|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religie azjatyckie
Bahaizm, esperanto i betonowy lotos Autor tekstu: Jacek Tabisz
Zacznę
od betonowego lotosu. Wzniesiony przez irańskiego architekta żyjącego na
emigracji, Firaborz Sabhę, w roku 1976, stanowi jedną z wielu ciekawych,
modernistycznych budowli zdobiących stolicę Indii, Nowe Delhi. Wielka hala, za
pomocą kopuły osadzonej na planie dziewięcioramiennej gwiazdy, i licznych
dwuspadowych dachów zbiegających się, ale nie zamkniętych na zwieńczeniu,
nawiązuje wizualnie do rozchylającego się kwiatu lotosu. Symbolika tej
struktury nie jest przypadkowa. Lotos, w sanskrycie „padma", ma ogromne
znaczenie dla symboliki hinduizmu i różnych ruchów sufickich wyrosłych z islamu. Cyfra dziewięć jest uważana za doskonałą przez bahaistów, których
Domem Modlitwy jest Lotosowa Świątynia. Nawet miasto Delhi, mieniące się od
różnorodnej architektury, nie przypadkowo dźwiga ów budynek — tu właśnie
mieszka obecnie najwięcej wyznawców bahaizmu, być może aż dwa miliony z ogólnej
liczby szacowanej na siedem milionów wyznawców. Przypuszczam, iż spora część z owych dwóch milionów wyznaje też inne religie, co nie stoi na przeszkodzie
bahaizmowi, którego przywódcy deklarują, iż cenią niemal wszystkie religie
jako „właściwą drogę". Można się domyślać, iż z owego grona wyłączone
są wierzenia jawnie niemonoteistyczne, w tym do pewnego stopnia katolicyzm z uwagi na jego dogmat o Trójcy Świętej. Z indyjskich bogów szczególnym poważaniem
cieszy się w oczach bahaistów Kriszna. Bilans
pozytywów i negatywów bahaizmu przedstawił znakomicie w swoim artykule
Mariusz Agnosiewicz. Do wad wymienionych przez Mariusza można by dodać potępienie
homoseksualizmu, co mieści się w ogólnym nurcie przeciwstawiania życia
wiecznego życiu ziemskiemu, co znajdziemy w bahaizmie. Bahaici są szczególnie
mocno prześladowani przez irańskich szyitów, powody wyjaśnia Amil Imani
, który jednocześnie zaznacza, iż bahaizm to swoisty „islam light". Założyciel
bahaizmu Bahá'u’lláh, oparł się na wcześniejszej herezji muzułmańskiej
autorstwa Mirzy Ali Muhammada z Szirazu, który ogłosił się Babem, czyli bramą i immamem-mahdim, czyli należycie prowadzonym przywódcą z rodu Muhammada. Jednym
ze szczególnie niezwykłych aspektów bahaizmu jest swoisty kult globalizacji — postulat światowego rządu i światowego języka pomocniczego. Pierwotnie
owym językiem miało być esperanto, nie bez związku z tym, iż córka
Zamenhofa stała się bahaistką. O silnym globalnym aspekcie bahaizmu też
znajdziemy artykuł na racjonaliście, autorstwa Macieja Wiktorowskiego. Wbrew pozorom, postulaty globalne są w jakimś sensie kontynuacją zwykłego
islamu. Za podkreślanie pozytywnej roli wszystkich religii monoteistycznych możemy
podejrzewać wpływu sufizmu i niektórych odłamów hinduizmu (stąd Kriszna,
jako jeden z głównych bahaickich nauczycieli ludzkości, stąd też szczególnie
duża popularność ruchu w Indiach, gdzie mamy największe skupienie wyznawców
Kriszny i kto wie, czy nie największe sufich). Idea wspólnego rządu światowego,
postulowana przez bahaitów, jest oczywiście o wiele bardziej humanistyczna, niż
pomysł na ogólnoświatowy kalifat, wyrażany przez zwolenników idei dżihadu
na łonie zwykłego islamu.
Zdecydowanie
odróżnia bahaizm od większości innych nurtów islamskich i wyrosłych z islamu szacunek dla kobiet, którym przydaje się równorzędną z mężczyznami
rolę, oraz brak nienawiści do Żydów — wręcz przeciwnie — główna
siedziba bahaistów mieści się w Hajfie. Oczywiście, podobnie jak w tradycyjnym islamie, silnie obecne są w bahaizmie elementy żydowskie. Nawet
Domy Modlitwy, których jest na świecie tylko kilka, mogą się kojarzyć ze świątynią
jerozolimską. Większość bahaistów żyje zbyt daleko od tychże i oddaje się
codziennym praktykom dewocyjnym poza nimi, podobnie jak większość judaistów
nie miała na co dzień dostępu w swej historii do Świątyni Jerozolimskiej.
Nacisk na regularną, codzienną modlitwę znów z kolei wiąże się w bahaizmie z inspiracją muzułmańską, choć tym razem chodzi tylko o trzy, a nie pięć modłów dziennie. W islamie do trzech modlitw „zredukowani" są
chorzy i dzieci. Kalendarz bahaicki jest zmieniony w stosunku do muzułmańskiego,
składa się z 19 dniowych miesięcy, z których jeden stanowi Wielki Post,
ewidentnie podobny do muzułmańskiego Ramadanu. Przez ten okres, od świtu do
zmierzchu, nie wolno niczego jeść, ani pić.
Podobnie
jak muzułmanie suniccy, nie mają bahaiści warstwy kapłańskiej. W przeciwieństwie
do tych pierwszych nie dorobili się też klasy uczonych w piśmie, co nie
oznacza, iż nie przyjdzie na nią czas, albowiem założyciele bahaizmu byli dość
płodni literacko. Póki co kładzie się nacisk na indywidualne „dążenie do
duchowej prawdy". W tym ostatnim można się dopatrzeć wpływu hinduizmu, który
wprawdzie posiada kapłanów z urodzenia, czyli braminów (podobnie jak posiadają
ich szyici), lecz nie kładzie przeważnie nacisku na jednorodność poglądów
teologicznych swoich wiernych. Po odbyciu zalecanych, starożytnych rytuałów,
każdy może sobie myśleć co chce i po swojemu definiować zagadnienia boskości i nieboskości.
Bahaici,
co z dumą podkreślają, nie są wrogami postępu. Wręcz przeciwnie. Rozwój
nauki uważają za swój postulat, ale tkwi tu pewien kruczek. Otóż owa nauka
musi być w harmonii z religią, co de facto zbliża stanowisko bahaistów do
tego wyrażanego obecnie i od nie tak dawna przez Watykan (choć niekoniecznie
cały Watykan...).
Nie do
końca szczery ekumenizm (wykluczenie politeizmu na przykład, pomimo deklaracji
„o nie poznawalności boga", czyżby jedność a wielość były w tym
kontekście czymś tak niesamowicie poznawalnym?), oraz wyraźny nurt zmierzający
do ubóstwienia ojców — założycieli zbliża bahaizm do wielu indyjskich
sekt, takich jak choćby te powołane do istnienia przez obu Sai Babów. Tym
niemniej włączenie przez bahaistów nie wolnego od zastrzeżeń modernizmu do
wabików na wiernych wzbudza na tym tle pewną sympatię.
Żyjemy w czasach, kiedy wielu muzułmanów dąży do coraz bardziej konserwatywnego
islamu, który mógłby przerazić nawet wielu muzułmanów żyjących 300, albo i 700 lat temu. Wspólnym językiem kultury jest dla muzułmanów arabski
klasyczny, odległy nie tylko od tureckiego, czy irańskiego, ale też od
dialektów arabskich, które od arabskiego klasycznego różnią się tak, jak
francuski od łaciny. Stąd być może aż tak wysoki poziom analfabetyzmu w wielu państwach arabskich… Język narzuca styl myślenia, zaś po arabsku nie
da się myśleć swobodnie w oderwaniu od konstrukcji ściśle związanych z monoteizmem, na co skarżą się nieliczni niestety Arabowie porzucający świat
swoich wierzeń. Mowa, typ wyobraźni, możliwości ekspresji werbalnej stanowią
ogromne ograniczenia do przekazywania większości mieszkańców państw muzułmańskich
innego stylu myślenia. Nie przypadkowo w najbardziej laickiej Turcji Ataturk
zrezygnował z alfabetu arabskiego, po czym oczyścił język używany w swoim
kraju od naleciałości irańskich i arabskich, wprowadzając często tureckie słowa
pochodzące jeszcze sprzed ery islamskiej (ludy tureckie posiadały wtedy całkiem
bogatą literaturę). Dzięki czemu Turek ateista ma swobodę w wyrażaniu w swoim języku tego typu postawy i związanych z nią rozważań. Po arabsku jest
to w zasadzie niemożliwe. Ludzie, którzy chcą zerwać z religią, muszą w zasadzie porzucić swoją mową ojczystą. Taki wymóg wydaje się zbyt trudny
dla większości ludzi.
Czy
bahaizm powinien być odbierany pozytywnie przez ruchy wolnomyślicielskie i ateistyczne, jako oferujący możliwość znaczącego złagodzenia islamu,
operując przy tym językiem zrozumiałym dla użytkowników języka arabskiego i dla ludzi myślących w kategoriach Koranu? Być
może Zachód, zaniepokojony zagrożeniem płynącym ze strony
fundamentalistycznych muzułmanów, powinien wspierać finansowo i politycznie
bahaistów, podobnie jak Saudyjczycy wspierają na całym świecie swoich
fanatycznych wahabitów? Ktoś mógłby stwierdzić, że istnieją przecież
misje chrześcijańskie, i nie zależnie od kwestii wiary, czy niewiary, nie
proponują one szariatu, teokracji, zabijania za ateizm… Zachód przy tym
hojnie wspiera misje chrześcijańskie, bowiem większości mieszkańców
Zachodu chrześcijaństwo jest zdecydowanie bliższe, niż brak chrześcijaństwa.
Jednakże bardzo często misjonarzom chrześcijańskim zależy bardziej na
pozyskaniu wiernych, niż na złagodzeniu przemocy na tle religijnym, o czym świadczą
liczne i nie stroniące od ludobójstwa konflikty w Afryce z udziałem chrześcijan
jako sprawców. Być może bahaizm jest lepszą drogą do uwolnienia wielu muzułmanów
od wrogich prawom człowieka skrajności, w jakie coraz bardziej popadają?
Wydaje
mi się, że jeszcze lepszą propozycją reformy byłoby wyrażenie wiedzy o współczesnym
świecie i radości płynącej z naukowego zbliżania się do prawdy o rzeczywistości w języku arabskim, tak aby było to literacko piękne. Znając
strukturę arabszczyzny musielibyśmy się zdecydować na deizm, bowiem całkowite
zaprzeczenie idei boga bez zapachu siarki obezwładniającego czytelników jest w tym języku niemożliwe. Wielu ludzi ma silną potrzebę wolności, Arabowie
nie są wyjątkiem. Gdyby komuś udało się naprawdę trafić do ich wyobraźni
językowej, sukces mógłby być całkiem znaczący! Pytanie, czy taki
pomocniczy deizm potrzebowałby swojego proroka, nowego Bahá'u’lláha? W swoim
eseju Mariusz Agnosiewicz stwierdza, iż jedną z wad bahaizmu są trudności z wymówieniem nazwiska ojca — założyciela. To jest trudne dla nas. Dla większości
Arabów trudne do wymówienia jest słowo „ateizm"...
« Religie azjatyckie (Publikacja: 16-12-2011 )
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7620 |
|