Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.038.326 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 21 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Książki są lekarstwem dla umysłu."
 Światopogląd » Irreligia

Wszechmoc i wszechwiedza [1]
Autor tekstu:

Wszechmoc i wszechwiedza są cechami pożądanymi przez ludzi nader często. Ale na pożądaniu zazwyczaj się nie kończy, więc cechy te są przypisywane postaciom bajkowym, idolom i organizacjom. Te ostatnie często starają się stworzyć właśnie takie wrażenie i nie ma pod tym względem żadnej różnicy między np. GRU a CIA czy Mosadem.

Akurat tymi ani innymi organizacjami 'wyższej użyteczności' publicznej i ich pretensjami do wszechmocy i wszechwiedzy nie zamierzam się tu zajmować, lecz zajmę się problemem mniej ambitnym — co oba te pojęcia właściwie oznaczają i jakie między nimi występują korelacje.

Z konieczności próba opisania obu tych pojęć wymaga używania języka, a ten, jak wiadomo, jest źródłem nieporozumień.

Wszechwiedza, którą równie dobrze możemy nazywać mądrością absolutną, najczęściej kojarzy się nam ze znajomością wszystkich praw materii. Jest to całkowicie zrozumiałe — od urodzenia, przez całe świadome życie obracamy się w kręgu spraw materialnych. Najpierw jest to potrzeba ssania matczynej piersi i potrzeba suchej pieluchy, potem nasze wymagania nieco rosną, czasem nawet stają się nazbyt wygórowane. Nawet potrzeby tzw. duchowe, czyli miłość, przyjaźń, uznanie, zadowolenie ale także takie jak nienawiść, obawa, strach, zakłopotanie itd., można sprowadzić do braku lub nadmiaru pewnych jak najbardziej materialnych czynników, np. hormonów, neuroprzekaźników czy białek.

Od materii nie da się uciec. Nikt nie zajmuje się np. anatomią, fizjologią czy neurologią duchów, anatomią Pegaza i Hydry ani jadłospisem Cerbera. Mało tego, próby takie potraktowano by w najlepszym razie jako nieszkodliwe fiksacje, a w poważniejszych przypadkach ich autorem zajęliby się balneolodzy, neurolodzy lub psychiatrzy. Wszyscy oni doszliby do zgodnego wniosku, że w organizmie tego autora jest czegoś nadmiar lub czegoś brakuje, czyli wróciliby do materii. Z tego krótkiego wyjaśnienia wynika, że nawet świat duchów jest ściśle związany ze światem materialnym i bez niego nie może istnieć.

Materia, jak wiadomo, rządzi się pewnymi prawami a mądrość, wiedza, nauka itp. zajmuje się ich odkrywaniem. Możemy przyjąć, że wszechwiedza to nic innego jak znajomość tych wszystkich praw, w tym dotąd nieodkrytych przez ludzi. Byłaby to np. umiejętność znalezienia całki dowolnej różniczki, umiejętność przewidzenia 'efektu motyla', znajomość ukrytych parametrów, które powodują, że moneta upada raz na orła a raz na reszkę, i choć każdy rzut jest zdeterminowany tymi nieznanymi parametrami, to spełnia jednocześnie prawidła rachunku prawdopodobieństwa, czy umiejętność rozwiązania poniższego układu równań:

xy + y x = 17

x + y = 5

Ten układ równań jest o tyle ciekawy, że daje się rozwiązać w tzw. pamięci, i to bez większego wysiłku, natomiast jest nierozwiązywalny metodami algebraicznymi, tzn. przy użyciu znanych dotąd działań matematycznych.

W tym miejscu dochodzimy do ważnego problemu, a mianowicie samoograniczenia wszechwiedzy.

Od dość dawna znane są pewne problemy nierozwiązywalne, np. niemożność podwojenia sześcianu tylko przy pomocy cyrkla i linijki, niemożność przedstawienia wyrażenia (pierwiastek z 2) w postaci ułamka dwóch liczb naturalnych i jeszcze parę innych. Pomijam takie pomysły jak kwadratowe koło, ponieważ zawierają one sprzeczność wewnętrzną.

W fizyce zasada nieoznaczoności jest uznawana za fundamentalne prawo przyrody, obok kilku innych zasad. Na zasadzie analogii możemy się domyślać, że i w innych dziedzinach podobne zasady funkcjonują, choć nie umiem ich tu wskazać. Co prawda, każdy zwolennik redukcjonizmu będzie dowodzić tezy, że np. psychologia da się zredukować do chemii, tu dokonałem ogromnego skrótu myślowego, chemia zaś do fizyki, więc jakaś hipotetyczna 'zasada nieoznaczoności psychologicznej' musi być konsekwencją jej fizycznego podłoża.

Wiedza ludzka czy innych istot rozumnych jest taka sama, we fragmentach, jak wszechwiedza absolutna. Nie ma takiego wszechświata, w którym liczba π miałaby inną wartość, a trójkąt nie miał trzech kątów. W tym sensie wiedza ludzka dorównuje boskiej wszechwiedzy. Ludzie potrzebowali jednak sporo czasu, aby dojść do tej, jakże niepełnej wiedzy, ile więc trzeba dać im czasu i pieniędzy, aby wytłumaczyć wszystkie tzw. cuda lub rzeczy niewytłumaczalne, np. uzdrowienia. Trzeba na to nieskończenie wiele czasu, a tego nikt nam nie da, więc rozsądek, nawet zwykły robotniczo-chłopski rozum każe się zastanowić, nad sensem wyjaśniania tego wszystkiego, skoro są to zazwyczaj wydarzenia jednostkowe. Kiedy taki fakt zostanie w końcu wyjaśniony, ci, którzy wierzyli w jego cudowny przebieg, zazwyczaj od dawna są już nieobecni. Dziś już zbytnio nie wierzy się w cuda sprzed stuleci, chyba że jakoś wiążą się ze współczesnością, np. cuda biblijne, mandylion, całun itp., dziś raczej wierzy się w spiski tajemniczych, wszechmocnych sił.

Widać więc, że wiedza ludzka, a więc jakaś namiastka wszechwiedzy, uznaje istnienie pewnych nieprzekraczalnych samoograniczeń, a z tego rodzi się pytanie, czy i wszechwiedza absolutna posiada takie samoograniczenia.

Ktoś obserwujący jakieś wydarzenie z boku może to co widzi interpretować jako czysty przypadek. Czy jednak, w rzeczywistości, procesja znękanych suszą rolników, zanosząca prośby o deszcz albo zaklęcia szamana, na zasadzie 'efektu motyla' nie może niekiedy dać pożądanego efektu, a więc być przyczyną materialną oczekiwanego zjawiska, również materialnego. Trudno ocenić częstotliwość pojawiania się deszczu po odbyciu takich procesji, wydaje się, że zdarza się to dość rzadko, przynajmniej w naszych szerokościach geograficznych, i ten fakt jest zapewne przyczyną, że raczej uwierzymy p. Zalewskiemu niż mocy sprawczej takiej procesji. Skłonni jesteśmy raczej wskazać na rzeczywiste czy urojone osiągnięcia innych nacji, np. Chińczyków, którzy rzekomo podczas Olimpiady skutecznie rozpędzali chmury burzowe, niż na skuteczność kadzideł i wody święconej, nawet wzmocnionych tekstami łacińskimi, odczytywanymi z niepozornej książeczki.

Wystąpienie takiej koincydencji, czego nie wyklucza rachunek prawdopodobieństwa, niektórzy skłonni będą traktować jako złamanie przez wszechwiedzę obowiązujących praw przyrody.

Wszechwiedza wie co jest możliwe, tak się przynajmniej wydaje, i rozwiązuje każdą funkcję niezależnie od liczby zmiennych lub znajduje konieczne wartości zmiennych niezależnych dla każdej zadanej wartości funkcji, nawet gdy tych zmiennych jest nieskończenie wiele. Ostatecznie, już od pewnego czasu umiemy sumować szeregi nieskończone.

Wszechwiedza absolutna wydaje się bezużyteczna dla bytu absolutnego, bo zna swoje ograniczenia, w szczególności zna przyszłość. Znajomość przyszłości jest ograniczeniem absolutnym i żadna wszechwiedza nie będzie jej zmieniała, bo jest to dla niej samej niemożliwe. Przecież każda zmiana jest jej znana z góry, nieważne przy tym, czy zachodzi np. pod wpływem modłów czy czarów szamana. Zmiana taka nie jest więc żadną zmianą, bo Wszechwiedza wiedziała, że zostaną odprawione obrzędy, które zmienią naturalny bieg rzeczy, ale tylko w głowie i wyobrażeniu szamana czy kapłana. Przyszłość dla wszechwiedzy absolutnej jest dana raz na zawsze, jest więc niezmienna.

Można też zadać pytanie o liczbę praw przyrody. Czy jest ona nieskończona, tak może się wydawać w pierwszej chwili, zwłaszcza w dziedzinach związanych z egzystencją społeczną, czyli w socjologii itp. Społeczeństw jest sporo, żyją w odmiennych warunkach, zmieniających się bezustannie, są przedmiotem działania prawa przechodzenia ilości w jakość, więc może tych praw też jest praktycznie nieskończenie wiele.

Z drugiej jednak strony, współczesne badania wskazują, że niektóre, bardzo złożone procesy, np. ruch stad antylop, chmar ptaków czy ławic ryb oparty jest o niezwykle proste i nieliczne zasady, np.: utrzymuj stały dystans do sąsiadów i podążaj za poprzednikiem. Te zasady sprawdzono na robotach, zupełnie przecież bezmyślnych, w każdym razie o IQ tak niskim, że byle bakteria przewyższa go w stopniu niewyobrażalnym.

Być może widzimy świat zbyt skomplikowanym, znacznie bardziej złożonym niż jest w rzeczywistości. Mogło by tak być, jeżeli zrozumiemy nasze w nim położenie. Jesteśmy jakby w środku gęstego lasu, nie widzimy jego brzegów, nie zauważamy prowadzących przez niego szlaków, więc wydaje nam się, że nie ma on końca.

Czy wszechwiedza skłonna będzie jednak stworzyć, choćby tylko na chwilę dwa słońca, widoczne tylko w jednym miejscu i przez wybraną grupę ludzi, zaznaczam, że nie chodzi o zjawisko meteorologiczne, dość często obserwowane? Czy ta sama wszechwiedza może spowodować, że ktoś, komu ucięto głowę, będzie z nią chodził po Paryżu, i na tej podstawie zostanie uznanym świętym, a każdy jego czyn dokonany wcześniej także uznany za cnotliwy? Czy wszechwiedza może sprawić, że puszki po piwie potoczą się pod górę, jak to niby ma miejsce na górze Żar? Czy wszechwiedza potrafi złamać zasadę termodynamiki i zbudować perpetuum mobile?

Tak na prosty rozum, wydaje się, że odpowiedź na te pytania jest negatywna, jeśli zaś damy odpowiedź pozytywną to wszechwiedzę zaczynamy utożsamiać z wszechmocą. Wszechmoc, tak jak ją postrzega ogół, nie potrzebuje żadnej wiedzy, bo i tak może zawsze postawić na swoim, kiedy tylko uzna to za konieczne. Pod tym względem wszechmoc jest podobna do dyktatora, który też robi co zechce, przynajmniej tak mu się wydaje i to zazwyczaj tylko do pewnego czasu.

Wszechmoc oznacza jednak możliwość zdobycia wszechwiedzy i nauczenia się korzystania z niej, ale korzysta ze swojej wiedzy tylko wtedy, gdy jej się nie chce działać i pozostawia wtedy sprawy własnemu biegowi.

Ot, ktoś tam zemdlał — no to co — na miejscu jest sąsiadka, która tego kogoś ocuci, ktoś inny znowu zachorował na raka, ale nie był taki głupi, żeby to zlekceważyć i łaził do lekarza, który zaraz się tym zajął i wyciął co potrzeba. Wszechmoc może zupełnie się takimi przypadkami nie przejmować.

Co w takim razie ma ona do roboty? Być może wszechmoc ograniczyła się tylko do aktu stworzenia materii, np. wielkiego wybuchu, potem przemieniła się we wszechwiedzę i stała się biernym obserwatorem swego dzieła. Jest to pogląd deistyczny, a więc zarówno heretycki jak i nienaukowy.

Czy w takim razie wszechmoc i wszechwiedza nie są pojęciami zamiennymi, tożsamymi, oznaczającymi w gruncie rzeczy to samo? Na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, gdyby nie pewna różnica. Różnica ta polega na ich stosunku do swych dzieł.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ignostycyzm, czyli postawa godna człowieka racjonalnego
Boudry i in. o nieredukowalnej złożoności

 Zobacz komentarze (2)..   


« Irreligia   (Publikacja: 17-12-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 756 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365