|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
Smok - ślepy zaułek ewolucji? [1] Autor tekstu: Mariusz Finkelsztein
"Badania
pokazują, że dinozaury były współczesne ludziom.
Ze
wszystkich kultur docierają informacje,
że je pamiętamy.
Szkoci — potwora z Loch Ness, my — smoka wawelskiego, a Marko Polo pisał, że smok
był zaprzężony do
karety
cesarskiej w Chinach" [ 1 ].
Prof.
Maciej Giertych Smoki
obecne są w wierzeniach i podaniach różnych ludów właściwie od samego początku
istnienia pisma, które mogło nas o nich poinformować. Zasiedlały wyobraźnię
ludzi na różnych szerokościach i długościach geograficznych. Smok pilnował
złotego runa, wyroczni delfickiej, został pokonany przez Beowulfa, św.
Jerzego, Heraklesa (Hydra) a w mitologii sumeryjskiej pod jego postacią była
przedstawiana bogini Tiamat, żeby ograniczyć się tylko do kilku przykładów,
które z łatwością można by mnożyć. W chrześcijaństwie był
przedstawiany jako wąż i jednoznacznie kojarzony ze złem — szatanem. Na
dalekim wschodzie był bardziej podobny do wielkiej jaszczurki, zaś klasycznie
przedstawiano go jako gada z masywnymi skrzydłami.
Fascynacja
pozostała do dzisiaj. Ilość przedstawień i wizji smoka w kulturze współczesnej
jest bliska niepoliczalności i z roku na rok przyrasta. Chciałbym w tym
miejscu skupić się na dwóch z nich, filmach: „Ostatni smok" (reż. Justin
Hardy, Discovery Channel 2004) oraz „Jurassic Park" (reż. Steven Spielberg,
1993), które od dwóch różnych stron podchodzą do możliwości współistnienia
dinozaurów/smoków z ludźmi. Chciałbym przyjrzeć się nieco „naukowej"
stronie obu dzieł i zastanowić się, czy nauka może wesprzeć stanowisko prof.
Macieja Giertycha i dlaczego zrobić tego nie może.
Dwie
wizje współistnienia ludzi i dinozaurów
„Ostatni smok"
„Ostatni
smok" jest dziełem udającym film dokumentalny. Ma formę śledztwa
naukowego. Rzecz zaczyna się od znalezienia w rumuńskich Karpatach jaskini,
gdzie w lodzie odkryto zamarznięte ciała ludzi i niezidentyfikowanego gada. Na
miejsce udaje się trzyosobowa ekipa, której przewodzi ekscentryczny dr Tanner,
który ma podobne poglądy do prof. Giertycha, z tą różnicą, iż opiera je
na innego gatunku dowodach i pozostaje w swoich dociekaniach na poziomie hipotez a nie aksjomatów. Naukowcy przeprowadzają wnikliwą sekcję zwierzęcia, próbując
dociec, jaki tryb życia ono prowadziło. Stawiają hipotezy na temat latania
(problem niewystarczającej siły nośnej skrzydeł), ziania ogniem, sposobu
zdobywania pożywienia, a w końcu ewolucji tych stworzeń.
Ważnych
wydaje się kilka kwestii. Jeśli smoki były dinozaurami i żyły
razem z nimi, jak udało im się przetrwać katastrofę będąc tak dużymi
zwierzętami? Odpowiedź, która pada w filmie rozbraja swoją prostotą [ 2 ] — otóż „ukryły się" one w morzach i w wodzie przetrwały wielkie
wymieranie końca kredy. Odpowiedź brzmi prawdopodobnie, jednak jak wyjaśnić
fakt, iż wielkie morskie dinozaury, takie jak ichtiozaury czy plezjozaury,
wyginęły wraz ze swoimi lądowymi kuzynami? Spośród gadów wodnych katastrofę
przetrwały jedynie żółwie i krokodyle. To pierwsza poważna luka w całej
wizji, załóżmy jednak, że byłoby to możliwe. Co dalej?
Autorzy
filmu kreślą domniemane drzewo
filogenetyczne smoków, wyróżniając różne ich rodzaje. Smoki po powrocie do
wody miały ponownie wyjść na ląd i zasiedlić różnorodne ekosystemy. Żyjąc w wodzie zgodnie z zasadami ewolucji, na drodze losowych mutacji i nielosowego
doboru naturalnego stworzenia te wykształciły błony pławne i rozbudowały
ogon tak, że mógł służyć, jako płetwa. Skrzydła uległy redukcji i zachowały się jako szczątkowy relikt ewolucyjnej przeszłości. Kwestią
otwartą pozostaje sposób pobierania tlenu. Tego autorzy filmu nie wyjaśnili,
ale można założyć (na zasadzie łatania całości), iż były płucodyszne,
podobnie jak niektóre morskie dinozaury, czyli wynurzały się by zaczerpnąć
powietrza. Z tej ewolucyjnej postaci smoki miały rozwijać się w kierunku
ponownego zasiedlenia lądu. Twórcy filmu wyróżnili dwa rodzaje smoków: leśne i górskie. Pierwsze z nich miały odpowiadać dalekowschodnim wyobrażeniom na
temat smoków, miały być podłużne, podobne wielkim jaszczurkom lub
krokodylom. Smoki górskie miały zaś być odpowiednikiem europejskich wyobrażeń o latających potworach dziesiątkujących stada owiec.
Całość tych dywagacji, poza ich hipotetycznym
charakterem, trapi co najmniej jeden zasadniczy problem, który twórcy filmu
zbyli bajką dla pięciolatków. Proszę spojrzeć na rysunek przedstawiający
smoka z Encyklopedii Benedykta Chmielowskiego [ 3 ],
czy jest coś, co budzi naszą ewolucyjną wątpliwość? Otóż właśnie — ilość
kończyn! Smok ma ich sześć, zamiast czterech, jak każdy szanujący się kręgowiec.
Animacje w filmie początkowo przedstawiają smoka z czterema kończynami: parą
nóg i parą rąk-skrzydeł, podobnych nieco, chociaż daleko bardziej
masywnych, do skrzydeł pterozaurów. W dalszej jednak części, smokom pojawia się jeszcze jedna, dodatkowa para kończyn.
Twórcy dostrzegli ten problem, jednak próbowali wyjaśnić go nietypowymi
mutacjami genów. Jest to niemożliwe, a sam pomysł z gruntu absurdalny.
Wszystkie kręgowce, jako wspólnego przodka mają ryby posiadające tylko dwie
pary płetw, stąd możliwe jest posiadanie przez nie jedynie czterech kończyn. W genomie kręgowców nie ma sekwencji odpowiadających za budowę trzeciej pary
odnóży. Mutacje to nie czary — ewolucja działa tylko na tym, co zastanie, nie
może stworzyć czegoś z niczego, to domena Boga, który uprawiał podobno
swego czasu creatio ex nihilo.
Pomijając jednak wszystkie niedociągnięcia i nieścisłości
film próbuje zracjonalizować legendy o smokach i na ekranie urzeczywistnić
marzenie wielu ludzi, którzy cały czas chcą wierzyć, że bajki i legendy
zawierają w sobie więcej niż przysłowiowe „ziarno prawdy". Można
powiedzieć, iż twórcy z tego ziarna wyhodowali pełnowymiarową istotę. Co
jednak istotne, jest to zabawa w fantazyjne scenariusze, podparta o ogólne
mechanizmy ewolucyjne. Myślę jednak, że wizja ta, być może zgodnie z zamierzeniem twórców, pozostanie jedynie barwną, przyjemną dla oka wizją,
nie zostanie bowiem zaakceptowana ani przez naukowców, ani przez ludzi wierzących.
Jedni będą wskazywać, jak ja próbowałem to zrobić, błędy i nieścisłości
oraz wskazywać na fantastyczność całego zamysłu. Drudzy, wśród których
znalazłby się prof. Giertych, pomimo tego, iż film próbował pokazać miłą
im wizję (człowiek i smoki żyjący obok siebie), nie zaakceptują jej,
ponieważ jest ona podparta głównymi założeniami teorii ewolucji. Pozostaje
jeszcze szeroka sfera ludzi niezwiązanych z żadną z tych grup. Trzeba przyznać,
iż film nakręcony jest tak sugestywnie i z taką prostotą rozumowania, iż część
widzów naprawdę ma wątpliwości, czy nie jest to prawdziwy dokument, o czym
świadczą niektóre komentarze na portalu filmweb.pl.
Wiele osób chciałoby wierzyć w tego typu wizje, choćby dla samej ich
romantyczności i ulotnego piękna. Nic z tego jednak, profesor Giertych
pozostaje nieprzekonany. Chodzi o pryncypia. Jeden z ojców Kościoła stwierdził,
że nawet poganie mogą czasem dojść do zbożnych wniosków w swoich
dociekaniach, są one jednak nic niewarte, ponieważ oparte są o z gruntu fałszywe
przesłanki.
"Jurassic Park"
Drugą
wizją współistnienia ludzi i dinozaurów/smoków jest film Stevena Spielberga
„Jurassic Park", na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Michael
Crichtona. Można powiedzieć, iż tu twórcy również nie pogodzili się z ewolucyjnymi losami dinozaurów. Multimiliarder John Hammond założył na
kupionej przez siebie wyspie park z żywymi dinozaurami, które udało mu się
odtworzyć dzięki zdobyciu ich DNA. Na miejsce przybywa dwoje paleontologów dr
Grant i dr Sattler, którzy wraz z kilkoma innymi uczestnikami wycieczki, mają
przeprowadzić inspekcję parku, pod kątem bezpieczeństwa. W trakcie
zwiedzania, system ochronny zostaje dezaktywowany przez pracownika-sabotażystę i dinozaury wymykają się spod kontroli ludzi. W filmie obecny jest wyraźny
motyw Frankensteina. Stworzenia powołane do życia przez człowieka, stają się
dla niego niebezpieczne. Film zatem powinien podobać się ludziom wierzącym,
ponieważ pokazuje jak opłakane skutki przynosi człowiekowi zabawa w Boga.
Wydaje się jednak, iż sama sugestia, iż człowiek mógłby wejść w kompetencje najwyższego jest nie do zniesienia. Jak podaje Rebecca S. May: "ewolucja
jako źródło życia w filmie "Jurassic Park" jest pogwałceniem
obchodzenia sabatu, ponieważ nie uznaje się tu Boga jako stwórcy (Job
38-40)" [ 4 ].
Pomijając jawny błąd logiczny zawarty w tym zdaniu, trzeba od razu stwierdzić,
iż ta wizja również nie zadowoli profesora Giertycha. Przyjrzyjmy się jednak
naukowym podstawom całego pomysłu.
W
filmie DNA dinozaurów miano pozyskiwać z krwi dinozaurów znajdującej się w żołądkach komarów uwięzionych w bursztynie. Od razu pojawia się co
najmniej kilka problemów. Bursztyny z filmu wydobywane są na Dominikanie,
tamte złoża mają jedynie 25 do 35 mln lat, stąd nie mogą służyć do
odtwarzania dinozaurów. Istnieją jednak bursztyny o wiele starsze, pamiętające
czasy tych wielkich gadów, jednak szansa, iż w brzuchu komara zachowała się
krew, i do tego krew dinozaura (a nie np. jakiegoś ssaka), jest skrajnie
niewielka. Same komary w bursztynach są niezwykle rzadkie. Dodatkowo trawienie w ich żołądkach postępuje niezwykle szybko, a wydobywającą się z drzewa
żywica dosyć powoli „zalewa" owada. Znalezienie zatem okazu, w którym ten
proces jeszcze nie zaszedł, graniczy z cudem.
Kolejny
problem napotkalibyśmy przy próbie „oswobodzenia" komara z bursztynu. Na
filmie pokazano, iż naukowcy Johna Hammonda wywiercali najpierw otwór w bursztynie a następnie za pomocą strzykawki pobierali próbkę krwi. Nie jest
to optymalna metoda. Najlepiej byłoby rozłupać bursztyn w sterylnych
warunkach i wypreparować owada dzieląc go na kawałki i umieszczając każdy z nich w osobnym próbniku. Ryzyko zanieczyszczenia próbki DNA jest jednak zawsze
ogromne.
Jeśli
jednak sztuka ta udałaby się, nadal pozostaje problem jakości wydobytego
materiału genetycznego. Po tylu milionach lat z pewnością będzie on bardzo
fragmentaryczny, „rozplątaniu" mogły również ulec helisy DNA. To
ostatnie dla współczesnej nauki nie stanowi już problemu, jednak fakt, iż
moglibyśmy otrzymać zapis ciągu, co najwyżej, kilkuset nukleotydów w porównaniu
do całości genomu, który np. u człowieka osiąga ich ok. miliarda, nie
napawa specjalnym optymizmem. Dodatkowo należy pamiętać, iż DNA nie jest ciągiem
przypadkowym, różne jego części współdziałają ze sobą, wzajemnie się
aktywują lub dezaktywują. DNA nie jest mechaniczną sumą swoich części. To
wszystko jeszcze bardziej zmniejsza wartość uzyskanego ciągu, jak również
szanse powodzenia całego przedsięwzięcia.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] Zresztą cały film jest sukcesywnym rozwiązywaniem kolejnych zagadek, tak
by przed widzem po zakończonym seansie stało możliwie jak najmniej znaków
zapytania. « Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 22-03-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7876 |
|