|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Narkotyki
O marihuanie [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
O skutkach przemilczanych
I. Wedle raportu opracowanego przez Uniwersytet w Amsterdamie na zlecenie WHO [ 13 ],
nad którym pracowano aż 15 lat, stwierdzono, że szkodliwość marihuany jest
wyraźnie mniejsza niż szkodliwość tytoniu i alkoholu, nawet wtedy, gdy jest
zażywana z intensywnością równą tej z jaką ludzie używają alkoholu i papierosów!
Marihuana nie prowadzi do blokady dróg oddechowych i rozedmy płuc oraz nie upośledza
funkcji płuc, jak czynią to papierosy. Badania prowadzono w środowisku najbardziej
do tego odpowiednim, tj. w Holandii, gdzie od 1976 marihuana jest zalegalizowana,
przez co tam właśnie najlepiej prowadzić analizy jej długofalowego oddziaływania.
Co równie istotne: od tego czasu w Holandii liczba osób używających 'twarde'
narkotyki utrzymuje się na stałym poziomie i nie wzrosła przez legalizację marihuany
(co głosi wspomniana hipoteza eskalacji). Oczywiście raport zatajono. Był zbyt
niewygodny. New Scientist pisał, iż WHO postąpiła tak pod presją amerykańskich
doradców... Warto podać, że wedle obliczeń skutków śmiertelnych stosowania
używek w USA (Nadelmann, 1991), na 3.562 śmierci z przedawkowania narkotyków,
przypadało 320.000 śmierci z powodu nadużywania tytoniu oraz 100.000 śmierci z powodu alkoholizmu.
Oczywiście nie było to w istocie sensacyjne odkrycie, gdyż
fakty te znane były dużo wcześniej:
- Raport La Guardia (1944), oparty na bardzo szczegółowych
badaniach medycznych, psychologicznych i społecznych aspektów stosowania marihuany w Nowym Jorku głosił, że nie ma dowodów wskazujących na to, że marihuana
wywołuje zachowanie agresywne lub antyspołeczne, że zwiększa liczbę przestępstw
na tle seksualnym lub znacząco zmienia osobowość zażywającego. Nie znaleziono
też dowodów działania uzależniającego czy powodowania strat psychicznych lub
fizycznych
- Raport z 1968 opracowany na zlecenie rządu brytyjskiego:
"Biorąc pod uwagę wszelkie dostępne nam materiały, stwierdzamy zgodność
naszych wniosków z opinią wyrażoną przez Komisję Narkotyków z Konopi Indyjskich,
utworzoną przez rząd Indii (1893-94), a także spostrzeżeniami Komitetu Burmistrza
Nowego Jorku ds. Marihuany (1944), że długotrwałe, umiarkowane używanie marihuany
nie ma szkodliwych skutków". Komisja pani Wooton nie znalazła również
argumentów na poparcie teorii eskalacji
- Brytyjski Królewski College Psychiatrów oświadczył w 1987,
że "marihuanę powinno się zalegalizować wcześniej niż tzw. narkotyki
rozrywkowe"
II. Marihuana jest naturalnym i prostym lekiem działającym
pozytywnie na bardzo wiele schorzeń. Znam historię pewnej młodej 'plantatorki'
marihuany, która hodowała konopie w domu przy zupełnej nieświadomości matki
(mamo, to roślinka na biologię...), do czasu kiedy zwróciła na nią uwagę
ciocia przybyła z dalekiej Syberii (a może innej części Rosji) — O wy tu
też hodujecie to ziele lecznicze. Mama się jednak dowiedziała co to za ziele i bynajmniej nie była skora do jego stosowania, mówiąc oględnie.
Znamienity jest tytuł pewnej witryny internetowej: Marihuana — zakazana medycyna (www.rxmarijuana.com). Oprócz pewnych niewątpliwych
negatywnych skutków stosowania marihuany, działa ona pozytywnie na wiele schorzeń i dolegliwości, m.in.:
- koi ból mięśni i ścięgien
- ma właściwości przeciwwymiotne (przydatne np. w chemioterapii)
- żaden inny narkotyk nie jest w stanie rozluźnić skurczonych
mięśni w ogóle, a zwieracza w szczególności (przy stwardnieniu rozsianym)
- poprawia apetyt (np. dla anorektyków, czy chorych na AIDS)
- zmniejsza ciśnienia wewnątrzgałkowe (np. łagodzenie skutków
jaskry)
- istnieją teoretyczne przesłanki, że marihuana ma działanie
antybakteryjne i przeciwgrzybicznie
- może leczyć objawy odstawienia opiatów i innych narkotyków
oraz całej gamy zaburzeń psychologicznych i zachowania
- zapobiega bezsenności
- migrenom
- różnym bólom
Łącznie mówi się o pozytywnym działaniu na ok. 50 różnych
chorób. Jednak nie wszystkie właściwości tej rośliny zostały zbadane.
Dlaczego więc nielegalna?
Przede wszystkim nieco historii jej stosowania. W XVIII w.
zaczęto stosować ją jako lecznicze ziele. Do XIX w. marihuana stała się rutynowo
stosowanym lekiem zachodniej medycyny. Lista wskazań stale rosła. Uznawano
ją za skuteczny środek przeciwbólowy, przeciwdrgawkowy, nasenny, łagodzący mdłości i pobudzający apetyt. Uważano, że jest użyteczna w leczeniu chorób płuc, takich
jak zapalenie oskrzeli i astma, oraz w łagodzeniu chorób psychicznych, np. melancholii i manii. W Amerykańskiej Farmakopei z 1851 roku stwierdzono, że marihuana jest
skuteczna w zwalczaniu podagry, reumatyzmu, tężca i delirium tremens.
Przy czym jej rozrywkowe stosowanie na Zachodzie utrzymywało się w ograniczonym
zasięgu.
Jeśli nie idzie więc o zdrowie, to jakie interesy przeważają
na niekorzyść 'trawki'? Skoro nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o jedno — pieniądze.
Niestety (dla marihuany) upowszechniła się ona w XIX w. wśród
robotników w brytyjskich koloniach. Przemysł gorzelniczy poczuł się zagrożony w interesach, gdyż robotnik miał pracować, a po pracy — pić, zabijając poczucie
podłego losu. Marihuana działała lepiej. Powzięto się więc 'zbadać' jej 'rzeczywiste'
skutki. Wyszło, że jest szkodliwa i robotnicy winni, dla swojego dobra oczywiście,
wrócić do gorzały. Z czasem posypały się prohibicje:
- została prawnie zakazana w Wielkiej Brytanii w
1928 roku, po ratyfikowaniu przez brytyjski rząd Konwencji Genewskiej z 1925
roku, dotyczącej m.in. wytwarzania, sprzedaży i transportu narkotyków.
- również w USA podjęto się podobnych kroków. Oczywiście
wcześniej tworzono odpowiedni 'klimat'. W gazetach zamieszczano sensacyjne
opowieści łączące użycie marihuany z niebywałą przemocą (!), przestępstwami
oraz seksualnym wyuzdaniem (por. późniejszy raport, który temu zaprzeczył),
wywołując w niektórych kręgach prawdziwie histeryczne reakcje. Przynajmniej w części było to wzmagane nienawiścią i strachem przed imigrantami i murzynami,
wśród których marihuana była szczególnie popularna. Wzrost liczby siejących
przerażenie opowieści, w większości fałszywych, spowodował, że w 1930 roku
16 stanów zdelegalizowało handel marihuaną.
W tym samym roku utworzono Urząd ds. Narkotyków. Pierwszym jego komisarzem
został Harry Aslinger, który z gorliwością fanatyka przez następne
trzydzieści lat propagował potępienie marihuany. W 1937 roku, wbrew sprzeciwowi
wielu lekarzy i psychiatrów, jak również ludzi broniących wolności obywatelskich,
wydano ustawę (Marihuana Tax Act), która zakazywała używania marihuany
na terenie całego kraju.
Warto zwrócić uwagę na to, że eskalacja działań antymarihuanowych
nastąpiła w latach 30., czyli wówczas kiedy dokonano bardzo 'niepokojących'
odkryć: konopie są doskonałym, tanim w uprawie i przeróbce źródłem tłuszczu,
celulozy i białek, z którego można wytwarzać
całą gamę produktów poczynając od włókna przez papier, oleje, paliwa aż na żywności
skończywszy; do tego konopia rośnie rok i daje 4 razy tyle masy papierowej co
drewno w przeliczeniu na ha.
- Pierwsze skrzypce w amerykańskim lobby antykonopnym grał
Du Pont de Nemouros and Co Incorporated — największy w świecie
koncern chemiczny, którego zakres produkcji dziwnym trafunkiem kolidował z produktami konopnymi — produkcja włókien chemicznych, tworzyw sztucznych i in., w 1938-39 podjął produkcję pierwszego włókna poliamidowego — nylonu. Po I wojnie światowej koncern kontrolował większość gałęzi przemysłu chemicznego w USA. Koneksje: pierwszy bojownik antykonopny USA — Harry Aslinger był
kuzynem Anrewa Mellona, dyrektora finansów Du Ponta. Kiedy Mellon został Sekretarzem
Skarbu USA, mianował swojego krewniaka szefem nowopowstałego Federalnego Biura
ds. Narkotyków; wówczas Alinger objawił społeczeństwu całe zło marihuany,
wytrwale je indoktrynując, tzn. informując. Np. znanym jego argumentem było
to, że marihuana jest narkotykiem wywołującym nieopanowaną agresję, podczas
kiedy wiadomo, że jest zupełnie odwrotnie. Widać zdarzyło mu się jednak wypalić
jakiegoś jointa, gdyż po porażkach amerykańskich w Wietnamie objawił już inne
argumenta; mianowicie, że za porażki odpowiedzialna jest marihuana, gdyż ..."zmienia
młodzież w pacyfistów". To jest cała istota historii propagandy przeciwko
marihuanie — najpierw lekiem, by później stać się złem odpowiedzialnym
za wszystko co najgorsze.
- Lobby konkurencji używkowej: Wzrost spożycia marihuany
powoduje spadek zapotrzebowania na inne używki, zwłaszcza alkohol. Tym bardziej,
że pojawiają się coraz częściej głosy, iż jest ona mniej uzależniająca niż
typowe i legalne używki (papierosy, alkohol), a zarazem jest używką znacznie
przyjemniejszą w doznania. Mamy więc naturalne lobby 'antymarihuanowe'. I oto pojawia się kolejny wielki koncern zatroskany o zdrowie obywateli — Philip
Morris Companies Inc. — pierwszy i największy sponsor organizacji Parentship
for Drug-Free America. Philip Morris, oprócz budującego wspierania organizacji
antynarkotykowej, jest największym na świecie producentem artykułów spożywczych
(m.in. oleje roślinne, kawa, piwo), ponadto jest właścicielem kilku czołowych
marek papierosów (m.in. Marlboro)...
- Lobby farmaceutyczne: firmy farmaceutyczne opracowują
niezwykle skomplikowane i drogie leki syntetyczne, tymczasem marihuana jest
skuteczna na wiele chorób i jest zarazem lekiem naturalnym. Lobbing w tej
sprawie był żywy zwłaszcza w latach 70. (kiedy rozpowszechniło się domowe
stosowanie marihuany w celach leczniczych). W 1988 roku amerykański Najwyższy
Sąd Administracyjny d/s Wprowadzenia Leków, po 15 latach (!) badań i rozpraw
wydał orzeczenie: "Marihuana stanowi jedną z najbezpieczniejszych
czynnych substancji jakie znamy". Podnosi się larum, firmy farmaceutyczne
podejmują lobbing i pomimo tego orzeczenia marihuana nie ląduje w legalnym
lekospisie. No cóż, wizja tego, że tak prosty środek może leczyć 25-50 różnych
chorób może przerażać przemysł, który na skomplikowanym leczeniu owych chorób
ciągnie całkiem pokaźny dochód. Taki lek jest ...po prostu za tani.
- Zagrożenia dla innych zyskownych dziedzin:
— olej konopny ma pecha być dobrym paliwem napędowym, co wcale nie
jest po myśli wszechpotężnym wydobywcom i przetwórcom ropy naftowej (również w USA, np. spółki z Teksasu i ich wpływ na politykę), tedy istnieje konieczność
zaprezentowania przekonywujących 'ekspertyz' świadczących na niekorzyść konopii i jej bękartów — marihuany i haszyszu. — papier, jaki może być wytworzony z konopii jest bardzo dobrej
jakości, co godzi w przemysł przetwórstwa celulozowego
- Lobby policji: policja amerykańska otrzymuje na
walkę z narkomanią ogromne sumy pieniędzy z budżetu, a dodatkowe zyski ciągnie z istniejącego w USA prawa o konfiskacie majątku ruchomego i nieruchomego
narkomanów.
- Państwo na truciu się obywateli papierosami i alkoholem
ma więcej poważnych zysków niż strat (dużo więcej...), podczas kiedy nie wiadomo,
czy dochód z marihuany mógłby zrekompensować spadek na innych używkach, tym
bardziej, że chałupnicza hodowla 'trawy' jest niezwykle łatwa
Ktoś mógłby zarzucić budowanie kolejnej teorii spiskowej.
To nie jest jednak żaden spisek, lecz zwykła kalkulacja i gra interesu ekonomicznego,
gdzie liczy się pieniądz, a nie dobro konsumenta czy inne wartości społeczne,
nie wspominając już o względach ekologicznych… Przeciwko upowszechnieniu konopii i marihuany mamy taką siatkę żywotnych interesów ekonomicznych i taką potęgę
finansową, że znajdzie się nie jeden prof., który napisze, że wedle wiedzy pewnej i sprawdzonej, nie dostrzega on zauważalnej różnicy między marihuaną, heroiną i innymi opiatami. Że stokroć lepiej wypalić paczkę 'Popularnych' niż jednego
'jointa', że przy 'haju marihuanowym' zalanie się 'w trupa' to jak wycieczka
do ogrodu botanicznego w porównaniu do komory gazowej Auschwitz-Birkenau. Że
'maryśka' winna być uznana za wichrzyciela porządku publicznego, wroga wyjątkowo
podstępnego, na wieki wieków — amen. Po czym czołowe gazety przedrukują tą 'ewangelię' i w lot staje się ona 'ciałem' i podstawą 'wiedzy' o marihuanie...
O prohibicji
Problem narkomanii jako zjawisko społeczne pojawił się w Polsce w latach 60.-70. W roku 1985 uchwalono dość liberalną ustawę o zapobieganiu
narkomanii. Przyjęła ona (zgodnie z tzw. koncepcją permisywną) założenie niekaralności
narkomanów, których nade wszystko należy leczyć, a nie karać. Wówczas to ograniczono
możliwość hodowli maku oraz konopi włókienniczych uprawianych dla potrzeb przemysłowych
(ustalono areał upraw na ok. 6 — 8 tys. ha.). Wcelu uniknięcia tzw. narkomanii
ukrytej (zejścia osób przyjmujących środki do „podziemia społecznego"),
ustalono, że leczenie będzie dobrowolne i bezpłatne, zaś nielegalne (czyli bez
zezwolenia lekarskiego) posiadanie środka narkotycznego nie będzie
karane. Liczba narkomanów spadła (zwłaszcza chodzi o najgroźniejsze opiaty).
Wówczas już pojawiały się propozycje, aby zalegalizować marihuanę,
wskazując na to, iż jest mniej szkodliwa niż legalny alkohol. Jednakże specjaliści
ogłosili, że w wyniku marihuany pojawiają się poważne choroby psychiczne (zapewne
natchnienie dla 'specjalistów' stanowiły również owe indyjskie raporty z XIX
w...), oraz powikłania hormonalne (wedle współczesnej wiedzy konopie nie powodują
istotnych zmian w aktywności hormonalnej czy w morfologii).
Nowa koncepcja karania wiązała się ze wzrostem przestępczości
popełnionej po wpływem narkotyków. Już w 1993 r., kiedy pojawił się projekt
nowego prawa, obejmujący karanie nie tylko za posiadanie heroiny czy kokainy,
ale i za marihuanę, prof. Mikołaj Kozakiewicz mówił: "To zupełne nieporozumienie.
Marihuana czy haszysz to nie są klasyczne substancje uzależniające, jak heroina
czy amfetamina, a nawet alkohol czy papierosy. Dlatego uważam, że marihuana
powinna znaleźć się w całkowicie legalnym obiegu, w klubach, kawiarniach.
Oczywiście w uznanych za legalne dawkach. (...) Domagam się całkowitej legalizacji
marihuany i haszyszu z jeszcze jednego powodu. Posiadam wyniki wielu badań -
m.in. z periodyku ,Marijuana Digest' lub ostatnio wydanej książki Jacka Herera
Hemp and the Marijuana Conspiracy. Ich wyników się nie upowszechnia, gdyż przemawiałyby
przeciw prohibicji. A z łodyg konopi wyrabia się znakomity papier, z nasion
wytłacza bardzo dobry olej (jadalny, leczniczy, ale też może być używany jako
paliwo napędowe). Z włókien konopi wytwarza się tkaniny. Rozbudową uprawy konopi
nie są jednak zainteresowani przemysłowcy, którzy wolą wycinać lasy dla wytwarzania
papieru albo szukać ropy i olejów napędowych na dnie mórz i oceanów. Jak zwykle
chodzi o pieniądze i zyski. Co więcej — po joincie z marihuany ludzie czują
się odprężeni, odświeżeni, mają wyostrzoną wyobraźnię itd. W medycynie — koi
mdłości i wymioty u chorych na raka, którzy stosują chemioterapię, skutecznie
leczy jaskrę i stwardnienie rozsiane. Te wszystkie informacje się przemilcza,
bo jeśli ktoś chce coś tępić, to nie mówi o dobrych stronach." [ 14 ].
Marek Kotański, szef Monaru, który od wielu lat leczy narkomanów,
nie twierdzi wprawdzie, że marihuana jest bezpieczna, lecz kiedy go zapytano o jego stosunek do projektowanych zmian w prawie odparł: "Napisz, że wbrew
policji i wielu organizacjom społecznym uważam, że posiadanie marihuany nie
powinno być karalne!" [ 15 ]
W walce przeciwko narkomanii liczy się jednak wszystko, tylko
nie rozsądek. Kiedy na Zachodzie występują tendencje do legalizacji marihuany
(jej sprzedaż dopuszczono m.in. w Holandii, Hiszpanii, Włoszech), lub faktycznej
depenalizacji przy formalnej bezprawności (m.in. w Szwajcarii, Danii, Wielkiej
Brytanii, a nawet w Niemczech), to w Polsce tendencja jest przeciwna.
W 1997 r. zastąpiono ustawę z 1985 r. ustawą o przeciwdziałaniu
narkomani, wprowadzając karalność posiadania środków odurzających lub substancji
psychotropowych (kara pozbawienia wolności do lat 3). Z jednym wszakże zastrzeżeniem:
"Nie podlega karze sprawca występku określonego w ust. 1, który posiada na
własny użytek środki odurzające lub inne substancje psychotropowe w ilości nieznacznej"
(art.48 ust. 4). W roku 2000 w wyniku nowelizacji skreślono ustęp 4. art. 48.
Odtąd 3 lata grozi już za posiadanie nawet 1 g. marihuany.
Co przemawia za legalizacją?
- Możliwość kontroli jakości marihuany. Palenie 'trawy'
nie jest samo w sobie szkodliwe dla organizmu w stopniu większym niż legalne
używki, najgorsze są jednak dodatki, którymi dealerzy wzmacniają działanie
narkotyku słabej jakości. Coraz częściej się zdarza, że niskiej jakości marihuana
impregnowana jest w celu spotęgowania działania bardzo niebezpieczną fencyklidyną.
Ponadto marihuana uprawiana w Stanach Zjednoczonych, albo importowana z Meksyku
lub z Ameryki Środkowej, może być skażona parakwatem lub innymi silnie trującymi
środkami ochrony roślin, rozpylanymi z samolotów w celu odchwaszczania. Obrót
legalny pod państwową kontrolą jakości może temu zapobiec.
- Nie ma sensu utrzymywać kolejnego martwego prawa. Nikt
nie jest w stanie i nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmie się rzetelnego
jego wykonania (nie starczyłoby miejsc w więzieniach, ani sal na rozprawy,
gdyby chcieć połapać tych co palą i posiadają przy sobie na własny użytek
kilka działek 'trawy' — na publicznych imprezach wcale się z tym nie kryjąc).
Mówi się, że prawo takie ma spełniać rolę wychowawczą i kształtującą pożądane
postawy obywateli. Primo: nikogo ono nie ukształtuje, gdyż wśród tych,
których ono dotyczy (ludzie młodzi lub w średnim wieku), nie ma potępienia
postaw zakazanych przez owo prawo, przeważa ich akceptacja. Secundo:
Nie można tworzyć prawa wbrew społeczeństwu (istota demokracji). Większość
żądań grzmiących przeciwko marihuanie wynika najczęściej z niewiedzy o niej.
- Delegalizacja 'lekkich' narkotyków przyniosła wiele negatywnych
konsekwencji i w istocie pogłębia jedynie zagrożenie narkomanią: to prohibicja
spowodowała, że zaczęły się pojawiać skręty ze szkodliwymi domieszkami, to
prohibicja sprowadziła dealerów do szkół. Jak mówił prof. M. Kozakiewicz:
"Jak wykazują badania, najwięcej narkomanów jest tam, gdzie prawo jest
najsurowsze, np. w USA. W Europie takim krajem są Niemcy. A w Polsce po 1985
r., kiedy wprowadzono liberalną ustawę antynarkotykową, liczba narkomanów
spadła. Surowe prawo powoduje nasilenie narkomanii. W takich warunkach mafie i dealerzy pracują nad rynkiem, rozdajądzieciom narkotyki za darmo,
podbijają ceny i gromadzą ogromne zyski, oczywiście nie płacąc podatków. Ale
to już zmartwienie ministra finansów. Mnie obchodzi zdrowie społeczeństwa.
Chciałbym, żeby nikt nie używał narkotyków, ale to niemożliwe. Wobec tego
należy patrzeć, jak z najmniejszymi stratami społecznymi temu zapobiegać.".
Również prof. Wiktor Osiatyński
opowiedział się w 1995 r. za legalizacją 'miękkich' narkotyków, jako sposobu
na zmniejszenie szkód narkomanii. [ 16 ]
Pisał m.in.: "Wzorem może tu być stosunek do nikotyny. Niemal nikt nie
domaga się jej delegalizacji, choć wszyscy zgadzają się, że papierosy należy
obłożyć wysokimi podatkami, zakazać palenia w określonych miejscach, nakazać
drukowanie napisów ostrzegawczych na pudełkach, ograniczyć reklamę, a także
prowadzić publiczną kampanię informacyjną o szkodliwości nikotyny. Wszędzie,
gdzie podjęto taki program, lawinowo spada liczba palaczy." Pedagog Lucyna
Bojarska, rzecznik praw ucznia, mówiła: "Legalizacja marihuany byłaby ryzykowna,
bo zbliża palaczy do twardych narkotyków. Ale jeżeli młodzież sięga po kleje,
amfetaminę czy kompot, może lepiej postawić na trawkę?" [ 17 ]
- Choć częściowe zastąpienie wódki marihuaną może mieć pozytywne
skutki. Marihuana jest mniej szkodliwa, działanie ma bogatsze. Po wódce często
pojawia się agresja, popełnianych jest dużo przestępstw pod wpływem alkoholu.
Natomiast jak wiemy marihuana łagodzi agresję. Znamienite jest, że po legalizacji
marihuany w Holandii nie tylko nie odnotowano wzrostu narkomanii, ale ponadto
znacznie spadła przestępczość. [ 18 ]
- Możliwość rozwinięcia rzetelnych badań nad użytkowym wykorzystaniem
właściwości konopii (m.in. wyrób lin, tkanin, paliw, nasiona mają właściwości
odżywcze, mogą być składnikiem posiłków)
- Papier jaki może być wytwarzany z konopii jest bardzo
dobrej jakości, a przede wszystkim jest tańszy i bardziej ekologiczny od papieru z celulozy drzewnej. Zyskują na tym nasze lasy i nasze środowisko.
- Możliwość wykorzystania w szerokim zakresie leczniczych
właściwości marihuany i zastąpienia przynajmniej jakiejś części leków syntetycznych
lekiem naturalnym. Są jednak schorzenia, przy których nawet leki syntetyczne
nie mają właściwości dorównujących marihuanie. Zmniejsza napięcie, łagodzi
występujące coraz częściej stresy. Wprawdzie wprowadzono już w 1986 na amerykański
rynek Marinol, zawierający syntetyczny THC, którym leczono wiele dolegliwości
(przy chemioterapii, ochrona komórek mózgowych po udarze [notabene — marihuana
ma siać spustoszenie w tych komórkach...]), jednak nie udało mu się dorównać
marihuanie — jego działanie następuje po 2-4 godz. Po zapaleniu jointa to
samo osiąga się po kilku minutach...
- Dochód ze sprzedaży tych wyrobów może zasilić podatkami
kasę państwową, a nie dilerów i mafie narkotykowe. Mogą powstać nowe miejsca
pracy w przetwórstwie, hodowli i handlu
- Zysk z turystyki. No bo po cóż młodzież dzisiaj się wybiera
do Holandii? Aby patrzeć na stare rowery, wiatraki, tudzież na dorodne krowy?
Otóż nie, do Holandii 'w celach turystycznych' (czyli nierobotniczych) się
jedzie po to, aby odwiedzić marihuanowy coffee-shop...Zostawiając przy
okazji nieco gotówki i w innych sklepach.
Wypowiedzi
"Jestem za legalizacją. Marihuana to używka, jak alkohol.
Jednak po joincie ludzie nie są tak agresywni, jak po pół litra." (Olga
Jackorwska, Kora z Maanamu) [ 19 ]
"Po joincie ludzie przestają się bać, rozkaz staje się
śmieszny. Wiadomo, że do utrzymania posłuszeństwa dobra jest wódka, a nie trawa.
Stąd opór polityków przed zalegalizowaniem marihuany." (Krzysztof Grabowski,
lider Dezertera) [ 20 ]
"Dla mnie uprawa gandzi to rytuał, związany z jej kilkusetletnią
historią. To czas kontemplacji zjawisk przyrody i mistyczny kontakt z ziemią" — mówi Gazecie Wyborczej 27-letni właściciel poletka konopi indyjskich pod Warszawą,
na co dzień współwłaściciel firmy komputerowej
Marihuana jako element kultury
Afrykańskie plemię Zulusów [ 21 ]
przyjemność wywołaną konopiami ceni sobie nad inne, życzyliby sobie spędzać w tym stanie jak najwięcej czasu.
Jako ciekawostkę można podać wierzenia Rastafarian [ 22 ].
Otóż w religii tej ganja jest czymś jakby sakramentem, a sami przywódcy niejednokrotnie
namawiają wyznawców do popalania. Stosują ją także w celach leczniczych. Marihuana,
określana przez nich jako 'zioło mądrości', jest stałym elementem ich wierzeń — Jah stworzył 'trawkę' w czasie 7 dni stwarzania i nakazał ją człowiekowi spożywać.
Po wypaleniu jointa uważają, że mogą doskonalej uczcić swego boga, gdyż wówczas
człowiek staje się mądrzejszy i swobodnie uwalnia uczucia. Znane jest
powiedzenie Boba Marleya (proroka rastafarianizmu, który rozreklamował): "Ziele
jest uzdrowicielem narodów.
Politycy to diabły, które przywodzą do zepsucia.
Nie palą ziela, ponieważ sieje ono zgodę między ludźmi, a oni nie chcą zgody". Oczywiście same niebiosa usankcjonowały ten zbożny
odlot. Rastafarianie wytropili w Biblii (która też jest ich księgą) oczywiste
ślady marihuany. Już w czasie przegnania naszego czcigodnego rodzica z raju,
na osłodę jakby Jahwe proponuję żucie 'trawki': "...będziesz pożywał ziela
polnego." (1 Moj. 3:18, BG). Apokalipsa powiada: "A
liście drzewa życia służą do leczenia narodów". W Psalmach również doszukali się całkiem przyzwoitego ustępu: "Każesz
rosnąć trawie dla bydła i roślinom, by człowiekowi służyły." (Ps 104 (103),
14). Jako, że są wegetarianami, mają też na usługach fragment Przypowieści Salomonowych:
"Lepszy jest pokarm z jarzyny, gdzie jest miłość, niżeli z karmnego wołu,
gdzie jest nienawiść." (Przyp. 15:17, BG). Wprawdzie przeciwnicy 'trawki'
mogliby im zarzucić, że to nadinterpretacja. Jest to niesłuszne o tyle, że nie
tylko oni to praktykują. Prawdę mówiąc łatwiej jest dostrzec w Biblii Adama
ze skrętem, niż Jahwe jako boga miłości, tudzież koncepcje jego troistości. A zresztą czyż Jezus, który był zadeklarowanym pacyfistą nie jest bliższy kulturze
'dzieci kwiatów' (pokój i miłość — peace brother… [ 23 ]),
niż papieżom błogosławiącym krzyżowców i innych zbrodniarzy? A czyż bohaterowie
opowieści biblijnych nie działają na ogół jakby 'na haju'? Generalnie jak widać — za pomocą Biblii można z całkiem niezłym rezultatem bronić dowolnej naszej
idei…
Epilog
Oczywiście marihuana nie jest czymś tak pożytecznym jak jedzenie
owoców. Jest narkotykiem (choć niektórzy zaprzeczają słuszności tego określenia
mówiąc: używka) i tak jak każda używka ma również działanie szkodliwe (choćby
dla płuc). Nie na każdego ma pozytywny wpływ, mogą pojawić się niekorzystne
skutki i reakcje. Po cóż więc legalizować coś co może być szkodliwe? A po cóż
się pali papierosy, pije alkohol, uprawia sporty ekstremalne, skoro to wszystko
może szkodzić? A po cóż chodzi się do kina i czyta powieści fantastyczne? Czyż
można człowieka winić za to, że pragnie się czasami oderwać na chwilę od prozy
życia, od dość smutnej czasami rzeczywistości? Oczywiście nie każdy tego potrzebuje,
niektórzy potrafią żyć pełnią życia i satysfakcji swoją rzeczywistością. Niektórzy
jednak potrzebują lub chcą czegoś więcej. Nie można propagować marihuany jako
środka dobrego na życiowe zmartwienia i porażki, gdyż dla ludzi słabych psychicznie,
może być ona czymś co ściąga w dół. Zwłaszcza nie można propagować marihuany
wśród młodzieży (jakże jednak jest to postulat oderwany od rzeczywistości -
myślenie życzeniowe...), gdyż z pewnością nie uczy ona odpowiedzialności. Ale
jednocześnie nie możemy się poruszać w oparach politycznego absurdu — skoro
marihuana nie jest bardziej szkodliwa niż legalne używki, to albo należy je
zdelegalizować, albo zalegalizować marihuanę. Swoboda podejmowania decyzji winna
być pozostawiona obywatelowi w tej kwestii. Jak słusznie wyrażał to plakat promujący
płytę Marihuana zespołu Róże Europy: "Zalegalizować marihuanę! Nie
pal, decyduj sam."…
Zob. też: Young cannabis smokers run risk of lower IQ
1 2
Przypisy: [ 13 ] Światowa Organizacja Zdrowia z siedzibą w Genewie, jest organizacją wyspecjalizowaną ONZ [ 14 ] Legalne narkotyki, Gazeta Wyborcza, 13 XII 1993 [ 15 ] Miękkie uderzenie trawy, Dariusz Rostkowski, Gazeta Wyborcza, 16 XI 1993 [ 16 ] Gazeta Wyborcza, 27 VI 1995 [ 17 ] Miękkie uderzenie trawy, Dariusz Rostkowski, Gazeta Wyborcza, 16 XI 1993 [ 21 ] Lud z grupy Nguni, zamieszkujący RPA, Lesotho [ 22 ] Jamajska religijna sekta, która wierzy w boskość etiopskiego imperatora Haile Selassie i odmawia uznania raportów o jego śmierci. Ruch ma również wymiar polityczny. Członkowie grupy są często oskarżani o handel narkotykami. Ich wyróżniające się swą obfitością fryzury (dredy) stały się popularne na całym świecie wraz z rosnącą popularnością ich muzyki znanej jako reggae. Uznają tylko ekologiczne jedzenie, nie stosują chemikaliów, lecz korzystają z płodów naturalnych. Herbata jest dozwolona, alkohol i kawa — nie. [ 23 ] Przypomina się w tym miejscu film Jesus Christ Superstar « Narkotyki (Publikacja: 27-06-2002 Ostatnia zmiana: 28-08-2012)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 667 |
|