|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii
Czy Bóg jest tylko czy aż gwarantem prawdziwości poznania? [1] Autor tekstu: Ewelina Grambor
Potrzeba transcendencji wydaje się być wpisana w ludzką naturę. Od początku istnienia, człowiek pod różną postacią starał
się czynić zadość owej potrzebie. W starożytności wyznawano politeizm, czyli
wierzono, że poza światem, w którym żyje człowiek, jest świat, zwany Olimpem,
gdzie przebywa mnóstwo bogów, utożsamianych z różnymi atrybutami — siłami
natury, uczuciami etc. Starożytni składali im ofiary, modlili się, aby na
padole ziemskim dobrze się im wiodło, aby uniknąć gniewu i kary ze strony bogów.
Filozofowie tej epoki odwoływali się tworząc swoje doktryny niejednokrotnie do -
nazwijmy to umownie — sił wyższych: Heraklit twierdził, że rozum ludzki jest
częścią Logosu, czyli rozumu rządzącego światem; Platon „powołał do
istnienia" Demiurga, który jako Rzemieślnik wytwarza rzeczy wzorując się na
wiecznych ideach; zaś Arystoteles w XII księdze "Metafizyki" opisuje
Pierwszego Poruszyciela, do którego zmierza jako do celu cały świat. Nową jakość w rozważaniach na temat transcendencji przyniosło ze sobą średniowiecze i oczywiście religia chrześcijańska. Na ich gruncie Bóg jest zasadą wszechrzeczy,
stwórcą, ostateczną racją istnienia wszystkiego, poza tym dobrym, miłującym
swoje dzieci Ojcem. Mimo, że Jego istnienie niby potwierdza Pismo Święte, szukano
dowodów. Św. Augustyn, św. Anzelm i św. Tomasz nie ustawali w ich formułowaniu.
Miały one — bądź — charakter aprioryczny bądź aposterioryczny. Niemniej, Jego
istnienie było uważane za niepodważalne, wiara była silniejsza niż rozum, który
niejednokrotnie wątpił w prawdziwość słów zawartych w Biblii.
Oderwanie
wiary od rozumu przybrało radykalniejszą formę w czasach nowożytnych. Tematem
tego eseju jest właśnie ukazanie jak bardzo instrumentalnie zaczęto traktować w wieku XVII Boga, stał się On niezbędny tylko do zagwarantowania adekwatności
stworzonej przez danego filozofa doktryny, w szczególności części
epistemologicznej. Zatem już na wstępie odpowiem na tytułowe pytanie — aby nikt
nie był rozczarowany po lekturze eseju, przystępując do jego czytania z przekonaniem, że wiek XVII dowartościował postać Boga — Bóg był tylko i wyłącznie traktowany jako gwarant prawdziwości poznania.
Aby z czystym sumieniem móc uzasadnić odpowiedź,
jakiej udzieliłam na pytanie zawarte w tytule eseju, najpierw muszę odwołać się
do św. Anzelma z Canterbury, który jest autorem najsłynniejszego dowodu na
istnienie Boga, zwanego dowodem ontologicznym bądź ratio Anzelmi lub
unum argumentum. W swoim dziele "Proslogion" twierdzi on, że
istnienie Boga można wydedukować, dowieść na podstawie samego Jego pojęcia.
Przyjmuje się, że Bóg jest bytem doskonałym, zaś istnienie jest właśnie jednąz
doskonałości, wynika, zatem z tego, że Bóg musi istnieć także poza myślą o Nim,
gdyż istnienie rzeczywiste jest czymś więcej niż istnienie tylko w umyśle ("Jeżeli
więc to, ponad co nic większego nie może być pomyślne, jest jedynie tylko w intelekcie, wówczas to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest
jednocześnie tym, ponad co coś większego może być pomyślane. Tak jednak z pewnością być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być
pomyślane, istnieje bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości."
[ 1 ])Nie bez kozery położyłam nacisk na przypomnienie tego
dowodu. Najwięksi myśliciele wieku XVII (Kartezjusz, Spinoza, Leibniz i Malebranche) odwoływali się do niego, a właściwie stosowniej byłoby powiedzieć,
przywiązywali do niego bardzo dużą wagę.
Nowożytnym filozofem od którego należy rozpocząć
przedstawienie XVII — wiecznych dowodów na istnienie Boga jest niewątpliwie Rene
Descartes. Piszę „niewątpliwie", gdyż dał on asumpt do filozoficznych rozważań
wielu jego następcom jak i mu ówczesnym; jedni go popierali, inni dość gorliwie
krytykowali. Kartezjusz przedstawił minimum pięć dowodów, które mają
niepodważalnie świadczyć o istnieniu Boga, a raczej Rozumu, który jest
wszechwiedzący. Filozof sam pisze, że "pod nazwą Boga rozumiem pewną
substancję nieskończoną, niezależną, o najwyższym rozumie i mocy, która
stworzyła mnie samego i wszystko inne, co istnieje, o ile istnieje."
[ 2 ]Taką definicję można już przyjąć za dowód, gdyż zostało w niej użyte pojęcie
„substancja", przez które "[...] niczego innego nie możemy rozumieć jak tylko
rzecz, która tak istnieje, że żadnej innej rzeczy nie potrzebuje do [...]
istnienia."
[ 3 ]Zatem
każdy człowiek jako substancja myśląca (co zostało dowiedzione w medytacji II)
jest nią tylko przez analogię do stwórcy, substancją w sposób jednoznaczny jest
Bóg
[ 4 ]. Istnienie każdej jaźni, jako niedoskonałej,
nieistniejącej samej przez się, musi implikować posiadanie przyczyny. Szukanie
przyczyn nie może iść w nieskończoność, (co powszechnie wiadomo już od czasów
Arystotelesa) ergo istnieje ostateczna przyczyna, która musi być
doskonała, a więc jest Bogiem. Bóg Kartezjusza nie jest jednak Bogiem deistów,
On świat stwarza i podtrzymuje go w istnieniu, interesując się nim. Z analizy
własnego umysłu filozof wnioskuje, że nie posiada w sobie mocy "[...] przez
którą mógłbym sprawiać, abym ja, ten który teraz jestem, mógł istnieć także za
chwilę."
[ 5 ] Skoro -
zaś — wiemy, że istnieliśmy przed chwilą i wciąż istniejmy, to jednoznacznie
wskazuje to na istnienie Boga. Czwarty dowód nazywany dowodem psychologicznym
[ 6 ],
odwołuje się do samej idei Boga, jaką posiadamy w naszej jaźni. Jest to idea
istoty doskonałej, ponieważ zaś skutek nie może być doskonalszy od przyczyny,
więc — jaźń ludzka, jako niedoskonała nie może być przyczyną tej idei. Człowiek
nie skonstruował idei Boga, lecz została ona dana jego umysłowi przez istotę
doskonałą, czyli przez samego Boga
[ 7 ]. Jeśli więc
posiadamy ideę Boga, to istnieje Bóg, który ją w naszym umyśle umieścił
(istnienie jest doskonalsze od nieistnienia ergo istota doskonała, aby
być nią w pełni musi istnieć)
[ 8 ].
Prócz idei Boga, w naszym umyśle znajdujemy mnóstwo innych idei, dzięki którym
możemy poznać świat takim, jakim jest on naprawdę. Wszystko, co o danej rzeczy
wiedzieć możemy, znajduje się w jej idei. Aby obronić się przed zarzutem
solipsyzmu, subiektywizmu i relatywizmu, Bóg jako gwarant prawdziwości jest
niezbędny, tym bardziej, jeśli Kartezjusz chce być racjonalistą genetycznym i metodologicznym, jeśli chce obronić niezależność umysłu od wszelkich danych
zmysłowych
[ 9 ].
Nicolas Malebranche wywodzący się ze szkoły
kartezjańskiej kontynuował tradycję dowodów na istnienie Boga. W swojej
doktrynie filozoficznej powoływał się na dwa: ontologiczny i fizyko -
teologiczny. Punktem wyjścia dowodu pierwszego jest tzw. widzenie w Bogu. Żadnej
rzeczy nie widzimy, czyli nie poznajemy bezpośrednio, ale dzięki jej idei, która
znajduje się w boskim umyśle i pośrednio tym samym w naszym. Skoro zaś rzeczy
skończone widzimy w istocie nieskończonej, to tym bardziej jej ideę musimy
wiedzieć tylko i wyłączenie w Bogu, gdyż to, co nieskończone nie może być
reprezentowane przez coś skończonego. Taka forma dowodu ontologicznego jest
możliwa tylko wtedy, gdy- tak jak Malebranche — uznaje się, że idea nie jest
modyfikacją duszy, ale jest czymś wobec niej transcendentnym. Gdyby przyjąć ideę
jako coś immanentnego duszy, to wtedy istnienie Boga na podstawie jego pojęcia
jest niemożliwe, gdyż w żaden sposób nie wychodzi się poza własną jaźń. Drugi
dowód przedstawiony został w pracy pt. "Entretiens d'un
philosophe Chretien avec un philosophe Chinois". Malebranche odwołuje
się w nim (w dowodzie) do zmysłu wzroku. Przedstawia pewną scenkę rodzajową,
każąc czytelnikowi wyobrazić sobie sytuację, gdy stojąc w jakimś miejscu z zamkniętymi oczami, raptem je otwieramy i widzimy mnóstwo przedmiotów, które są w różnej odległości od siebie i od postrzegającego je. Niektóre z nich są w ruchu, inne w spoczynku. Bez zastanawiania się nad tym, czym jest odległość,
ruch i spoczynek, obserwujący nie ma problemu z pojmowaniem, że tak a nie
inaczej te rzeczy są w przestrzeni rozmieszczone. Przyczyną tego jest Bóg, który
będąc geometrą i optykiem doskonałym; obdarzył nas On, zdolnością takich odrzuć
wzrokowych. Również na gruncie filozofii Malebranche’a Bóg jest Tym, który
decyduje o tym, co i jak poznajemy, gwarantuje prawdziwość poznania.
Filozofem, dla którego rolę kluczową — nawet jeszcze
bardziej istotną niż w doktrynie kartezjańskiej — pełnił Bóg, był Leibniz. Na
gruncie filozofii tego myśliciela Bóg to gwarant poznania, stwórca harmonii
przedustawnej, byt wszechdobry, wszechmądry i wszechmocny. Podobnie jak
Kartezjusz, Leibniz w swoich dziełach opisuje sporą ilość dowodów o różnej
wartości merytorycznej i logicznej. Najbardziej doniosłe wydają się być cztery z nich. Oczywiście Leibniz nie wyłamał się z tradycji anzelmiańskiej i również
odwołał się do dowodu ontologicznego
[ 10 ]. W liście do
Benedykta Spinozy udowadnia, że Bóg jako podmiot wszystkich doskonałości
istnieje, gdyż "istnienie jest zaliczane do doskonałości."
[ 11 ] Nie pogardził także dowodem
kosmologicznym. Dowodził, że każda z istniejących rzeczy jest przygodna i wymaga
dla swojego istnienia uzasadnienia. Oczywiście w szeregu uzasadnień nie jest
dopuszczalny regressus ad infinitum, "dlatego właśnie racja ostateczna rzeczy
musi tkwić w substancji koniecznej, w które owa szczegółowość zmian zawiera się
eminentnie
[ 12 ], jako w swoim źródle; i to właśnie nazywamy Bogiem."
[ 13 ]Filozof,również
posługiwał się dowodem fizyko — teologicznym. Twierdził, iż ciała nie mogą
posiadać kształtu, własności i ruchu bez odwołania się do bezcielesnego bytu,
którym jest Bóg. A jest on tylko jeden dla wszystkich rzeczy, z uwagi na
harmonię, którą dostrzegamy w rzeczach
[ 14 ].
Co więcej "prawdą, jest również, że w Bogu jest nie tylko źródło istnienia,
lecz także źródło istot — rzeczywistych — czyli tego, co jest rzeczywiste w możliwościach. Dlatego to intelekt Boski jest miejscem prawd wiecznych,
czy też idei, od których one zależą, tak, że bez niego w możliwościach nie
byłoby nic rzeczywistego, nie tylko istniejącego, ale nawet możliwego."
[ 15 ]A zatem istnienie Boga
zostało dowiedzione "przez rzeczywistość prawd wiecznych"
[ 16 ]. Wydawałoby się, że z uwagi na stopień zaawansowania doktryny
filozoficznej Leibniza, Bóg na jej gruncie jest wyjątkowym bytem — i owszem -
nie da się temu zaprzeczyć. Jednakże wciąż pozostaje on tylko „ofiarodawcą"
zasad wrodzonych, stwórcą harmonii będącej złożeniem hierarchicznym monad i „poręczycielem" chroniącym przed ujmowaniem monady jako solipsystycznej pułapki.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Anzelm z Canterbury, "Monologion, Proslogion",PWN, Warszawa 1992, str. 145 -
146. [ 2 ] Descartes
R., "Medytacje o pierwszej filozofii", Antyk, Kęty 2001, str. 66. [ 3 ] Descartes
R., "Zasady filozofii", Antyk, Kęty 2001, str. 43. [ 4 ] Patrz.
tamże., str. 43 -44. [ 5 ] Descartes
R., "Medytacje o pierwszej filozofii", dz. cyt., str. 69. [ 6 ] Patrz.
Descartes R., "Rozprawa o metodzie", PWN, Warszawa 1988, str. 41. [ 7 ] Kartezjusz
dokonuje założenia zapożyczonego z filozofii scholastycznej, iż przyczyna musi
zawierać w sobie, co najmniej tyle doskonałości, co skutek. [ 8 ] Kartezjusz w tym dowodzie odwołuje się do założenia, również pochodzącego z filozofii
scholastycznej, że istnienie jest doskonałością i realnym predykatem. [ 9 ] Nawet,
jeśli umysł pozostanie wolny od wpływów zmysłów i danych od nich pochodzących,
to nie jest w żadnym razie autonomiczny; jaki umysł jest i co się w nim zawiera,
oraz co może poznać jest zależne od Boga. [ 10 ] Należy
jeszcze wspomnieć, że Leibniz dużą wagę przyłożył do udowodnienia możliwości
istnienia Boga. Zarzucał św. Anzelmowi i Kartezjuszowi, że właśnie ten moment w dowodzeniu istnienia Boga pominęli, z góry założyli, że Bóg jest niesprzeczny i zarazem możliwy. W "Nowych rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego" ten
temat zostaje poruszony. Patrz. dz. cyt. str. 272 — 275. [ 11 ] Leibniz
G.W., "List do Benedykta Spinozy" w: "Pisma z teologii mistycznej",
Znak, Kraków 1994, str. 43. [ 12 ] Coś
zawiera się w czymś eminentnie, gdy to drugie nie jest zawarte w tym pierwszym
efektywnie, lecz gdy to pierwsze posiada jakąś właściwość, dzięki której to
drugie powstaje. [ 13 ] Leibniz
G.W., "Zasady filozofii, czyli monadologia" w: "Wyznanie wiary
filozofa", PWN, Warszawa 1969, str. 305. [ 14 ] Por.
O tym, że wyjaśnienie zjawisk cielesnych nie można podać bez zasady
bezcielesnej, czyli Boga" w: "Pisma z teologii mistycznej" [ 15 ] Leibniz
G.W., "Zasady filozofii, czyli monadologia" w: "Wyznanie wiary
filozofa", dz. cyt.,str. 305. « Historia filozofii (Publikacja: 14-01-2010 Ostatnia zmiana: 15-01-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7081 |
|