|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: Nauka jest wielką republiką z wieczystem liberum veto, wedle którego głos jednego uczonego, gdy słuszny, zmusza do posłuchu wszystkich, naturalnie nie zaraz, ale ostatecznie zawsze. Więc w imię tych praw owej wielkiej republiki naukowej, stojącej ponad narodami, państwami, autorytetami, trzeba być cierpliwym. To nie oświata, to nauka. To nie popularyzacja lecz badanie. Jeśli ktoś mniema, że nie ma.. | |
| |
|
|
|
|
Ludzie, cytaty » Heretycy, bezbożnicy
Uta Ranke-Heinemann [2]
Dla męża. Chodziłam do męskiego gimnazjum, w którym od XIII wieku nie
było dziewczyny...
Jakże się pani tam dostała ?
Mówiłam panu o moim fiole na punkcie nauki języków. Chciałam się uczyć
greki, a to była jedyna możliwość. Bez wiedzy mego ojca poszłam do ministerstwa i udało się.
Moja matura była- podobno — najlepsza od 30 lat. W tym męskim gimnazjum byli weterani, którzy
mieli za sobą kampanię rosyjską. Jednym z nich był mój późniejszy mąż. Gdy powiedziałam, że
chcę wyjść za mąż za katolika, ojciec przeżył szok. Wyszukiwał miejsca w Biblii przeciwko
małżeństwom mieszanym, w y s ł a ł mnie na studia do twierdz protestantyzmu — Bazylei,
Montpelier, Oksfordu, ale w Oksfordzie jeszcze głębiej wpadłam w katolicyzm, ponieważ
trafiłam na Newmanna, który sam był konwertytą, i nagle katolicy wydali mi się tymi,
którzy mnie prowadzą do ojców Kościoła. Poza tym do katolicyzmu pociągało mnie to, że
był słaby. Jeszcze do wojny podwórza szkolne w Niemczech były przedzielone linią, z jednej
katolicy, z drugiej protestanci. I wśród protestantów panowało przekonanie,
że katolicy kłamią, kradną, idą do spowiedzi i zaczynają wszystko od nowa. Ta
dyskryminacja sprawiła, że katolicyzm wydawał mi się sympatyczny. Potem przekonałam się,
że wpadłam z deszczu pod rynnę. Ma pani zamiar wrócić? A może pójść dalej, ku prawosławiu na przykład ?
Wracać nie ma po co, a prawosławie jest również wrogie wobec kobiet, nie tak
jak katolicyzm, ale jednak. Moje rozdarcie najlepiej ilustruje droga życiowa moich synów. Jeden
wystąpił z Kościoła, gdy ja w 1987 roku straciłam prawo nauczania teologii. Drugi natomiast
jest bardzo pobożny i zapowiada, że weźmie ślub kościelny u „wujka Józia" w Warszawie,
ponieważ jesteśmy spokrewnieni również z kardynałem Józefem Glempem...
Matka Prymasa i pani teściowa to siostry...
Dlatego kiedyś bardzo często u nas bywał, ale przestał, gdy został
biskupem, a ja zaczęłam uchodzić za heretyczkę...
Czy w bezsenne noce zastanawia się pani czasem, co dalej ?
Czy za 100 lat również i w tych krajach, gdzie dziś kościoły są pełne, będą puste i zamieniane w hale targowe, jak na na zachodzie, czy odwrotnie — nawet tu u was powróci
nowy spirytualizm ?
Tak jak i pan nie chciałabym, by w opuszczonych kościołach urządzano
targowiska czy sale taneczne, ale czy chrześcijanie nie mogą dojść do rozumu ? Przecież w tak pobożnej Ameryce każdy ojciec ma szafę pełną broni, z której potem dzieci strzelają
do szkolnych kolegów. Mnie też boli odchodzenie od chrześcijaństwa. W końcu łączą mnie z nim silne emocje. Pochodzę z rodziny bardzo pobożnej, w której było wielu teologów.
Tak wiele w moim życiu jest związane z katolicyzmem, protestantyzmem, chrześcijaństwem,
że nie chcę i nie mogę się od tego oderwać, nie wypierając się siebie samej. W gruncie
rzeczy chciałabym, by zostało, jak jest, ale by człowiek korzystał z wolności krytyki.
To znaczy szarpie się pani z własnym cieniem, skoro wszystko ma pozostać
jak było. Kościół jako skała, z która chce pani się móc wadzić…
Nie znoszę przewrotów.
Nie jest więc pani Lutrem w spódnicy ?
Bynajmniej. Ja tych wszystkich reformatorów nie znoszę. Boję się ich.
Widzę, jak przez nich nadciąga eskalacja przemocy. Jestem dziwną osobą. Z jednej strony
wszystko rozbijam w drzazgi, a z drugiej jestem niesłychanie konserwatywna w zachowaniu
wszystkich starych form. To wielu rozczarowuje. Nikomu na przykład nie radzę występować z Kościoła ani go od wewnątrz rozsadzać. Wszystko powinno zostać, jak jest, tylko ludzie
powinni racjonalnie myśleć.
Na dobrą sprawę głosi pani program oświeconej schizofrenii. Z jednej
strony radykalna krytyka. Z drugiej chce pani wszystko pozostawić, jak było, ale tak się nie da...
Zdaję sobie sprawę z tego, że w jakiejś mierze jestem schizofreniczna.
Kardynał Meissner mówi, że wygłaszam pełne nienawiści tyrady, ale to nieprawda. Krytykuję
papieża, ale uważam go za sympatycznego, nie jestem jego „wrogiem osobistym". Gdy przychodzą
tu do mnie różni buntownicy i mówią, pani Heinemann, dobrze, że demaskuje pani podwójną
moralność papieża, to ja się oburzam, tu nie ma nic podwójnego, to jest jedna moralność,
którą Kościół głosi od 2000 lat. To nie Jan Paweł II, to cała tradycja tej wrogiej ludziom
religii, która na mocy grzechu pierworodnego uważa człowieka za z gruntu złego. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak człowiek tak inteligentny jak kardynał Ratzinger, mój kolega ze
studiów i po dziś dzień bardzo dla mnie miły, może bronić inkwizycji.
Więc pani nie wystąpiła z Kościoła ?
Nie. Skoro nawet arcybiskup Dyba publicznie nalegał, bym wystąpiła z Kościoła, to ja postanowiłam nie występować. Kiedyś do Kościoła wchodziło się przez
chrzest, a wychodziło — w wypadkach takich jak mój przez stos. Dziś rozgrywa się to poprzez
kartę podatkową. Kościół mnie co prawda ekskomunikował, ale skreślić mnie ze swego rejestru
nie może. Oto dobroczynne skutki konkordatu zawartego z Hitlerem: kto płaci podatek kościelny,
ten jest nie do ruszenia. Ja mogę być ekskomunikowana, ale moje pieniądze Kościół chętnie
zabiera, a nawet biskupstwo Essen — ponieważ płacę niemało — dziękuje mi grzecznym liścikiem.
Jaki jest pani stosunek do przerywania ciąży ?
Jestem przeciwko, bo jestem pacyfistką. Pod tym względem jestem niemal
buddystką. Tyle że to papieże są winni wielu aborcji. Pytałam wiele Polek, Włoszek, dlaczego
nie zapobiegacie ciąży, dlaczego tak się skrobiecie? Uważają, że lepiej co jakiś czas zgrzeszyć
skrobanką niż codziennie pigułką. I rzeczywiście, w „pigułkowej encyklice", rozdział 14,
zapobieganie ciąży jest potępione na równi z jej przerwaniem. Papieże poprzez dramatyzowanie
pigułki i prezerwatywy zbagatelizowali przerywanie.
Skąd to magiczne myślenie, że nie można plemnikowi zagrodzić drogi do
jaja, skoro sama natura tak rozrzutnie się z tymi plemnikami obchodzi ?
To się bierze od Arystotelesa: w nasieniu mężczyzny pływa potencjalny
mały mężczyzna, nie człowiek, lecz właśnie mężczyzna. Kościół to przejął uważając, że
rozlanie nasienia do kondomu lub — przez stosunek przerywany — na pościel lub na ziemię,
jest intencjonalnym przerwaniem ciąży. A żydowscy rabini uważali wręcz, że ten kto nie
płodzi, ten przelewa krew. Dlatego też ja uważam, że Jezus był żonaty, w przeciwnym
wypadku byłby potępiany...
Co będzie dalej ?
Obecny papież sklonował się na wszystkich fotelach biskupich. Nie będzie
więc żadnej zmiany.
To brzmi jak „Szatańskie wersety". Czytała pani Rushdiego ?
Nie, ale mogę panu powiedzieć, że Jan Paweł II dobrze się rozumie z islamem,
ponieważ i islam uznaje dzieworództwo. Gdy w roku 1987 straciłam katedrę, bo powiedziałam,
że Maryja nie mogła być jednoczenie i matką, i dziewicą, to dostałam pogróżki od muzułmanów.
Pomyślałam wtedy, że mam szczęście z papieżem, bo mogę go atakować bez lęku.
Rzeczywiście, nie ma już u nas fatwy. Kiedyś skończyłabym na stosie, choć przyznaję, że
odwołałabym swe poglądy, bo nie jestem aż taką męczennicą. To nie czasy Kartezjusza,
którego sprawa Galileusza niemal sparaliżowała. Nie chciał już nic publikować. Ja mam
szczęście, mogę spokojnie i bezpiecznie mówić o „powstaniu kacerzy"...
Dlaczego pani z taką namiętnością zajmuje się religią, Kościołem,
swym „wadzeniem się z Bogiem" ?
Pobożna rodzina to jedno, a drugie to są wieczne pytania: co jest po
śmierci, jaki jest sens życia, dlaczego człowiek jest dobry? Wciąż wracam do Kartezjusza,
który pisze, że mamy intelektualną pamięć niezależną od naszego ciała. Dziś tylu wzdycha
do buddyzmu, a oto u Kartezjusza mamy wszystko. Nic mi nie da pouczenie, że kiedyś byłam
pchłą albo mrówką. Natomiast przekonanie, że kiedyś znowu zobaczę moją matkę, z którą
byłam bardzo związana, a która umarła w 1979 roku, jest dla mnie uspokajające. Jako małe
dziecko leżałam w nocy w łóżku i zastanawiałam się, jak to będzie po śmierci. Całą wieczność
mam leżeć w trumnie? Nie pociągały mnie te wszystkie chrześcijańskie bajki o pustym grobie i wniebowstąpieniu, niemniej wszystkie zasadnicze pytania o to, co będzie potem, pozostają...
Rozmawiał ADAM KRZEMIŃSKI
1 2
« Heretycy, bezbożnicy (Publikacja: 26-06-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 662 |
|