|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Multi-kulti kontra multilotto? Autor tekstu: Jan Wójcik
Czytając artykuł „Multi problem" opublikowany na łamach
„Polityki", mam wrażenie, że zawiodłem nie tylko jako „prawdziwy"
Polak, ale także jako obiekt analiz profesora Marcina Kuli. „Ci sami, którzy z ironią wypowiadali się o idei multi-kulti na Zachodzie i byli przeciw
budowie meczetu w Warszawie, oburzali się z powodu ograniczania swobód
polskiej mniejszości na Litwie", napisał prof. Kula. Będąc jednym z głównych organizatorów sprzeciwu wobec meczetu w Warszawie muszę ze
wstydem przyznać, że w ogóle nie zainteresowałem się sporem na Litwie.
Dalej, zawodzę go po dwakroć, bowiem w dużej mierze zgadzam się z jego
podstawowymi postulatami. Nie można wymusić asymilacji i rozwiązaniem jest integracja. Racja!
Tylko, jaka substancja kryje się za tym rozróżnieniem? Dla profesora udana
integracja jest możliwa na przykład przez akceptację autonomii kulturowej w kwestiach języka. Czy jednak nie skazuje to właśnie imigrantów na izolację i to nie z własnej woli, ale z powodu ekonomicznego zepchnięcia na margines — gdy będą mieli problemy z uzyskaniem odpowiedniego wykształcenia. Nie
jest to bynajmniej teoria; przykładowo w Niemczech procent tureckiej młodzieży
ze średnim wykształceniem jest dramatycznie niski.
Profesor rozwiązanie widzi w „szukaniu faktycznych reprezentantów
mniejszości" — i znowu mogę się z tym zgodzić. Nie wiem czy profesor
wie, ale protest przeciwko meczetowi w Warszawie był protestem przeciwko
jednej z organizacji Bractwa Muzułmańskiego, które w całej Europie próbuje
zawłaszczyć reprezentowanie muzułmanów. Dochodzi do sytuacji, jaką mamy
we Włoszech, opisanej przez Magdiego Allama w książce Kamikadze
Made in Europe. Tam 70% meczetów jest pod kontrolą organizacji Bractwa
Muzułmańskiego, regularnie uczęszcza do nich jednak tylko 5% muzułmanów.
Tak więc organizacja ta aspiruje do bycia rzecznikiem całej społeczności,
pomimo że reprezentuje mniej więcej co 20 muzułmanina.
Profesor Kula broni też muzułmańskich dziewcząt, postulując, by nie
przymuszać ich do ściągania chust, bo wywoła to odwrotny efekt. I tu może
mieć rację, ale czy broni ich także przed przymuszaniem do zakładania
chust? Francuska ustawa, która zakazała noszenia hidżabów w szkole, była
wymierzona właśnie przeciwko temu przymuszaniu. Spora część dziewczynek
nie mogła przychodzić do szkoły ubrana podobnie do koleżanek, ponieważ
kontrolę nad ich ubiorem sprawował ojciec, brat, imam.
I to właściwie sprowadza nas do sedna sprawy. Ponieważ zwolennicy
wielokulturowości, jak też i jej przeciwnicy stojący na stanowisku
jednorodnej tożsamości zatrzymali się, można odnieść wrażenie, na
poziomie rozumowania plemion. Jedni uznają, że to plemię decyduje o zachowaniu jego członków obojętnie gdzie by się znajdowali; drudzy twierdzą
natomiast: to terytorium zamieszkałe przez nasze plemię i musicie stać się
takimi jak my. Multi-kulti oraz jednorodna tożsamość to dwie różne strony
tej samej monety, kulturalizmu — prymatu kultury nad jednostką. Natomiast
poza konfliktem dwóch form kulturalizmu istotniejszy jest spór pomiędzy
nimi, a wywodzącym się z oświecenia politycznym liberalizmem, demokracją i uniwersalizmem praw człowieka.
W tym miejscu wielokulturowość, która powstała jako idea współżycia
ludzi pochodzących z innych kultur, zawiodła. „Jeśli multikulturalizm
jest dziś skompromitowany, to nie jako idea pokojowego współżycia ludzi różnych
ras, wyznań i poglądów, ale jako idea przyzwolenia na różne fanatyzmy,
jako idea zagubienia tego, co otwierało drogę do pokojowego życia pod wspólnym
dachem". Już któryś raz posługuję się słowami Andrzeja Koraszewskiego,
współprowadzącego portal racjonalista.pl, ale lepszego i bardziej zwięzłego określenia
natury problemu jaki mamy z wielokulturowością nie znalazłem.
Jeśli więc obawiamy się dzisiaj , że może dojść do żądań usuwania
całych grup społecznych z Europy, powinniśmy zrezygnować z tej wypaczonej
wielokulturowości na rzecz integracji. Dzięki temu uniknie się podsycania konfliktów na gruncie tożsamości, a uda się zachować, to co
unijna nowomowa nazywa „zrównoważonym rozwojem".
Sam pan profesor pisze, że „trudno też akceptować zjawiska, przeciw którym
kieruje się cała nasza kultura", co jak rozumiem otwiera furtkę — w ramach integracji — do ustępstw z drugiej strony. W tej konkretnej sprawie
wyraził to najlepiej muzułmanin Bassam Tibi, rysując ramy europejskiego
islamu poprzez odrzucenie dżihadu, szariatu i dawa. I taką formę integracji
obydwu kultur, zaproponowaną przez człowieka będącego członkiem ich
obydwu, rozumiem.
Przykro mi więc, że zawiodłem profesora Kulę i jeśli mogłoby to w czymś pomóc, to postaram bardziej dopasować się do wizerunku zwolennika
jedynej, obowiązującej tożsamości. Jednak profesor zechce zrozumieć, że w tradycyjnie katolickiej Polsce, buddyście ceniącemu Żydów, żyjącemu na
kocią łapę i posiadającemu przyjaciół wśród homoseksualistów, jest
naprawdę trudno sprostać jego oczekiwaniom.
PS: Tytuł nie jest kpiną. W moim przekonaniu to, co uważamy za tożsamość,
przypomina taki szereg różnych wylosowanych z bębna kul, których
powtarzalność jest mniej więcej tak prawdopodobna jak trafienie w totka, więc
nie przesadzałbym z jej ochroną — czy będzie to zagrożona tożsamość
europejska, czy muzułmańska.
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Euroislam.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 22-12-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7635 |
|