiegały się z wolą kolejnych papieży, marzących widać nieustannie
od czasów krucjat o opanowaniu „półksiężyca". Podobnie zresztą jak i państw prawosławnych. Plany wojny z Turkami miał także Batory. Czekał tylko
na zgodę sejmu. Nie zawsze sejm taką zgodę wyrażał. Inna sprawa, kiedy takie
kampanie mając szanse powodzenia, mogły być zgodne z polska racja stanu, a kiedy
były szaleństwem. Ale chyba dobrze się stało, że sejm kontrolował plany monarsze,
co czynił na mocy uchwały zakazującej królom Rzeczpospolitej wszczynać wojny
poza terenem kraju. Tylko pytanie, czy był to znak nieufności… Zanim sejm
decyzję podjął, Batory zmarł. Oprócz Polaków i Litwinów niepocieszony był papież
Sykstus V, który gorąco popierał krucjatę przeciw Turkom. "W ciągu jednego
dnia zniknęła wizja krzyży zatkniętych na meczetach Konstantynopola" złośliwie
pisze T. Rojek .
Niżej powiemy o dziele polskiej tolerancji religijnej czyli o konfederacji
warszawskiej. Polscy biskupi delikatnie mówiąc nie byli nią zachwyceni. Może więc nie
potrzebowaliby wcale namowy, by ją torpedować, niemniej wiadomo, że nie kto inny tylko
nuncjusz papieski Commendoni nie ustawał w podżeganiu purpuratów do blokowania uchwał
konfederacji.
A propos nuncjusza, powiedzmy w tym miejscu ogólnie kilka słów
o nuncjaturze w Polsce. Papieże delegowali swych przedstawicieli zwanych
legatami „w świat", z zadaniem zorganizowania nad poszczególnymi
krajami „opieki" W wiekach średnich „opieka" nuncjuszy obejmowała kilka krajów danego
regionu, nie było stałej nuncjatury krajowej. Polską nuncjaturę ze stałym rezydentem
utworzono dopiero w połowie XVI w.
A oto jak można by podsumować cel przyświecający legatom:
"Z Rzymu nad Wisłę dążą legaci papiescy w celach religijnych, politycznych, fiskalnych
(po pieniądze)..." . Oczywiście
nuncjatura papieska w Polsce nie była niczym innym, jak rodzajem ambasady (z
elementami agentury) obcego państwa, dzięki której papież i Kuria rzymska natychmiast
wiedzieli co dzieje się w kraju. Działała jak każda inna placówka dyplomatyczna,
tylko jej „język" był specyficzny, bo naszpikowany argumentacją
natury religijnej. Pod tym „językiem" tkwił „zdrowy" rdzeń prowadzenia normalnej polityki,
służącej mocodawcy, czyli państwu kościelnemu. Nie Polsce, rzecz jasna. Wystarczy poczytać
choćby fragmenty listów kolejnych nuncjuszy pisanych do władz rzymskich
[ 1 ],
by wiedzieć o co chodzi. Na przykład można w nich znaleźć zawiadomienia kto studiował w Wittenberdze — a była to uczelnia niewskazana, ze względu na szerzące się tam "herezje"
można też znaleźć donosy o tym, jak bogaty jest polski król (chodzi o Zygmunta Augusta,
który oprowadzał nuncjusza po skarbcu), czy też raporty o stanie zdrowia króla polskiego
(nuncjusz Caligari o Stefanie Batorym), albo wreszcie sprawozdania o tym jak traktuje
Władysław IV protegowaną swego ojca superkatolickiego króla Zygmunta III, ochmistrzynię
dworu, wielce tajemniczą osobę (nuncjusz Visconti), itd.
Wspomniano wyżej o Dymitriadach. Zajmijmy się zatem teraz
tym tematem w świetle działań nuncjuszy w Polsce. Jak może pamiętamy, kiedy
zmarł ostatni car z rodu Rurykowiczów w Rosji nastał czas bezkrólewia. A że
krążyły opowieści o cudownym ocaleniu jego potomka, Dymitra, zatem nic dziwnego,
iż wkrótce pojawili się podejrzani osobnicy twierdzący, iż to oni są cudownie
ocalonym carewiczem. Historia obdarzyła ich dźwięczną nazwą „Samozwańcy".
Nie trzeba chyba dodawać, że powołując się na rzekome prawa do tronu carów dla
takiego Samozwańca, można było upiec swoją własną pieczeń. I tak na przykład
gorącym zwolennikiem Samozwańca I (był jeszcze II) był oprócz np. rodów kresowych
Wiśniowieckich i Mniszchów, nuncjusz Klaudiusz Rangoni. Oczywiście nie omieszkał
on dopilnować, by Samozwańczy carewicz zmienił wyznanie — ze „złego" prawosławnego na
„jedynie słuszne" katolickie. Oczywiście napisał w tej sprawie raport do papieża, w którym
rozwodził się o białych wąskich dłoniach Dymitra, co miało być zapewne dowodem jego arystokratycznego pochodzenia.
Papież Klemens VIII rzekomego Dymitra osobiście popierał. Podobnie jak jego poprzednik
Paweł V, zwracający się czule do Dymitra (I): "(… jako że możesz swemu narodowi nakazać
wszystko co zechcesz, przykaż mu przeto, by uznał namiestnika Chrystusa." .
Jakże więc papieże mieli obu Samozwańców nie popierać ? Wciąż im się marzyło
połączenie Moskwy z Kościołem rzymskokatolickim. Toć to spełnienie marzeń namiestników
Piotra. To zakończyło by schizmę, Rzym zapanowałby nad ogromnym terytorium...
Wprowadzenie na teren Rosji jezuitów i budowa sieci kościołów, co gwarantował
Dymitr, dopełniłoby dzieła.
Wobec pustego tronu na Kremlu rozsądni ludzie w Rzeczpospolitej proponowali
Moskwie unię personalną i byli przeciw awanturniczym poczynaniom; a ci rozsądni ludzie to nie
byle kto: Jan Zamoyski, S. Żółkiewski czy K. Chodkiewicz, a także wielu ludzi Kościoła, w tym senatorowie duchowni, nawet król, przecież ultrakatolik wycofał się w końcu z oficjalnego popierania tej niepewnej sprawy. Ale nuncjuszowi (jak i jego panu w Rzymie) oraz wielu biskupom majaczył wciąż rzymski krzyż zatknięty na cerkwiach.
Z wieku XVII warto także zapamiętać pewną scenkę jako przykład wielce
znamienny i cokolwiek zdumiewający. Oto czas walk z powstańcami Chmielnickiego, prawosławna
Ukraina, klęski polskiego oręża. W takim to dziejowym kontekście widzimy króla Jana Kazimierza
przed bitwą pod Beresteczkiem. Szykowanie się do bitwy ma swą oprawę, króla szykuje się
właśnie tak, jakby udawał się na… krucjatę (!) przeciw poganom zagrażającym
katolickiemu światu. W czasie uroczystości pożegnalnych, które odbyły się 13
kwietnia, w imieniu Innocentego X błogosławił go nuncjusz papieski Giovanni
di Torres, ofiarując poświęcony miecz, szyszak i kopię obrazu Matki Boskiej .
Nota bene takie maryjne obrazy albo ryngrafy ofiarowywane były często obrońcom
wiary, i pewnie taki właśnie zawieźli nasi posłowie z frakcji katolickiej zbrodniarzowi,
generałowi reżimowemu Augusto Pinochetowi. Kiedy? Ano pod koniec XX wieku. To się właśnie,
drodzy Państwo, nazywa tradycja i wartości katolickie.
A oto jeszcze słowa kanclerza Ossolińskiego wypowiedziane w Rzymie w 1633 r. do papieża Urbana VIII: "Nawet w onej niedawno żałosnej dla Rzeczypospolitej
chwili, gdyśmy Zygmunta… opłakiwali, obaczyłbyś był, Ojcze Najświętszy, cały sejm, senat i naród polski więcej walką o religię z współobywatelami swymi zarażonymi kacerstwem
zajęty, niż bezpieczeństwem i całością wspólnej ojczyzny, niż elekcją przyszłego
pana".
"Nie ważne jaka będzie Polska, byle była katolicka ?" -
jeszcze niedawno rzekł zgodnie z tradycją pewien poseł ZCHN-u. I jeszcze garść przykładów, już nie bacząc na chronologię:
- papież Grzegorz XVI potępił „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego" Mickiewicza,
- papieże potępili powstanie listopadowe i styczniowe,
- XX-wieczny papież NIE potępił agresji Niemiec na Polskę
Jak w tym świetle można mówić o współzależności katolicyzmu i patriotyzmu
pozostaje tajemnicą..
1 2
Przypisy: [ 1 ] zobacz również: „Polski dyplomata na papieskim dworze — Wybór listów Jerzego z Tyczyna
do Marcina Kromera (1554-1585)"; Jerzy Axer, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982 « Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 61 |
|