Polski
proces o bluźnierstwo został wygrany przez czcicieli zmyślonych bytów, a cały
nasz kraj cofnął się raźnym skokiem w czasie do płonących stosami „wieków życia", jakby je zapewne nazwał
papież Jan Paweł II. Niektórzy uznali, iż stająca przeciw urojonym zjawom
piosenkarka Doda czyniła to dla swej popularności i na wszelki wypadek starają
się utrzymać od całej sprawy dystans. Wolą mówić raczej o konstytucji, niż o tej „zbyt materialistycznej i popowej" kobiecie. Ja jednakże widzę w szczerych słowach wypowiedzianych przez Dodę na temat piszących Biblię dowód
bohaterstwa, rzecz dobrą i szczerą, która niezmiernie rzadko się w naszym
kraju zdarza.
Czy
Dodzie chodziło o popularność? Nie sądzę. Popularność w państwie
hipokrytów i mentalnych ćpunów przynosi śpiewanie kolęd „jedynie słusznych i w Chrystusie Panu"… Jeszcze większą daje śpiewane czegokolwiek w obecności
papieża! Czy warto z kolei w protestach pominąć Dodę i mówić głównie o konstytucji? Moim zdaniem obrońcy konstytucji zdają się zapominać o tym, że
jednak można ją w trybie woli narodu zmienić, a wola owa bywa niekiedy
znakomitym materiałem na skansen oddający naturalistycznie uroki życia w epoce kontrreformacji. Nie opierajmy się więc tylko na kawałku papieru, który
być może jest bardziej światły niż prawna codzienność głównie dlatego,
że wielu polskich wyborców nie ma
najmniejszego zamiaru go respektować. Jeśli zmusi się nasz lud (często w KUL
wykształcony) do respektowania konstytucji, ten ją zmieni. I dowiemy się, że
należy obowiązkowo chodzić co niedzielę do kościoła, a dzieci swe słać
na lekcję religii. W kontrreformacyjnym Krakowie za nie pójście do kościoła w niedzielę groziła kara śmierci, a przecież za taką właśnie
„cywilizacją życia" wzdycha za poprzednim papieżem niejeden polski
fanatyk i intelektualista.
Dlatego uważam,
iż protestując przeciwko wyrokowi na Dodzie trzeba skupić się na Dodzie,
oraz na prawie broniącym uczuć religijnych. Żywej i odważnej osoby należy
bronić — tak nakazuje humanizm. Obrona uczuć religijnych jest zaś czymś
absolutnie nie do przyjęcia. Bo co z innymi uczuciami? Co z tekstami Nowego i Starego Testamentu wzywającymi do nienawiści wobec osób nie będących chrześcijanami,
monoteistami, heteroseksualistami etc.? Jakim prawem ktoś karze za „obrażenie"
bajających proroków sprzed ponad 2000 lat, a akceptuje kult treści wzywających
do dyskryminacji i nienawiści wobec istniejących tu i teraz, prawdziwych, żywych
ludzi. Ludzi, którzy nigdy nie dorabiali się na ludzkiej naiwności, własnej i cudzej, jak owi „obrażeni prorocy"...
A propos
dyskusji o Dodzie zobaczyłem nędzę wielu ludzi wierzących. Ujrzałem wyraźniej
nienawiść i otępienie wypływające z tzw. „religii miłości". Jedna z osób zaproponowała zemstę na nas. Obrażanie naszych uczuć. Uczuć
ateistycznych… Jakby zapomniała, że je można bezkarnie i w kółko obrażać i że wszystkie religie są mową nienawiści wobec osób nie wierzących w tego, czy innego zmyślonego Pana Zastępów. Zwrócę się zatem do wierzących:
„Ale dobrze, proszę bardzo — mścijcie się wierzący! Ja
na przykład uwielbiam muzykę Beethovena. W ramach zemsty nazwijcie zatem twórcę
Piątej Symfonii durniem. Z pewnością uznam to za smutne i niesprawiedliwe.
Zapłaćcie mi też 5000 złotych! To też niech będzie uczciwy element waszej
zemsty. Ja za tę kwotę kupię nagrania i nuty Beethovena. I zyskam, bowiem nie
zaprzeczycie wielkości kompozytora z Bonn. Realna wartość jego twórczości
jest odporna na wasze słowa. Tego samego nie można powiedzieć o zmyślonych
bogach. Ich wielkość wypływa tylko ze złudzeń i agresji wyznawców. Siłą
tych zmyślonych stworzeń są stosy, represje, zła edukacja i naiwność.
Beethovena nie da się zniesławić, urojonych bogów zniesławia każde
spojrzenie na nich z zewnątrz. Spoza odurzającej chmury mantr i pacierzy… Więc
mścijcie się i płaćcie — zachęcam!"
Zostawmy
na chwilę wierzących. Zbliża się wielkimi krokami wizyta Sanala Edamaruku na
zaproszenie Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Udało nam się uzbierać
dzięki Wam dostateczną sumę uzupełniającą ten budżet jaki mogliśmy
przeznaczyć. Ogromnie Wam za to dziękuję! Śledźcie nasze strony, bowiem
niedługo pojawi się plan wizyty. Nie
muszę dodawać, że Sanal jest kolejną ofiarą oskarżenia o bluźnierstwo w XXI wieku. Paniczny lęk osób naćpanych „prawdami" ksiąg i bogów
sprawia, że wszystko, co nie potwierdza ich rojeń jest bluźnierstwem. Tak
naprawdę każda osoba ośmielająca się nie wierzyć w Jezusa, to dla wielu
chrześcijan chodzące bluźnierstwo. Co ciekawe, jakoś nie zastanawia ich skąd
się bierze tyle różnych religii. Swoją nienawiść i frustrację wielu z nich woli skupić na nas, niewierzących, zanim przejdą do wojen z innymi
religiami, jak to niemal zawsze było. Co ciekawe, sytuacja Sanala stała się
trudna dopiero wtedy, gdy nadepnął na odcisk indyjskim chrześcijanom. Czyżby
ukryte niekiedy szpony „Jezusowej religii miłości" bywały jednak
ostrzejsze od pazurów islamu i fanatycznych odłamów hinduizmu?
Na
koniec życzliwa rada do osób wierzących. Nie skupiajcie się na takich
drobiazgach jak my. Uderzcie w waszego najgorszego wroga. Jest nim rzeczywistość.
Nic bardziej nie przeczy waszym zmyślonym bogom jak każdy wasz oddech, każda
gałąź drzewa, każdy ptak, każdy promień słońca. Zapewniam was , to
wszystko jedno wielkie bluźnierstwo — idźcie z tym do sądu. Rzeczywistość z pewnością stać więcej niż na 5000 złotych. A teraz wierzących i niewierzących zapraszam na kolejny odcinek filmu z cyklu „Bezbożna
pogadanka":
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.