Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.645 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Człowiek to jedyne zwierzę które się rumieni. I jedyne, które ma za co.
 Religie i sekty » Islam » Konflikty wewnątrz islamu

Wzmocnić Irańczyków, by obalili mułłów
Autor tekstu:

Po sfałszowanych wyborach prezydenckich 12 czerwca 2009 roku w Iranie miliony Irańczyków wyszło na ulice skandując: „Gdzie jest mój głos?" Te gromkie protesty były bólami porodowymi Zielonego Ruchu. To było sześć miesięcy temu i ruch szybko rozwinął się w potężną siłę, której celem jest zmiecenie obecnego reżimu. Hasła ulicy zmieniły się z „Gdzie jest mój głos?" na „Śmierć dyktatorowi", kierując się bezpośrednio do Ahmadineżada i najwyższego przywódcy Ali Chameneiego.

Stałe hasła szkalujące USA i Izrael zatonęły pod hasłami przeciwko zwolennikom islamskiego reżimu, jak Rosja i Chiny. Brutalny gang Ahmadineżada i Chameneiego jest przyparty do muru. Każde większe miasto irańskie, uniwersytety i wiele miejsc pracy zdobią graffiti przeciwko przywódcom reżimu. Najwyższy przywódca, który poprzednio stał ponad prawem, jest obecnie głośno nazywany przez masy mordercą, który stracił legitymację swojej władzy. W rzeczywistości, masy zdecydowanie odrzucają samo stanowisko Najwyższego Przywódcy Republiki Islamskiej i domagają się, by Republika Irańska zastąpiła Republikę Islamską.

Wszelkie oznaki wskazują na rychły zgon Republiki Islamskiej — i na ustanowienie świeckiej demokracji, całkowicie rozwiedzionej z islamem.

27 grudnia 2009 r., w dzień Aszury, świat patrzył ze zdumieniem jak masy odważnych ludzi, którzy mają dosyć, ścierały się z policją i członkami milicji basidż Republiki Islamskiej i potrząsali jej filarami — pokazywało to determinację narodu, by rzucić mułłokrację na kolana.

Był to dla narodu irańskiego dzień zwycięstwa nad fundamentalistami, którzy trzymali go za gardło przez trzy dziesięciolecia. Pokojowy protest milionów w całym kraju przeciwko reżimowi jest wyraźnym sygnałem, że islamska teokracja znajduje się na drodze do nieuchronnego upadku. Przeważająca większość ludzi nie jest już skłonna zgodzić się na ponowne przeliczenie głosów lub na mniej represyjne rządy islamskie. Są zdecydowani ustanowić w pełni świecką demokrację z całkowitym rozdzieleniem meczetu i państwa.

Reakcją Republiki Islamskiej na te legalne, pokojowe demonstracje było użycie żelaznej pięści: bicie demonstrantów (mężczyzn i kobiet), aresztowania, tortury i gwałty w tajnych więzieniach, a także strzelanie na ulicach — standardowe posunięcia dyktatur, ale także najpewniejszy sposób powiększenia i umocnienia szeregów dysydentów.

Niedawne powstania ludzi przypominają rewolucję 1979 r., która zakończyła monarchię w Iranie. Rozczłonkowane państwo, kierowane przez brutalnych, ale niezdecydowanych ludzi, staje nagle przed mającą tego dość i zdeterminowaną opozycją. To prawda, że reżim nadal ma wszystkie karabiny i środki wraz z nieskończoną bezwzględnością, by przedłużyć swoje życie. Niemniej nie ulega kwestii, że zgon Republiki Islamskiej jest sprawą przesądzoną. Kruszy się ona także od środka. Solidne uprzednio rządy ciemiężców nie są już dłużej solidne. W całym systemie oraz między rywalizującymi frakcjami pokazują się głębokie pęknięcia.

Mówiąc realistycznie, jakieś 10-15 procent populacji nadal w rozmaitym stopniu popiera system duchownych. W tej grupie wielu jest urzędników państwowych, mułłów i wynajętych żołdaków takich jak milicja basidż. Reżim ma także zwolenników wśród ubogich, mniej wykształconych i głęboko religijnych. Niemniej alienacja od reżimu obejmuje całe spektrum społeczeństwa irańskiego, z inteligencją i studentami wiodącymi zdeterminowaną opozycję. Olbrzymia większość Irańczyków głęboko gardzi Ahmadineżadem i Alim Chameneim. Ci dwaj i ich funkcjonariusze są w głębokich tarapatach i masy niebawem ich rozliczą.

Warto zauważyć, że rząd z jednej strony wykazuje maksimum brutalności, z drugiej jednak musi w pewnych dziedzinach wycofywać się. Na przykład, w reakcji na niesłabnący nacisk ludzi żądających odpowiedzialności za powyborcze potworności, rząd przyznał niedawno, że w pewnych więzieniach popełniono zbrodnie i postawił przed sądem dwunastu strażników więziennych za tortury i śmierć więźniów.

To przyznanie się ma olbrzymie znaczenie. Mułłowie wycofują się przez karanie własnych zwolenników w nadziei na uspokojenie opinii publicznej. To nie zadziała. Nie zdają sobie sprawy z tego, że to przyznanie się wzmacnia determinację protestujących i podsyca ich ogień. Służy także do zniechęcenia zwolenników reżimu do wykonywania w przyszłości rozkazów o torturach i zabijaniu. Sprawcy wiedzą, że mogą być kolejnym kozłem ofiarnym dla najwyższych szeregów władzy.

Inną, wiele mówiącą wskazówką są wydarzenia w mieście Kom podczas pogrzebu popularnego dysydenta Wielkiego Ajatollaha Montazeriego. Pomimo olbrzymich wysiłków rozmaitych sił bezpieczeństwa, by zablokować dostęp do miasta, zebrało się wiele tysięcy ludzi ze wszystkich stron Iranu, żeby go uczcić. Podczas ceremonii dziesiątki tysięcy skandowało hasła takie jak „Śmierć dyktatorowi" i „Montazeri żyje, Chamenei jest martwy". Wiele mówiące były tłumy ludzi noszących kolor zielony i korzystających z okazji, żeby na terenie świętego meczetu wyrazić niechęć do rządów islamskich, wcześniej byłoby to nie do pomyślenia. Jest to wyraźny sygnał, że ruch opozycyjny jest potężny i zdecydowany, zdolny do wykorzystania każdej okazji osłabienia reżimu. Te niesłabnące demonstracje przeciwko reżimowi nie ograniczają się do uniwersytetów, tradycyjnych bastionów aktywności politycznej. Rozszerzają się na wszystkie odłamy społeczeństwa, a to źle wróży reżimowi.

Nacisk, kierowany przez studentów i kobiety, nie słabnie. Raczej nabiera więcej siły. Tak, koniec Irańskiej Republiki Islamskiej zdecydowanie nadchodzi. Przydałoby się znaczne pchnięcie ze strony USA, Izraela i wszystkich innych, którzy chcą ją obalić — nie tylko z poczucia humanitarnego altruizmu, ale także z punktu widzenia własnych interesów.
Jak dotąd reżim mułłów wybrał strategię powstrzymania: wypuścił milicję basidż, żeby biła i zastraszała protestujących, aresztując wielu, włącznie z pokaźną liczbą byłych lojalnych zwolenników. Tymczasem, kiedy reżim kontynuuje brutalne traktowanie opozycji, coraz więcej członków sił bezpieczeństwa jest niezadowolonych z roli ciemiężcy i dręczyciela własnego narodu i mogą wręcz szukać odpowiedniej chwili, by zwrócić broń przeciwko samemu reżimowi.

Mułłowie rządzący obecnie Iranem stoją przed monumentalnym zagrożeniem. Wewnątrz, olbrzymia większość ludności jest przeciwna ich rządom. Związki zawodowe, stowarzyszenia nauczycieli, grupy studenckie, mniejszości religijne i etniczne, dziennikarze i wielu innych cierpieli i nadal cierpią niezmierne trudności pod ciężką ręką mułłów. Zewnętrznie są zaangażowani w polityczną grę na przetrzymanie ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, próbując równocześnie wydrzeć berło przywództwa islamskiego saudyjskim sunnitom i ich wahabickiej klice.

Niestety, prezydent Obama ma zamiar dogadać się z tymi notorycznymi mułłami, idąc tą samą zdradziecką ścieżką, co jego czterech poprzedników, którzy niczego nie dokonali poza przedłużeniem życia tych islamskich szubrawców.

Mułłowie, politycznie leżący na deskach, stoją także przed olbrzymimi problemami ekonomicznymi, stworzonymi przez trzydzieści lat ich złego zarządzania, złodziejstwa, zaniedbań potrzeb wewnętrznych i finansowania Hamasu, Hezbollahu, irackich wichrzycieli i rebeliantów w Jemenie. Inflacja i bezrobocie nadszarpują finansową podstawę społeczeństwa. Ucieczka kapitału wyprowadza fundusze na rozwój, a inwestycje zagraniczne wysychają, podczas gdy mułłowie nieubłaganie prowadzą kosztowny program rozwijania broni nuklearnej.

Coraz bardziej wzrastająca nieufność ludności wobec propagandy jeszcze bardziej podkopuje panowanie mułłów. Powszechnie słyszy się w Iranie ludzi, którzy mówią, że prawdę można znaleźć wszędzie poza kontrolowanymi przez Irańską Republikę Islamską mediami oraz ich najemnikami w USA.

Drażliwym problemem, powodującym wielki niepokój Izraela i USA, jest pęd mułłów do dołączenia do klubu państw nuklearnych i użycia bomby jako maczugi nad głową każdego narodu, bliskiego lub dalekiego, który stoi im na drodze. W tej sprawie właśnie niektórzy namawiają do podjęcia wyprzedzającej akcji przez Izrael, USA lub oba te państwa razem, żeby opóźnić, jeśli nie zapobiec osiągnięciu tego celu przez mułłów.

Na przykład, samo zaatakowanie nuklearnych urządzeń w Buszehr byłoby koszmarem uwalniającym radioaktywność do atmosfery. „Atak na irańskie nuklearne urządzenia nie tylko sprowokowałby wojnę, ale mógłby także uwolnić radioaktywną chmurę daleko poza cele i granice w Iranie" powiedział Elias Tuma z Arab Internet Network w marcu zeszłego roku do Federal News Service. Na dodatek jest niemal pewne, że Iran wziąłby odwet uderzając w izraelski kompleks nuklearny w Dimonie.

Dla USA, Izraela i wszystkich innych zaniepokojonych narodów znacznie roztropniejsza byłaby współpraca w narzuceniu skutecznych i natychmiastowych sankcji na rząd mułłów, mimo że pozbawieni skrupułów Chińczycy i podstępni, dwulicowi Rosjanie nie braliby w tym udziału, a wręcz mogliby robić, co w ich mocy, żeby wręcz wykorzystać sytuację.

Moim zdaniem pomysł zbombardowania nuklearnych urządzeń Iranu jest bardzo zły. Jednostronna akcja militarna Izraela jest koszmarnym pomysłem. Izrael nigdy nie zobaczy pokoju, jeśli zaatakuje. Dlaczego nie wprowadzić skutecznych sankcji i wspierać irańską opozycję w rozbrojeniu i obaleniu mułłów? Dlaczego strzelać z biodra? Bądźmy realistami. Jaki sukces odniósł Izrael uderzając na sąsiedni Liban, żeby zmiażdżyć Hezbollah? Wszystkie ofiary śmiertelne Izraela nie osiągnęły celu wyeliminowania Hezbollahu.

Najlepszą strategią, taką, która ma największe szanse powodzenia i związana jest z najmniejszym ryzykiem rozpoczęcia katastrofalnej reakcji łańcuchowej, to „koalicja dobrej woli" — żeby zapożyczyć ten zwrot — dla poparcie irańskiej opozycji. Dążący do demokracji świeccy Irańczycy są całkowicie zdolni do obalenia tyranii mułłów. Na wezwania opozycji powinien głośno odpowiedzieć prezydent Obama i wszystkie inne narody i ich przywódcy — nie tylko z powodów humanitarnych, ale dla dobra własnych interesów narodowych.

Tekst oryginału.

„American Thinker", 8 stycznia 2010r.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ewolucja bez genów – priony potrafią ewoluować a także adaptować się
Avatar: transhumanizm, wirtualna rzeczywistość i racjonalizm

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (5)..   


« Konflikty wewnątrz islamu   (Publikacja: 11-01-2010 Ostatnia zmiana: 20-12-2010)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Amil Imani
Amerykański dziennikarz i publicysta urodzony w Iranie i działający na rzecz demokracji w Iranie oraz w innych krajach muzułmańskich.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 23  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Problem rasizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7075 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365