Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.781.112 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 720 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Władzę ma ten, w czyich rękach jest studio telewizyjne, a szerzej - media w ogóle. Potwierdzają to krwawe walki, jakie w ostatnich latach toczą się o władzę w Bukareszcie, Tbilisi, Wilnie i Baku. We wszystkich tych wypadkach, buntownicy starali się zdobyć budynek telewizji, a nie lokale rządu, parlament, czy gabinet prezydenta."
 Społeczeństwo » Laicyzacja

Religia zinstytucjonalizowana jako polityczna siła antyintelektualna [5]
Autor tekstu:

Kościoły zbyt łatwo mówią o sobie, że reprezentują wszystkich wiernych, tymczasem mamy tu do czynienia z taką samą sytuacją jak w przypadku pojęcia państwo. Według konserwatystów takich jak Roger Scruton państwo to ogół obywateli/poddanych, podczas gdy jedynie jego aktywną część - administrację można uznać za państwo. Liberałowie oddzielali starannie państwo od ludu/narodu, a renesansowi humaniści wiarę od księży. W Polsce KK licząc 23 tys. zakonnic, to ok. 52 tys. osób (iok. 2000 misjonarzy za granicą) [ 28 ]. Ewentualnie do tego aparatu administracyjnego państwa i kościoła można dodać odpowiednio tych co wybrali obecny rząd (te kilkanaście procent zwolenników rządów PO), i tych co chodzą regularnie do Kościoła (zazwyczaj ich udział szacuje się na ok. 35 %),

Obecnie organizacje religijne w konfliktach ze sceptykami grają zwykle kartą „obrazy uczuć religijnych" [ 29 ]. Nie dotyczy to jedynie islamu, którego wyznawcy, sami bywający ponad wszelką miarę nietolerancyjni, domagali się niedawno w ONZ kar za ośmieszanie islamu.

W Polsce katolicy uważają za obraźliwe ustawodawstwo dopuszczające aborcję, mimo, że przecież nie jest ona obowiązkowa. Sprzeciwianie się takiemu prawodawstwu dlatego, że kłóci się ono z moralnością chrześcijańską, jest udawaniem, że tylko chrześcijanie zamieszkują Rzeczpospolitą. To co dla chrześcijan jest kwestią co najwyżej dyskomfortu psychicznego, dla ludzi dokonujących zabiegu, jest kwestią stygmatyzacji społecznej i istotnego ograniczenia wolności lub braku tego ograniczenia, kobieta, która zechce dokonać aborcji i tak tego dokona, lecz w tzw. podziemiu aborcyjnym, lub za granicą, podtrzymując hipokryzję Polski jako państwa chrześcijańskiego. To tak jakby katolik musiał pojechać za granicę, bo w kraju msze można odprawiać tylko po kryjomu, o takim poziomie utrudnienia tu mówimy. Niestety żarliwi katolicy żądają od niekatolików, stania się katolikami, nie pamiętając poprzedniego ustroju, który traktował z kolei ich jak obywateli drugiej kategorii. Skoro nie da się zapobiec aborcjom, to na nic całe mówienie o niej jako o morderstwie. Płód może wprawdzie dziedziczyć, ale nie jest jeszcze człowiekiem, do XX wieku nawet KK tak uważał. Kilka komórek nie czuje bólu, ani nie ma nawet zaczątku świadomości, reprezentowanie interesu potencjalnego życia przeciw wymaganiom i problemom realnego świata przypomina dbanie o interesy firmy, która istnieje dopiero na papierze, i przypomina też niestety religijny szowinizm skierowany przeciw kobietom, wszak KK zwykle nie potępia mężczyzn za nocne polucje czy inne marnowanie nasienia.

Rozmowy o religii i wierze są zwykle bardzo nieprecyzyjne, ponieważ takie jest słownictwo, jakiego wtedy używamy, dlatego przydało by się rozpowszechnić doskonale oddające istniejący stan rzeczy określenia takie jak „muzułmanin kulturowy", czy „chrześcijanin kulturowy", dla określenia kogoś, dla kogo religia nie jest jedyną, ani nawet najważniejszą treścią życia, ale uczestniczy w niej ze względu na wymogi społeczne, rodzinne (to dlatego kler zawsze popiera prymat rodziny nad jednostką) itd [ 30 ]. Inne przydatne określenie pochodzi od Daniela Dennetta: człowiek, który „wierzy w wiarę", na określenie sceptyka, który chciałby uwierzyć, i chciałby by wszyscy wierzyli, dlatego czasem zacieklej broni religii niż niejeden wierzący i uważa ją za główną siłę moralną, mimo oczywistych niedociągnięć w teorii (zbrodnie w Biblii i Koranie) i praktyce (nietolerancja religijna i wojny religijne), gdyż ich (własny) ateizm jawi im się jako groźny nihilizm.

Kościół Katolicki, feudalna i najbardziej chyba antyintelektualna struktura religijna (poza radykalnym islamem i ortodoksyjnym judaizmem), jest dziś nieustannie atakowany za przewinienia stare (krucjaty, inkwizycja, wojny religijne) i nowe (molestowanie dzieci i młodzieży przez księży, sprzeciw wobec używania prezerwatyw), nie jest już wiodącą siła moralną, przeciwnie, przez wielu postrzegany jest jako niemoralny siłą bezwładu i złej woli. W Polsce Andrzej Koraszewski pyta: „Dlaczego tak często wracamy do męczeństwa tego jednego, przemienionego w abstrakcję cierpienia na krzyżu, a tak rzadko do cierpienia ludzi zabijanych za szukanie prawdy?", w Wielkiej Brytanii niedawno zmarły Chistopher Hitchens słusznie kwestionował ideę, według której jedne ziemie są świętsze od innych, co jest jedyną przyczyną ciągłych walk w Palestynie. Znamienne, że duchowni wolą zamknąć usta sceptykom za pomocą poprawności politycznej, niż zastanowić się nad sobą, i z uporem maniaka drążyć swoje, nawet wbrew najbardziej oczywistym dowodom ich błędu. Kościół Katolicki i inne organizacje religijne pełnią wiele pożytecznych funkcji jak opieka nad chorymi i ubogimi, ale nie czyni tego lepiej niż władze i organizacje świeckie, a czasem wręcz cała pomoc jest wypaczona przez propagandę i fanatyzm (casus Matki Teresy). W Polsce zwykle wiedza o tych wypaczeniach jest stosunkowo niewielka, ponieważ jej mieszkańcy znają historię Kościoła głównie z tego co on sam o sobie pisze (Wydawnictwo Księgarnia św. Wojciecha, Fronda, KUL itd.), choć pewną równowagę przynoszą Internet i postkomunistyczne podręczniki. Zatrzęsienie jest jednak w Polsce nowej raczej mało wartościowej (bo opartej na nie intelektualnym przeżywaniu różnych wrażeń) literatury religijnej, głównie o JP II. KK nie czyni nic tak wyjątkowego, by to uzasadniało jego poczucie własnej wyższości nad tym co świeckie.

Religia zinstytucjonalizowana oddala się zwykle od prawdziwych problemów, uczuć i potrzeb człowieka (podobnie jak rządy wielkich państw), i zamiast stanowić pociechę dla indywidualnego wiernego, stanowi siłę nacisku za nic mającą sobie szczęście ludzkie. Oczywiście wiara prywatna, będąca rezultatem indywidualnych przemyśleń, nienarzucana innym, ma dokładnie przeciwny skutek — doskonalenie jednostki, stąd np. protestantyzm [ 31 ] wydaje mi się o wiele mniej szkodliwy społecznie (może z wyjątkiem amerykańskich newborn christians) od katolicyzmu. Należę do tych sceptyków, którzy nie wierzą, by największe kościoły, takie jak katolicki, mogły złagodzić swój kurs ideowy dobrowolnie, prędzej stanie się to dlatego, że ludzkość, także wierzący, zupełnie straci cierpliwość do machlojek i nacisków uprawianych przez duchownych rzekomo w imieniu bogów, którzy jeśli istnieją i są tak wspaniali, jak piszą w starożytnych księgach, nie potrzebują tak nędznych sług i pochlebców. W Polsce antyklerykalizm jest równie niepopularny jak klerykalizm w Hiszpanii ze względu na niedawne doświadczenia historyczne.  Osobiście byłem wychowany w dość liberalnym katolicyzmie, i długo zdawało mi się, że jestem głęboko wierzący. Uważałem, by nie psuć sobie konta w niebie, do dziś zresztą mam taki odruch, i nie miałem z tego powodu złych snów, choć doskonale rozumiem, jak ludzie wychowani w surowszej wersji chrystianizmu mogą przeżywać istne tortury potępiając się za życia choćby za rozmaite biologiczne tendencje (np. do nieczystych myśli czy onanizmu). Długo myliłem moje estetyczne zafascynowanie architekturą kościelną, muzyką religijną i kolędami (uwielbiałem je śpiewać i w ogóle uwielbiam śpiewać) za wiarę. Obecnie balansuję na granicy deizmu i agnostycyzmu, i jeśli coś uważam w tych sprawach za pewne, to to, że wobec niemożności dowiedzenia istnienia boga, jak również jego nieistnienia, i chrześcijańskich zależności miedzy tym, co czynimy tu na ziemi, i dalszym losem dusz (o ile te istnieją), powinniśmy odcinać się od rozważań, które przerastają nas i skupić się na budowaniu może nie raju na ziemi, ale nieco bardziej realistycznie — pokojowej koegzystencji religiantów i niewierzących.

Ludzie religijni i sekularyści nieustannie nazywają się nawzajem propagatorami „cywilizacji śmierci", dlatego, że ci pierwsi żyją w ascezie i gardzą życiem doczesnym, lub przynajmniej chcieliby gardzić (w Konradzie Wallenrodzie mowa o „pogardzie świata" jako o prawdziwej chrześcijańskiej cnocie), a drudzy dopuszczają aborcję i eutanazję, z kolei bardziej troszcząc się o np. przemoc domową. Sam pisałem kiedyś dość ostro, o religijnej cywilizacji śmierci w tekście: „Prawdziwa cywilizacja życia czyli świat areligijny":

Wraz z końcem religii, lub jej władzy nad społecznościami, ludzie przestaliby wreszcie słyszeć, że wszystko co przyjemne, nawet te zupełnie niewinne przyjemnostki, jest grzechem (ciekawe, że z wyjątkiem konfucjanizmu — wszystkie religie jak jeden mąż tak właśnie nauczają), a więc zaczęliby żyć pełnią życia. Cała debata publiczna skoncentrowałaby się na tematyce życia, Konfucjusz, stanowiący natchnienie Voltaire’a, zalecał życie „z dala od duchów i bogów". To właśnie cywilizacja sceptyków jest cywilizacją życia, a cywilizacja ludzi religijnych — cywilizacją śmierci. Widać to już na pierwszy rzut oka. Ludzie religijni snują się z posępnymi minami po ulicach, podczas gdy sceptycy radują się życiem. By nie grzeszyć, należałoby właściwie zrezygnować z życia i położyć się w trumnie czekając na przybycie „królestwa niebieskiego". Największym skandalem jest nie to, że prawiczkowie i starzy kawalerowie (księża) uważają się za autorytety w dziedzinie życia rodzinnego, lecz to, że każda religia opiera się … na kulcie „pięknej i sprawiedliwej" śmierci. Może dlatego ludzie tak chętnie umierają za religię, a tak niechętnie postępują zgodnie z jej zasadami. Sama koncepcja czegoś nadnaturalnego odwołuje się zresztą do zniechęcenia do świata i negowania jego praw [ 32 ].

Sekularyści zarzucają wiernym i ich kapłanom, że starają się obrzydzić ludziom postęp, teraźniejszość i przyszłość. Tak pisze o tym polski działacz ateistyczny Jacek Tabisz:

...Cóż, sądzę, że nadaję się do świętowania Dnia Przyszłości. Snucie różnych domysłów dotyczących tego, co będzie dalej z nami, z naszą planetą, z naszymi wynalazkami i odkryciami, sprawia mi ogromną przyjemność. I o to chyba chodzi. Warto z uśmiechem i optymizmem patrzeć w nadchodzące czasy. One naprawdę na to zasługują! Żyje nam się tysiące razy lepiej niż 100, czy 300 lat temu. Nasze człowieczeństwo jest pełniejsze, mamy więcej możliwości dla jego ekspresji, a będziemy mieć ich jeszcze więcej. Ludzie religijni i parareligijni kraczą, że nowe czasy są zdehumanizowane, że jesteśmy coraz bardziej samotni. Cóż — codziennie mam kontakt z przyjaciółmi z Indii, zaś telefon komórkowy sprawia, iż moja lepsza połowa ma ze mną stały kontakt, którego nie miałaby, gdybym pracował na przykład w XIX wiecznej fabryce 14 godzin dziennie, czy też, gdybym w błotach Saksonii bronił urojeń protestanckich przed urojeniami katolickimi ostatecznie przyczyniając się swoją czaszką do fragmentu ściany w Kaplicy Czaszek, zabawnej budowli ze „starych dobrych czasów", czyli z doby baroku [ 33 ].


1 2 3 4 5 6 Dalej..
 Zobacz komentarze (19)..   


 Przypisy:
[ 29 ] Przy okazji warto zwrócić uwagę, że sceptycy walczą z religią właśnie głównie śmiechem, a stronie religijnej śmiertelna powaga kleru nie czyni jej świętszą, a co najwyżej bardziej odpychającą, w końcu najczęściej cytowanym duchownym jest św. Franciszek, który niemal cudem uniknął „herezji", bardzo nietypowy zakonnik.
[ 31 ] W krajach protestanckich panuje powszechne przekonanie, że protestantyzm sprzyja kulturze myślenia i refleksji, vide: H. Fast, Obywatel Tom Paine

« Laicyzacja   (Publikacja: 07-03-2012 Ostatnia zmiana: 08-03-2012)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7828 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365