|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Furia Autor tekstu: Bartek Ułanowski
Komentując jeden z felietonów Andrzeja Koraszewskiego wspominałem dziadków z busa, którzy bezzębnymi szczękami tłumaczą wszelkie polityczne zawirowania w następujący sposób: "Ciął szwab, ciął sowiet, tera Bruksela ciąć bedzi".
Jest to oczywiście obraz przerażająco uproszczony, chociaż dla owych ludzi stał
się osią, wokół której budują wszelkie komentarze, a zarazem poglądy
polityczne. Nie sądziłem jednak, że poglądy z gruntu ksenofobiczne są w polskim
społeczeństwie tak głęboko zakorzenione, by dogonić mnie również w pracy. Pracuję w dużym, sieciowym sklepie, jako najzwyklejszy sprzedawca. Sklepy sieciowe są do
siebie bardzo podobne „od środka". Zawsze jest kasta kierownicza, zasadniczo
nienaruszalna, która jest święta, oraz plebs, czyli niski personel, którym się
rządzi lub pomiata, w zależności od humoru bądź przepisów obowiązujących
kierownika. Trafiłem na ten lepszy rodzaj, gdzie czasami uda się z kierownikami
porozmawiać normalnie. Oto jednak
na nocnej zmianie, predestynujący do roli lidera wszystkiego i wszystkich
nadgorliwy egzemplarz wyższej kadry, wyoruje mi mózg przy stole
stwierdzeniami, które zwaliły mnie z nóg, a ruskie pierogi babci zamieniły się w gwoździe przy przełykaniu. Traf chciał, że czytam gazetę — specjalny numer
„Polityki" o tytule „Jak rozpętała się II Wojna Światowa", aktualnie w kioskach i salonach prasowych. Strona gdzieś w środku. Wykorzystuję półgodzinną
przerwę, by poczytać, oderwać się od miałkich stwierdzeń w stylu "gdzie k...wa
ta paleta?" i zmuszać mózg do pracy. Każda chwila jest wszak dobra, by
pomyśleć. W zamyśleniu studiuję opatrzone komentarzami opracowania dotyczące
Systemu Wersalsko — Waszyngtońskiego, połowę jednej ze stron zajmuje
zdjęcie Adolfa Hitlera w jednej ze swych póz, ręka w nazistowskim
pozdrowieniu, dziarski wąsik. I wśród peanów na swoją cześć ów wspomniany Władca
nocnej zmiany wylewa się nader chętnie, muskając koniuszkiem palca owo zdjęcie,
mówiąc, co następuje: "Szkoda, że kurwa nie żył jeszcze z pięć lat dłużej. By
ze wszystkimi zrobił porządek. Zaczął z czarnuchami, ale mu nie wyszło, zbrakło
mu czasu". Na moją ripostę, którą mogłem zrobić dopiero po przełknięciu
pieroga i uwierzeniu, że naprawdę słyszę to co słyszę, zawierającą się w idealistycznym stwierdzeniu, że jest zwyczajnie głupi wygadując takie brednie,
dostaję deser w postaci: "No co, a dla kogo robisz? Dla Anglika? Raczej dla
Żyda. No co, każdy ma swoje poglądy, nie?". W Instytucie Yad Vashem połowa
badaczy nie wiedziałaby, czy ma się powiesić z rozpaczy, czy wszcząć
postępowanie karne. Nikt z siedzących w pomieszczeniu socjalnym pracowników nie
przerwał jedzenia, nikt nie zaprotestował. Trzydziestoparoletni kierownik, bez
średniego wykształcenia, dorobkiewicz i karierowicz, który niczym osławiony
Tulipan lawiruje wzdłuż i wszerz personalnego morza, rzuca przy stole
argumentami, o których myślałem, że są właściwe dla starszego pokolenia. Tylko
nijak nie można go zamontować do mechanizmu myślenia starszych ludzi,
funkcjonuje w nowoczesnej, XXI-wiecznej Polsce. Jakim cudem tacy ludzie
otrzymują nominacje kierownicze, nie wiem i nie chcę wiedzieć. Stałbym się im
podobny.
Pytam o powód. Skąd w starszych ludziach takie poglądy, jeszcze jestem w stanie,
podobnie jak większość czytelników Racjonalisty, określić w miarę bezbłędnie.
Postawy roszczeniowe po zmianach systemowych i politycznych, wiek i podatność na
populizm, łatwość przyswajania prostych i chwytliwych haseł — to oczywiście
część powodów. Ich prostotę i płytkość powszechnie znamy — wszystkiemu są winni
Ruscy i Żydzi. O ile jednak w przypadku starszych pokoleń możemy jakoś z tym
walczyć, najczęściej ignorując, bądź nie poruszając tematu, o tyle w przypadku
tak młodych ludzi budzi się wręcz jakieś przerażenie, jeśli już u nich pojawiają się
takie postawy.
Pomyślmy logicznie — przez prawie półwiecze Moskwa stanowiła nasz
główny kierunek polityczny. Czasy stalinizmu, ponure wydarzenia na Wybrzeżu,
stan wojenny — to wszystko jest w nas wciąż żywe, nie potrafimy wyłączyć pewnego
dystansu do tego, co się stało i pewnie nieprędko wyłączymy. Każdy Rosjanin
będzie jeszcze długo dla nas nosił polityczne piętno, chociaż ludzie to ciepli,
uprzejmi, rozgadani i kontaktowi. W większości bardzo podobni do nas.
Konfrontacji z nimi nie wytrzymujemy nie tylko na polu sportu czy uzbrojenia
(czyli rzeczy zasadniczo mierzalnych) ale i mentalnie. Bo przeciętnemu
Rosjaninowi nie przeszkadza, że Moskwa przez ponad pół wieku trzymała w ryzach
połowę Europy. Nie ma też dla niego wielkiego znaczenia, czy za sterem państwa
tkwi Putin, czy Breżniew. Rosjanin normalnie żyje — tak jak Polak, Niemiec,
Francuz czy Anglik. Tyle, że nas rosyjska polityka jakoś specjalnie drażni,
jakby posiadała niewidzialny kolec, używany tylko w wypadku rozmowy z nami.
Myślimy kategoriami roszczeniowymi względem całego narodu,
utożsamiając ponurą przeszłość z jednym prostym hasłem "RUSKI". Zabrali nam
kiedyś, niech oddają, niech klękają na kolana i szorują na tych kolanach z Smoleńska do Częstochowy za Katyń, za Powstanie (bo mieli czelność się
zatrzymać), za to, że siedzieli u nas prawie 50 lat, w Bornem Sulinowie, za
PKWN, za wszystko! Jak łatwo poddajemy się takiej retoryce, nieprawdaż? A gdzie
kasa za to, że nie wzięliśmy planu Marshalla tylko RWPG się budowało, a gdzie
nasze ziemie na wschodzie, gdzie Lwów i Wilno? Tak — wszystko prawda, wszystko się zdarzyło. Ale nic już nie zmienimy!
Po co gniew, po co szajby małe i większe na punkcie rosyjsko — radzieckiego
zadośćuczynienia? Żaden ze spotkanych przeze mnie Rosjan nie miał postawy
wyższości podczas rozmowy, a często po zdawkowym zdaniu padało "Mienia zawod
Saszka!". No i dobra — czy ten Sasza to musi być ktoś, kto ma na czole
napisane "Byłem w Afganie, mam wąsy Stalina i jestem dumny, że Armia Czerwona
wytłukła Polaków, Niemców, Japońców, Węgrów, Czechów, Afgańców, Czeczenów i Gruzinów" ? Przesada zamierzona — bo wymierzona właśnie w przesadnie
antyrosyjskie poglądy. Bo z tym Saszą zasadniczo i jest o czym pogadać i w
niepotrzebne annały historii wbijać się nie ma potrzeby ani przymusu.
Podobnie
Żydzi. Mówiąc to słowo, już nasycamy je negatywnie. To już poziom obelgi w Polsce, fani klubu RTS Widzew Łódź wiedzą o tym sporo, zresztą, jak pokazuje
przykład mojego współpracownika, nie tylko oni. Czy wiąże się to w jakikolwiek
sposób z rzeczywistością — nie wiem. Może jest to jakiś syndrom posiadania
wyższości nad kimkolwiek, naznaczając Żyda w ten sposób łatwo można samego siebie
dowartościować, obarczając go jednocześnie całym obszarem naszych narodowych
niepowodzeń i słabości. "Żyd jest chciwy, ma pejsy, a Hitler robił dobrze
paląc tych wyzyskiwaczy w piecach Oświęcimia"… czy nie słyszymy wariacji na
temat powyższego zdania dość często? Czy codzienna przyziemna rzeczywistość nie
przeraża ksenofobią w skali, o której zdaje się część społeczeństwa nie ma
pojęcia? Nie dziwi z ust prostych ludzi. Mamy pod dostatkiem prostych,
chłonących jak gąbka umysłów, które aż się proszą o nawożenie odpowiednim
materiałem. Tyle, że ludzie posiadający jako taki ogląd społeczny,
intelektualny, pozwalają w myśl indywidualnej wolności innym na kreowanie takich
wzorców. Tych tak chętnych do reanimacji hitlerowskiej myśli
wysłałbym do Auschwitz, żeby dotknęli rzeczywistości. Pewna autorka (której
nazwiska niestety nie pamiętam) przywołana przez moją chrzestną, plastyczkę,
stworzyła w Auschwitz ciekawy happening (...to chyba niedobre słowo, ale jedyne,
które przychodzi mi do głowy). W komorze gazowej numer 1, na terenie Auschwitz I
(komory na terenie Birkenau są w ruinie) umieściła setki świec, z czego sporą
część knotami do dołu. Te, paląc się wydzielały dym, który pełzł po ścianach do
sufitu i zaścielał przestrzeń na wysokości głowy gęstą chmurą. Ludziom, którzy
mieli szczęście odwiedzić komorę w tym czasie, wbiła w przeciągu paru minut do
głowy niezwykle wymowny i silny przekaz. Dotknęła ich tragedią, użyła jej jako
środka. Ludzi, którzy tak łatwo rzucają słowa o Żydach czy Ruskich urządzałbym
chętnie podobne happeningi. Czy coś by dotarło?
Wolność wypowiedzi nie może zahaczać treścią o ksenofobię, ponieważ wtedy
przestaje być wolnością, staje się przerośniętą formą głupoty.
Będąc w tym roku w Auschwitz zajrzałem z moim kompanem w podróży do sklepiku przy
obozie, chcąc zaopatrzyć się w jakąś literaturę. Pewien przemiły jegomość, sprzedający w tym sklepiku, pakując
nam książki wyjawił, wzdychając frasobliwie: "Najgorzej, jak przyjeżdżają
Romowie. Niemcy zachowują się różnie, czasami zwiedzają to jak jakiś zwykły
zabytek, ale nikt tam nie narzeka na nich specjalnie… ale jak przyjeżdżają
Cyganie i widzą ich uśmiechniętych, to zaraz rwą się do mordobicia".
Jak mam
reagować na tak przerażającą głupotę, prezentowaną przez współpracownika? Czy być
jak owi Romowie w Oświęcimiu, wstać, odsunąć — notabene — ruskie pierogi i chlasnąć w gębę z otwartej dłoni, czy milczeć, wyznając zasadę nie zaczepiania
czegoś, co śmierdzi? Mój śp. Dziadek od Niemca na zamku w Lublinie, gdy kopcił
skręconego naprędce papierosa w kącie korytarza przy sprzątaniu, dostawał z podkutego buta w twarz. Trafił tam za nauczanie polskiego. Ale mając nawet
tak traumatyczne doświadczenie, nigdy nie ubliżał Niemcom. Mówił
tylko: "Co by nie rzec, u szwaba był ordnung — wypuścili mnie z zamku, bez
konsekwencji, bo nie wiedzieli, za co mnie zamknęli. A stamtąd wychodziło się
albo w poziomie, albo na Majdanek.". Dziadek miał zdrowe podejście i luz,
których tak bardzo brakuje teraz wielu ludziom. Mówił z ironią: "Ubrano mnie w ubranie [po wyjściu z zamku w lutym, przygarnięto go natychmiast prosto spod
bramy] kupione u Żyda, byłem więziony przez Niemca, a medal za zasługi
dostałem od Bieruta". Z medalem został zresztą pochowany w 1998 roku w wieku
92 lat.
Niektórzy nie mają, jak widać czy słychać, takiego szczęścia posiadania nestora
rodu, który dysponuje racjonalnymi poglądami i w wieku co najmniej szacownym
potrafi ze swadą opowiadać o swoim własnym cierpieniu. Posiadanie gotowego
usprawiedliwienia w postaci Ruskich i żydostwa jest o wiele łatwiejsze niż
współżycie na zasadach równości z Rosjanami i Żydami.
Co nas
zatem powstrzymuje od tego, by tak żyć?
« Felietony i eseje (Publikacja: 13-08-2009 )
Bartek Ułanowski Outsider, nonkonformista, tworzył jako wokalista i autor tekstów w zespole rockowym. Od lat z zamiłowania turysta i narkoman przestrzeni, zakochany w górach, małych miejscowościach, zakamarkach Polski. Niewolnik bieszczadzkich połonin, opowieści z Siekierezady w Cisnej, rowerem po Polsce zrobił 17000 km. Syn pochodzący z małżeństwa rencisty górnika, (tudzież pasjonata turystyki kolarskiej, esperantysty i hodowcy kaktusów i sukulentów oraz fotografa - amatora) i pracującej na sali operacyjnej w szpitalu instrumentariuszki. Gawędziarz, fotograf, pasjonat lotnictwa, kolei, muzyki i kobiet. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 4 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Tarcza, która nie istniała. Sojusznik, który nie istniał | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6732 |
|