|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Obyczaje kleru Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
"...W tym było stanie rozkoszne siedlisko
¦więtych próżniaków..."
I. Krasicki
Wszyscy znamy utwory Ignacego Krasickiego (biskupa !) np. bajki czy
„Monachomachię czyli wojnę mnichów". Jest w tej ostatniej przecież oprócz śmiechu i przeświadczenie o sprzeniewierzeniu się. Bo też od najwcześniejszych lat po wprowadzeniu
chrześcijaństwa w Polsce zauważyć można zjawisko z rodzaju „teoria sobie, praktyka sobie".
Czystość obyczajów „świętych próżniaków" pozostawiała niezmiennie dużo do życzenia.
Styl życia polskiego duchowieństwa rzecz jasna zmieniał się w ciągu wieków.
Inny był w średniowieczu, inny gdy w kraju zadomawiały się renesansowe nowinki.
Ale nigdy nie przypominał stylu życia rybaków galilejskich. Ani pierwszych chrześcijan.
Ani prostego, pobożnego, pełnego miłości, o którym mówił pewien rabbi z Nazaretu. Kopalnią wiedzy na temat obyczajnego lub nieobyczajnego prowadzenia
się naszego duchowieństwa są ustawy synodalne polskiego Kościoła. Wytyczne szły oczywiście
jak zawsze z góry, a legaci kontrolowali sprawy. Wiemy np. o specjalnych legacjach z XII i XIII w.
przedsięwziętych dla dokonania reformy obyczajów kleru polskiego.
Wymagano od duchownych głownie dwóch cnót: wstrzemięźliwości i czystości. Podkreślano zawsze wyższy status kleru i w związku z tym większe
wymagania; duchowni z racji tego, że są szafarzami świętych sakramentów powinni
odznaczać się godnym życiem. Podkreślaniu tego statusu służyć miały wyróżniające
kler szata i fryzura, a ściślej specjalna tonsura podobna do tej noszonej przez
mnichów. Oczywiście nie mówimy tu o sutannie, ta przyszła dużo później (pod
koniec XVI w., konstytucja papieża Sykstusa V), na razie ograniczano się do
upomnień, by szata duchownych nie była zbyt strojna, nie była takiego czy innego
koloru, nie za długa i nie za krótka. Miała ona nie tylko obrazować skromność
duchownych, ale i symbolizować związek z Bogiem (np. tonsura zawiera w sobie symbolikę
postrzyżyn, czyli znaku drugich narodzin w Chrystusie).
Celibat wśród duchowieństwa polskiego wprowadzano w XIII i XIV wieku.
Najdłużej opierali się zwykli plebani, choć i biskupi żonaci byli jeszcze do XIII wieku:
"Opowiadają, że aż do czasów tego biskupa /Walter, od 1148/ byli w całej Polsce niektórzy
biskupi żonaci, a zwłaszcza kanonicy, tak iż wszyscy księża byli szwagrami i zięciami szlachty
tego kraju" [ 1 ]. W 1197 r. "przybył do Polski kardynał Piotr, legat Stolicy Apostolskiej, który zakazał
kapłanom mieć żony" [ 2 ].
Ów zakaz wprowadzono kilkanaście lat później na synodzie w Borzykowie (1210) z inicjatywy
arcybiskupa Kietlicza.
Chyba szczególnie w kronice Długosza znajduje się wiele informacji o wyczynach ludzi Kościoła, papieży i biskupów. Na przykład: w czasie królowania
Ludwika Luksemburskiego, gdy król częściej pozostawał na Węgrzech, władzę w Polsce praktycznie piastował biskup krakowski Zawisza z Kurozwęk. Nie sprawował
swej funkcji zbyt długo z uwagi na gorący temperament. Oberwał od ojca pewnej
młynareczki, ku której chuć go skłoniła… A to tylko jeden z niezliczonych
przykładów miłosnych przygód naszych purpuratów, których rzekomo obowiązywał
celibat.
XV-wieczny arcybiskup Kurowski doszedł do fortuny handlując zbożem i mięsem.
Może zresztą to i lepiej — przynajmniej nie państwo go utrzymywało.
Wbrew pozorom średniowiecze wcale specjalnie nie prześladowało
nierządnic. A największe ich „zagęszczenie" było wtedy, gdy odbywały się synody lub sobory.
Najwięcej kobiet lekkich obyczajów było w Rzymie i Awinionie, w czasie rezydowania tam dworu
papieskiego .
Celibat… Któż w to wierzy ? Zygmunt Luksemburczyk mawiał, że duchowni prawosławni mają jedną
żonę, a katoliccy...po dziesięć ! Każdy o tym wiedział. Ale celibat zabezpieczał dobra kościelne,
więc Kościołowi opłacało się podtrzymywać tę fikcję. Zob. statut legata Filipa:
"Dóbr kościelnych nie wolno zastawiać ani pomniejszać" i inne dokumenty statutów
synodalnych, zakazujących rozporządzania na mocy testamentów dobrami rządzonymi przez duchownych.
Cóż zostało by z dóbr Kościoła, gdyby księża zapisywali ziemie żonom i dzieciom...
Ponawiane wciąż są zakazy przebywania pod jednym dachem z „nieodpowiednimi"
kobietami i to jeszcze w dokumentach pochodzących z XV w. Widać celibatem nikt się specjalnie
nie przejmował, a i z akt przebija raczej troska o to, by rzecz na jaw nie wyszła
niż o samo istnienie takiego stanu rzeczy. Mowa jest bowiem o "jawnych" konkubinariuszom
ot, chrześcijańska moralność, w myśl której czego nie widać, tego nie ma.
„Nieodpowiednie" niewiasty w razie, gdy sprawa wyszła na jaw, co najczęściej
zdarzało się w czasie odgórnej kontroli, bywały publicznie biczowane, a nawet „zaprzedawane w niewolę" (sic! ).
Choć właściwie nie wiadomo, co pod tym pojęciem się kryje. Dokładnie brzmi to tak:
"Taka pojmana z potomstwem w ten sposób zrodzonym, wedle uznania biskupa oddawana jest na
wiekuistą niewolę lub jeśli ze względu na jakość przestępstwa biskup uzna to za stosowne, ma
być wychłostana i wypuszczona. Ponadto należy wobec tych osób zastosować cenzury kościelne, a dobra dla nich zakupione obrócić na użytek Kościoła" (statut kaliski z roku 1357,
).
Wszystko jasne ? Celibat miał służyć zachowaniu dóbr kościelnych w całości, ale od samego
początku musiano walczyć o jego przestrzeganie. Przez całe wieki. Księżom posiadającym
konkubiny w różnym okresie groziły różne kary, np. pozbawienie beneficjum, klątwa, kara
więzienia — ale od tej ostatniej kary mają być wyłączeni prałaci i kanonicy (lecz to wyjątek w polskich ustawach synodalnych, raczej kary obejmowały wszystkich, bez względu na miejsce w hierarchii).
Oprócz kłopotów z celibatem, duchowni mieli problemy z wieloma innymi
dziedzinami. W ustawach synodalnych powtarzają się wciąż ubolewania na opilstwo kleru, na uprawianie
przezeń gier losowych czyli hazardu, na uczestniczenie duchownych w tańcach i śpiewach,
karnawałach i widowiskach.
Oto fragment książki Stanisława Orzechowskiego, Dyalog, albo rozmowa
około exekucyi Polskiej Korony, w której katolicki pisarz przedstawia moralność wiejskiego
kleru tuż przed reformacją:
"Pod Bożą przysięgą i mnieć żadna rzecz była ewanielikiem nie uczyniła [i mnie nic nie
uczyniło ewangelikiem], jeno haniebny, a sprośny żywot księży. Miałem plebana we wsi swej,
nieuka wielkiego: nie powiadał mi nic na kazaniu jedno legendę [żywoty świętych]; katechizmu
żadnego ani ja, ani żona, ani dzieci, ani kmiotkowie moi od niego nie słyszeli. Po mszy ciął
pod wiechą z chłopy kozerę [w karczmie grał w karty], za łby z chłopy około kufla, a koło
małpy swej [tu: gospodyni] pod wieczór chadzał, przez pół nocy pijał, nazajutrz potem zasię
mszą rano miewał; w plebanii bękarciąt pełno, gon [goniony] często bywał od zon cudzych,
chłopi jako psa wściekłego po wsi gonili. Ciężko mi barzo było i wkładałem to [skarżyłem się]
na [do] biskupa nieboszczyka Dziaduskiego*, śmiał się z tego biskup mówiąc: też
ci i on człowiek, jako i inny — dałem pokój. Potem trafiło się, przyszła na mszę jego kucharka i tudzież podle [obok] żony i podle dzieweczki mojej w jednej ławce poklękła. Tej hańby
ścierpiećem nie mógł; porwałem się z ławki, kazałem panią [kucharkę] z kościoła wziąć i kazałem ją kijem bić. Ksiądz wołał gwałtu na mię; jam kościół zamknął,
łotram z małpą z plebanii i ze wsi wygnał, plebana ze wszystkim papiestwem
diabłu dał i od ewanielików ministram [duchownego] sobie wziął"
Nihil novi. Wymagająca ściśle określonych zachowań zewnętrznych,
ale nie wymagająca od „owieczek" pracy duchowej, wewnętrznej, na co dzień pozbawiona wymiaru
duchowego religia musi przerodzić się w klatkę więżącą swych wyznawców i swych funkcjonariuszy.
Kapłani nigdy lub niezmiernie rzadko chcieli sprostać stawianym im wymogom — tym bardziej,
że raczej zakłamanie i sztuczną fasadowość zamiast ewangelicznej łagodności i mądrości mieli
przed oczami jako żywy wzór – w osobach swych zwierzchników...
Przypisy: [ 1 ] zapisane w katalogu lubiąskim biskupów wrocławskich [ 2 ] zapisane w roczniku kapituły krakowskiej « Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 66 |
|