|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Socjologia
Współczynnik dzietności pnie się znowu w górę w najbardziej rozwiniętych krajach Autor tekstu: Ed Yong
Tłumaczenie: Krzysztof Achinger
Nie pomyślałbyś patrząc na skaczący w górę wskaźnik populacji świata, że wiele
jego obszarów doświadcza poważnego spadku współczynnika dzietności.
Współczynnik dzietności kraju to średnia liczba dzieci urodzonych
przez jedną kobietę. W najbardziej rozwiniętych
krajach współczynnik ten musi wynosić 2,1 lub wyżej, jeżeli liczba noworodków ma
kompensować liczbę umierających. W krajach rozwijających się, gdzie śmierć jest
częstszym gościem, próg zastępowania jest nawet wyższy.
Problem polega na tym, że spadający współczynnik
urodzeń jest blisko związany z rozwojem ekonomicznym i społecznym kraju.
Rezultatem jest to, że więcej niż połowa populacji świata żyje na obszarach,
gdzie współczynnik urodzeń
spadł poniżej tej istotnej granicy.
Taka sama sytuacja jest w Wielkiej Brytanii, Australii, Japonii, Chinach,
Brazylii, Rosji, Kanadzie i wielu innych krajach. Niektórzy sądzą, że te
procesy są
nieodwracalne, wraz ze zwiększającą się zamożnością
nieuchronnie prowadzącą do zmniejszenia zainteresowania prokreacją.
Ale Mikko Myrskyla z uniwersytetu w Pensylwanii uważa
inaczej. Odkrył, że najbardziej rozwinięte kraje odwróciły swoje spadające
współczynniki dzietności, prawdopodobnie poprzez poprawę równości płci i ułatwienie kobietom prowadzenia domu i jednoczesne spełnienie się w karierze
zawodowej. Rezultatem jest wykres wyglądający jak odwrócony ptaszek, z niewielkim zwrotem ku górze, który jest widoczny, gdy patrzy się na dane z początku XXI wieku. W najbardziej zaawansowanych stadiach rozwoju wygląda na to,
że dzieci wracają.
Teraz dla tych, którzy cieszą się z perspektywy
mniejszej populacji, mniejszego zgiełku i mniejszych podatków, warto rozważyć,
dlaczego spadek urodzeń jest krótkoterminowym problemem. Spadek współczynnika
dzietności oznacza starzenie się społeczeństw. Oznacza to, że w kraju będzie
zmniejszała się siła robocza, która będzie składała się na wyższe koszty opieki
zdrowotnej ze względu na zwiększające się poziomy chorób przewlekłych i niepełnosprawności.
Jeżeli współczynnik dzietności spadnie zbyt nisko,
jak w przypadku Rosji i Japonii, populacja zacznie się kurczyć, co pociąga za
sobą poważne społeczne i ekonomiczne konsekwencje. Imigracja może zrównoważyć tę
stratę, ale jak pokazały Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, imigracja przynosi
wewnętrzne konflikty społeczne.
Tak więc w dłuższej perspektywie mniej ludzi może być
atutem, ale w najbliższej przyszłości oznacza to więcej wyzwań.
W tym kontekście dane Myrskyla są światełkiem w tym
na ogół mrocznym obrazie. Porównał on współczynniki dzietności 107 krajów w 1975 ze Wskaźnikiem Rozwoju Społecznego— indeksem poziomu
rozwoju, który oblicza się na podstawie przewidywanej długości życia,
analfabetyzmu, poziomu edukacji i standardów życia.
Zrobił to samo dla 140 krajów w 2005.
W obu przypadkach Myrskyla odkrył, że im większy jest
WRS danego kraju, tym niższy jest wskaźnik dzietności, ale tylko do pewnego
momentu. Dla wyniku 0,9 lub wyżej (w zakresie 0 do 1), trend się odwraca tak, że
kobiety z najbardziej rozwiniętych krajów mają średnio więcej dzieci. Ten trend
staje się widoczny, kiedy patrzy się na najnowsze dane; w 1975 żaden z krajów
nie osiągnął poziomu rozwoju, w którym współczynnik dzietności wybiłby się w górę. Później, najwyższym wynikiem było 0,887, z Australią na czele z wynikiem
0,966.
Zmiana jest niewielka, ale znacząca. Jeżeli WRS
danego kraju znajduje się pomiędzy 0,9 a 0,92 (jak w przypadku Korei Południowej
lub Niemiec), średni wskaźnik dzietności jest wystarczająco niski na poziomie
1,24, by co 40-45 lat zmniejszyć populację o połowę. Jednakże, kraje z najwyższymi wynikami (włączając Australię i kraje skandynawskie) mają średni
wskaźnik dzietności na poziomie 1,89 — niezbyt blisko poziomu zamienności, ale
wystarczająco blisko, by niewielki poziom migracji podtrzymał liczebność
populacji.
Myrskyla zauważył taki sam trend, gdy skupił się na
pojedynczych krajach w ostatnich 30 latach. Zaistniało kilka wyjątków, ale
ogólnie rzecz ujmując, gdy kraje stawały się bardziej rozwinięte, posiadanie
dzieci stawało się modniejsze. W Stanach Zjednoczonych spadający wskaźnik
dzietności odwrócił się w 1976 przy WRS na poziomie 0,881. W Norwegii stało się
to w 1983 przy WRS 0,892. Myrskyla szacuje, że punkt krytyczny znajduje się w okolicach 0,86 — powyżej tego poziomu rozwoju 0,25 punktu WRS przekłada się na
jedno dodatkowe dziecko na każdą kobietę.
Wielkim pytaniem oczywiście jest to, co będzie po
odwróceniu? Z pewnością wydaje się to dotyczyć różnych kultur, a wyjątki
(włączając Japonię, Kanadę i Koreę Południową) nie są tak bardzo podobne.
Myrskyla uważa, że wysoki WRS odzwierciedla zmiany społeczne, które powodują, że
kobiety łatwiej decydują się na dziecko. Gdy równość stała się silniej
odczuwana, kobiety otrzymują lepsze wykształcenie, pracę i wyższe zarobki.
Prościej jest im poradzić sobie z drenażem portfela powodowanym posiadaniem
dzieci i wyrwać się na jakiś czas z wyścigu szczurów, by później znowu do niego
powrócić.
Możliwe, że bogate kraje Azji Wschodniej, jak Japonia
czy Korea Południowa zaprzepaściły szansę na odwrócenie trendu, ponieważ nie
udało im się przyswoić wyzwań związanych z równością płci i stabilnością
pracującej rodziny, za co zabrały się inne kraje. Ale ciągle nie tłumaczy to
Kanady. We wstępie Shripad Tuljapurkar zasugerował, że winnym może być sam WRS.
Nic on nam nie mówi o tym, czy rozwój jednakowo wpływa na kobiety i mężczyzn i wobec tego Wskaźnik Rozwoju Płci (WRP) może być bardziej użytecznym narzędziem.
Tak czy inaczej wyniki Myrskyla malują bardziej
różowy obraz dla większości świata. Pisze on: „Tak długo, jak długo najbardziej
rozwinięte kraje będą się skupiać na dobrobycie swoich obywateli i odpowiednie
instytucje znajdują się na właściwych miejscach, analizy zawarte w tym badaniu
sugerują, że zwiększanie się rozwoju czyni prawdopodobnym odwrócenie spadającego
współczynnika dzietności — nawet jeśli nie możemy spodziewać się wzrostu
wskaźnika powyżej poziomu zamienności". Jednakże, wiele krajów już mierzących
się ze spadającymi wskaźnikami dzietności, mają sporą drogę do przebycia zanim
przekroczą próg 0,86. W niektórych z tych miejsc utrzymywanie wskaźników
dzietności poniżej progu zamienności może być w ich najlepszym interesie.
Źródło: „Nature": 10.1038/nature08230
Tekst
oryginału.
Not Exactly Rocket Science, 5 sierpnia
2009
« Socjologia (Publikacja: 04-09-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6763 |
|