|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Powabny urok klientyzmu [2] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Klientyzm wyrastający z nieograniczonego
liberalizmu, działającego zgodnie z niewidzialną ręką rynku i który tworzony
jest jedynie przez merkantylne spojrzenie na całokształt naszego życia w zasadzie jest negacją liberalizmu jako idei i w końcu go zabija.
Klientyzm zaprzecza też wolności gdyż prokuruje zależności. Stanowi jednak
rodzaj władzy nad innymi (animus dominandi). Daje w każdym razie jej
namiastki. Każdy bowiem człowiek, mimo iż jest przedmiotem politycznej dominacji,
równocześnie chce rządzić innymi ludźmi.
Przybierać on może różne szaty czy figury. To brat burmistrza zajmujący się
budownictwem komunalnym i wygrywającym wszystkie przetargi w gminie. To żona notabla
policji prowadząca przedsiębiorstwo z branży usług i obstawiająca w mieście wszelkie hipermarkety. To szwagier radnego, geodeta, posiadający monopol
na powiatowe prace mierniczo-kartograficzne. To kolega-związkowiec, idący
wspólnie z manifestacją pod URM, rzucający pojemnikami z farbą i niszczący
elewację budynku — siedziby Rządu, a następnie (po wyborach) reprezentant władzy
centralnej w terenie. To bratanek biskupa, który już z samych koneksji
rodzinnych (bez względu na wiek, wykształcenie czy predyspozycje) może pełnić
każdą funkcję i zasiadać w radach nadzorczych przeróżnych podmiotów
gospodarczych. Przykłady możemy mnożyć.
Tu drogę otwiera nazwisko burmistrza, tam — legitymacja policyjna, gdzie
indziej zaś wizytówka radnego czy blask biskupiego pierścienia. Nie muszą (i
często tak się dzieje) iść za tym bezpośrednie walory finansowe. Działa zasada -
ja dziś tobie, ty jutro mnie coś załatwisz, pomożesz....A ile spraw w formie
utrącenia konkurencji załatwia się przez wolne acz usłużne media? Wystarczy
przeciek, niedyskrecja, cień podejrzeń. Często zresztą nieprawdziwych.
Informacja jako news idzie na pierwszą stronę- ewentualne sprostowanie
(już po czasie) umieszcza się zawsze pod koniec numeru, drobnym drukiem i w
dolnym rogu strony.
Obok wspomnianych nieformalnych układów i powiązań towarzysko-merkantylnych funkcjonuje (jako ich nieodłączna i uzupełniająca część) swoista zmowa milczenia i wzajemnej, niepisanej dyskrecji. Z sycylijska nazywa się to omertą.
Za tego rodzaju hybrydą wolnego rynku
można również uznać niejasny i zakamuflowany lobbing osób (i grup osób)
zajmujących eksponowane stanowiska publiczne na rzecz określonych, zyskownych
rozwiązań, bez względu na bonum communae. Na kanwie aktualnych wydarzeń w naszym kraju widać to dostatecznie wyraźnie.
Klientyzm roztacza urok władzy nad ludźmi. Tym samym stanowi pokusę
manipulowania (to pochodną władzy i bogactwa) sytuacjami oraz osobami. Umożliwia
też alienację i oddzielenie się od problemów zwykłych obywateli, zaspokajając
ambicje cynicznych i bezwzględnych uczestników gry zwanej polityką.
Jak można przeciwdziałać takim praktykom, kiedy jest on — klientyzm -
obecny w naszej codzienności niemalże od zarania dziejów ludzkiego gatunku? W.
Osiatyński np. uważa, iż "Upartyjnienie wyborów lokalnych to cios w ideał
komitetów obywatelskich czyli najlepszej reprezentacji społeczeństwa, ponieważ
partie nigdy nie są reprezentacją społeczeństwa". Ten powszechny niemalże
pogląd nie jest do końca trafnym i adekwatnym do zakresu i pochodzenia
klientyzmu w naszym kraju, a także w świetle zaprezentowanych w niniejszym
materiale argumentów (np. dewiza J.Rawlsa przeczy zdecydowanie owej tezie).
Wydaje się, że pierwszą i podstawową normą winno być przestrzeganie prawa
bez względu na zasługi, przynależność partyjną, wyznanie czy zajmowaną pozycję.
Wedle kantowskiego imperatywu kategorycznego "obowiązek jest koniecznością
czynu wypływającą z poszanowania prawa". Jak mówi P.Ricoeur państwo winno
być instytucjonalnie agnostyczne. Ów agnostycyzm jest tu rozumiany
wielopłaszczyznowo, nie tylko w sferze prywatno-religijnej.
Zbyt totalne utowarowienie i zekonomizowanie naszej rzeczywistości zneutralizowało to, co w naszym otoczeniu
było ogólne, publiczne i niematerialne. Wszelka działalność (w tym polityka)
stała się przedsięwzięciem nastawionym na dochód. Państwo tym samym też jest
przedsiębiorstwem, gospodarka — centrum uwagi wszelkich poczynań publicznych, a najważniejszym celem jest wszechogarniająca zyskowność. Spełniły się prognozy
Maksa Webera i Carla Schmitta.
Rozwiązaniem blokującym w pewnym zakresie postępy klientyzmu, mogą być
bariery prawne w prowadzeniu prywatnych interesów przez urzędników oraz osób
piastujących stanowiska decyzyjne. Także w odniesieniu do ich najbliższych.
Sztywnemu i jednoznacznemu przestrzeganiu owych zarządzeń pomóc może system
oświadczeń majątkowych i stanu posiadania. Uzupełnieniem takiego rozwiązania
musi być odpowiednie wynagrodzenie i niepodatność stanowisk na zmiany czy
koniunktury opcji politycznych rządzących krajem, powiatem, gminą czy miastem.
Dotyczy to zarówno najwyższych stanowisk urzędniczych jak i agend kontrolnych
państwa (NIK, urzędy skarbowe, aparat celny itp.), wojska, administracji
państwowej (służby specjalne, policja, wymiar sprawiedliwości, straż graniczna)
czy samorządowej. Czemu nikt np. przy aktualnych dyskusjach o reformie służby
zdrowia nie podnosi argumentu ukrócającego źródła klientyzmu w tej dziedzinie
życia: lekarz powinien mieć alternatywę — albo praca w uspołecznionej służbie
zdrowia albo praktyka prywatna (łączenie ich powinno być niemożliwe).
Praktyka konkursów, gdzie o nominacji
decyduje bliżej nieokreślone gremium ludzi nie spełnia bardzo często swej
demokratycznej i profesjonalnej roli. W naszych warunkach jednoosobowe
mianowanie (i tym samym jednoznaczna personalna odpowiedzialność), biorąc pod
uwagę wolność mediów oraz ich funkcje kontrolne i informacyjne, byłoby
najczęściej lepszym rozwiązaniem niż kompromitacja czy ośmieszanie idei
kolegialności i zasad bezstronności.
Argumentacji z zakresu etyki i moralności należałoby używać ze zdecydowanym
umiarem. Podobnie jak siły kanonów prawno-administracyjnych. W tej mierze tylko
konsekwencja i prawdomówność z jednej strony, z drugiej — permanentna i powszechna edukacja sumień, zaś z trzeciej — konsekwentne przestrzeganie i egzekucja prawa (bez akcyjności czy egzaltacji) mogą przynieść powolną zmianę
sytuacji na korzyść norm powszechnie, które większość teoretycznie
uznaje, a niewielu przestrzega.
1 2
« Społeczeństwo (Publikacja: 15-10-2009 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6863 |
|