|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu
Kilka perspektyw na odwieczny problem umysł-ciało [2] Autor tekstu: Łukasz Stasiełowicz
Dlaczego o ile? Skrajni materialiści, fizykaliści i behawioryści postulują
likwidację
konstruktu stanów mentalnych. Implikuje to również negację istnienia duszy, w konsekwencji
także istnienie religijnego wyobrażenia Boga. Sławnymi przedstawicielami tzw.
eliminatywnego materializmu są Patricia oraz Paul Churchland, zbieżność nazwisk
nie jest
przypadkowa — małżeństwo. Analogicznie do wielkich rewolucji naukowych (np.
kreacjonizm ewolucjonizm | geocentryzm heliocentryzm) dojdzie według filozofów
do
zmiany spojrzenia na aspekt nazywany jeszcze dzisiaj sferą mentalną. Realne
rozwiązanie ma
przynieść rozkwit teorii konekcjonistycznych, traktujących mózg człowieka jak
maszynę z wejściem (input) i wyjściem (output). Wszelkie zależności, przemyślenia,
czynności, akty
wolicjonalne, intencje, emocje, uczucia itp. mogłyby zostać opisane za pomocą
skomplikowanych wzorów. Przerażające? A pomysł stworzenia sztucznej inteligencji
już taki
nie jest? Czytelnicy wystraszeni ową wizją mogą (na razie) spać spokojnie.
Zakładając
ewolucyjne (nie rewolucyjne) dochodzenie do odkryć, perspektywa przełomu wydaje
się być
odległa. Rzekome dowody (przemawiające za wykreśleniem mentalności) nie są
przekonywające. W 2010 roku teorie tego rodzaju to kwestia wiary, opartej na
kilku
poszlakach. Pozornie mniej pesymistyczne spojrzenie oferuje teoria epifenomenalistyczna.
Jedną ze
znaczących osobistości związanych z tą pozycją był Thomas Huxley. Brytyjski
biolog,
zwolennik teorii ewolucji, agnostyk, dziadek Aldousa („Nowy wspaniały świat").
Epifenomen to zjawisko mające co prawda przyczynę ale nie oddziałujące na nic,
nie
wywołujące skutków. W odniesieniu do dychotomii fizyczno-mentalnej ma to
przejmujące
implikacje. Stany mentalne są epifenomenami, wywoływanymi przez stany fizyczne.
Nie
mogą jednak wpływać na stany fizyczne. Wizję epifenomenalistyczną próbowano
obalić
poprzez wskazanie na kontraintuicyjność, tzn. niezgodność tej wizji z naszym
życiem
codziennym (intuicją). Boć przecież jeżeli mam jakieś życzenie, pożądam czegoś i jest to
realizowalne, to mam wszak moc sprawczą, mój stan mentalny wpływa na fizyczny.
Mam
ochotę pojeździć na rowerze, przeczytać książkę i czynię to. Zachowania,
czynności nie są
zdeterminowane przez stany fizyczne. Zwolennicy omawianej koncepcji są
odmiennego
zdania i należy przyznać im rację, iż powoływanie się na kontraintuicyjność jest
słabym
argumentem, bazującym na subiektywizmie, tradycjonalistycznej obawie przed
nowym.
Aczkolwiek przynajmniej chwilowo apetyt został zaspokojony dzięki nauce, którą
wykorzystać pragnęli właśnie epifenomenaliści, a mianowicie neuronauce. W latach
60 XX
wieku po raz pierwszy oficjalnie zarejestrowano i opisano potencjał elektryczny
nazywany
dzisiaj powszechnie Bereitschaftspotential (readiness potential). Na trochę
ponad jedną
sekundę od wyprowadzenia ruchu (np. poruszenie palcem) powstaje negatywna fala
przygotowująca. Stanowi ona podstawę do nowoczesnych programów przewidujących
ludzkie ruchy. Osoby nie są świadome powstawania owej fali, jednakże są w stanie
zapobiegać pewnym niechcianym ruchom. Nie zostają pozbawione możliwości weta.
Skoro
istnieje weto to stany mentalne jednak wpływają na stany fizyczne. To
najbardziej
optymistyczna konkluzja. Gdyby jednak okazało się, że pozycja epifenomenalizmu
jest
najbardziej słuszna, mielibyśmy do czynienia z rewolucją w myśleniu na skalę,
której nie
doświadczyliśmy ani my, ani nasi przodkowie.
Wolność wyboru, wolna wola,
moralność,
sumienie i wiele innych konstruktów zostałoby oznaczone jako iluzja. W myśl tej
pesymistycznej, dla dzisiejszego człowieka teorii rzekome własne przekonania,
„ja",
tożsamość nie są tak bardzo autonomiczne. Postępowanie, przemyślenia to jedynie
wynik
podstaw biologicznych, genetycznych, doświadczenia i wpływu środowiska. Sprawy
sądowe
nie mają prawa bytu w momencie, kiedy podmiot może zostać rozłożony na czynniki
pierwsze. Domniemane morderstwo z premedytacją to np. wynik doświadczeń
życiowych
(molestowanie, szykanowanie w szkole itd.) i procesów biologicznych (za mało snu
dekadę
temu, dnia 8 września. Ukłucie się nożem etc.). Humanoid nie ma wpływu na swoje
losy, nie
może niczemu zapobiec, niczego w dalekiej perspektywie zmienić. Działamy
krótkowzrocznie, bo tylko tak nasz główny organ, czyli mózg może poradzić sobie z autoregulacją. Wszelkie plany, cele i schematy dotyczące przyszłości pozostają
nieświadome z prozaicznego powodu — ograniczona pojemność i możliwości działania mózgu.
Adwokaci
mogliby protestować przeciwko sędziemu, gdyż jego predyspozycje z pewnością będą
prowadzić do niekorzystnego ale i niesłusznego wyroku. Prokurator może
sprowadzić protest
do absurdu, wskazując u adwokata na mniejsze ciało modzelowate (corpus callosum)
łączące
obie półkule mózgu. Obrońca nie jest w stanie łączyć wielu procesów, w konsekwencji jego
protest to po prostu kpina. Piłeczkę można by odbijać bez końca. Sceptycy
(szczególnie
prawnicy) mogą poczuć się obruszeni. Wszak oni są niezależni, obiektywni i strzegą prawa.
Otóż skrajny epifenomenalizm prowadzi do odmiennych wniosków — nikomu nie można
ufać.
Strzeżenie prawa to również fikcja, nie wspominając o tym że samo prawo to także
produkt
współdziałania ewolucji z predyspozycjami biologicznymi, kolejny nieużyteczny
ideał. Być
może to najbardziej czarny scenariusz ze wszystkich dostępnych. Definitywnie
jednak
uznanie tej koncepcji za prawdziwą rodzi ogromne problemy różnej natury (także
etycznej).
Konsensus czy kompromis w takiej sytuacji to coś nieprawdopodobnego. Nie
istnieją na razie
odpowiednio zaawansowane metody badawcze, by wykazać słuszność epifenomenalizmu.
Na
dzień dzisiejszy musi się on zmierzyć z wieloma problemami, argumentami.
Niektórzy
szukają drogi ucieczki poprzez ograniczenie obszaru działania teorii do jednego z ostatnich
bastionów antyredukcjonizmu, chodzi o qualia.
Pojęcie kluczowe dla całej
dyskusji, pojawia
się dopiero teraz, by jeszcze bardziej namieszać w dyskursie. Zanim jednak
zostanie
dokładniej przedstawione zakończmy wątek mówiąc, że ucieczka to właśnie qualia -
uznanie
wyłącznie ich za epifenomeny [ 6 ]. Jednocześnie od jakiegoś czasu teoretycy często
wycofują
się z założenia braku wpływu stanów mentalnych na fizyczne, co minimalizuje
wartość i rewolucyjność teorii.
Przykład materializmu eliminatywnego: Przykład epifenomenalizmu:
Qualia to pewne wyjątkowe jakości, stany mentalne przez nas odczuwane i przeżywane.
Przykładem jest odbiór koloru, np. czerwonego. Każdy z nas inaczej go postrzega,
nie ma
obecnie metody umożliwiającej porównanie czerwonego w odbiorze Marysi z czerwonym
Zygmunta. Być może gdyby tożsamość Marysi przenieść do ciała Zygmunta to można
by
takiej komparacji dokonać. Podobnie jest z emocjami; złość Krzysia nie jest
tożsama ze
złością Asi. Należy jednak zaznaczyć, iż „nie jest" oznacza w tym przypadku „tak
nam się
wydaje". Współczesna psychologia, filozofia czy medycyna szuka neurokorelatów,
które
odzwierciedlają procesy określane dotąd jako psychiczne (mentalne). Dotąd
odkryto wiele
interesujących związków, aczkolwiek problem qualiów nie został rozwiązany.
Próbowano np.
powiązać strach z ciałem migdałowatym (ang. amygdala), szereg badań
potwierdzających
wykonał amerykański uczony Joseph LeDoux. Kolejne badania wykazały jednak, iż
ciało
migdałowate jest aktywne również przy innych negatywnych emocjach, a nawet (w
niektórych badaniach) przy pozytywnych. Nie wyklucza to natomiast możliwości, iż
qualia są
redukowalne do procesów fizycznych. Po prostu redukcja ta może być
skomplikowana, a ludzkość nie posiada aktualnie odpowiednich narzędzi, bądź wzorów
upraszczających.
Naturalnie próby rozwiązania zagadki qualiów nie ustają. Jedną z propozycji
wysuwają
funkcjonaliści. Realizacja stanów mentalnych powinna być zrozumiała dzięki
dokładnej
analizie funkcji (znaczenia) stanów fizycznych. Uściślając: w systemie jakim
jest organizm
ludzki panują zasady przyczynowo-skutkowe, fizyczne relacje, które można wyrazić
za
pomocą języka. Częstym używanym przez funkcjonalistów przykładem jest H2O.
Starając się
zdefiniować wodę można uciec się do analizy na poziomie molekularnym, opisując
zachodzące tam relacje. Nie da się ukryć, iż umysł ludzki jest bardziej
skomplikowany.
Słownictwo jest zbyt ubogie, a wprowadzanie nowych pojęć stwarza niejasności
porozumiewawcze. Jest to jedna z form urzeczywistnienia modelu
konekcjonistycznego
(input — hidden layer — output), w którym działanie poszczególnych organów
człowieka np.
serca da się opisać w odniesieniu do innych organów — serce otrzymuje krew od...,
serce
pompuje krew do..., serce jest unerwione przez..., itp. Znanym przedstawicielem tego
kierunku jest Hilary Putnam, pan Putnam (sic!). Pomimo starań nie udało się ani
mu, ani
żadnemu innemu pokrewnemu badaczowi przedstawić przekonywającej analizy umysłu. W razie ewentualnego przełomu naukowego funkcjonalistyczna perspektywa ma jednak
spore
szanse na powrót do łask.
Nieredukowalny fizykalizm
Skoro qualia są tak drażniącą przeszkodą...to może ją omińmy? Oto zbiór perspektyw
nazywany nieredukowalnym fizykalizmem. Zwolennicy tych koncepcji wychodzą z założenia,
że redukcja pewnych aspektów nie jest możliwa, to część wspólna. Różnice
pojawiają się na
poziomie solucji. Zainspirowani paralelizmem badacze stworzyli teorię
tożsamości; stany
mentalne są tożsame z fizycznymi. Wielokrotnie przywoływana jest egzemplifikacja w postaci definicji bólu. Badania nad fizjologią poszczególnych organizmów
doprowadziły
niektórych do wniosku, iż ludzki ból jest tożsamy z pobudzaniem włókien
nerwowych C.
Pomimo sporego grona podziwiającego tę koncepcję, tworzącego interesujące
zagadki
myślowe o Zombie, kłopoty są ewidentne. Otóż ból to nie tylko pobudzanie włókien
nerwowych (jak pokazują badania to zresztą nie tylko te typu C) ale także
odczuwanie. Tak
wracamy do qualiów, ból to pobudzenie nerwów + „coś jeszcze". Próbowano
rozbudować
teorię wprowadzając rozróżnienie type oraz token identity. Tożsamość typu
zakłada, iż jeżeli
np. cieszymy się, to wszyscy, w każdej sytuacji cieszymy się tak samo. Obalenie
tej wersji nie
jest trudne, przykłady z życia codziennego można mnożyć, a i dowody medyczne
przemawiają przeciwko teorii. Rozwiązaniem jest więc tożsamość tokenów, która
radzi sobie z wielorakością realizowalności typu. Ujmując to prościej, na przykładzie kart
bankowych:
karta bankowa stanowi typ (pewną kategorię). Jednak pomimo cech wspólnych, nasze
karty
bankowe różnią się. Choćby numerem czy pinem. Każdy partykularny numer to
właśnie
token, jedna z możliwych opcji zrealizowania typu. Analogicznie biorąc pod lupę
strach jako
typ; jest wiele jego rodzajów — strach przed śmiercią, strach przed pająkami,
strach przed
clownami. Podpięte są co prawda pod tę samą kategorię (typ), lecz podstawy
biologicznofizyczne w każdym tokenie są inne. Jednocześnie każdy token jest przynależy do typu, ale
sam typ nie jest tożsamy z fizyczną realizacją tokenu, ponieważ typ mentalny nie
jest zgodnie z teorią redukowalny do stanu fizycznego.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 6 ] M. Pauen, A. Staudacher, S. Walter, Epiphenomenalism: Dead End or Way Out?,
„Journal
of Consciousness Studies", 13, Nr 1 — 2, 2006, s 7-19 « Nauki o zachowaniu i mózgu (Publikacja: 27-09-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 633 |
|