|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Logika świadectwem prawdy [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Argumenty wydają się przytłaczające, ale wykazują one niezbicie
tylko tyle, że praktyka logiczna i religijna nie są ze sobą tożsame. Są wręcz
tak przeciwne, że trudno wyobrazić sobie człowieka, który byłby w stanie
wykonać czynność religijną i zarazem logiczną. Trzeba więc te różnice
uznać. Ale to nie wszystko. Praktyka religijna nie tylko różni się od
logicznej, ale wręcz żadnej logiki nie potrzebuje. Wierny spełnia akt
wiary, ufności, czci itd., a spełnianie tych aktów nie wymaga żadnego
dowodzenia".
Biorąc powyższe pod uwagę, logiczna byłaby konkluzja, iż nie może
być mowy o jakimkolwiek połączeniu w jedność logiki i religii. Nic
bardziej błędnego, dalej autor pyta: „Jeżeli możliwe są inne nauki o religii, dlaczego logika religii miałaby być niemożliwa?" I sam sobie
odpowiada: „.. żaden z wyżej wymienionych argumentów nie skłania do wniosków,
iż logika religii jest niemożliwa. Wskazują one jedynie, iż logika religii różni
się od niej samej — co jednak nie wywołuje niczyjego sprzeciwu".
Pod koniec książki przedstawiony jest ciekawy problem teologiczny,
warto go znać:
„Klasycznym zastosowaniem tej metody jest rozwiązanie
problemu zła. Hipoteza religijna pozwala na twierdzenie, iż istnieje życie
pozagrobowe, w którym otrzymamy zadośćuczynienie za krzywdy, jakich doznaliśmy w życiu doczesnym itd. Aczkolwiek takie przypadki zdarzają się często,
struktura logiczna tego rozumowania praktycznie pozostaje nieznana. Autor też
nie jest jeszcze w stanie podsunąć żadnego rozwiązania tego problemu".
No, jak to tak, ojcze Józefie, Mario? Jeśli osoba duchowna nie zna
rozwiązania tego problemu, to kto ma je znać, prosty człowiek? A może to wytłumaczenie
jest następujące?: Każdy normalny człowiek z łatwością dostrzega
istnienie zła na tym „najlepszym ze światów". I często to zło dotyka
ludzi całkowicie niewinnych, nie zasługujących na to; takich, którzy do śmierci
nie uzyskują oczekiwanej satysfakcji. Jednocześnie źli ludzie żyją
dostatnio, czerpiąc korzyści z czynienia zła innym. I równie często do
samej śmierci nie ponoszą za to żadnej kary.
Panuje przecież ogólne przekonanie, iż ten świat stworzył Bóg absolutnie
sprawiedliwy! "Gdyby nie istniała sprawiedliwość, życie nie miałoby
sensu" tak widział ten problem Kant. Jakżeby On mógł pozostawić takie
niesprawiedliwości bez zadośćuczynienia: nagrody i kary? To jest moralnie nie
do przyjęcia! Zatem musi istnieć ten drugi świat, gdzie sprawiedliwość
dopadnie każdego, jeśli w naszym świecie próżno by jej szukać. Tego domaga
się ludzkie poczucie sprawiedliwości (przyjmując,
iż boska sprawiedliwość podobna jest do ludzkiej, tylko doskonalsza).
Czy to nie jest logicznie przekonywujące? Ale wobec tego należałoby
zadać pytanie: Jeżeli Bóg jest w stanie stworzyć tamten świat, jako
rekompensatę tego — dlaczego nie stworzył naszego świata takiego, któremu
nie potrzebne byłyby naddatki wyrównujące jego brak doskonałości, w postaci
nieba i piekła? Po prostu świat doskonały i sprawiedliwy, taki jakim ma być
tamten. Dlaczego? Czyżby Bóg inaczej pojmował sprawiedliwość?
Czy warto było przeczytać te publikacje? Oczywiście, że warto! Można z nich dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, np. tego jak umysły (i to
wybitne) ludzi wierzących próbują radzić sobie ze sprzecznościami w swojej
religii. Ponieważ jest ich mnóstwo, pozwolę sobie odnieść się tylko do
tych, które wynikają z zamieszczonych cytatów. Zacznę od tych trzech punktów
uzasadniających „zarzuty godzące w stosowalność logiki" w religii.
Ogólnie rzecz biorąc przeczą one poglądowi wyrażonemu w orzeczeniu Sob. Wat. I, które wyraźnie mówi: „Nie tylko wiara i rozum między
sobą nie są sprzeczne, lecz przeciwnie niosą sobie wzajemną pomoc". Więc
może nie warto tak zaraz przyznawać się, że „trudno doprawdy zrozumieć, w jaki sposób logikę można zastosować w religii". Otóż można i to w bardzo prosty sposób: prawie każda religia posiada zestaw tzw. prawd
objawionych, wchodzących w skład doktryny tejże religii, będących jednocześnie
jej podstawą, na której zbudowany jest cały jej system wierzeń. Czy jest więc
coś lepszego od logiki, dzięki której możemy zweryfikować ich prawdziwość?
Weźmy parę przykładów tych najważniejszych prawd i zastosujmy do nich tę
logiczną zasadę, którą opisałem powyżej, np.:
Skoro prawdą jest, że Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący,
wszechobecny, nieskończenie miłosierny, doskonale sprawiedliwy i absolutnie
doskonały pod każdym względem — to jak mogło dojść do sytuacji, iż jego
stworzenie stało się upadłe, grzeszne i winne zła istniejącego w jego
dziele? Czy jest jakieś inne logiczne wytłumaczenie tego teologicznego
problemu, czy tylko to, jakie zaproponował Sob. Wat. I, orzekając, iż Bóg
chciał aby takie właśnie było jego stworzenie, gdyż dopiero na przykładzie
grzesznej ludzkości może on realizować swoją piękną cechę — miłosierdzie,
przejawiające się w przebaczaniu ludziom win i grzechów, co z kolei służy i uwydatnia chwałę bożą. Jakim więc cudem człowiek może być winny istnieniu
zła w bożym dziele?
Albo np. czemu w taki dziwny sposób Bóg zbawił swoje grzeszne
stworzenia, składając sobie w ofierze odkupienia, swego własnego Syna (będącego
Nim samym) aby przebłagać/przekupić siebie za swe nieudane dzieło — człowieka? I dlaczego ta okrutna ofiara tak go usatysfakcjonowała, iż zgodził się
wybaczyć ludziom wszystkie grzechy? Dlaczego też ludzi obciąża się winą za
to „bogobójstwo", skoro taki był zamysł boży, któremu podporządkował
wszystko w swoim dziele? Jak można
by to logicznie wytłumaczyć, nie wychodząc z argumentacją poza religijna
„rzeczywistość"?
Albo np. jak można być nieskończenie miłosiernym Bogiem, a jednocześnie
stworzyć piekło dla potępionych grzeszników, w którym będą cierpieć
wieczne męki? Przypomnę: za grzechy, których by nie mieli, gdyby Stwórca nie
nakazał ich prarodzicom rozmnażać się z grzeszną naturą, skłonną
do czynienia zła i nieprawości. I dzięki temu wszyscy ludzie — niezależnie w jakich czasach się urodzą i jak będą żyli — będą i tak grzeszni z woli ich Boga.
Albo np. jeśli jest jedna prawda, jeden Bóg który ją
reprezentuje i jedna religia, która jest jej depozytariuszem, a ów Bóg — by
człowiek w niego uwierzył — musi obdarzyć go łaską wiary, to
dlaczego jest tyle innych religii, tyle innych Bogów i miliardy wierzących w nich osobników? Jednym słowem; dlaczego Bóg obdarza łaską wiary ludzi, którzy
potem wierzą w fałszywych bogów i wyznają fałszywe religie? Czyżby zależało
mu na istnieniu konfliktów, których źródłem są właśnie różne
religie i pewność ich wyznawców, co do słuszności swych przekonań?
Pewność, która leży u źródła fundamentalizmu?
Dobrze byłoby wiedzieć w jaki sposób uzasadniłaby te prawdy religijna
logika i te wszystkie sprzeczności z nich wynikające. Podpowiedziałem ze
zwykłej życzliwości, chociaż prawdę mówiąc wcale się nie spodziewam, aby
któryś z religijnych myślicieli zechciał zaprzątać sobie głowę takimi
nieistotnymi sprawami. Wiadomo; nie o to przecież chodzi by wiedzieć lecz o to, by wierzyć,.. i to najlepiej bez zbędnych wątpliwości.
Ostatni już problem warty wyjaśnienia: w p-kcie 2 napisano, iż religia
jest to sprawa subiektywna i polega na tym co człowiek zrobi ze swoją samotnością.
Jest to największe zakłamanie w tej książce (i aż nie chce mi się wierzyć,
aby jej autor nie był tego świadomy). Problem polega na tym, iż religie chyba
nigdy nie były sprawą subiektywną człowieka. A to z prostego powodu,
iż prawie od początku utożsamiały się z władzą bogów nad człowiekiem.
Zatem ludzie musieli ściśle wierzyć w prawdy, które w bożym imieniu
przedstawiali im kapłani i dokładnie wypełniać polecenia, które regulowały
każdą dziedzinę ich życia. Nie mogło więc być żadnych dowolności; ani
podczas odprawiania rytuałów, ani w życiu „prywatnym" podporządkowanym
całkowicie woli bogów.
Każdy kto czytał Pismo Św. zauważył zapewne, iż nie ma tam mowy o jakimkolwiek subiektywizmie, jest natomiast bardzo dużo opisów przerażających
kar i przekleństw mających spaść na tych, którzy ośmieliliby się nie posłuchać
swego Boga w czymkolwiek, np. w Księdze Powtórzonego Prawa przekleństwa dla
odstępców to 54 wersety, a w Księdze Kapłańskiej można przeczytać między
innymi:
„Jeżeli zaś nie będziecie mnie słuchać i nie będziecie wykonywać
tych wszystkich nakazów /../ ześlę na was przerażenie, wycieńczenie i gorączkę,
które prowadzą do ślepoty i rujnują zdrowie /../ jeżeli i wtedy nie będziecie
mnie słuchać, będę w dalszym ciągu karał was siedem razy więcej za wasze
grzechy /../ jeżeli nadal będziecie postępować mnie na przekór i nie
zechcecie mnie słuchać, ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy: ześlę
na was dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci, zniszczą bydło itd.
/../ jeżeli i wtedy nie poprawicie się i będziecie postępować mnie na przekór,
to i ja postąpię wam na przekór i będę was karał siedmiokrotnie za wasze
grzechy /../ jeżeli i wtedy nie będziecie mi posłuszni i będziecie postępować
mi na przekór /../ będziecie jedli ciało synów i córek waszych /../ rzucę
wasze trupy na trupy waszych bożków, będę się brzydzić wami" (Kpł
26,14-30).
Czy z powyższych fragmentów (połowę przekleństw opuściłem) można
by wnioskować, że Jahwe dopuszczał jakikolwiek subiektywizm pośród swoich
wiernych? Np. Izraelici razem z Dekalogiem dostali od niego 613 świętych nakazów i zakazów, regulujących każdą dziedzinę ich życia. Można w tych
okolicznościach mówić o subiektywnym podejściu do religii? Nawet jeśli
niektórzy „założyciele" religii starali się uczynić ją sprawą osobistą;
wewnętrznym przeżyciem kontaktu z Bogiem (np. Jezus), to i tak po jakimś
czasie kapłani owej religii — zawierając sojusze ołtarza z tronem — czynili je systemami bezwzględnej władzy, poprzez
zinstytucjonalizowany system wierzeń, strzeżony precyzyjnymi zakazami i nakazami, oraz obwarowany surowymi karami dla niepokornych, lub inaczej myślących.
Np. fragment edyktu z Tessaloniki z 380r:
„Nakazujemy, aby ci, którzy
wyznają tę wiarę przyjęli nazwę Chrześcijan katolickich. Wszystkich zaś
innych uznajemy za głupców i szaleńców, trzymających się haniebnych zasad
heretyckich", którzy „poniosą wpierw karę boską, a potem karę z rozkazu
naszej władzy, którą otrzymaliśmy z wyroku niebieskiego".
Albo np. fragment encykliki "Mirari Vos" papieża Grzegorza XVI z 1832r:
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 03-05-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8003 |
|