|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Cała władza w ręce wolontariuszy [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Nie
należy jednak popadać w jednostronność, wypada wskazać jakieś przykłady
zaprzeczające tej regule. Są takie, a za wzorcowy uznałbym szczodre współfinansowanie
budowy rozlicznych nowych kościołów, gdzie, jak to od dwudziestu kilku co
najmniej lat wiadomo, można pomodlić się o pracę. Państwo także dba o poziom umysłowy obywateli, dlatego wzięło na siebie przywilej wynagradzania
katechetów oraz kształcenia licznych teologów. Każdy przyzna, że troska o wieczną szczęśliwość jest znacznie ważniejsza od przemijającej troski o nietrwałe dobra doczesne, np. zdrowie. Już od przedszkola nasi obywatele
dostają więc do ręki niezawodny oręż ideologiczny, bez którego ich dalsze
losy nie są godne pozazdroszczenia. Błogosławieni ubodzy duchem, taka jest
wizja szczęśliwego narodu i państwa.
Nie
dajmy się jednak zwieść pozorom. W rzeczywistości w naszym kraju mają
miejsce rozliczne prześladowania wierzących, czekają na nich katownie, areny z lwami, Doda i Nergal, jak to niedawno uświadomił żądnym takiej wiedzy
pielgrzymom inny biskup. Nauka religii i rozlicznych dyscyplin teologicznych
odbywają się na tajnych kompletach i latających seminariach, zaś budowle
sakralne powstają wbrew drakońskiemu prawu i na przekór budowlanym siepaczom.
Że wbrew prawu budowlanemu i elementarnej niekiedy przyzwoitości, to akurat
prawda.
Znaleźli
się jednak jacyś małowierni, którzy kwestionują natchnione słowa. Rzekomo
nie da się niektórych stwierdzeń biskupa obronić. Śmieszne stwierdzenie -
przecież nikt poważny ich nie atakuje! Nie zainteresował się nimi premier,
minister sprawiedliwości, generalny prokurator ani minister spraw wewnętrznych.
Nikt nie poprosił biskupa o wskazanie konkretnych przykładów tego
powszechnego bezprawia. Chyba nie są one objęte tajemnicą spowiedzi. Wygląda
na to, że najwyżsi urzędnicy państwa albo podzielają słowa biskupa, albo
swoim milczeniem sankcjonują wszystkie te niegodziwości wobec swoich przykładnych
bogobojnych obywateli, zachęcając innych do naśladowania złoczyńców. A żyjemy,
rzekomo, w demokratycznym państwie prawnym, tak przynajmniej deklaruje
Konstytucja.
Przy
okazji mamy nowa definicję prostego, bezczelnego kłamstwa — jest to teza, której
nie można obronić. Jednym słowem, kilka narodów, kilka rządów, tyleż
episkopatów, tylko schizofrenia jedna.
Ale
to 'państwo', czyli posłowie i reszta, pełni takich pomysłów, nie wzięli
się znikąd, co innego biskupi, ci spadają z nieba. Wygląda więc na to, że
sami sobie jesteśmy nieprzyjaźni.
Z
góry oświadczam, że nie przyjmuję do wiadomości, iż za ten stan rzeczy,
winni są XVIII-wieczni lub XX-wieczni zaborcy, niewierni sojusznicy albo cykliści.
Można chyba zapytać, co zrobiła przez tysiąc lat instytucja, która kształtuje
moralność społeczeństwa, przy każdej okazji dopomina się nieomal monopolu
na wychowywanie młodszego i starszego pokolenia, że nieprzychylny stosunek
'obywateli urzędników' do 'obywateli petentów' jest dość
powszechny, i to nie od dziś. Ta instytucja nigdy nie poczuwa się do
odpowiedzialności ani za swoje jednostkowe, ani za grupowe rezultaty
wychowawcze. A przecież wszyscy ci Sicińscy, Braniccy i sporo innych,
pomniejszych łotrzyków, byli wiernymi jej synami, podobnie jak są nimi
'bohaterowie' dzisiejszych, wstrząsających historii.
Unikanie
jakiejkolwiek odpowiedzialności połączone z żądaniem bezbrzeżnego nieomal
szacunku — to stała postawa i stała śpiewka.
Wpisanie
do preambuły Invocatio Dei, usankcjonowałoby tę niczym niezasłużoną,
uprzywilejowaną pozycję, dlatego żaden hierarcha nie będzie przeciw temu
podnosił najmniejszej nawet wątpliwości. Wpis taki, podobnie jak artykuł w dowolnej gazecie, wraz z upływem czasu nabierze cech prawdziwości i mocy
dowodu. 'Przecież o tym pisało w gazecie' — taki argument jest nie do
obalenia. Za lat ileś może się więc okazać on kolejnym dowodem na rzecz
istnienia jakiejś 'najwyższej istoty', a z pisowni łatwo będzie wywieść,
że nie chodzi o jakiegoś ogólnie rozumianego 'boga', ale wyłącznie o naszego, jedynie prawdziwego.
Jednocześnie
uderzający jest często kontrast między postawą tych samych ludzi 'w
cywilu' i w urzędzie. Całe szczęście, że istnieją organizacje pozarządowe,
które usiłują naprawić to, co państwo popsuło lub zaniedbało. Także
minione Euro 2012 swój sukces zawdzięcza w dużej mierze wolontariuszom, co
dobitnie świadczy o jakiejś dwoistości naszego społecznego charakteru.
Dobrze byłoby, aby ci liczni kibice, rozentuzjazmowani sukcesami swoich drużyn
tudzież ruskimi pierogami, po powrocie do swych krajów, powiedzieli coś
dobrego o naszych rodakach z sąsiedniej ulicy albo konkurencyjnej firmy.
Czasem
można odnieść wrażenie, że 'państwu' nie zależy na społeczeństwie
obywatelskim, ale wyłącznie na podrzędności obywateli wobec państwa.
Obywatele w zamian za swoje podatki powinni jednak coś uzyskiwać, bo zbyt często,
jak się wydaje, mamy do czynienia z odwróconą sytuacją, państwo niczego nie
gwarantuje, choć deklaruje dobre chęci, choćby te zapisane w konstytucji.
Jest
to zaczarowany krąg, którego przerwanie powinno leżeć wszystkim na sercu,
ale w pierwszej kolejności dokonywać tego mogą i powinni rządzący. Ci
jednak, często idąc tyłem do przodu, a przynajmniej stale się oglądając za
siebie lub spoglądając w niebo, próżno szukają tam wskazówek, zamiast
patrzeć na lepszych w wyścigu do przyszłości.
Sam
już nie wiem, co o tym sądzić. Może więc lekarstwem na te nasze bolączki
byliby posłowie, senatorzy, ministrowie i radni wszystkich szczebli -
wolontariusze?
1 2
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 12-07-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8187 |
|