|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Macierzyństwo – dramat z chórem w tle Autor tekstu: Grażyna Latos
Jakiś czas temu weszłam w wiek
rzekomo uprawniający otaczające mnie osoby do (jakkolwiek dziwnie to brzmi)
upominania się o moje macierzyństwo.
— Pierwsze dziecko powinno się
urodzić przed trzydziestką — słyszę co jakiś czas. Ale ja nie myślę o dziecku i nie wiem, czy kiedykolwiek będę go chciała... Chór:
— Prędzej, czy później go
zapragniesz!
— W końcu odezwie się w Tobie
instynkt macierzyński...
— Natury nie oszukasz!
— Obyś nie obudziła się zbyt
późno!
Czyli (pomijając tu samą kwestię instynktu macierzyńskiego, który moim zdaniem jest jakąś bzdurą wymyśloną tylko po to, by uprawomocniać tradycyjny podział ról) powinnam urodzić dziecko teraz,
tak na wszelki wypadek? Jakby mi się kiedyś zachciało, ale byłoby już dla mnie
za późno (myślę o menopauzie)...? O dziwo, są tacy, którzy w tym momencie kiwają
główkami potakująco. A jak urodzę i wcale mi się nie odmieni...?
Chór:
— Na pewno się odmieni. Jak
zobaczysz swoje dziecko, takie podobne do ciebie, to musi się odmienić...
— Będzie dobrze, matka po prostu
wie, co dobre dla jej dziecka.
-
Wtedy właśnie odezwie się twój instynkt, wystarczy się wsłuchać w siebie...
-
Macierzyństwo to najpiękniejszy moment w życiu każdej kobiety, tylko
matka może być kobietą prawdziwie spełnioną...
A jak nie będzie dobrze? Jak się
okaże, że ja naprawdę nie chcę być matką, nie umiem?
Chór:
-
Jeśli okaże się, że masz taki problem, bo to problem, przecież każda
normalna, zdrowa kobieta marzy o macierzyństwie, no to wtedy… wtedy nie wiemy...
Skoro tego nie wiecie, to czy nie
zgodzicie się ze mną, że strzępienie języka do uszu młodej kobiety może nie być
moralnie słuszne? Bo czyż takie namowy nie są równoznaczne z ryzykowaniem życia i szczęścia młodego człowieka, którego przyjścia oczekujemy (w chwale!)?
Czy dziecko jest jakimś gadżetem,
który po prostu trzeba sobie sprawić? Jak sportowy samochód, który musi mieć
każdy podstarzały facet dorobiwszy się jakichś większych pieniędzy? Albo, jakąś
rzeczą, którą po prostu trzeba zrobić? Jak zjedzenie haggisa, gdy jest się w Szkocji, czy zobaczenie wieży Eiffla, gdy jest się w Paryżu? A może jest
obowiązkiem. Tak, jak mężczyzna „musi" wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić
syna, tak kobieta musi to dziecko (najlepiej syna) urodzić? Obowiązkiem kobiety
jest przecież zapewnienie przetrwania społeczeństwu. Jej obowiązkiem osobistym i o pomocy ze strony państwa nie może być mowy (myślę oczywiście o Polsce). A może
dziecko jest karą? Za bycie kobietą (która musi przecież „nieść swój krzyż").
Albo za rozwiązły styl życia — to argument dość popularny w tematach
oscylujących wokół aborcji — „nie pomyślała wcześniej to teraz ma!" Ma za swoje
oczywiście...
Ale dziecko nie jest gadżetem,
nie jest rzeczą, przedmiotem, nie jest też ani karą ani obowiązkiem (w sensie,
jaki przedstawiłam powyżej, bo oczywiście decyzja o urodzeniu i wychowaniu
dziecka pociąga za sobą obowiązki). Przede wszystkim jest bardzo poważną
decyzją. Na pewno jedną z najpoważniejszych, jakie podejmujemy w życiu. Dlatego
też powinna być samodzielną, dobrze przemyślaną decyzją kobiet. Tych, których
życie ma się zmienić.
***
Jeszcze przed kilkoma miesiącami
tyle mówiłyśmy/liśmy o transformacji. Wyliczałyśmy/liśmy, co się zmieniło na
lepsze, co na gorsze. Padały różne argumenty, a wśród nich wzrost świadomości.
Pracownicy i pracownice w stopniu dużo większym niż przed latami, znają swoje
prawa. Częściej o nie walczą. Dzisiejsze młode kobiety znają pewne mechanizmy,
jakich nie znały w młodości ich matki.
Niecałe trzydzieści lat temu, gdy
moja mama przygotowywała się do zmiany stanu cywilnego, jej babcia przekazywała
jej ostatnie porady.
— Pamiętaj, żeby przed powrotem
męża z pracy, było już posprzątane a obiad, żeby był gotowy. Twój mąż będzie
zmęczony po pracy i musi mieć warunki, żeby odpocząć.
Moja mama mówiła mi inaczej:
— Jeśli wyjdziesz za mąż i będziesz wykonywać domowe obowiązki pamiętaj, żeby nie robić tego zanim mąż
wróci z pracy, bo inaczej nigdy nie doceni tego, co robiłaś, będzie myślał, że w domu po prostu zawsze jest czysto, a obiad gotuje się w sekundę.
Swoją drogą, moja mama zawsze
pracowała. Również wtedy, gdy jej dzieci były malutkie, tyle, że we wspomnianym
okresie była to praca chałupnicza. Mama urządziła sobie pracownię krawiecką i szyła. Szyła to, na co był popyt — od ubranek dla lalek Barbie, przez fartuszki
dla fryzjerek po narodowe flagi. Poza krawiectwem, tak jak mnóstwo innych
kobiet, miała też drugi etat — dom. Dom, czyli przede wszystkim dzieci. Dla
dzieci była m.in. opiekunką, nauczycielką, kucharką, organizatorką zabaw i ich
towarzyszką, a gdy trzeba pielęgniarką. Dla męża była kucharką, pielęgniarką,
psycholożką, przyjaciółką, kochanką, księgową etc. Dość dużo jak na jedną osobę,
nieprawdaż? A jednak moja mama nie jest i nigdy nie była żadną kreskówkową
superbohaterką o nadprzyrodzonych mocach. Przez lata wykonywała prace wspólne
setkom tysięcy innych polskich kobiet. Dla nich to „normalka". Coś naturalnego.
Coś, nad czego słusznością kiedyś się nawet nie zastanawiały (niektóre nie
podważają tego także dziś). Tak robiły ich matki, babki i prababki. Aż pytanie:
„Ale właściwie, to dlaczego tak ma to wyglądać?" stało się naprawdę głośne. Tak
głośne, że aż dokuczliwe. By je uciszyć trzeba było na nie odpowiedzieć i tak
też zrobiło wiele współczesnych kobiet, które zrozumiały, że nie ma żadnej
racjonalnej przyczyny przemawiającej za tym, żeby taki stan utrzymać. Nie ma
racjonalnego powodu do tego, by kobiety dalej znosiły swoje podwójne obciążenia
(praca, dom).
Można by więc powiedzieć, że dla
wielu kobiety od pytań się zaczęło: Dlaczego ma być tak jak jest? Czemu to
służy? Co to oznacza? Czy tego chcę? Czego chcę? Czego chcę ja sama dla siebie
samej?
Odpowiedzi były tak różne, jak
różne są kobiety. Nie jest tak, że wszystkie na hurra zgodnie stwierdziły, że z patriarchatem trzeba skończyć i to raz na zawsze. Niektóre się w nim odnalazły.
Niektóre nie. Prawdopodobnie wszystkie jednak chciałyby być szczęśliwe i móc o swoim szczęściu decydować. Decydować o swoim życiu (w stopniu, w jakim jest to
możliwe).
Jak wiadomo, tradycja nowości nie
lubi, a polska polityka wspiera tradycję (np. łamiąc konstytucję — brak
rzetelnej edukacji seksualnej, promowanie wiary katolickiej, dyskryminacja
kobiet, ludzi starszych i mniejszości seksualnych, religijnych, etnicznych
itd.). Mimo wszystko wyraźnie widzę, że coś się zaczyna dziać. Czuję wzbierająca
falę świadomości, buntu i sprzeciwu. Powstał pierwszy polski film o problemie
aborcji. Odbyło się dużo poświęconych mu debat. Odbyły się Dni Sprawiedliwości
Reprodukcyjnej. A wcześniej, m.in. postulujące sprawiedliwość reprodukcyjną
Manify zgromadziły tysiące ludzi. Niedawno odbyły się również pierwsze Dni
Cipki. Wciąż toczą się rozmowy, co zrobić z problemami, które istnieją. Z nierównością, niesprawiedliwością, dyskryminacją, aborcyjnym podziemiem. Bo
niezależnie od tego, kiedy zaczyna się człowiek, niezależnie od ustawy, od cen
zabiegów, opinii publicznej, postanowień polityków i oburzenia księży polskie
podziemie aborcyjne istnieje. Kobiety, które nie chcą/nie mogą mieć dzieci
często ich nie rodzą. I nikt nie powinien mieć prawa ich do tego zmuszać. Mam
nadzieję, że tej fali już nic nie zatrzyma a w skamieniałym prawie i obyczajowości wyżłobiona zostanie niezbędna dla kobiet przestrzeń. By dzień
matki był dniem szczęśliwych mam, a nie zmuszonych do macierzyństwa
ubezwłasnowolnionych kobiet.
« Społeczeństwo (Publikacja: 28-05-2010 Ostatnia zmiana: 29-05-2010)
Grażyna Latosabsolwentka Szkoły Gender Mainstreaming w IBL PAN,
studentka podyplomowych Gender Studies na UW, jedna z autorek publikacji
„20 lat 20 zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009”.
Członkini rady
merytorycznej portalu historycznego Histmag.org. Współpracuje z
Feminoteką, prowadzi literackiego bloga: litera.blox.pl, koordynuje
publicystyczno-literacki konkurs organizowany przez podyplomowe Gender
Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki w IBL PAN. Liczba tekstów na portalu: 11 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Pierwsze Damy, żony, kobiety. Zapomniane bohaterki II RP | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7321 |
|