|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo » Protestantyzm » Arianie (socynianie)
Postawa religijna socynian w konfrontacji z rzeczywistością późnej Reformacji [2] Autor tekstu: Jerzy Kolarzowski
2.
Religia jako obszar sporów u schyłku Odrodzenia
Fundamentalne pytanie powracające w prowadzonych sporach z innymi grupami
protestantów dotyczyło istotnej dla religijności człowieka hierarchii poznawania
prawd. Inaczej mówiąc jakiego rodzaju prawdą jest prawda religijna? Czy jest to
prawda, która należy do tego samego rodzaju prawd, które może rozpoznawać rozum
ludzki? Czy też jest to prawda ponadnaturalna, przekraczająca wszystkie inne, a zatem usytuowana w porządku nadprzyrodzonym? Czy wiedzę o religii możemy czerpać
jedynie z Objawienia, czy też w jej przyswajaniu a także tworzeniu, istotną rolę
może odgrywać ludzki rozum. Socynianie w zasadzie opowiadali się za tę drugą
koncepcją ale ich stanowisko nie było do końca jednoznaczne. Niejednoznaczność
tej kwestii widać szczególnie w poglądach samego F. Socyna, który twierdził, że
jeśli religia jest prawdziwa, musi być zgodna z rozumem. Rozum zatem staje się
gwarantem prawdy religijnej i ludzkie myślenie dostarcza jej uprawomocnienia.
Jednocześnie wypowiadał dobitnie też inną tezę, że rozum ludzki nie jest w stanie samodzielnie dojść do poznania podstawowych prawd dotyczących religii,
samego Boga, w tym także prawdy o Jego istnieniu. Religia nie istnieje jako
prawda naturalna. Wiedza religijna i wiara nie mają charakteru wiedzy wrodzonej.
Nie pochodzą one także wyłącznie z refleksji nad światem. Wszystko, czego ludzie
dowiadują się na temat religii, pochodzi z objawienia zawartego w Piśmie
Świętym. Spisane Słowo Boże nie może być sędzią, jak tego chcą na przykład
ewangelicy, lecz jest tylko normą wiary. Podobnie jest w prawie karnym, gdzie
kodeks nie wydaje sam orzeczeń, lecz na jego podstawie wydaje je ktoś inny,
mianowicie sędzia
[ 9 ].
Jeśli więc Pismo Św. jest normą wiary, to musi być ktoś, kto tłumaczy jego
prawdziwy sens. W tłumaczeniu Pisma nie należy powoływać się na natchnienie
Ducha Św. ani na autorytet instytucji religijnych. W przypadku natchnienia
duchowego, jakie można znaleźć w mistycznych wątkach obecnych w innych kościołów
protestanckich, możemy ulegać złudzeniu właściwego rozumienia. Takie rozumienie
nie posiada jednak kryterium weryfikującego prawdziwość wizji pochodzących z natchnienia.
Socynianie nie negowali faktu, że Bóg jest niezgłębiony i że człowiek nigdy nie
będzie w stanie w pełni pojąć Boga. Zwracali jednak uwagę, że argument
niemożności ogarnięcia Boga i jego zamierzeń jest przez ich przeciwników
nadużywany. Biblia rzeczywiście mówi, że Bóg jest niepojęty w swej mądrości, w swej wszechmocy, w swej zdolności przewidywania wydarzeń, w swej zdolności
przenikania ludzkich myśli i uczuć, w swej wieczności, dzięki której istnieje
bez początku. Niemniej uważali, że głównie rozum ludzki musi orzekać, czy Pismo
Św. naprawdę pochodzi od Boga, a sposób jego interpretacji jest wyłącznie
kwestią rozumową. Skoro zatem w Piśmie Św. nie znajdujemy żadnego ustępu
dotyczącego Trójcy Świętej czy obcowania świętych należy te kwestie uznać za
niepotrzebne, nieprawdziwe naleciałości hellenistycznego Antyku czy zwyczajów
pogańskich i w konsekwencji odrzucić.
Godnym wyjaśnienia może być zjawisko polegające na stygmatyzacji obozu
radykalnego w końcowej fazie Reformacji. Stygmatyzacja ta polegała na
diametralnym rozdzieleniu „litery" Pisma Świętego od historii Kościoła.
Socynianie wprowadzili linię graniczną pomiędzy Biblią a zastaną tradycją. Po
jednej stronie tej linii znalazło się Pismo Święte — źródło wszelkiej prawdy
pochodzącej z Objawienia, po drugiej zaś — historia Kościoła — tradycja
postrzegana przez obóz reformacyjny jako zatruta i niezgodna z objawieniem.
Trójca Święta należała do tego drugiego, „zatrutego" obszaru wiedzy. Uważali, że
rozstrzygnięcie cesarza Konstantyna, które ten wówczas jeszcze poganin
podyktował soborowi nicejskiemu z 325 roku jest skandalicznym błędem. Wskazywali
ponadto na niezdrowy sojusz łączący papiestwo z władzą świecką od czasów
późno-rzymskich. Władza polityczna uznała religię za najwłaściwsze źródło
zarówno historycznej jak i ponad-historycznej legitymizacji. Religia zaś stała
się częścią polityki jako sztuki rządzenia ludźmi. To w pierwszej kolejności M. Servetowi, a następnie niektórym przedstawicielom środowiska socynian, zwłaszcza
S. Lubienieckiemu, zawdzięczamy rozpoczęcie naukowych studiów nad historią
chrześcijaństwa, etapów jego rozwoju oraz mniej lub bardziej niechlubnych
przejawów aktywności w historii powszechnej
[ 10 ]
W ten oto sposób socynianie wpisywali się w nurt chrześcijaństwa, negujący
ustalenia okresu patrystycznego i późniejszych soborów. Anty-katolicyzm był
postawą całej Reformacji, niemniej anty-katolicyzm i anty-papizm socynian szedł
bardzo daleko. Wprawdzie nie nazywali papieża jak Luter
[ 11 ] w swoich kazaniach antychrystem, ale odmawiali Kościołowi Katolickiemu prawa do
świętości, głosząc że ci którzy dobrze nie postępują, nie mają podstaw by innym
zabraniać swobodnego myślenia. Atakowali także katolików za zawężenie nauki o Duchu Świętym, gdyż byli przeświadczeni, że duch przejawia się w człowieku za
sprawą jego umysłowości. A umysłowi ludzkiemu przyznawali pełną autonomię, także w bardzo wielu kwestiach wiary. Tego rodzaju stanowisko socynian wykopywało
przepaść wobec głównych skonfliktowanych ze sobą obozów katolickiej
Kontrreformacji i Reformacji. W sporach i dysputach rodziło się ponadto wiele
ciekawych problemów. Czy da się przeprowadzić ścisłe rozgraniczenie, nawet
opierając się na literalnym odczytaniu Biblii, które elementy tradycji są
zdecydowanie złe, a które obojętne czy pozytywne? Czy kościół jeżeli przetrwa i rozbuduje swoje struktury nie wytworzy własnej alternatywnej tradycji, do której
będzie przywiązany w sposób nie licujący z założonym stanowiskiem
antytradycjonalistycznym i popierającym ferment religijny jako istotny przejaw
duchowości człowieka? Idąc dalej w tej ekstrapolacji należało by zapytać, czy
każdy wchodzący w obręb życia religijnego swojej wspólnoty nie powinien
przejawiać postawy wyrażonej symbolicznymi słowami Jezusa „Zburzcie tę Świątynię a ja w trzy dni ją odbuduję". Na tak postawione pytania żadna ze stron sporu nie
znajdowała wystarczająco przekonujących odpowiedzi. Socynianie twierdzili, że
wprawdzie zło pojedynczego człowieka może zaszkodzić wielu, to mimo wszystko
jest ograniczone. Dopiero, gdy jednostka ludzka włączy się w życie religijne i polityczne jej możliwości czynienia zła w określonych uwarunkowaniach mogą być
naprawdę znaczące. A właśnie takie możliwości uzyskali dostojnicy papiestwa i niektórzy przedstawiciele kościoła ewangelicko-reformowanego. Socynianie zatem
wskazywali na te wspólnoty kościelne, które w swej działalności nie wyrzekły się
przemocy a nawet używały świeckiego ramienia sprawiedliwości w stosunku do
oskarżonych o herezje, uważając taką aktywność za jak najbardziej słuszną formę
działalności kościelnej. Zdaniem socynian następstwem jednostronnej
radykalizacji — fundamentalizm wiary prowadzi do zanegowania miłości bliźniego w stosunku do odmiennie wierzących i całkowity zanik tolerancji, prowadzący do
zbrodni dokonywanych w majestacie władzy duchownej i świeckiej.
3.
Przyczynek do semantyki historycznej
Zmiana znaczenia słów jest jednym z ciekawszych zjawisk, które może być poddane
badaniom w ramach historii idei. Tego rodzaju zmiany dotyczą tożsamości
podmiotów ich wzajemnej identyfikacji i relacji z otoczeniem. Takie zmiany
sytuują się na linii epigenetycznej przemiany : w swej istocie zostawiają
podobny głębszy sens aksjologiczny ale kontekst użycia danego słowa z powodu
zmienionych warunków historycznych jest zupełnie odmienny.
Najlepszym przykładem związanym z tematyką tego studium jest słowo dysydent. W XVI i XVII — wiecznej Polsce określano nim osobę nie przynależącą do kościoła
katolickiego. Dysydentami byli więc wszyscy protestanci z obu głównych odłamów
kościoła ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego a także Bracia
Polscy i Bracia Czescy. Słowo to o łacińskim rodowodzie oznaczające osobę nie
zasiadającą tam gdzie wszyscy było używane w stosunku do różnowierców zarówno w debatach publicznych jak i w dokumentach państwowych. W XX stuleciu termin ten
stracił kontekst wyznaniowy i zaczął być stosowany wobec opozycjonistów,
walczących z państwem totalnym realnego socjalizmu. Ewolucja ta jest nader
interesująca.
Angielski myśliciel, historyk idei i teoretyk liberalizmu Isaiah Berlin pisząc o intelektualistach popierających władzę komunistyczną użył w stosunku do nich
określenia „świecki kler". Określił tym terminem komunistycznych
intelektualistów stojących na straży religii państwowej i usprawiedliwiających
zbrodnie władz
[ 12 ].
Było o określenie pejoratywne ale także intelektualnie trafnie użyte. Ideologia
komunistyczna odwoływała się do wiary w utopijną przyszłość i wymagała
jednomyślności. George Orwel, apelował by określenie to stosować do wszystkich
schlebiających władzy bez względu na orientacje polityczną i głoszoną ideologię
[ 13 ].
Orwell twierdził, że odpowiedników „świeckiego kleru" można znaleźć wśród ludzi
otaczających władzę także w „wolnych społeczeństwach". Oczywiście w państwach o autorytarnych systemach rządów termin ten w sposób jaskrawy przynależy
dygnitarzom stojącym na straży jednomyślności: funkcjonariuszom partyjnym,
komisarzom, ideologom. Kiedy w Związku Radzieckim i innych państwach realnego
socjalizmu pojawili się intelektualiści, którzy pomimo grożącym im represjom
zaczęli otwarcie i jawnie domagać się zmian, poszanowania praw człowieka,
wytykając władzy zbrodnie i niegodziwości, zaczęto wobec nich używać określenia
dysydenci. W międzynarodowej debacie, skierowanej przeciw niepokonanemu
militarnie blokowi państw komunistycznych, zaczęto ideologów i komisarzy
partyjnych przeciwstawiać dysydentom. To w postawie dysydentów odwaga
nieprawomyślnego myślenia szła w parze z odwagą cywilną, wyrażającą się w wystawieniu samych siebie na szykany i często poważne represje ze strony reżimów
totalitarnych.
Badający w XX wieku historię wolności libertarianie wskazali na Stary Testament,
jako najstarsze źródło pisane, świadczące o istnieniu konfliktów we wzajemnych
relacjach między władzą a depozytariuszami prawdziwej mądrości
[ 14 ].
To właśnie w Starym Testamencie prawdziwi prorocy przeprowadzali analizę
sytuacji geopolitycznej, dokonywali ocen moralnych władców i udzielali rad.
Księgi historyczne Biblii niejednokrotnie wskazują na pozostających na usługach
władców pochlebców, jako „proroków fałszywych". Można zatem ukazać historię
ludzkości jako spór miedzy tymi, którzy odgrywali rolę mniej lub bardziej
doraźnie docenianą poczynając od proroków fałszywych aż po komisarzy ludowych a tymi,, którzy często pogardzani i niejednokrotnie karani odegrali role
prawdziwych proroków — dysydentów.
Na różnych etapach dziejów podejmowano pokojową walkę o poszerzenie wolności i zagwarantowanie praw stojących na straży tej wolności. Różnowiercy polscy wraz z najbardziej wyemancypowaną intelektualnie grupą socynian w sporze o poszerzanie
zakresu praw i wolności odegrali rolę, która winna zostać zasłużenie doceniona.
1 2
Przypisy: [ 9 ] Z.
Ogonowski, Wstęp, Myśl ariańska w Polsce XVII wieku Antologia
tekstów. Wrocław, Warszawa, Kraków, 1991, s. 19-20. [ 10 ] S. Lubieniecki Historia Reformationis Polonicae,
Warszawa, 1971. Tekst polski: Historia Reformacji w Polsce [w:] „Rocznik
Teologiczny" t. 4 i 5, Warszawa 1938,1939. [ 11 ] M.
Luter, Kazania nieekumeniczne, Warszawa, 1998. [ 12 ] Ten historyczny wielogłos referuje N. Chomsky w swoim
eseju „Świecki kler i zagrożenia demokracji" ;[w:] tegoż, O naturze i języku,
Poznań 2005, s. 157 i nast. [ 13 ] Temat ten podjął w niewydanej za życia przedmowie do
słynnej powieści satyrycznej Folwarku zwierzęcego (publikacja angielska
1945). Tekst ten odnaleziono i opublikowano dopiero w roku1990 w czterdzieści
lat po śmierci autora. [ 14 ] M.
Walzer, Prorok jako krytyk społeczny [w:] tegoż, Interpretacja i krytyka, Warszawa, 2002. « Arianie (socynianie) (Publikacja: 18-10-2009 )
Jerzy KolarzowskiDoktor habilitowany, adiunkt w Instytucie Historyczno-Prawnym Uniwersytetu Warszawskiego (Wydział Prawa i Administracji). Współzałożyciel i rzecznik prasowy PPS (1987 - luty 1988), zwolniony z pracy w IPiP PAN (styczeń 1987), współredagował Biuletyn Informacyjny Ruchu Wolność i Pokój (1986–1987), sygnatariusz platformy Wolność i Pokój (1985), przekazywał i organizował przesyłanie m.in. do Poznania, Krakowa, Gdańska, Lublina i Puław wielu wydawnictw podziemnych. Posiada certyfikat „pokrzywdzonego” wystawiony przez IPN w 2003 r. Master of Art of NLP. Pisze rozprawę habilitacyjną "U podstaw europejskiej filozofii praw człowieka. Narodziny jednostki w sferze publicznej i prywatnej w pismach Braci Polskich". Zainteresowania: historia instytucji życia publicznego i prywatnego, myśl etyczna i religijna Europy (zwłaszcza okresu reformacji). Bada nieoficjalne nurty i idee inspirujące kulturę europejską. Hobby: muzyka poważna, fotografia krajobrazowa. Autor książki Filozofowie i mistycy Liczba tekstów na portalu: 51 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Polski i brytyjski samorząd terytorialny - zasadnicze różnice | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6875 |
|