|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Kicz sakralny i diabeł sralny Autor tekstu: Marcin Kruk
Duch święty udał się z pielgrzymką do Lichenia i proboszcz został pozostawiony samemu sobie. Spojrzał na wiszący na ścianie
krzyż i westchnął. Z wczorajszej wiśniówki w butelce została mizerna
resztka, a wino mszalne wzbudzało w nim gwałtowną odrazę.
Spojrzał na leżącą na stole mapę wsi i zastanowił się jak
poprowadzi w tym roku wielkanocną procesję. Najpierw pójdziemy do figury
Matki Boskiej koło sklepu Jankowskiego — postanowił i zapisał, że musi
przypomnieć paniom z Rady
Parafialnej, żeby koło figurek posprzątać i je umaić. Trzeba zakupić wstążki i sztuczne kwiaty. Świętego Antoniego należy umyć, bo obsrany przez gołębie.
Jezus właściwie do wymiany, po tym jak go spadająca gałąź otłukła, a kamieniarz zasłonił ubytki jakby chciał, a nie mógł… Zapatrzył się
proboszcz na butelkę i postanowił odczekać jeszcze pół godziny. — Sam widzisz, że to jest jak samobiczowanie i włosiennica
razem — powiedział do wiszącego milcząco na ścianie. Milczący wiszący
skinął głową, albo się proboszczowi tylko tak zdawało.
Powoli zapadał zmrok, ale proboszcz nie zapalał lampy, próbując
się wyciszyć. Trudno się wyciszyć, kiedy w człowieku coś skamle i się skręca.
Wyobraził sobie proboszcz ucieczkę za góry, za lasy, ucieczkę od wszystkiego,
od szkoły, od wiernych, od biskupa. Wiedział, że od jednego by nie zdołał
uciec, a może nawet do tego chciał uciec, żeby się już dłużej nie musieć
pilnować, żeby przestać się bać, że go ktoś zobaczy.
Jutro znów będzie musiał pojechać do miasta i kupić
dyskretnie alkohol, zdjąć gdzieś koloratkę, podkasać sutannę pod kurtką,
udawać, że jest zwykłym człowiekiem, chociaż ludzie na kilometr wyczuwali w nim księdza.
Spojrzał w róg ekranu komputera. Minęło zaledwie pięć minut od
obietnicy, że wytrzyma pół godziny. Trzeba zająć czymś myśli, bo takie
siedzenie w półmroku źle człowiekowi robi. Sprawdzę wypracowania — pomyślał
patrząc na leżącą stertę zeszytów. W trzecich klasach zadał uczniom to samo zadanie o sztuce sakralnej. Zapalił
lampę i sięgnął po leżący na wierzchu zeszyt. Paulina Szymańska,
przypomniał sobie przysadzistą blondynkę z okrągłą buzią.
Ojciec ma tartak, ale nie udziela się w Radzie.
Otworzył zeszyt i zaczął czytać: „Termin sztuka sakralna jest stosowany w odniesieniu do architektury kościelnej, rzeźby i malarstwa ukazującego świętych
oraz muzyki i pieśni wykonywanych podczas liturgii."
Wiedział, że tekst jest przepisany z Internetu i zastanawiał się,
ile im z tego zostaje w głowach. Słyszał,
że nauczyciel biologii dawał piątki za korzystanie z Internetu, pod
warunkiem, że uczniowie podawali dokładne źródła, pozwalał im nawet przesyłać
wypracowania elektronicznie, co jest szczytem lenistwa, bo wszystko jest na
zasadzie skopiuj, wklej, wyślij. Uczniowie
to lubią, ale jeśli już ściągają z Internetu, to przecież chyba lepiej,
żeby uczeń przepisał tekst ręcznie, to może coś zapamięta.
Przeczytał mający pół strony tekst, który z całą pewnością był
skopiowany, ale był porządny i logiczny, więc postanowił dać czwórkę,
chociażby za staranność. Wstrzymał się jednak, bo zaczął podejrzewać, że
może zobaczyć ten sam tekst powtórzony trzydzieści razy.
Otworzył kolejny zeszyt i zamarł, na górze strony, nabazgrany krzywymi
literami tytuł brzmiał: „Kicz sakralny i diabeł sralny".
Sięgnął po butelkę i opróżnił ją, zastanawiając się co zrobi później,
chociaż nie miał się właściwie nad czym zastanawiać, bo tak czy tak wino
mszalne.
Zeszyt należał do Grzegorza Jankowskiego, najmłodszego syna sklepikarza,
który nigdy nie pokazywał się w kościele i zawsze wychodził z domu, kiedy
proboszcz przychodził po kolędzie. Na religii jego syn, Grzegorz, siedział zawsze z bezczelnym, ironicznym uśmiechem i zadawał głupie pytania.
Proboszcz wstał i poszedł po butelkę mszalnego wina. Zauważył
dramatyczne ubytki i pomyślał, że pewnie wikary podpija. Wrócił, nalał
wino do szklanki i spojrzał na leżący przed nim zeszyt.
— Za sam tytuł gówniarz powinien być relegowany — pomyślał i uświadomił
sobie, że dzisiejsza młodzież nawet nie zna tego słowa. Nawet nie wiedzą,
co to znaczy wylecieć ze szkoły z wilczym biletem. Ani Marksa, ani Jezusa w tym kraju nie ma, żadnego autorytetu. Dyrektor pewnie powie, żeby wezwać matkę.
Czy matki coś mogą? Nic matki nie mogą, jeśli ojcowie nie są skłonni sięgnąć
po pas.
Łyknął i sięgnął po zeszyt, zastanawiając się, czy podnieść sprawę
na radzie pedagogicznej, czy tylko w rozmowie z dyrektorem?
Nie miał nawet ochoty czytać tego wypracowania, ale jako pedagog i kapłan
musiał znać jego treść zanim podejmie decyzję o najwłaściwszym działaniu.
Otworzył zeszyt i zaczął czytać:
"I śmiech niekiedy może być nauką
Kędy się z przywar, nie z osób natrząsa…"
Tak pisał biskup, ten co to opisywał miasto bez imienia, w którym były
trzy karczmy, bram cztery ułomki, klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.
Nie pisał mądry biskup o kiczu
sakralnym, bo o kiczu sakralnym nikt nie pisze.
W pierwszych słowach mojego wypracowania chciałbym nadmienić, że tytuł
mojego wypracowania nie pochodzi ode mnie, tylko od upadłego filozofa...
Wzdrygnął się proboszcz, łyknął mszalnego wina, zastanawiając się,
dlaczego gówniarz pisze o upadłym filozofie i czy młodzież gimnazjalna może
coś wiedzieć, ale doszedł do wniosku, że młodzież gimnazjalna nic nie może
wiedzieć i miejmy nadzieję, że tak pozostanie. Uspokojony tą myślą powrócił
do przerwanej lektury.
...z którym rozmawialiśmy o sztuce sakralnej na czacie. Mówił upadły
filozof, że sztukę sakralną oglądamy na wycieczkach, a na co dzień jesteśmy
zanurzeni w sakralnym kiczu. Zwracał upadły filozof uwagę na szpetotę
figurek i przydrożnych krzyży, na kicz kościelnego malarstwa, na wieszane w domach oleodruki i zapytywał o dostrzegany kicz w architekturze.
Co uczeń wiejskiego gimnazjum o sztuce sakralnej powiedzieć może? Po
rozmowie z upadłym filozofem na czacie może uczeń wiejskiego gimnazjum
powiedzieć, że widział na wycieczce ołtarz Wita Stwosza i się zachwycał,
chociaż dopiero upadły filozof powiedział mu,
że apostołowie z tego ołtarza to krakowscy kupcy, którzy płacili
mistrzowi za uwiecznienie ich oblicz w sztuce sakralnej. Uczeń wiejskiego
gimnazjum może powiedzieć, że w okolicznych świętych figurach podziw
wzbudza tylko nadzwyczajne ucho Jezusa, nie tyle ucho, bo uszy Jezusa są
tajemnicą wiary, ile kryjące lewe ucho włosy, które lokalny artysta próbował
uzupełnić po ubytkach.
— Bydlak — pomyślał proboszcz, sięgając nerwowo po wino mszalne.
Zapytał mnie upadły filozof jak wygląda nasz kościół, chociaż sam
wiedział jak wygląda, bo stąd wyjechał i raz do roku przyjeżdża na groby
rodziców. Słusznie zapytał, bo nigdy o tym nie myślałem, a on kazał mi
obejrzeć stare fotografie, na których jest mały modrzewiowy wiejski kościółek,
dziś rozpadający się i całkowicie zasłonięty przez paskudną stodołę
nazywaną kościołem.
Pomyślał proboszcz, że zepsucie dzisiejszej młodzież przekracza wszelkie
granice i że tę rodzinę trzeba napiętnować z ambony. Obydwie córki wyjechały
ze wsi, najstarsza podobno zrobiła doktorat w Anglii i to z pewnością ona
zajmowała się demoralizowaniem najmłodszego brata.
Zdaniem upadłego filozofa kicz w sztuce sakralnej jest odwieczny i wszelka świętość wspiera się na kiczu. Kicz bowiem, jak mówił, przemawia do serc i jest jak
nagie serce Jezusa wskazywane Jezusa palcem.
— Jak nisko musiał upaść ten człowiek piszący do dziecka takie rzeczy?
Gdzie my żyjemy? Co za czasy, w których Kościół doczekał się takiego poniżenia?
Mówił upadły filozof nie tylko o arcydziełach sztuki sakralnej, ale i o tych wiejskich kościółkach, które przyciągały nie tyle sztuką
nadzwyczajną, co urokiem połączonym ze skromnością. Zwrócił mi również
uwagę, że na jednym ze starych zdjęć rodzinnych, kiedy to chrzczono moją
babkę, widać za kościołem kępę krzaków bzu. Ukrywała się w tej kępie
sztuka przysakralna, czyli wychodek niezwykłej ponoć urody, tam właśnie
objawił się diabeł sralny, który
jak głosi legenda rodzinna, w noc wigilijną nastraszył naszą prababkę, która
naglona pilną potrzebą wybiegła z pasterki i wpadła do wychodka, zadarła
kieckę i usiadła w ciemnościach diabłu na kolanach. Mówiła potem, że
diabeł to musiał być, bo ją za pośladki złapał, ale uciekła z wrzaskiem.
Nie ma już dziś sztuki przysakralnej, a w tym miejscu straszy plebania, będąca
okazem nowych sztuczek kołosakralnych.
Reasumując, czego uczeń wiejskiego gimnazjum nie powinien robić, a przynajmniej nie powinien używać takich słów, nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko co sakralne jest zaraz sztuką. Wdzięczny jestem za ten temat,
bo dzięki temu miałem znów ciekawą rozmowę z wujem Stefanem.
Nalał proboszcz wina mszalnego do szklanki i spojrzał pytająco na milczącego
wiszącego. Milczenie mówiło mu, że będzie musiał swój krzyż nieść w milczeniu, bo jak to wypracowanie ludziom pokazać?
« Na wesoło (Publikacja: 23-03-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7878 |
|