|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Dzień kota Autor tekstu: Wojciech Terlecki
Coraz trudniej znaleźć w kalendarzu jakiś dzień wolny.
To znaczy dzień, któremu nie przyznano by jakiegoś świeckiego patrona. Do
tego, że każdy dzień ma swojego świętego, zdążyliśmy się przyzwyczaić, a nawet polubić, bo to okazja, aby by zorganizować w pracy imprezę. W sumie
nikt nie zwraca na uwagi na zasługi świętego Andrzeja lub Stanisława, ale
ten nieświęty konkretny kolega zasługuje na chwilę wytchnienia od
codziennych obowiązków. Co prawda w nowoczesnych korporacjach zwyczaj
obchodzenia imienin zanika, no, bo kto z zagranicznych właścicieli obchodzi
nejmsdeje? W cywilizowanym świecie obchodzi się Dzień Walki z Rakiem
Prostaty. Po chwili zastanowienia trzeba przyznać, że to również dobry powód
by się napić, a po głębszym (zastanowieniu) nawet lepszy. Do niedawna tzw. uspołecznione zakłady obchodziły dni
branżowe. Dzień łącznościowca, dzień hutnika, pielęgniarki, szwaczki.
Ograniczenia objętościowe kalendarza, są nie do przeskoczenia. Nie da się
spowodować, żeby nasza planeta odrobinę odsunęła się od słońca dostarczając
kilku dodatkowych dni w roku. Może i by się dało, ale skutki uboczne przewyższałyby
niewątpliwie korzyści z dodatkowych świąt. Na szczęście nie z takimi
problemami dawała sobie radę ludzkość. Można na przykład jednego dnia świętować
imieniny Barbary, której patronką jest św. Barbara, która z kolei ma jakiś
niejasny związek górnikami i Barburka gotowa.
Spowszedniały nam niestety święta. W społeczeństwie
rolniczym były wtedy, gdy można było się najeść do syta. Teraz w święta
dbamy o to by tego nie zrobić. Taka okazja trafiała się kilka razy w roku. Żeby
nie było wyrzutów sumienia, trzeba było znaleźć odpowiedni pretekst, więc w kalendarzu umieszczano to, w co tam, kto wierzył, w zależności od szerokości
geograficznej i okoliczności przyrodniczych. Czasy się zmieniły ludzi jest więcej i każdy chce być kalendarzowo doceniony. Wkracza, więc tam lobbing i publicystyka. Dlatego obchodzimy Międzynarodowe dni Tego i Owego ustalane przez
ONZ. Służą one oczywiście zwróceniu uwagi i pochyleniu się. Czasami ludzie
zagospodarowują sobie takie okazje na swój własny sposób, niekoniecznie
zgodnie z intencją wnioskodawcy. Jest taki dzień, kiedy wszyscy mężczyźni w Rosji chodzą narąbani jak meserszmity — to 8 marca Międzynarodowy Dzień
Kobiet. Trudno powiedzieć czy tak się dzieje z radości czy rozpaczy. Druga
okazja to święto Armii Czerwonej zaadoptowane przez lokalną ludność na Dzień
Muszczyny. Niektóre daty z kalendarza zostały ustanowione z powodów -
nazwijmy je publicystycznych. Bo kiedy nie wiadomo, o czym dziennikarz ma pisać
to może zawsze zarobić wierszówkę za opisywanie korzyści, jakie przynosi
zrobienie misia, w Międzynarodowy Dzień Przytulania, a i psycholog się
wypowie.
17 lutego przypada Dzień Kota. O tym jak bardzo kotom to
wisi, szkoda pisać. Za to zadowoleni mogą być miłośnicy kotów, a zawodowi
hodowcy może i więcej zarobią. Kot domowy to bardzo dobry przykład jak
bardzo ludzie uczłowieczają zwierzęta i jak bardzo dają się zwodzić swojej
własnej zwierzęcości.
Nasze podejście do zwierząt dość mocno zmieniło się w minionym stuleciu. Zapewne wynika to z coraz większej świadomości, że jesteśmy,
czy tego chcemy czy nie częścią zbioru zwanego fauną. Do niedawna bardzo
tego nie chcieliśmy przyznać. Człowiek musiał stać na szczycie jakieś wymyślonej
drabiny, a stwory inne były mu podrzędne lub poddane. Niestety nie wiedziały o tym wszy, co go żarły, mając w poważaniu godność istoty wyższej.
Wydumany obraz człowieka cierpiał coraz bardziej, kiedy
konfrontował się z fizjologią. Dlatego fizjologii należało się wyprzeć.
Znikały toalety publiczne, tak popularne jeszcze w czasach rzymskich. Platońska
definicja człowieka, jako istoty dwunożnej i nieopierzonej nie pasowała już
do idei boga-człowieka, stworzonego na obraz. Stworzonego nieurodzonego. A jeżeli
już urodzonego, bo trzeba przecież świętować boże narodzenie, to
przynajmniej z dziewicy. Sex i rozród stawał się tematem tabu, żaden mężczyzna
nie był skłonny obserwować przyjścia na świat swojego potomstwa. Dla niego
dzieci miały się pojawiać ładne i pachnące, a kobiety zajmować się tą całą
brudną babraniną. Wyparcie fizjologii nie dotyczyło tylko, jakby tego można
było przypuszczać, duchowieństwa. Emmanuel Kant stosunek płciowy określił,
jako ruchy niegodne filozofa, przyjemne, ale niegodne. Na szczęście kulinaria
stały się sztuką, bo gdyby nie to, to konsumpcja byłaby kolejnym powodem do
zażenowania i odbywała się w pełnym odosobnieniu.
Dzisiaj jesteśmy skłonni przyznać się do naszego
pochodzenia, dowody na to są trudne do zakwestionowania. I nic nie stoi już na
przeszkodzie by naszą empatię skierować w kierunku innych ssaków, bo wesz i komar raczej nie mogą na to liczyć. Przyznaliśmy że zwierzęta odczuwają,
więc nawet w hodowli, która ma sprowadzić sympatyczną krówkę do rzeźni
powinniśmy dbać o jej dobrostan. Dzieci sądzą, że zwierzęta myślą tak
jak ludzie. Przekonują je o tym liczne bajki i kreskówki, w których świnki
przebrane są w spódniczki, a gadający koń nie jest niczym niezwykłym.
Czasami przybiera to absurdalne formy myszo-ludzi trzymających pieski, jako
zwierzęta domowe. Od czasu wymyślenia Teddy misia, bajki, w których
bohaterami są ludzie przestały być modne. Pewnie m.in. dlatego że łatwiej
jest narysować zajączka niż człowieka. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby
dorośli mimo takiej indoktrynacji zyskiwali z czasem właściwą perspektywę.
Niestety tak się nie dzieje. To nie jest już problem „zwierzę nie jest rzeczą"
lub „zwierzę nie jest zabawką". Problem pojawia się, kiedy swoich domowych
pupili ludzie traktują jak innych ludzi. Przypisują im cechy ludzkie, ludzkie
potrzeby i stawiają im ludzkie wymagania. Niekiedy karmią tym samym, czym sami
się ożywiają. To bywa niebezpieczne. Szczególnie głupie jest dawanie
pupilom słodyczy. Niektóre psy żyjące z ludźmi są w stanie polubić
cukier, potrafią nawet dostać cukrzycy, ale nie umieją umyć zębów. Pewne
substancje mogą poważnie zaszkodzić zwierzętom domowym. Teobromina alkaloid
trujący dla kotów, psów, papug i pewnie kilku innych gatunków, nie znajduje
się w jakimś wymyślnym preparacie trzymanym w domowej apteczce, tylko jest składnikiem
substancji służącej do odreagowana stresów po przyjściu z pracy — nie,
nie piwa, czekolady.
Koty są śliczne, nieprawdaż? Spełniają wszystkie cechy
by zostać uznane za urocze. Duże oczy, małe krótkie pyszczki, lśniące,
barwne futerko. Tymczasem żaden kot nie określi innego kota, jako ładnego.
Kocur ma jednoznaczny pogląd na innego kocura — ma go nie być. A kotki
dzieli na dostępne i te, których też może nie być. Życie stadne kotów
jest spowodowane zachcianką ludzi i dostępnością pożywienia. Przy czym często
kończy się malowniczymi pojedynkami, z interesującym efektami dźwiękowymi.
Koty poza rozróbami i okresem wczesnokocięcym nie mają powodu wydawać z siebie głosu. To, że na nas miauczą świadczy tylko o ich stosunku do dużej
dwunożnej istoty. Mruczenie i ugniatanie pazurami ma na celu pobudzić u ludzi
laktację. Zamiennie wystarczy otworzenie puszki. Poza tym, że kot jest uroczy,
to doskonały predator, najlepiej wyposażona maszyna do zabijania, przy który
Obcy wydaje się być nieporadny i groteskowy. Ciekawe
czy gdyby koty były bardziej rozpowszechnione w wersji dwumetrowej nadal byśmy
uważali je za ładne?
Może to być dla niektórych zaskakujące, ale psy nie
rozumieją, co się do nich mówi. Ich percepcja kończy się maksymalnie na dwóch
sylabach. Osoba, która nazwała psa Ferdynand, będzie statystycznie częściej
narzekała, że zwierzę się jej nie słucha nić właściciel Asa.
Zwierzęta uczą się komunikacji z ludźmi, starają się
rozpoznawać wzory naszego zachowania i odpowiednio do nich dostosowywać swoje
działania. Nie dotyczy to kotów, które starają się maksymalnie ograniczać
swoją aktywność. Kot pozbawiony bodźców po prostu się wyłącza, a w
przypadku zamknięcia w pudełku nie sposób ustalić czy zwierzę żyje czy
nie. W końcu znudzi go ten stan zawieszenia i wydostanie się, żeby znaleźć
kogoś, kto da mu jeść.
Wracając do komunikacji, ludzie w większości nie
zadają sobie trudu by zrozumieć mowę zwierząt, a jest to o wiele prostsze niż
sugerowałaby opowieść o doktorze Dolittle. Niezrozumienie kończy się to
zazwyczaj podrapaniem i pokąsaniem, którego można by uniknąć. Zwierzęta
nie są częściej chore psychicznie od ludzi, niestety traktując domowe
stworzenie jak człowieka możemy mu zafundować nerwicę i różnego rodzaju
neurozy. Ofiarami takiego zachowania są najczęściej psy. Pies ma jedną cechę,
która determinuje całość jego charakteru — to zwierzę stadne. Zwierzę
stadne potrzebuje lidera. Jeżeli go nie ma, to spróbuje sam zająć to
miejsce. A może to być dla domowników mniej lub bardziej nieprzyjemne w zależności
od rozmiarów stworzenia. Zwierzę
od przewodnika stada oczekuje jasnych komunikatów, co jest akceptowane, co nie.
Jeżeli źle się zachowuje to tłumaczenie mu tego nie na wiele się zda.
Głaskanie warczącego ratlerka, nie uspokoi zwierzęcia tylko go
utwierdzi, że takie zachowanie i te emocje są akceptowane a nawet nagradzane.
Jedynie właściciel kotów są przez nie właściwie wychowani. Zjeżony
sierściuch nie da się pogłaskać. Gdyby przedstawiciele gatunku Homo sapiens
znaleźli trochę więcej czasu na poznanie swoich pupili, zrozumienie ich mowy
to przesympatyczny meksykanin Cesar Millan nie zyskałby mylącego tytułu
zaklinacza psów, nakręcając około setki programów, w których pokazuje,
jacy porąbani są ludzie. A tak a'propos zbliża się Światowy Dzień
Chomika — 12 kwietnia.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 17-02-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7769 |
|