Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.416.530 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Jedynie dokładne i głębokie poznanie przyrody może rozproszyć lęk i mroki (..) trwoga przytłacza ludzi dlatego, że widzą wiele zjawisk na ziemi i w niebie, a nie mogą żadną miarą dojrzeć ich przyczyn.
 Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie

Duchowy mocarz [1]
Autor tekstu:

Zaczynam od cytatu dotyczącego źródeł Zła, przyczyn totalitaryzmów XX wieku:

"Przed ponad dwustu laty zrodziło się tak zwane europejskie oświecenie — w szczególności oświecenie francuskie, nie wykluczając jednak angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego czy włoskiego (...) Żeby lepiej naświetlić ten problem, trzeba wrócić jeszcze do okresu przed oświeceniem, a przede wszystkim do tej rewolucji, jakie w myśleniu filozoficznym dokonał Kartezjusz. Cogito ergo sum — „myślę więc jestem", przyniosło odwrócenie w porządku filozofowania. (...) Od Kartezjusza filozofia stała się nauką czystego rozumu: wszystko, co jest bytem (esse) — zarówno świat stworzony, jak i Stwórca, — pozostaje w polu "cogito" jako treść ludzkiej świadomości. Filozofia zajmuje się bytami o tyle, o ile są treścią świadomości, a nie o tyle, o ile istnieje poza nią." — Słowo „Oświecenie" pisane jest w tej wypowiedzi z małej litery.

Ograniczając się do profesji polskich żurnalistów i publicystów w dziennikach i tygodnikach (pomijam filozofów widzących (wszech)świat w jego obiektywnym materialnym istnieniu) pytam, czy u nas poważono się na niezgodę wobec powyższego wywodu? Że mianowicie zło naszych czasów wzięło się z konsekwencji myśli oświeceniowej. Czy w Polsce byłoby to możliwe? Żadnemu z obecnych „gwiazdorów" gildy dziennikarskiej, tak mi się zdaje, nie przyszłoby do głowy, by np. ten zapewne z punktu widzenia teologicznego „racjonalny" pogląd nazwać wstecznym. Cytat ten pochodzi bowiem z wydanej w 2005 roku przez ZNAK książki Jana Pawła II Pamięć i tożsamość.

Niemieccy polityczni pisarze wobec Benedykta XVI

Zgoła inaczej mają się rzeczy z Benedyktem XVI i niemieckimi publicystami. Pomijając z oczywistych względów znanych krytyków Kościoła w rodzaju Karlheinza Deschnera, Hansa Kuenga czy Hubertusa Mynarka, bo to specjaliści w dziedzinie teologii i dziejów Kościoła, skupiam się po uważnej lekturze na dwóch opublikowanych w ostatnich dwóch latach pracach.

Pierwszą z nich jest książka 77-letniego Gerharda Feldbauera, który przez kilka dziesięcioleci pisał teksty jako korespondent z Włoch. Tytuł tej wydanej w kolońskim Papy Rosa-Verlag: Der Heilige Vater. Benedikt XVI — Ein Papst und seine Tradition.

Drugą, zatytułowaną "Benedikts Kreuzzug. Der Angriff des Vatikans auf die moderne Gesellschaft" wydał Ullstein Verlag, a napisał ją 60-letni germanista i anglista, znany z licznych prac monograficznych, podręczników a także z twórczości dziennikarskiej w gazetach z grupy „Die Welt", Alan Posener.

Z bibliografii podanych zarówno w jednej, bardziej „politycznej "i historycznej pracy Feldbauera, jak i drugiej, obszerniejszej i pogłębionej w sensie naukowym rozprawie Posenera wynika, że "bawarskiego" papieża przedstawiło w latach 2005-2010 kilkudziesięciu autorów niemieckich, z których tylko niewielu można posądzać o hagiograficzne zamiary wobec swego bohatera- Josepha Ratzingera.

Pomyłka

Urodzony w bawarskim Marktl w 1927 roku i wychowany w surowej dyscyplinie przez ojca, który był żandarmem, papież ( pierwszy Niemiec od 500 lat) wyświęcony został na kapłana w 1951 i pod opiekuńczym okiem monachijskiego kardynała Faulhabera podjął pracę naukową (po dwóch latach doktorat, po dalszych czterech habilitacja). W 1977 roku został arcybiskupem w Monachium (po czterech latach już w kapeluszu kardynalskim) wykładał teologię na kilku uniwersytetach niemieckich. Jako ekspert-asystent kolońskiego kardynała Fringsa uczestniczył w latach 1962-1965 w pracach Vaticanum II i uchodził za zwolennika zapowiadanych i wprowadzanych reform w rzymskim Kościele.

Powołany w 1981 przez Jana Pawła II na prefekta watykańskiej Kongregacji Wiary pełnił przez 24 lata funkcję najwyższego, oczywiście po pontifexie, strażnika rzymsko-katolickiej prawomyślności. Jako szef współczesnej inkwizycji wydał — jak podaje Feldbauer -116 skazujących wyroków i zakazów wobec „błądzących" teologów i w postaci oficjalnych „notificationes" blisko 300 napomnień, pouczeń i innych orzeczeń.

"Kto sądził, że wsteczny kurs Jana Pawła II nie może już być zaostrzony, ten się mylił" — pisze autor. Bezwarunkowy konserwatywny kurs — jak pisze Feldbauer — nabrał pod pontyfikatem Benedykta XVI nowej dynamiki. Przejawia się to w rozległym obszarze dogmatyki, i wynikających z niej potępień wobec rozlicznych konkretnych spraw, którymi żyją katolicy w poszczególnych regionach świata. Z jednej strony mamy za jego pontyfikatu zaostrzenie krytycznej polityki Jana Pawła II wobec biskupów południowo-amerykańskich wspierających mniej lub bardziej aktywnie teologie wyzwolenia, z drugiej, podjęty w trzecim roku sprawowania urzędu trud wcielenia Bractwa Piusowego w prawowity nurt Kościoła — i to bez rezygnacji z dwuznaczności „braci" w sprawie Holocaustu. Postulaty podnoszone w rzymsko-katolickim laikacie, (np. w aktywnym w Niemczech ruchu „Wir sind die Kirche"), a dotyczące antykoncepcji, „obrony życia poczętego", roli kobiet, sztucznego zapłodnienia in vitro, — o celibacie nie wspominając — są traktowane z równą surowością jak za jego poprzednika. Pod jednym względem, jak się zdaje, Benedykt XVI poszedł o krok dalej w ofensywności Watykanu, mianowicie wzmacniając w swoim otoczeniu i w Kościele w ogóle wpływy „białej mafii" — Opus Dei.

„Historiozofia"

Feldbauer sporo uwagi poświęca temu, jak fakt bycia Niemcem i kształtowania się jego poglądów na hitleryzm i zbrodnie wojny pod wpływem prohitlerowskiego kardynała Faulhabera, wpłynął na poglądy Josepha Ratzingera [ 1 ].

Skamieliny politycznego myślenia południowo-niemieckiego metropolity oraz jemu podobnych wyraźnie zachowały się w „historiozoficznych poglądach obecnego pontifexa. Jako przykład Feldbauer podał jego słowa wypowiedziane w 2006 roku na terenie hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. "Nie mogłem przyjechać do Polski bez udania się do Oświęcimia." - słowa jakby tłumaczące przybycie do tego miejsca. „Gromada zbrodniarzy, która przy pomocy kłamliwych obietnic, zapowiadając wielkość dzieła odzyskania czci narodu oraz jego znaczenia, wieszcząc dobrobyt ludu niemieckiego a także sięgając po terror i zastraszanie zdobyła władzę, na skutek czego naród nasz mógł zostać użyty i nadużyty (gebraucht und missbraucht) jako narzędzie ich wściekłości niszczenia i panowania".

Zdziwienie wśród Polaków, i nie tylko, było najłagodniejszą formą wyrażenia opinii do tak pojmowanej „historiozofii" Josepha Ratzingera. Nigdzie nie czytałem, aby Benedykt XVI do wyżej wydanej oceny wniósł jakąś poprawkę. Znamienne, że w polskiej wikipedii zabrakło na temat słów Benedykta XVI w Oświęcimiu a także o innych wypowiedziach o Niemcach w czasie hitleryzmu i wojny informacji.

U Alana Posenera czytamy do tego ostry komentarz: byłoby lepiej, gdyby papież, zamierzający przedstawić Niemców jako ofiary zbrodniczego reżimu i w ten sposób relatywizować ochoczy udział zdecydowanej większości narodu w realizowaniu celów III Rzeszy, w ogóle nie pojechał do Polski. Autor ten wypomina Ratzingerowi także mowę wygłoszoną nad grobami żołnierzy niemieckich we francuskim La Cambe: „Nas Niemców musi napełnić wielkim bólem to, że ich (żołnierzy) idealizm i posłuszeństwo wobec państwa doprowadziło do służenia niesprawiedliwemu reżimowi. Jednakże ujmy im to nie przynosi. Choć pod presją wewnętrznych rozterek, przy straszliwych wątpliwościach i wielu pytaniach oni po prostu wykonywali swoje obowiązki wobec Państwa, (...) które było całkowicie w prawie, aby wymagać od nich posłuszeństwa zgodnie z Listem św. Pawła do Rzymian…" Albowiem „Traktat Wersalski świadomie chciał poniżyć Niemców i przygnieść ciężarami, które wpędzały ludzi w radykalizm i w ten sposób otworzyły wrota dyktaturze…" Tę już standardowo przez obrońców polityki czasów weimarskich i powojennych tezę wspierał faktycznie watykański sekretarz stanu Eugeniusz Pacelli, od 1939 roku papież Pius XII, który przez dążącego do jego beatyfikacji Benedykta XVI wielbiony jest jako „najwspanialszy dar Boga dla Kościoła".

Benedyktyński zwrot

Gdy u Feldhaubera wymienione w podtytule jego książki tradycje odnoszą się przede wszystkim do spraw historyczno-politycznych, to w pracy Alana Posenera zdaje się przeważać analiza doktrynalnych fundamentów konserwatyzmu Benedykta XVI. Pisze o „ataku Watykanu na nowoczesne społeczeństwo". W posumowaniu swej analizy autor stwierdza: „Reprezentowana przez obecnego papieża konserwatywna duchowość jest z pewnością bardziej skrajna, niż to się z początku wydawało… W sytuacji, w której Europa i Zachód szukają swych korzeni, nabrzmiewa, nie tylko zresztą w kościele, tendencja, aby owe korzenie definiować wyłącznie w duchu chrześcijańskim. Wprawdzie mówi się od pewnego czasu o "judeo-chrześcijańskim" rodowodzie, wykreślając przy okazji z pamięci 2000 lat walki z judaizmem, z Żydami. Tolerancja — wielkie dziedzictwo Oświecenia nadal jest generalnie podejrzane i oskarżane."

Benedykt XVI — pisze Posener — jest przewodnią postacią wyprawy krzyżowej (Kreuzzug) przeciw wielo-kulturowym tendencjom i sekularyzmowi świata zachodniego. „O ile Drugi Sobór Watykański był spóźnioną próbą dostosowania Kościoła do nowoczesności, o tyle pontyfikat BenedyktaXVI oznacza (wolę) dostosowania nowoczesności do potrzeb Kościoła". Jego zwolennicy, pisze Autor, nazywają to „benedyktyńskim zwrotem". Interpretując to pojęcie Posener pisze: „Odwrócenie się od nowoczesności, odrzucenie Oświecenia, ograniczenie demokracji, odejście od naukowego myślenia, koniec z emancypacją kobiet i seksualnym samookreśleniem ludzi — oto czym jest ten zwrot. Oznacza on reinterpretację historii i odwrócenie wszystkich wartości. Koniec końców ma on więcej wspólnego z fundamentalistycznym Islamem niż z zsekularyzowanym społeczeństwem Europy. Oznacza negację wszystkiego, co przy wszelkich niedoskonałościach Zachodu czyni go wartym miłości i życia".


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Bluźnierstwo na niedzielę: Obłuda nie działa
Miejsce pracy to nie jest arena praktykowania wiary

 Zobacz komentarze (8)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Pracując 50 lat temu nad swym doktoratem o politycznym katolicyzmie w Niemczech lat 20- i 30-tych, czytałem we wrocławskim Archiwum Archidiecezjalnym oryginały odręcznych pism oraz telegramów skierowanych przez kardynała Faulhabera do przewodniczącego Konferencji Biskupów w Fuldzie wrocławskiego metropolity kardynała Bertrama,, z których jednoznacznie owe prohitlerowskie poglądy Faulhabera wynikały. — Ówczesna sygnatura Akt Bertramowskich to (1) A-25. Przedstawiłem to w książce „Reszta była milczeniem" oraz w pracy "Niemiecka Partia Centrowa w latach 1934-34"

« Doktryna, wierzenia, nauczanie   (Publikacja: 26-10-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Julian Bartosz
Ur. 1933. Dziennikarz (absolwent Wydziału Dziennikarstwa UW 1955) na emeryturze, publikował regularnie w "Dziś", od 1993 polski korespondent "Neues Deutschland". Dr nauk historycznych UWr 1963 - dysertacja o katolicyzmie politycznym w Niemczech (Rola Niemieckiej Partii Centrowej 1930-1933) - publikowana w KiW w 1969. Autor około 20 książek na temat stosunków polsko-niemieckich i historii Niemiec. Ostatnia książka: "Fanatycy. Werwolf i podziemie zbrojne na Dolnym Śląsku 1945-1948" (2012). W latach 1982-1988 docent w Instytucie Nauk Politycznych UWr. Dawniej laureat wielu nagród SDP, m.in. im. Juliana Bruna, Bolesława Prusa oraz Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: „Nie chce mi się wierzyć…”
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 701 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365