Złota myśl Racjonalisty: Jednym z najbardziej odpychających skutków ubocznych mieszania dobra moralnego z "duchowością" jest fakt,
iż umożliwia to ogromnej liczbie ludzi zwykłe wałkonienie się kosztem cudzej ofiarności i pracy, ukrywane pod niewypowiedzialnie świętą (..) maską pobożności i głębi moralnej.
Jeszcze bardziej sugestywnym odesłaniem do symboliki
cyberprzestrzeni jest Tsahaylu, czyli rodzaj neuroportu za pośrednictwem którego
istoty świata Na'vi komunikują się między sobą w sposób, który wytwarza między
nimi niezwykle mocną więź. Tsahaylu to słowo języka Na'vi, które oznacza
„łączący", „jedność", ale i „zgodność" oraz „łączność".
Watykan słusznie więc obawia się religijnej wymowy Avatara,
ale błędnie diagnozuje ją jako jakiś staroświecki panteizm. Bliżej tutaj do
„Kościoła Google’a" i techgnozy [ 1 ], w duchu jednak unowocześnionej religii einsteinowskiej a nie jakiegoś głupawego
newage’yzmu i wschodniego mistycyzmu.
Dla mnie jednak nie jest to żadna religia, tylko
metaforyczna symbolika wirtualnej rzeczywistości w której świat pomyślany może
się stać światem rzeczywistym, który jest eksploracją i ekspresją marzeń
ludzkości, gdzie religia traktowana jest jako zabawa, zgodnie z tym, co swego
czasu napisał mi pewien liberalny pastor, broniąc idei religii:
„Czasy się zmieniły. Dziś już ludzi problemy religijne tak
nie fascynują jak w minionej epoce. A jednak człowiek ma wbudowany w siebie
pierwiastek mistyczny i czasami ...zwyczajnie, jak dziecko, potrzebuje w swoim
życiu odrobiny bajkowości. Taką rolę spełnia wspólnota religijna. Pod warunkiem,
że jest to wspólnota złożona z ludzi życiowo mądrych, doświadczonych,
intelektualnie otwartych i tolerancyjnych. W takiej wspólnocie da się duchowo
wzrastać, a rozum i wiara nie walczą ze sobą, ale dopełniają się. Problem w tym,
że bardzo łatwo zwichnąć delikatną równowagę i obrócić religijne dogmaty
przeciwko ludziom. Zbyt często byłem świadkiem ciężkiego duchowego poranienia
ludzi, przez takich, co koniecznie chcieli być cudzym sumieniem."
Od dawna uważam, że rozwój wirtualnej rzeczywistości będzie
najdoskonalszym kwasem neutralizującym tradycyjnie rozumianą religijność, w której ludzie na poważnie zajmują się oddawaniem czci jakimś nadnaturalnym
istotom i zjawiskom. Pokolenie wirtualnej rzeczywistości w której światy
pomyślane mogą się stać światami rzeczywistymi stracą jakiekolwiek zrozumienie
dla religii papieży, popów, pastorów i rabinów, sprowadzając religię do
kategorii zabawy, która zaspokaja ludzkie pragnienie bajkowości i eskapizmu.
Avatar ze swym potężnym oddziaływaniem na masowe wyobrażenia jest tutaj formą
„ewangelii" tego rodzaju religijnych tęsknot pokolenia cyberprzestrzeni, których
ni w ząb nie są w stanie zrozumieć ani staroświeccy humaniści, ani schematyczni
krytycy filmowi.
W swym dosłownym poziomie idea avatara odsyła nas zatem do
cudów nowoczesnej techniki, które są w stanie przełamać dawne słabości ludzkie,
oraz do retoryki transhumanistycznej, przekraczającej ewolucyjne dziedzictwo
„człowieczeństwa". Na poziomie natomiast metaforyczno-symbolicznym Avatar jest
odesłaniem do rzeczywistości wirtualnej, w zupełnie innym sensie uwalniającej
człowieka od jego naturalnych ograniczeń. Już dziś osoby, które w przyrodniczym
świecie są niemal całkowicie upośledzone i niezdolne do społecznego
funkcjonowania, dzięki cyberprzestrzeni, która zajmuje coraz więcej naszej
przestrzeni społecznej, wracają do życia społecznego — za pośrednictwem swoich
coraz doskonalszych emulacyjnie awatarów. To też jest wielka spełniająca się
nadzieja ludzkości, którą na pewnym poziomie uchwytuje Avatar.
Państwu krytykom opowiadającym o wtórności treściowej
Avatara gratuluję oczywiście spostrzegawczości. Państwa zaś potencjalnych widzów
przepraszam, jeśli wyjawiłem za dużo treści filmu, ale bez względu na treść i przesłanie filmu, Avatar to przede wszystkim rzecz do przeżycia a nie do
opowiedzenia, gdyż jest to wspaniała uczta estetyczna, której nie da się
opowiedzieć. Technologia 3D plus odrobina wyobraźni pozwalają nam doświadczyć
urzekającego piękna pandoriańskiego świata. Proponuję potraktować to jako
przedsmak tego, co nam w przyszłości przyniesie wirtualna rzeczywistość.
Polecam obejrzenie opowieści o Pandorze dr Grace Augustine, choć jedynie trójwymiarowa wersja filmu
mogłaby nam pokazać ten obraz należycie.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.