|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Samuel Huntington – Zderzenie cywilizacji [1] Autor tekstu: Piotr Napierała
Moja lektura dzieła Huntingtona jest może nieco niewczesna, ale ponieważ
wielokrotnie się przekonałem jak wielu powołuje się na nią nie czytając
jej, postanowiłem wypunktować nieco informacje i teorie zawarte w „Zderzeniu", i przyjrzeć się im okiem liberała. Huntington
postanowił (w artykule z 1993 i książce z 1996 r.) przeciwstawić się tezie Francisa Fukuyamy o końcu
historii, który miałby nastąpić po upadku komunizmu. Konic historii miałby
objawiać się demokratyzacją wg zachodniego wzorca państw znajdujących się
dotąd pod komunistyczną lub wojskową tyranią.
Huntington twierdził, że wraz z kończeniem
Zimnej Wojny politykę
zdominują starcia między
cywilizacjami. Przyszłe konflikty zbrojne będą się toczyć nie między państwami,
ale między cywilizacjami. Źródłami konfliktów międzynarodowych
staną się różnice kulturowe, wywodzące się z podziałów religijnych. Współczesny świat zmienia się w arenę
walki i rywalizacji między ośmioma głównymi cywilizacjami.
Wielu naukowców krytykowało pracę Huntingtona. Uważano m.in., że
podziały Huntingtona są uproszczone, i nie
biorą pod
uwagę wewnętrznej dynamiki i partykularnych napięć jakie panują wewnątrz
samych cywilizacji, że nie wniósł do politologii niczego nowego, lecz zastąpił
Bismarckowskie koncepcje rozgrywek między państwami, rozgrywkami miedzy
cywilizacjami. Autorzy pracy: Why America's Top Pundits Are Wrong.
Anthropologists Talk Back zarzucali
Huntingtonowi mitotwórstwo, stereotypizację oraz wyolbrzymianie różnic
między cywilizacjami, ergo propagowanie koncepcji konfliktu i niemożności
zgody miedzy ludźmi różnych cywilizacji. Oskarżono go też, raczej niesłusznie o propagowanie grania przez USA roli światowego żandarma, m.in. Edward Said,
modny „dekonstruktor" zachodnich mitów o wschodzie zarzucił mu, że Huntington
wysnuł teorię, zgodnie z którą,
każda z cywilizacji jest „zamknięta w sobie". I tu niestety ma rację,
lecz myli się Said twierdząc, że jest
to przykład geografii wyobrażonej, w której prezentacja świata w określony
sposób sankcjonuje interwencjonizm.
Czego dokładnie dowie się czytelnik Zderzenia cywilizacji? Otóż
już w pierwszym rozdziale Huntington wymienia zdarzenia mające potwierdzać
jego tezę o identyfikacji cywilizacyjnej, jaką przyjmują obecnie ludzie
działający w polityce, np. to, że w październiku 1994 w LA 70.000 Latynosów
protestowało przeciw poprawce 187 wymierzonej przeciw niektórym emigranckim
przywilejom, niosąc flagi Meksyku, zamiast flag USA (s. 14), niepowodzenia
demokracji w świecie islamu (s. 23), Poparcie w wojnie jugosłowiańskiej,
Chorwacji przez Niemcy, Serbii przez Rosję i Bośni przez Iran (s. 40), podział
głosów w sprawia olimpiady w 2000 roku wg kryteriów cywilizacyjnych,
bombardowanie Bagdadu przez USA poparte przez Zachód, a potępione przez państwa
islamu (42), podczas gdy np. krytyka ZSRR była na Zachodzie odbierana rozmaicie. W tym rozdziale Huntington wieści
też rozpad Ukrainy na zachodnią część unicką i prawosławną rosyjską,
natomiast wątpi w prawdopodobieństwo konfliktu tego państwa z Rosją (s. 39).
Również w rozdziale II autor omawia teorię cywilizacji jako pewnego stanu zapanowania
nad przyrodą wywodzącego się z XVIII-wiecznej filozofii, i porównuje ją z teoriami wielu cywilizacji (Spenglera, Toynbee’ego itd.). Huntington podpisuje
się pod tezą Toynbee'go, że zawsze relacje wewnątrzcywilizacyjne będą
intensywniejsze i lepsze niż międzycywilizacyjne (s. 47-50).
Głównym przesłaniem książki wydaje się być teza, że Zachód
powinien zrozumieć, że po raz pierwszy w ciągu kilkuset lat wśród mocarstw
światowych są państwa niezachodnie, a wiec kultura zachodu nie może już głosić
swej uniwersalności, lecz dostosować się do wielobiegunowości
cywilizacyjnej, zwłaszcza w kontekście obudzenia się Chin i islamskiego boomu demograficznego (s. 16). Huntington luźno powołuje się na
przewidywania Kissingera. Co ciekawe Huntington twierdzi, że obecny aktualny
„paradygmat cywilizacyjny" przestanie być kiedyś aktualny, podobnie jak
wraz z końcem zimnej wojny przestał być aktualny paradygmat filozoficzny:
my-oni, wolność-niewola, liberalizm-komunizm (s. 38). Spengler, przypomnijmy,
uważał że cywilizacja następuje po kulturze i wymienił tylko cywilizacje
stworzone prze 5 ludów Zachodu. Czyli, można powiedzieć, że Spengler w ogóle
nie uważał za cywilizacje, zmitologizowanych i żyjących w ignorancji napędzanej
religią społeczności np. Indii i Chin. Te niezachodnie rubieże świata były
ciągle jedynie kulturami, dobrymi do analizy przez antropologa, ale nie mające
żadnego własnego (nie-zachodniego) przepisu na przyszłość. Gandhi z kolei
uważał, ze cywilizacja to właśnie przede wszystkim te żyjące mitami Indie i Chiny...
Cywilizacje według Huntingtona to cywilizacje następujące; zachodnia,
prawosławna, latynoamerykańska, islamska, afrykańska, hinduistyczna,
buddyjska, chińska i japońska. Latynoamerykańską oddziela on od zachodniej
argumentując, że jest ona wyłącznie katolicka oraz częściowo
aztecko-inkaska (56), jak widać nie zwraca on uwagi na częściowe wypchnięcie
religii ze świata latynoamerykańskiego przez liberałów, loże masońskie
itd. (warto pamiętać choćby o wojnie christeros). Jak zobaczymy, tego typu wpływy
oświeconych elit nie odgrywają żadnego znaczenia w konstruowaniu podziałów
miedzy cywilizacjami — wszytko opiera się na religii, jakby nic się nie
zmieniło od 1700 roku...
Cywilizacje według Huntingtona; zachodnia,
prawosławna, latynoamerykańska,
islamska, afrykańska, hinduistyczna,
buddyjska, chińska i japońska.
Religia
stanowi dla Huntingtona centralny element definiowania cywilizacji. Na przykład
buddyjską (obejmującą Tajlandię, Wietnam itd.) oddziela on od chińsko-japońskiej,
ze względu na czystszy przekaz buddyzmu mniej tam wymieszanego z innymi mitami i tradycjami religijnymi. Nie wyróżnia Huntington cywilizacji żydowskiej, wskazując na mała liczebność Żydów i ich zdolności asymilacyjne.
Do
ok. 1500 roku spotkania międzycywilizacyjne były wg Huntingtona rzadkie i przypadkowe, albo sporadyczne i intensywne (np. wojny Bizancjum z Arabami i Turkami), Zachód dzięki swej technice wychodzi na prowadzenie w okresie ok.
1500-1750, podczas gdy w tym samym czasie Chiny izolują się i rezygnują z ekspansji (zatapiają nawet swą wielką flotę). Udało się
Zachodowi stworzyć cywilizację o charakterze racjonalistyczno-technicznym, ale nie udało się uczynić jej
uniwersalną w odbiorze ludzi innych cywilizacji,
mimo stworzenia tzw. „kultury Davos" (s. 79) — międzynarodowej anglojęzycznej
społeczności biznesmenów i specjalistów, oraz zdominowania mass mediów
przez Zachód. Jednak np. zachowanie
j. angielskiego jako pomocniczego w Indiach
(mówi nim tylko ok 3 % Hindusów) — wbrew planom nacjonalisty Nehru,
nie oznacza w żadnej mierze westernizacji Indii. Huntington konsekwentnie nie
docenia wartości sceptycyzmu religijnego w tworzeniu czegoś zbliżonego do
cywilizacji uniwersalnej. Na przykład twierdzi, że szacunki
liczby ludzi areligijnych na świecie w 1985 i 2000 (wyróżnia ok. 4 %
ateistów i 17 % areligijnych) czynią jedynie złudzenie zamierania religii,
ponieważ władze Chin po prostu zaliczyły do areligijnych miliony wyznawców
chińskich religii ludowych (s. 92). Po pierwsze Huntington zapomina, że
cywilizację tworzą głównie elity (nie tylko na Zachodzie ale także np. w Japonii i Indiach), a te są sceptyczne zazwyczaj w większym stopniu niż masy,
pod drugie zaś nie docieka, czy może jednak ci wyznawcy religii ludowych nie są
panteistami bliskimi
sceptycyzmowi. Jak już wspomniałem
racjonalizm oświeceniowy w ogóle nie stanowi u Huntingtona żadnej odrębnej
jakości cywilizacyjnej, lecz jedynie element kultury Zachodu opisywanej tak
jakby cały czas była jedną
ze stała tendencją rozdziału władzy duchownej i świeckiej i upodobania do
rządów prawa i pluralizmu społecznego (cechy, zakony, parlamenty stanowe) (s.
100-101), zupełnie jakby średniowiecze z ich iście islamską teokracją nigdy
się nie wydarzyły...Wygląda to
tak jakby cywilizacje były leibnizowską monadą mającą z góry zapisany pułap
rozwoju w jednym kierunku wokół stałej osi. Ten kulturowy skrajny
konserwatyzm i bagatelizowanie wpływu ideologii liberalnej, opartej na nauce
empirycznej są rdzeniem statycznego obrazu świata u Huntingtona, słuszni
krytykowanego, jako spojrzenie nierozwojowe i pełne zrozumienia dla ignorancji
pochodzenia religijnego.
W
Japonii i Chinach rozwinął się system klasowy podobny do zachodniego, co
Huntington uważa za przyczynę tego, że w obu tych krajach niezachodnich jakoś
utrzymuje się demokracja (s. 104). Jest to pewne uproszczenie, wystarczy z jednej strony przypomnieć sobie, że np. Korea także miała swoich feudałów
(a w jej płn. części demokracji nadal brak), no i to, że jeszcze do niedawna
naród denazifikatorów uważał np. Niemców za naród niekompatybilny z demokracją… Demokracja jest dla Huntingtona czymś z gruntu zachodnim, nie
po prostu systemem rządów, lecz elementem konkretnej cywilizacji. Jak więc
wytłumaczyć fakt, że prymitywne demokracje powstawały na całym świecie?
Natomiast trzeba tu podkreśli z całą mocą, że Huntington jest przeciwnikiem
wmuszania demokracji krajom niezachodnim, o co niesłusznie oskarża go
Said (bardzo nieprecyzyjny zresztą humanista zaangażowany stale wyraźnie po
stronie Palestyny w jej utarczkach z USA i Izraelem). Huntington nie widzi sensu w narzucaniu demokracji innym kręgom cywilizacyjnym. Osobiście widzę sens w usilnej liberalizacji tych społeczeństw (w przeciwieństwie
do Huntingtona), ale nie uważam demokracji za nierozerwalnie związanej z wartościami liberalnymi — wręcz przeciwnie. Zresztą od jakiegoś czasu
obserwujemy jak wyglądają wariant algierski i tunezyjski demokracji, w krajach
tych demokracja jak najbardziej działa, ale prawo nie chroni jednostek przed
fanatykami i w efekcie wszystko prowadzi nie tam gdzie byśmy chcieli...
Według
Huntingtona modernizacja nie musi (s. 108) oznaczać westernizacji (a tak uważali
kemaliści i Mutsuhito) i tu ma niestety rację, chociaż nie do końca, na
przykład Pakistańczycy żyją nadal jak w XIX wieku, choć mają broń atomową,
m.in. dzięki całkowitemu brakowi elementarnej westernizacji (pewnej
racjonalizacji i empirii).
Słusznie
Huntington prezentuje dwie wizje Zachodu, który totalnie dominuje na świecie i Zachodu upadającego. Podaje rozmaite wskaźniki
mocarstwowości (np. w 1750 roku Chiny wytwarzały ok. 1/3 światowej produkcji,
Indie — ¼ a Zachód niespełna 1/5 świtowej produkcji. W 1830 Zachód
już nieznacznie wyprzedzał Chiny — vide str. 129, industrializacja Zachodu
postępowała równocześnie z deindustrializacją Indii o czym pisał m.in. N.
Chomsky). Pisze Huntington, że w 1919 roku trzech ludzi Zachodu rządziło wspólnie całym światem (s. 137), co
potem już było niemożliwe. Niekonsekwentnie pisze autor o Rosji, skoro
zaliczył ją do odrębnej cywilizacji,
to przecież powinien odtrąbić upadek Zachodu już w 1945, w końcu wtedy
„Mongołowie" (tak gen. Patton nazywał Rosjan) zaczęli współrządzić światem.
Wyparcie politycznej filozofii przez religię, które nastąpiło zdaniem
Huntingtona po zakończeniu Zimnej Wojny, też budzi zastrzeżenia, czy rosyjski
leninizm był jeszcze zachodnim marksizmem? A może był już jakimś turańsko-bizantyjskim
jego odpowiednikiem (określenia F. Konecznego — Koneczny zresztą sam
marksizm uważał za wykwit kultury hebrajskiej jak można sądzić nieco naciągając
sprawę). Zresztą Huntington sam
potem wyraża co do tego wątpliwości (s. 232).
1 2 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 01-05-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7995 |
|