|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Etos pracy jako przeżytek Autor tekstu: Piotr Napierała
Niby żyjemy w świecie poreligijnym. Ale pewne stare pseudobiblijne przyzwyczajenia myślowe
trwają w nas nadal. Nadal np. mamy skłonność do wierzenia, że „jak Kuba
bogu tak bóg Kubie", choć przecież bywają sytuacje, gdy jeden człowiek
zatruwa całe życie drugiemu, który nawet słownie nie wyrazi skargi. Pozostałością
pseudoreligijnego myślenia jest też religia futbolizmu, ale tu chodzi
bardziej o antyczny kult sprawności i namiastkę polowania. Natomiast jest
jedna pozostałość pseudobibiblijnej mentalności, która nadal bywa bardzo
szanowana nawet przez liberałów, czyli tzw. etos pracy. Nie chodzi tu jednak o to czy należy pracować i znajdować w tym radość czy nie, lecz o skłonność
do pryncypialnego potępiania próżniactwa.
Na to zjawisko zwrócił
uwagę Tom Hodgkinson brytyjski autor urodzony w 1968 roku, a od 1993 roku
wydawca czasopisma: „The Idler" czyli „Próżniak", na wzór pisma o takim samym tytule do którego artykuły pisał
XVIII-wieczny idol Hodgkinsona Samuel Johnson. Hodgkinson, podobnie jak opisywani
przezeń wybitni ludzie (Oscar Wilde, Mark Twain, Samuel Johnson, Robert Louis
Stevenson, Henry David Thoreau, Albert Einstein i Jerome K. Jerome itd.) jest
zwolennikiem powolnego i próżniaczego trybu życia. Hodgkinson pokazuje, że
nie tak łatwo być leniwym, np. pozostawanie rano w łóżku rzadko jest wolne
od poczucia winy, tymczasem zdaniem autora jest ono bardzo ważne by rozwinąć
wrodzone skłonności do leniuchowania i nie dać się wzrastającemu zabójczemu
tempu życia. Hodgkinson przyznaje, że całą książkę napisał by uleczyć swe
wieloletnie poczucie winy z powodu fizycznej niemożności zwleczenia się rano z łóżka, zapewne biedak ma niskie ciśnienie, wiem coś o tym...
Hodgkinson pisze
sporo o licznych biblijnych potępieniach lenistwa, jako o źródle naszego
poczucia winy, kiedy przez chwilę nic nie robimy i mamy tzw. chwilę
dla siebie. Wiem coś o tym, ponieważ jestem (na szczęście umiarkowanym) ale jednak pracoholikiem, który życie traktuje jako arcyważną misję
pisania i oświecania (prócz tego wykonuję też nielubianą pracę na cały
etat), który odkłada relaks na wieczne nigdy, o ile ktoś z bliskich mi nie
pomoże zrelaksować się. W pewnym sensie ten rodzaj poczucia winy podobny jest
postawie znerwicowanych matek, które wyrzucają sobie np. to, że wydały parę
groszy na swoje potrzeby, a nie na przykład na zaspokojenie potrzeb swoich małych
pociech-pasożytów domowych, czyli dzieci. Poświęcanie się dla innych, nawet
jeśli inni odbierają to jako manię kontroli i tyranię, i nawet gdy prowadzi
do destrukcji też jest takim postchrześcijańskim odpadkiem.
Bardzo
inteligentnie Hodgkinson rozprawia się z „purytańskim pracusiem"
Benjaminem Franklinem, który obok wielu mądrych rzeczy palnął też głupstwo:
„kto rano wstaje temu pan bóg daje" (early
to bed, early to rise, makes a man healthy, wealthy and wise), a przecież wiadomo, że daje on głównie: artystom, politykom i biznesmenom,
czyli tym, którzy NIE wstają rano. Jest to oczywiste, ponieważ dobry pomysł,
który da pieniądze przyjdzie do głowy nie zmęczonemu urzędnikowi „godzina
piąta, minut trzydzieści", lecz wypoczętemu człowiekowi, zdolnemu do
refleksji.
Zresztą, o ile pamiętam Franklin powiedział też: time
is money, i tu może nawet by się nie mylił, mógłby to być czas takiej
właśnie owocnej drzemki.
Hodgkinson bardzo
barwnie pisze o „upadku lunchu", o którym to upadku wspominał już
Nietzsche. Lunch kiedyś był słowem określającym całą kulturę rozmowy między
współpracownikami i nie tylko, mógł trwać nawet do wieczora, jeśli
rozbawieni rozmówcy uznali, że mogą odwołać kolejne zaplanowane spotkania.
Ergo lunch był ważny, ważniejszy niż harówka, bo zwiększał jakość życia i stanowił glebę dla pomysłów.
Warto skoncentrować
się na tym religijnym wymiarze etosu pracy. Oczywiście nie wszyscy wykonują
kreatywną robotę, ale skoro tak, to niech przynajmniej mają nieco czasu na
relaks i nich nie terroryzują sami siebie wyrzutami sumienia „leniwca".
Lepiej to idzie dziś świeckim Europejczykom, którzy „pracują by żyć",
niż Chińczykom na dorobku, i bogobojnym Amerykanom, którzy cenią pracę często
wyżej od życia, może dlatego, że pomaga unikać niechrześcijańskich pokus.
Dlatego to właśnie religijni pracodawcy mieli skłonność do wyzyskiwania
pracowników, aż wreszcie ateiści-socjaliści stanęli im na drodze...
Praca, nawet
bezsensowna, faktycznie urasta do rangi świętości. Wielki pisarz brytyjski i krytyk społeczeństwa wiktoriańskiego (W roku 1949, jako zagorzały demokrata,
Forster odmówił przyjęcia tytułu szlacheckiego), Edward Morgan Forster
(1879-1970), autor esejów do liberalnego pisma „Independent Review"
umieścił w swym dziele: „Pokój z widokiem" (A Room With a View,
1908) scenę w której brytyjski pastor Eager zamieszkały we Florencji chwali
przed oprowadzanymi turystami budowle średniowieczne jako „wzniesione na
fundamentach średniowiecznej wiary", co obecny tam sceptyk-liberał pan
Emerson skwitował żartem: „jasne, że wiary, bo w ten sposób można było nędznie
płacić robotnikom". Oburzony pastor Eager odszedł wtedy ze swą wycieczką
do następnej krypty z freskami Giotta.
Myślę, że w równym stopniu jak religia, „etos pracy" nakręcał dziewiętnastowieczny
rozbuchany nacjonalizm, nieprzypadkowo więc najbardziej dało to znać o sobie w Niemczech pijanych swoim sukcesem w latach 60. i 70. XIX stulecia, a zwłaszcza
zjednoczeniem i to od razu ze statusem największej lądowej potęgi Europy
(historyk francuski Frédéric Mitterrand określił Niemcy mianem „dziecka, które
za szybko wyrosło"). Fałszywe nacjonalistyczne poczucie wyjątkowości nakręcało
codzienną gorliwość pruskich służbistów, ale ci Niemcy od dawna leżą już
na cmentarzach, dziś praca jest tylko pracą, środkiem do zdobycia pieniędzy
na życie i przyjemności, nie popadajmy więc może w hinduski marazm (do dziś
Lizbona odczuwa skutek napływu hindusów w XVIII i XIX wieku z ich kulturą
baaaaardzo powolnej pracy) , ale nie uświęcajmy pracy, bo to krótka droga do
wyzysku i skoszarowania. Etos pracy to kolejna rzecz do odczarowania.
Tom
Hodgkinson, Jak Być Leniwym, Wydawnictwo W.A.B. 2008.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 06-06-2012 Ostatnia zmiana: 19-06-2012)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8092 |
|