|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Logika świadectwem prawdy [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Czyli (nie)zbędne narzędzie rozumu.
Motto: "Jesteśmy okłamywani pozorami prawdy" Horacy
Niniejszy tekst został zainspirowany komentarzem p. Rafała Ponieckiego, w którym napisał, iż natrafił na kuriozalne stwierdzenie: przy wyjaśnianiu
zawiłości w „prawdach" religijnych nie można posługiwać się ludzką
logiką, na czym miałaby polegać ta „boska" i skąd wiadomo o takowej — nie uzyskał odpowiedzi. Przypomniałem sobie, że kiedyś także zetknąłem
się z tym problemem, może więc warto byłoby wrócić do tego tematu. W doskonale napisanej książce Filozofia autorstwa Richarda
H.Popkina i Avruma Strolla w dziale „Logika", tak ją scharakteryzowano:
"Logika może być określona jako dziedzina filozofii, która zastanawia się
nad naturą samego myślenia /../ logika jest najprawdopodobniej podstawową
gałęzią filozofii. Wszystkie dziedziny filozofii angażują myślenie, a czy jest to myślenie poprawne czy nie, zależy od tego czy jest ono zgodne z prawami logiki /../ Logika jest więc nauką, która stara się odróżnić
złe rozumowania od dobrych lub (co jest jednoznaczne) dobre wnioskowania
od złych".
Wynika z powyższego ponad wszelką wątpliwość, iż logika jest bardzo
ważnym narzędziem rozumu ludzkiego, skutecznie wykorzystywanym w procesie
dochodzenia do prawdy. A ponieważ w tej publikacji nie było żadnej
wzmianki, aby do zgłębiania prawd religijnych był potrzebny jakiś inny,
specjalny rodzaj logiki, byłem absolutnie przekonany, że religię — jak i każdą
inną dziedzinę kultury ludzkiej — należy rozpatrywać zgodnie z prawami
owej uniwersalnej logiki.
Tak więc kiedy na początku lat 90-tych ub. wieku natrafiłem na dwie
książki z „logiką" w tytule: Logika wiary kard. Johna Henry Newmana
i Logika religii o. prof. Józefa Marii Bocheńskiego, bez zastanowienia
je kupiłem (za 13000zł i 7400zł, dzisiejsze 1,30zł i 0,74zł), przekonany z góry o ich wyjątkowej wartości. Pamiętam z jakim nabożnym skupieniem (a
raczej z czcią godną dzieła rozumu ludzkiego) zacząłem czytać tę pierwszą.
Mówiłem sobie, iż nareszcie przeczytam coś, co mnie nawróci albo
przynajmniej każe mi zmienić zdanie w wielu sprawach religijnej natury (nawet
przerwałem czytanie Szatańskich wersetów, bo uznałem to za ważniejsze). Z samego już wstępu wynikało, iż jest to dzieło, które z każdego sceptyka
uczyni wierzącego, które swą zniewalającą logiką potrafi zmienić ateistę w teistę i agnostyka w gnostyka (no, może niekoniecznie).
Miały o tym świadczyć takie np. fragmenty: „Wiara jest aktem
poznawczym rozumu i woli, tak jak wiedza. Logika wiary jest taka sama jak logika
wiedzy. Oczywiście logika wiary rozumnej, nie ślepej łatwowierności /../ Tak
więc obrona wiary łączy się u Newmana z obroną rozumu /../ Wspólnym
mianownikiem indywidualnego poznawania jest logika. Wspólnym sprawdzianem -
potwierdzenie przez praktykę /../ błąd odpadnie od umysłu, prawda zaś
rozwinie się i zajmie jego miejsce" itd. Dobrze więc trafiłem, myślałem
sobie, uradowany czekającą mnie ucztą intelektualną. I co się okazało?
Ta książka nie różni się niczym od innych dzieł apologetycznych,
jakich czytałem wiele, ponieważ pisana jest z pozycji wiary. Ona tylko
odwołuje się do rozumu ludzkiego ale bardziej po to, aby podkreślić, że rolą
rozumu jest wspomagać wiarę a nie wątpić, czy podważać jej prawdy. A więc nic nowego! Co było zresztą do przewidzenia, biorąc pod uwagę osobę
autora. Te argumenty są zawsze tej samej natury: odwołują się do rozumu, do
logiki ale nigdy nie dopuszczają ich do głosu; prawdy religijne zawsze
przedstawiane są od strony wiary. I jest to zresztą normalne gdyż piszą to
ludzie, którzy tylko tę wiarę mają i nic poza tym. Potrzebny im autorytet
rozumu, jego potwierdzenie ale konfrontacja z nim prowadzona jest bez udzielania
mu głosu.
Ot, taki formalny zabieg: musicie w to wierzyć, bo iluś tam ludzi nauki
też uwierzyło. I to jakich?! Laureatów nagrody Nobla! Argument z autorytetu — stare i oklepane. Zaczynając czytać tę książkę naprawdę miałem
nadzieję, że w końcu ktoś z wierzących podszedł do religii z pozycji
rozumu, że znajdę w niej zmagania rozumnej myśli z nielogicznością i niekonsekwencją wielu „prawd" religijnych. O ja naiwny! Dla mnie jest
oczywiste, że to nie rozum powinien bronić wiary (pojmowanej jako ogół
wiedzy religijnej), lecz powinien ją atakować, badać, być sceptycznym,
„szukać dziury w całym", analizować i podważać stare, skostniałe
dogmaty.
A w to, co z tego zmasowanego ataku wyjdzie zwycięsko, sam rozum uwierzy
bez żadnej zachęty z czyjejkolwiek strony. Będą to prawdy tak oczywiste, tak
przekonujące, iż żaden rozum nie będzie w stanie ich obalić — chcąc nie
chcąc będzie musiał w nie uwierzyć! Rozum (czy też umysł ludzki)
sam staje się gorącym zwolennikiem prawdy, do której podchodził ze
sceptycyzmem, której próbował udowodnić fałsz, lecz która oparła się jego
sile logiki i argumentacji. Sam będzie ją potem bronił i propagował. To
pewne!
Jednakże wpierw musi być ona poddana jego wszechstronnej ocenie i to
bez żadnej taryfy ulgowej, typu: „Ostrożnie i na kolanach, bo to prawda
objawiona". I to jest jedyne naturalne podejście do wiary, religii czy
teologii ze strony rozumu. Każde inne będzie sztuczne i efekty będą takie
jakie widzimy: zakłamanie, fałsz i obłuda. Bo rozum potrzebny jest religii
tylko w taki sposób, w jaki pijakowi jest potrzebna latarnia: aby mógł się
na niej wesprzeć, a nie aby oczekiwać od niej światła. Nie jest to krzepiąca
konstatacja, niestety.
W wyżej wymienionej publikacji jest tego wyraźne potwierdzenie, a świadczą o tym te np. fragmenty:
„To, co
Pismo św. /../ przedstawia od pierwszej do ostatniej strony, to właśnie
Opatrzność Boska /../ Religia była zawsze równoznaczna z objawieniem /../
zawsze była stwierdzeniem tego w co powinniśmy wierzyć. Nigdy nie żyła we
wniosku /../ żaden prawodawca ani kapłan nigdy nie marzył o tym, by wychowywać
naszą moralną naturę za pomocą nauki lub argumentów /../ Jest to słuchanie
Prawdy, która mówi kim jest nasz Bóg, jak mamy Go wielbić i jak ogromna będzie
nasza odpowiedzialność, jeżeli wiemy w co mamy wierzyć, a nie wierzymy".
Albo to:
„.. ta wiara jest najlepsza, która jest najprostsza i lepiej
jest we wszystkich wypadkach pokornie podporządkować się, niż ciekawie badać i zaglądać pod osłonę pokrywającą tajemnicę i narażać wiarę przez
zdobywanie wiedzy /../ nawet o tym czego człowiek nie rozumie, może
przynajmniej wierzyć, że jest prawdą. A wierzy, że to jest prawdą, ponieważ
wierzy w Kościół /../ który jest nieomylną wyrocznią prawdy, co jest
podstawowym dogmatem religii katolickiej".
I na koniec godny polecenia sposób rozumowania, którego nie powstydziłaby
się żadna szkoła logiczna (choć w tym przykładzie błędnie zastosowany):
"Jeżeli pewne twierdzenie jest prawdziwe, to
twierdzenie sprzeczne z nim jest fałszywe. Jeżeli zatem ktoś wierzy, że
Chrystus jest Bogiem, to wierzy także z konieczności, że zdanie, iż On nie
jest Bogiem, jest fałszywe, a zatem ci, którzy je uznają są w błędzie".
I na tym właśnie polega ta religijna „logika"; jeśli tak wygląda jej
stosowanie w praktyce, to czemu nie dać takiego przykładu?:
"Jeżeli pewne twierdzenie jest prawdziwe, to twierdzenie sprzeczne z nim jest fałszywe. Jeżeli zatem ktoś wierzy, że Chrystus nie jest
Bogiem, to wierzy także z konieczności, że zdanie, iż On jest Bogiem, jest
fałszywe, a zatem ci, którzy je uznają są w błędzie". Czy to nie jest równie
logiczne, a zatem prawdziwe? Na ostatniej stronie tej książki, poświęconej
ciekawemu zagadnieniu, „że kara grzeszników nie będzie miała końca",
autor polemizując z poglądami św. Tomasza na tę sprawę, pisze: „..w której
mówi on, że jeśli potępieni skazani są na wieczną karę, muszą wiedzieć,
że jest ona wieczna, ponieważ świadomość ta jest z konieczności częścią
ich kary". Piękny przykład Miłosierdzia bożego!
Ja w każdym bądź razie sumienie mam czyste: sam sięgnąłem po wiedzę,
która w założeniu powinna obalić moje dotychczasowe przekonania na temat
rozumu i religii. Sam się dopraszałem aby ktoś znający się na rzeczy
zweryfikował zasadność moich poglądów,.. i nie zawiodłem się, ani na
swojej wiedzy, ani na swoim rozumie. To miłe doświadczenie.
Z tej drugiej publikacji również dowiedziałem się wielu interesujących
rzeczy. Np. już na samym wstępie jej autor zaznaczył, iż „brak nam jeszcze
wystarczająco dokładnych narzędzi logicznych, by w pełni zbadać nawet owe
wybrane aspekty religii". Dziwne — pomyślałem sobie — i to pisze autor
książki o logice religii? Choć z drugiej strony, okazał się on konsekwentny z tym stwierdzeniem, nie przytaczając w owej publikacji praktycznie żadnego
aspektu prawd religijnych i nie starając się ich logicznie uzasadnić (w to
miejsce jest dużo niezrozumiałych wzorów, przypominających matematyczne lub
trygonometryczne równania). O samej logice, pisze tak:
"We wszystkich jak sądzę religiach było wielu wybitnych myślicieli,
którzy kategorycznie zaprzeczali jakimkolwiek zastosowaniom logiki na gruncie
religii. Co więcej, niektórzy spośród nich uważali logikę za coś
ze swej natury przeciwnego religii. Tak więc Piotr Damiani powiadał, że
logika jest dziełem szatana, a ocena ta, podtrzymywana przez Lutra,
pojawia się od czasu do czasu także i dziś. We wszystkich religiach istnieje
obfita literatura sugerująca wiernym, by nie rozumowali lecz modlili się i wielbili, zaś liczne odłamy wspólnot religijnych przeciwne są wszelkiej
logice. Są to znane fakty historyczne".
W rozdziale pt. „Problem logiki religii" autor tak napisał:
"Podstawowe zarzuty godzące w stosowalność logiki na
gruncie religii są następujące:
1. Religia to najwyraźniej taka dziedzina ludzkiej praktyki, w której
dominują uczucia. Z kolei logika przeciwnie, uchodzi za wzorzec praktyki czysto
racjonalnej. Między tymi dwiema dziedzinami zachodzi więc krańcowe przeciwieństwo.
2. Religia to sprawa subiektywna: polega na tym „co człowiek zrobi
ze swoją samotnością" (Whitehead). A logikę uważa się słusznie za
szczyt obiektywizmu — a więc jest to zajęcie bezosobowe /../.
3. I wreszcie, nawet jeżeli na gruncie religii występują twierdzenia,
są one przyjmowanie na wiarę — naczelną postawą wiernego jest
postawa ufności. Logika przeciwnie, opiera się wyłącznie na naukowych poglądach i ścisłych dowodach. Jeżeli chodzi o logikę, to słusznie nazwano ją „świadectwem
moralności", gdyż dostarcza najwyższych kryteriów ścisłości w dowodzeniu. Mamy więc do czynienia z dwiema skrajnie przeciwnymi postawami i trudno doprawdy zrozumieć, w jaki sposób logikę można zastosować w religii.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 03-05-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8003 |
|