Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.433 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Gdy nie wolno wieszać fallusa na krzyżu, to czy wolno wieszać krzyże na fallusach?"
 Ludzie, cytaty » Heretycy, bezbożnicy

Uta Ranke-Heinemann [1]

Prof. dr teol., urodziła się w 1927 r. w Essen. Ojciec jej, doktor prawa, Gustav Heinemann, był w latach 1969-1974 prezydentem RFN. W 1954 r. wyszła za mąż za Edmunda Rankego, jest matką dwóch dorosłych synów. Maturę zdała z wyróżnieniem i podjęła studia teologii ewangelickiej. W 1953 r. przeszła na katolicyzm i studiowała teologię katolicką w Monachium. W 1954 r. uzyskała doktorat i jako pierwsza na świecie kobieta habilitowała się w 1969 r. z teologii katolickiej. Jest też pierwszą kobietą na świecie, która otrzymała katedrę teologii katolickiej i profesurę (1970, Duisburg, Essen — wykładała tam Nowy Testament i Starożytną Historię Kościoła) i pierwszą, która ją straciła (1987, za krytykę Kościoła i podważanie dziewiczego poczęcia Maryi). W 1987 r. objęła niezależną od Kościoła Katedrę Historii Religii (Essen). W Polsce w Wydawnictwie „Uraeus" wyszły jej książki „Nie i Amen", „Eunuchy do raju". Pochodząc z pobożnej rodziny protestanckiej przeszła na katolicyzm.

Wywiad z autorką na łamach Polityki (nr 17, 25 kwietnia 1998):

Kiedyś spłonęłabym na stosie

...Polski to chyba najtrudniejszy język z tych dwunastu, które znam. Ale musiałam się go nauczyć, by sprawdzić polskie tłumaczenia „Eunuchów" oraz „Nie i Amen"...

I jak wypadło ?

Odrzuciłam jedno wydawnictwo, ponieważ upierało się przy cytatach z niedokładnego polskiego tłumaczenia Nowego Testamentu, podczas gdy ja, będąc profesorem teologii, sięgałam do greckiego oryginału. Złe tłumaczenie podważało cały mój wywód. To samo było z polskimi cytatami z Hieronima i Augustyna. To wszystko strasznie opóźniło wydanie „Eunuchów", którzy w Polsce sprzedawali się gorzej niż „Nie i Amen". Podejrzewam, że Kościół wywarł nacisk na rząd...

Raczej na poszczególnych księgarzy.

...aby nie sprzedawano tak kacerskich książek.

Porównanie księży z eunuchami było zapewne nazbyt oburzające.

W „Eunuchach" wykazuję, jak dowolnie Kościół interpretuje Stary i Nowy Testament, aby tylko znaleźć uzasadnienie dla najbardziej absurdalnej instytucji, jaką jest celibat.

To odwieczny spór, kto we właściwy sposób odczytuje Pismo Święte. Czy zatem — jak nie raz w historii — problem chrześcijaństwa sprowadza się do kwestii lingwistycznych ?

Nie. Sprawa jest o wiele poważniejsza niż sama kwestia celibatu, z którego zresztą prawosławni i protestanci jedynie się śmieją. Chrześcijaństwo w ogóle wsiadło na niewłaściwy statek. Ponieważ słowa Jezusa są dobre na wszystko, więc są tak fryzowane, by pasowały do każdej intencji. Ale to nie wszystko. Tym, czym u katolików jest dyktatura słowa papieskiego, u protestantów jest dyktatura słowa Bożego. I to czasami jest jeszcze gorsze. Jak można na progu trzeciego tysiąclecia być tak infantylnym, by wierzyć, że jakaś księga zawiera słowo Boże.

Stary i Nowy Testament jako księga taka sama jak inne ?

14 grudnia wygłosiłam kazanie w jednym z protestanckich kościołów w Kolonii. Tytuł „Pożegnanie po dwu tysiącach lat". Pastor był skwaszony, ale się na to zgodził. Sześć tygodni później kardynał Meissner napadł na ewangelików, że zaprosili tę straszną Utę Ranke-Heinemann. To wywołało cały koloński „spór o kościół". Jako omylna wypowiedziałam się tam nie tylko przeciwko Nieomylnemu, ale i przeciwko protestantom. Biblia to słowo człowiecze, dobre, mądre, ale też pełne wątków „machistowskich", wynikających z męskiego szowinizmu. Pastor starał się ratować, co się da, i mówił, że przecież te wątki trzeba rozumieć symbolicznie. Ale jak symbolicznie rozumieć takie słowa z Czwartej Księgi Mojżeszowej (31), jak: zabijcie wszystkie kobiety i wszystkie dzieci, a zostawcie sobie tylko dziewice.

Czy wierzy pani w Boga ?

Z tej triady — Wiara, Miłość, Nadzieja — skreśliłam „wiarę", mimo że pochodzę z pobożnego protestanckiego domu, pozostały dla mnie jednak Nadzieja i Miłość. Każdy z nas czytał w szkole Kartezjusza, .,myślę, więc jestem". W „Medytacjach" mówi, że podziwia piękno tego świata, na ile tylko pozwala mu siła jego umysłu. Ja nie muszę WIERZYĆ w Boga, ja WIEM, że on istnieje, tylko nie tak, jak go sobie wyobrażano! Wiem, że Bóg stworzył niebo i ziemię i że ludzie z zemsty i zawiści dodali do tego piekło. Natomiast religijne wzorce pochodzą od ludzi. Choćby ta Trójca Święta, w tym dwaj mężczyźni… Gdy to słyszę, pytam, czy Bóg przypadkiem nie został stworzony na podobieństwo mężczyzny? Religie to wypełnianie fantazją luk w poznaniu Boga. Absurdem jest przekonanie, że Bóg stworzył kiedyś tam cały ten wszechświat, ale dopiero 2000 lat temu powiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Najpierw zabawka, a potem instrukcja obsługi? Toż to absurd. Natomiast każdy człowiek ma wieczność wpisaną w swe serce. I reguły zachowania: miłosierdzie i człowieczeństwo.

Pani książki są bestsellerami w wielu krajach, i obok Hansa Künga oraz Eugena Drewermanna są w Europie odbierane jako przejaw „drugiej niemieckiej reformacji". Co jest jej istotą ?

Ta nasza trójka jest bardzo różna. Choć rzeczywiście te trzy nazwiska wymieniane są często razem, na przykład we Włoszech, z zaznaczeniem, że ja jestem najradykalniejsza. W porównaniu ze mną Hans Küng jest grzecznym chórzystą. Ja z kolei stale się muszę sprzeciwiać, już mój ojciec...

...prezydent Niemiec w latach 70., Gustav Heinemann...

...upominał mnie, bym się wciąż nie sprzeciwiała. Ale taki już mam charakter, że wychwytuję wszystko, co nie jest logiczne. Niewiele mnie też łączy z Drewermannem. Dla mnie on opowiada bajki, tyle że jest krytyczny wobec Kościoła i dlatego czasami się go stawia obok takiego odszczepieńca jak ja.

Co pani zdaniem przede wszystkim zasługuje na krytykę w tradycji chrześcijańskiej ?

Przede wszystkim stare pogańskie przekonanie, że można być zbawionym poprzez ofiarę krwi. Jest to okrutny pogański mit, łączący się ze składaniem ofiar z dzieci, co zwykle przypisuje się wrogom. Grecy pomawiali o to Fenicjan, chrześcijanie Żydów. Inni są zawsze ludożercami lub podludźmi. Jak można uznawać Abrahama za latarnię wiary za to, że był gotów zamordować własnego syna Izaaka? Jak z tych pogańskich potworności wykroić chrześcijańską Radosną Nowinę ?
Następnie wrogość chrześcijaństwa do kobiet. Co prawda wszystkie kultury są seksistowskie zgodnie z mottem, że kobieta nie może ujeżdżać mężczyzny, ale w chrześcijaństwie w ogóle, a w katolicyzmie w szczególności, wrogość do kobiet jest skrajna.
I wreszcie okrucieństwo. Jak można wmawiać ludziom, że Bóg — mężczyzna poświęcił swego syna, skazując go na potworne męki, by w ten sposób zbawić człowieka. Gdy kilka lat temu w Bawarii toczył się spór o krzyże w szkołach, powiedziałam w radiu, że lepiej byłoby zawieszać w klasach Marię z dzieciątkiem niż to narzędzie tortur, kojarzące się nie tylko z męką Jezusa, ale również czarownic palonych na stosach. Pokazywanie trupa sześcioletnim dzieciom ma być czymś dobrym! Przecież to burzy cały gmach uczuć dziecka. To wywołuje lęki, a z czasem zobojętnienie.
Wszystko jedno przy tym, co się myśli o kolejnym absurdzie — dzieworództwie. Dziewica jako matka zawsze jest sympatyczniejsza niż ojciec-kat własnego syna.

Czy darzy pani postać Chrystusa sympatią ?

Interesuje mnie, co Jezus naprawdę powiedział. Ale to jest nie do odtworzenia, gdyż ten, kogo raz pozłocono, jest już niedostępny. Jeśli rzeczywiście powiedział, że tylko ten, kto w niego wierzy, będzie zbawiony, a pozostali nie, to myślę sobie: a cóż to za arogancka, dyktatorska grupa jest opisana w Nowym Testamencie.
Do amerykańskiego i polskiego wydania „Nie i Amen" dopisałam rozdział, „Co pozostanie". Piszę w nim, że krew nie jest żadnym zbawieniem, wystarczy spojrzeć na Bośnię. Wymusili to na mnie Amerykanie, są tak pobożni, że nie rzucą bomby nie rozłożywszy przedtem dywaniku modlitewnego. Bultmann twierdzi, że prawdopodobnie to rzeczywiście od Jezusa pochodzą słowa: miłuj nieprzyjacioły swoje, co jednak nie znaczy, że nikt przed nim już tego nie powiedział.

W polskim katolicyzmie ludowym Jezus jest emocjonalnie na drugim miejscu za Maryją. Nie ma u nas protestanckiego purytanizmu, nie ma też tej ślepej wiary w Słowo. Bardziej liczy się obraz i nastrój niż pietystyczne studiowanie Biblii. Mężczyźni sal u nas mniej przekonujący w swych rolach niż kobiety. Możliwy jest więc katolicyzm rozmiękczony, sfeminizowany, pozbawiony tej protestanckiej twardości...

Być może tak u was jest. Ale to nie zmienia istoty rzeczy, że Kościół katolicki jest związkiem mężczyzn. Do 1563 faktycznie tolerowani byli księża żonaci. Dziś sprawy posunęły się tak daleko, że nigdzie nie ma takiego stężenia homoerotyzmu jak w Watykanie. Watykan to męskie terrarium...

Ma pani na myśli mężczyzn pozbawionych seksu i ukrytych homoseksualistów ?

Tak, odseksualizowanych homoseksualistów. I ślad tego znajdzie pan w „Nowym katechizmie światowym", jest tam hymn poświęcony cierpieniom wstrzemięźliwych homoseksualistów, którym przyjaciel powinien pomóc. Nigdzie nie znalazłam tam podobnego hymnu poświęconego kobiecie, która po urodzeniu 25 dzieci, przy 26 zapobiega ciąży dzięki prezerwatywie.

Skąd to nastawienie na seks w pani książkach i skąd to zafiksowanie na tej tematyce w dyskusjach o współczesnym Kościele ?

Ponieważ wiele prywatnych tragedii ma swe źródło w Kościele. Wielu młodych mężczyzn zostaje księżmi, bo mylą swe lęki przed kobietami, swoje skłonności homoseksualne i chęć bycia w męskim gronie z powołaniem. Afera homoseksualna z arcybiskupem Groerem w Austrii jest tu znamienna.

Drewermann twierdzi, że Kościół blokując sferę seksualna człowieka świadomie produkuje neurozy, z których następnie oferuje wybawienie swoim wyznawcom...

I tak to właśnie jest. Nie można Kościołowi zrobić większej przyjemności niż stale siedzieć w konfesjonale i opowiadać spowiednikowi, jakim to jest się nędznym prochem. Dość to paskudny obraz: kobieta ma opowiadać młodemu mężczyźnie, któremu nie wolno mieć żadnych doświadczeń z kobietami, co robi z innymi mężczyznami. To jest co najmniej niesmaczne. Sama, gdy byłam u spowiedzi, miałam poczucie, że tak się nie robi i wyszłam przed otrzymaniem rozgrzeszenia...

Pochodzi pani z protestanckiego domu, ale potem przeszła pani na katolicyzm. Dlaczego ?


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Juliusz Słowacki
W. Blake: Spojrzenie odmienione wszystko odmienia

 Zobacz komentarze (1)..   


« Heretycy, bezbożnicy   (Publikacja: 26-06-2002 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 662 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365