|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Do czego potrzebujemy kruchych rodzin? [2] Autor tekstu: Caden O. Reless
Dla zachowania równowagi po
„kruchym" macierzyństwie trzeba zwrócić z kolei uwagę na problem „kruchego"
ojcostwa. Pocieszające jest, że większość dzieci z „kruchych rodzin" ma szansę
spotkania się ze swoim ojcem co najmniej raz w miesiącu. Jednak w przypadku
rodziców, którzy nie zamieszkują razem, pozostających w tzw. „romantycznej
relacji", kontakty z ojcem są jeszcze rzadsze. Niekoniecznie trzeba to traktować w kategoriach straty dla dziecka. W niektórych przypadkach zerwanie matki z ojcem i przejście przez matkę z „kruchej rodziny" do samotnego rodzicielstwa
wiązało się z poprawą sytuacji dziecka. Nieobecny tatuś okazywał się po prostu
najbardziej pożądanym rozwiązaniem dla obojga — i dla potomstwa, i dla
partnerki. Nic w tym dziwnego, skoro 36 procent „kruchych" tatusiów ma za sobą
kryminalną przeszłość i pobyty w zakładach karnych — pięciokrotnie częściej niż w przypadku tatusiów żonatych. A co z tą Szwecją? Szwecja, a w
zasadzie cała Skandynawia występuje w dyskusji w roli ważnej figury retorycznej,
ponieważ jest to region świata, w którym procentowo ilość dzieci przychodzących
na świat w „kruchych rodzinach" jest jeszcze wyższa niż w Stanach Zjednoczonych.
Tyle że nieżonaci Skandynawowie i niezamężne Skandynawki, mimo że zgodnie z naukową terminologią żyją w „kruchych rodzinach", żyją właśnie w rodzinach,
które wcale nie są takie kruche, jakby należało oczekiwać po wynikach badań
amerykańskich. Dzięki rozbudowanym instytucjom państwa opiekuńczego, otwartości w dziedzinie wychowania seksualnego, antykoncepcji i aborcji jest to w krajach
skandynawskich zupełnie inna jakość „kruchości". To z pewnością zastanawiające:
dwa zachodnie, nowoczesne i cywilizowane kraje, z których jedno ma problem, a drugie go nie ma, a raczej ma go po prostu inaczej. Dla Partii Demokratycznej,
zaangażowanej obecnie w kampanię społeczną na rzecz wyrównywania monstrualnych,
jak na standardy zachodniego państwa demokratycznego, nierówności społecznych
występujących współcześnie w Stanach Zjednoczonych, lewicująca, opiekuńcza, a jednocześnie zamożna i innowacyjna Szwecja może być prawdziwym asem w rękawie.
Ale czy jest w ogóle możliwe, by Stany Zjednoczone miały ten problem w taki
sposób, w jaki mają go, dajmy na to, Dania, Szwecja czy Norwegia? I najważniejsze: czy Amerykanów po prostu na to stać?
Jak odnotowują badacze, za problemem
szybkiego narastania problemu pozamałżeńskiego rodzicielstwa (dodajmy — marnej
jakości) w Stanach Zjednoczonych kryje się cała sterta innych problemów, które
narastały od wielu lat i których skutkiem jest wywrócenie do górny nogami
dotychczas obowiązującego modelu kariery życiowej, przebiegającej według etapów:
zdobycie wykształcenia, praca, wejście w stabilny związek i rodzicielstwo. Coraz
więcej amerykańskich dzieci rodzi się w niestabilnych rodzinach, zakładanych
przez młodych ludzi ze słabym wykształceniem i marnymi szansami na zdobycie
zatrudnienia, co ich potomstwo spycha w obszar ryzyka społecznego wykluczenia.
Zgodnie z wynikami badań i wnioskami
płynącymi z analiz, jednym z podstawowych problemów okazuje się nadal słaby
poziom wiedzy na temat płciowości, prokreacji i skutecznych metod antykoncepcji
wśród amerykańskiej młodzieży; kolejnym mogą być stosunkowo wysokie ceny
nowszych środków antykoncepcyjnych i, co się z tym wiąże, działające zaporowo
koszty regularnego ich stosowania. Dostęp do aborcji, mimo iż powszechny,
również jest utrudniony, zwłaszcza dla biedniejszych matek, przebywających w otoczeniu kulturowym, w którym nie ma przyzwolenia na dokonywanie zabiegów
usunięcia ciąży. Wyniki badań wskazują, że jedynie połowa „kruchych" rodziców
obu płci systematycznie korzystała ze środków antykoncepcyjnych, 60 procent z nich ma dość blade pojęcie na temat pigułek antykoncepcyjnych, a 30 procent
niewiele wiedziało nawet na temat używania prezerwatyw. Problemem jest nie tylko
notoryczne niesięganie po antykoncepcję, ale także nieprawidłowe jej używanie.
Może być ono odpowiedzialne za ponad 40 procent przypadków niechcianych ciąż.
Dużym problemem okazują się krążące
wśród młodych ludzi mity na temat rzekomych negatywnych skutków używania środków
antykoncepcyjnych. Ponad jedna czwarta matek była przekonana, że doustne środki
antykoncepcyjne są szkodliwe dla zdrowia i mogą powodować różne choroby, w tym
raka. Wielu rodziców tworzących „kruche rodziny" wyrażało również poglądy z pogranicza teorii spiskowych, zgadzając się z twierdzeniem, że ograniczanie
dzietności czarnoskórej części populacji i innych mniejszości etnicznych jest
celowym działaniem rządu, wymierzonym przeciwko tym grupom. Poglądy tego typu
podzielała blisko jedna trzecia z nich. Wśród innych nieracjonalnych przekonań
króluje fatalizm w rodzaju: „to nie ma znaczenia, czy jesteś nastawiony na
kontrolę urodzeń czy nie; gdy nadejdzie czas na zajście w ciążę, to po prostu
się stanie". Takie postawy prezentuje według badań około 40 procent młodych
ludzi w Stanach Zjednoczonych, niezależnie od płci. Fatalizmowi towarzyszy
ambiwalencja, związana z trudnością w jednoznacznym określeniu własnych celów
życiowych, niezdecydowanie, bierność i impulsywność w podejmowaniu decyzji,
czyli zwyczajna niedojrzałość.
Braki w podstawowej wiedzy na temat
ludzkiej seksualności i skutecznych metod antykoncepcji, różnorodne irracjonalne
lęki i mity, dysfunkcjonalne przekonania i postawy życiowe znaczą smutny
krajobraz niedojrzałego rodzicielstwa „kruchych rodzin", stanowiących równie
„kruche" otoczenie wychowawcze dla przychodzącego w nich na świat „kruchego"
potomstwa.
Jak się okazuje, rozwiązaniem
problemu „kruchych rodzin" nie musi być wcale pompowanie dodatkowych funduszy w system opieki społecznej; nie musi też ono polegać na rozdawaniu na prawo i lewo
wysokich zasiłków dla samotnych matek (choć znajdują się zwolennicy i takiego
podejścia). Przegląd dostępnych analiz wskazuje raczej na celowość podejmowania
innych rozwiązań, takich jak kampanie społeczne zachęcające aktywnych seksualnie
nastolatków i młodych dorosłych do regularnego używania środków
antykoncepcyjnych (głównie prezerwatyw, jako stosunkowo tanich i skutecznych)
oraz programy w dziedzinie szeroko pojętej edukacji seksualnej. Łatwiejszy
powinien być dostęp do aborcji i nowszych, naukowo sprawdzonych i skutecznych
metod antykoncepcji, a także edukacji na temat prawidłowego ich stosowania.
Równie ważne jest umożliwianie młodym ludziom, zwłaszcza tym pochodzącym z zaniedbanych środowisk, kontynuowania nauki, dzięki czemu mogą stać się bardziej
mobilni na wymagającym rynku pracy. Konieczne jest kształtowanie u młodych ludzi
racjonalnych postaw życiowych, opartych na rzetelnej wiedzy, umiejętnościach
planowania, podejmowania decyzji i wyznaczania sobie realnych celów, możliwych
do osiągnięcia w rozsądnej perspektywie czasowej. Pieniądze „kruchym rodzinom"
też są z pewnością potrzebne, ale powinny trafiać przede wszystkim do dzieci,
między innymi poprzez zapewnienie im lepszego dostępu do opieki zdrowotnej i powiązanie zasiłków z programami motywacyjnymi dla rodziców. Należy myśleć, jak
młodym rodzicom stworzyć warunki, by sami byli w stanie zdobyć środki na własne
utrzymanie, na przykład poprzez łatwiejsze przekwalifikowanie lub odbycie
praktycznego przyuczenia do zawodu, między innymi w ramach wolontariatu. Zmian
wymaga również system prawny, system sprawiedliwości i penitencjarny, który
produkuje masy kryminalistów, skazując młodych ludzi na długotrwały pobyt w więzieniu w przypadku stosunkowo drobnych przestępstw, dokonywanych bez użycia
przemocy, najczęściej związanych z dilerką narkotyków.
Do czego więc potrzebujemy „kruchych
rodzin"? Naukowcy odpowiadają jednoznacznie: do niczego! Trudniej się domyśleć,
jakiej odpowiedzi udzielą różnej maści misjonarze, kaznodzieje i opiniotwórcy.
Przyjemniej jest jednak uczyć się na cudzych, a nie na własnych błędach. I do
tego przykład amerykańskich „kruchych rodzin" z pewnością każdemu może się
przydać.
Źródło:
Fragile Families,
20 no. 2
(2010)
1 2
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 31-12-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 789 |
|