|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
PRL bez uprzedzeń Autor tekstu: Marcin Punpur
Z PRL-u pamiętam przede wszystkim jego koniec. Było lato i rodzice oglądali w telewizji przemówienie Tadeusza Mazowieckiego symbolicznie pieczętujące koniec
Polski Ludowej. Pamiętam, że z ust moich rodziców padło słowo „nareszcie".
Niewiele rozumiejąc i ja odetchnąłem z ulgą.
Dziś wszystko wydaje się bardziej złożone. Rzetelna ocena PRL-u to zadanie
trudne, ponieważ od jego upadku jest to temat skrajnie polityczny,
instrumentalnie wykorzystywany przez polityków i publicystów różnej maści. Od
czasu IV RP mamy ponadto do czynienia z prawicowym przesileniem i dominacją negatywnego dyskursu o PRL-u. Polska Ludowa w tym dyskursie
to ustrój „totalitarny" siłą narzucony przez „sowiecką okupację", w którym
jedynymi przyzwoitymi ludźmi byli członkowie opozycji.
Ta czarna legenda rzadko jest podważana nawet przez polską lewicę, która jak
dotąd nie zbudowała swojego kontr-dyskursu o PRL-u.
Znając słabości dawnego ustroju, ale także mając świadomość pewnego skoku
cywilizacyjnego, jaki dokonał się po wojnie, lewica
oddała pole bez walki, przyjmując jednostronną wizję swych politycznych
przeciwników. IV RP i jej
historyczny organ — IPN zakorzeniły wśród Polaków poczucie, że realny socjalizm w Polsce był jedynie okresem dzikiej represji i niepohamowanego absurdu.
Niewiele jest publikacji, w których rezygnuje się z rozliczania „oprawców" i wynoszenia na piedestał bohaterów walki opozycyjnej, lecz na chłodno analizuje
fakty. „PRL bez uprzedzeń" z pewnością stanowi próbę takiej publicystyki.
Jest to książka napisana przez ludzi młodych, urodzonych wprawdzie w PRL-u, ale wchodzących w dorosłość już w Polsce demokratycznej. Dzięki temu
zyskujemy perspektywę nieobciążoną — jak pisze Mariusz Agnosiewicz — „czerwonymi
resentymentami", a zarazem daleką od płytkiej nostalgii. „PRL bez uprzedzeń" to z pewnością książka zaangażowana, ale też niemająca nic wspólnego z dydaktyką
dla pierwszoklasistów, co dla tej tematyki jest akurat regułą.
Po 1989 roku Polska Ludowa stała się negatywnym punktem odniesienia dla
większości naszych elit. Jak twierdzą autorzy: „Poprzez jego krytykę uzasadniają
one rozwarstwienie społeczne, strukturalne bezrobocie, wydłużanie tygodnia pracy
czy utrzymanie płacy minimalnej na bardzo niskim poziomie. Krytyce Polski
Ludowej towarzyszy zatem przedstawianie społecznych patologii jako prawidłowości
rozwoju gospodarczego. W ten sposób atak na PRL pełni funkcję legitymizowania
istniejącego ładu społeczno-ekonomicznego". Zadanie jakie postawili sobie
autorzy omawianej książki nie polega więc jedynie na podważeniu jednostronnej
wizji PRL-u, ale także na zneutralizowaniu skuteczności straszaka jakim do tej
pory były narracje o realnym socjalizmie, dyskredytujące zarówno lewicowy język
jak i postępowe reformy.
W książce zostały wyróżnione trzy takie narracje. Pierwsza, postsolidarnościowej
prawicy, w której PRL to ustrój totalitarny, siłą narzucony przez sowiecką
okupację. Druga sentymentalna, która jest w zasadzie reakcją na pierwszą,
akcentująca bezpieczeństwo socjalne i bardziej sprawiedliwy podział dochodu
narodowego. Trzecia wreszcie, zwana umownie nostalgiczną, zawiera głównie
groteskowe fragmenty zbiorowej pamięci zapisane w popularnych filmach i powtarzanych anegdotach.
„PRL bez uprzedzeń" próbuje przezwyciężyć te jednostronne opisy i stworzyć nowy,
bardziej zróżnicowany. Autorzy, jak sami deklarują, nie chcą po raz kolejny
opisywać politycznej historii realnego socjalizmu, lecz poddać analizie jego
gospodarkę, kulturę oraz przyjrzeć się bliżej sytuacji kobiet i mniejszości
seksualnych tamtego okresu. Są to tematy, które wcześniej albo w ogóle nie były
podejmowane albo jedynie połowicznie.
Co ważne, nie jest to praca w założeniu apologetyczna, broniąca w sposób
bezrefleksyjny dawnej epoki, lecz analiza, mająca zniuansować obecny czarno-biały
obraz PRL-u. Już na samym początku autorzy piszą o deficytach i patologiach
dawnego systemu: „korupcja, samowola administracji państwowej, przeinwestowanie w przemysł ciężki, zlekceważenie
rewolucji informatycznej, niska wydajność produkcji na tle innych krajów
rozwiniętych", a także „cenzura, pacyfikowanie strajków robotniczych,
prześladowanie działaczy opozycyjnych". Długo by wymieniać. Obecny system jednak
również nie jest bez wad, a przecież nikt nie dyskwalifikuje go jako całości, co
często dzieje się w przypadku PRL-u. Warto wiec zastanowić się, czy PRL miał na
swoim koncie także sukcesy.
Podstawowy błąd większości krytyków Polski Ludowej polega na ahistorycznej
perspektywie, która za punkt wyjścia bierze obecny, a nie dawny kontekst.
Nakłady poniesione na odbudowe kraju po zniszczeniach wojennych: budowa szkół,
dróg, mieszkań; redukcja ubóstwa i bezrobocia; powszechne ubezpieczenia
społeczne, a także likwidacja analfabetyzmu, należy odczytywać, w porównaniu z przeszłością, jako sukcesy ówczesnej Polski i spory skok cywilizacyjny. Dodajmy
od razu, przeszłością daleką od prawicowych idealizacji, jakie powstały w okresie transformacji, a bliższą obrazowi zacofania i biedy. Niech za dowód
posłuży fakt, że w dwudziestoleciu międzywojennym jedynie 2% wszystkich
gospodarstw rolnych było zelektryfikowanych (na wsi mieszkało wówczas 70%
ludności całego kraju).
Warto też zatrzymać się na dłużej przy edukacji. II RP wiodła prym w niechlubnej
statystyce analfabetyzmu, lokując się na jednym z ostatnich miejsc wśród krajów
europejskich, z wynikiem 25% ogółu bez żadnego wykształcenia. Podczas gdy już w 1987 r. wskaźnik powszechności nauczania w szkołach podstawowych i średnich
wynosił w Polsce 94, a dla porównania w RFN — 96, w Austrii — 86, w Wielkiej Brytanii — 93, we Włoszech — 82, a w Portugali — 89.
Poza tym w latach 80-tych w PRL-u jedynie 1,5% ludności nie posiadało żadnego
wykształcenia, gdzie w tym samym czasie w Hiszpanii było ich 35%, w Grecji 11%, a we Włoszech 19%. I nawet jeśli weźmie się pod uwagę indoktrynacyjne
skrzywienia ówczesnego szkolnictwa, wynik ten ciągle budzi uznanie.
Okres PRL-u doczekał się wielu mitów, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. W książce próbuje się niektóre z nich zwalczać. Sporo miejsca zajmują na przykład
rozważania na temat gospodarki i jej rzekomej, moim zdaniem jednak dość
prawdziwej, nieefektywności.
Autorzy próbują dowieść, że źródła problemów gospodarczych Polski Ludowej nie
brały się z dysfunkcjonalności ówczesnego projektu ekonomicznego lecz miały
korzenie polityczne, a w szczególności zbyt silne uzależnienie od rynku zbytu i surowców ZSRR. Jest to oczywiście prawda, pytanie tylko, czy można w ten sposób
usprawiedliwiać niewydolność całej gospodarki? Owo uzależnienie było przecież
kwintesencją tamtego systemu i trudno sobie wyobrazić PRL bez niego.
By skompromitować gospodarkę socjalistyczną często przytacza się dane dotyczące
poziomu zadłużenia zagranicznego Polski Ludowej, który, jak możemy się
dowiedzieć z książki, w 1989 roku sięgnął 41 mld USD. Autorzy pokazują jednak,
że już w 2003 roku dochody z prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych osiągnęły
sumę 40 mld USD, co w zasadzie bilansuje powyższy dług.
Po czym dodają, że obecne zadłużenie (dane na rok 2009) wynosi 275 mld
USD. Szkoda jednak, że autorzy nie podają relacji owego zadłużenia do wielkości
PKB, obecnie jak i przed 1989 rokiem, gdyż to mogłoby zmienić nieco perspektywę.
Nieco zaskakująco prezentuje się poziom egalitaryzmu w PRL-u, który wbrew
powszechnym mniemaniom, nie był wcale tak wysoki. Rozwarstwienie dochodowe,
mierzone wskaźnikiem Giniego, pokazuje, że w latach 80-tych Polska posiadała nie
tylko najwyższe zróżnicowanie dochodowe w całym bloku socjalistycznym, lecz
także wyższe od wielu krajów o systemach mieszanych jak: Niemcy Zachodnie,
Belgia, Norwegia czy Szwecja. Ogólnie rzecz biorąc Polska Ludowa była mniej
egalitarna, niż się obecnie sądzi, a pomoc społeczna dość ograniczona i selektywna. Jak przekonują autorzy polityka społeczna miała charakter bardziej
chadecko-narodowy, aniżeli socjalistyczny.
W kwestii równouprawnienia kobiet sprawa przedstawia się równie dwuznacznie. W teorii istniała oczywiście doktryna „podwójnej emancypacji", która zakładała
wyzwolenie klasowe i płciowe kobiet. W praktyce jednak ustawa zezwalająca na
przerywanie ciąży weszła w życie dopiero w 1956 roku i trudno rozstrzygnąć, czy
był to wynik starań partii czy presja środowisk kobiecych. Poza tym, na początku
prawo to było obwarowane zgodą specjalnej komisji, która rozstrzygała o słuszności zabiegu, z reguły przeciągając sprawę dopóty, dopóki było za późno na
aborcję. Edukacja seksualna stała na bardzo niskim poziomie i była w zasadzie
realizowana jedynie w ramach niezależnej inicjatywy społecznej, a jako
obowiązkowy przedmiot weszła do szkół dopiero w 1981 roku!
Podobnie rzecz się miała ze środkami antykoncepcyjnymi, które na
początku, w związku z ich chronicznym brakiem, były produkowane przez
Towarzystwo do Planowania Rodziny.
Generalnie rzecz biorąc władze PRL-u wykazywały w obszarze seksualności kobiecej
niezrozumiałą powściągliwość i pruderyjność, spychając wszelkie problemy pod
prywatny dywan. Warto jednak odnotować, że w porównaniu z przeszłością -
Boyowskim „Piekłem kobiet" — a także w obliczu obecnej restrykcyjnej ustawy
antyaborcyjnej oraz braku żłobków i deficytu przedszkoli, kobiety zyskały pewną
niezależność i autonomię. Jak zauważa Marta Trawińska, władze zrobiły sporo, by
aktywizować ekonomicznie kobiety, jednak nie zrobiły nic, by przełamać
patriarchalne stosunki panujące w rodzinie i małżeństwie. Nic nie zrobiły, by
zdemontować figurę Matki-Polki, konserwując tym samym tradycyjny podział ról, z ofiarnością jako esencją kobiecości.
Relacje Kościoła z państwem, choć napięte, również były dalekie od laickich
standardów. O PRL-u zwykło się myśleć jak o państwie ateistycznym. Nic bardziej
mylnego. Po wojnie państwo brało czynny udział w budowie i remoncie wielu
kościołów. Księża niejednokrotnie użyczali politykom ambony, a w zamian za to
politycy rewanżowali się udziałem w liturgicznej celebrze. Milicjanci ubrani w komeżki podczas procesji Bożego Ciała, czy ubecy trzymający wartę honorową przy
grobie Chrystusa na rezurekcji, wcale nie byli czymś wyjątkowym, jak pisze
Mariusz Agnosiewicz. Także lekcje religii zniesiono stosunkowo późno, bo w roku
1961/2, pozostawiając jednak Kościołowi pełną swobodę co do organizacji i działania punktów katechetycznych. Oczywiście środowisko kościelne było
poddawane systematycznej inwigilacji i jak cała opozycja było narażone na
represje, partii jednak bardziej zależało na współpracy niż mogłoby się wydawać,
biorąc pod uwagę tak różne przecież programy ideowe. Nieprzypadkiem pod koniec
PRL-u władze zaczęły szukać mediacji podczas negocjacji z ruchem opozycyjnym
właśnie u hierarchów kościelnych.
Mariusz Agnosiewicz stwierdza wyraźnie: „Pomimo formalnej laickości, PRL był
państwem katolickim. Ponieważ ateizm źle się kojarzył, toteż był albo
koniunkturalnym pozorem, albo poglądem deklarowanym przez najbardziej
zdeterminowanych ateuszy. Herezje nie były liczne ani mocne; 'wieloświatopoglądowość'
społeczna była fantasmagorią".
Podsumowując widać zatem, że przesłaniem książki nie jest wcale rewitalizacja
pomysłów i rozwiązań pochodzących z PRL-u, gdyż mimo pewnych sukcesów, był to
ciągle system niedemokratyczny i w wielu aspektach anachroniczny. Idzie raczej o to, by odczarować jego demoniczny obraz, który ma służyć z jednej strony
zdyskredytowaniu lewicowych idei, a z drugiej zamaskowaniu bieżących problemów i realnych sporów. Innymi słowy spojrzeć na PRL bez uprzedzeń to otworzyć pole do
uprawiania realnej polityki i wejść w przyszłość bez balastu i kompleksów
polityki historycznej.
Jaki PRL wyłania się z kart omawianej książki? Jest to system z pewnością mniej
mroczny i przerażający, niż opisują go krytycy, ale z drugiej strony mniej
lewicowy niż niektórzy mogliby sądzić. Warto o tym pamiętać szczególnie wtedy,
kiedy to politycy i nieodpowiedzialni publicyści biorą się za interpretowanie
najnowszej historii, a młode pokolenie wie o niej coraz mniej.
Jakub Majmurek, Piotr Szumlewicz (red.),
PRL bez uprzedzeń, Biblioteka Bez Dogmatu, Wyd.
Książka i Prasa, Warszawa 2007, 227 s.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 01-07-2010 Ostatnia zmiana: 02-07-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7381 |
|