|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza
Czy grozi nam demokratyzacja Kościoła? Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Polski monarchizm rośnie w siłę: ruch oddolny katolików
Intronizacja Jezusa na króla Polski
kwitnie. Ostatnio jednak trapi go nowa poważna schizma: katolicy
walczący o intronizację Jezusa na króla Rzeczypospolitej kłócą się o to, czy
należy intronizować samego Jezusa czy
jego serce. Powstają
nawet specjalne strony na facebooku
Intronizacja Jezusa Króla Polski — TAK — Intronizacja Serca Jezusa — NIE.
Pogodziłbym ich propozycją, ażeby Jezus został Królem, a jego Serce — królową. Nie o żart jednak mi chodzi. Z rosnącym zdumieniem przyglądam się wzrostowi aktywności polskiego laikatu katolickiego i przestaję uważać, że postulaty garstki
postępowych katolików domagających się demokracji w Kościele są wyrazem jakiegoś
humanizmu czy racjonalizmu. Nie dziś.
Wszak to wierni na ogół palą się, by w co bardziej
nietypowych zaciekach widzieć objawienia, podczas gdy hierarchia to na ogół hamuje [ 1 ]. Inicjatywa
Duchowej adopcji dzieci poczętych zagrożonych Zagładą to też inicjatywa
wiernych. Kłótnia w łonie „Dzieła Intronizacji", to też zdaje się sprawa
„laikatu" (Biskupi
polscy! Błagamy O Intronizację). Tymi rozsadnikami fanatyzmu bynajmniej nie
są tylko — a może i nawet nie przede wszystkim — babcie moherowe, lecz ludzie
młodzi. Różańcowa Krucjata Narodowa, która działa wbrew lokalnej władzy
kościelnej kard. Nycza, to wszak inicjatywa młodych katolików. Inwazja krzyżowa
na oświęcimskim żwirowisku czy krucjata modlitewna przeciw Madonnie — to także
dzieła Ludu Bożego.
Wracają w takich kontekstach uwagi Fryderyka
Nietzschego:
| 1. Duchowa Adopcja Dziecka
Poczętego Zagrożonego Zagładą to inicjatywa wiernych Kościoła. Aborcja i in
vitro jako nowy Holocaust. „Adoptuj" sobie wymyślone dziecko zagrożone aborcją i „opiekuj się" nim przez 9 miesięcy. Po tym okresie nie masz jednak pewności, że
dziecko uniknęło Zagłady… Wśród naszych
czytelników są osoby, które w czasach swojej religijnej słabości poddały się
temu i dziś przyznają: "ryło mi to autentycznie umysł". Zdjęcie ze Starego Miasta w Warszawie |
Wiara obdarza
niekiedy błogością, błogość nie czyni jeszcze żadnej idee fixe prawdziwą ideą,
wiara nie przenosi gór, z pewnością natomiast wznosi góry tam, gdzie ich nie
było: krótka przechadzka po domu wariatów pozwala zdobyć dostateczną co do tego
jasność. Lecz nie kapłanowi: instynktownie przeczy on bowiem, że choroba jest
chorobą, że dom wariatów jest domem wariatów. Chrześcijaństwo potrzebuje
choroby, mniej więcej tak, jak Grecy potrzebowali nadmiaru zdrowia — wywoływanie
choroby jest ukrytym zamiarem całego systemu procedur leczniczych Kościoła. A sam Kościół — czy nie jest katolickim domem wariatów jako ostatecznym ideałem?
Cała ziemia jako dom wariatów? — Człowiek religijny, taki, jakim chce go mieć
Kościół, jest typowym dekadentem; moment, w którym kryzys religijny opanowuje
lud, charakteryzują zawsze epidemie nerwowe; „świat wewnętrzny" człowieka
religijnego do złudzenia przypomina „świat wewnętrzny" ludzi rozdrażnionych i wyczerpanych; „najwyższe" stany, które chrześcijaństwo ukazuje ludzkości jako
wartość nad wartościami, są formami epileptoidalnymi — Kościół ogłaszał świętymi
in maiorem dei honorem tylko obłąkanych bądź wielkich oszustów… Pozwoliłem
sobie kiedyś określić cały chrześcijański trening pokuty i odkupienia (który w dzisiejszych czasach najlepiej można studiować w Anglii) jako metodycznie
generowaną psychozę cyrkularną na przygotowanej już do tego, to znaczy
gruntownie chorej glebie. Nikt nie może swobodnie postanowić, że zostanie
chrześcijaninem: nie można się „nawrócić" na chrześcijaństwo — trzeba być na to
dostatecznie chorym...
...przez
tysiąclecia wszechświatowego domu wariatów, który niech się zwie
„chrześcijaństwem", „wiarą chrześcijańską", „Kościołem chrześcijańskim", posuwam
się z posępną ostrożnością — staram się nie czynić ludzkości odpowiedzialną za
jej choroby ducha.
| 2. Kampania społeczna narodowych katolików, którzy wyjaśniają: „Przedstawiona grafika jest jednym z elementów szerszej kampanii w obronie tradycji katolickiej. Jest to również podkreślenie chrześcijańskich korzeni Europy i nawiązanie do chlubnej epoki wypraw krzyżowych. Naklejki dystrybuowane są w pobliżu świątyń katolickich" (www.nacjonalista.pl/akcja-obronimy-katolicyzm) |
Nawet w laickiej Francji zjawisko to jest widoczne:
tamtejszy Kościół dostał lekcję republikanizmu i dziś jest światowym wzorem
apostolskiej pokory, podczas kiedy wierni wciąż potrafią być bardziej fanatyczni niż
nasi katolicy (np. ubiegłoroczny
atak fizyczny na bluźnierczy
teatr w Paryżu, kiedy zaatakowano nawet widzów i aresztowano ponad 200
bojowników katolickich). Albo kwestia kreacjonizmu — sądzę, że nie jest
przypadkiem, że dziś głównym zawalidrogą rozwoju nauk biologicznych są nie
kościoły monarchiczne, lecz znacznie bardziej zdemokratyzowane [ 2 ].
Wydaje mi się dziś naiwna perspektywa wielu antyklerykałów głosząca, że biskupi ogłupiają wiernych i że gdyby nie ta
gorliwa praca, to ich dławiony rozum rozkwitłby ku chwale ludzkości. Któryż
jednak biskup może fanatyzmem dorównać Terlikowskiemu? Doktor Terlikowski jako
ksiądz mógłby zostać łatwo uciszony, gdyż podlegałby rozkazom szefa danej
jednostki administracyjnej Kościoła. Jako zaś katolicki trybun ludowy może o wiele swobodniej naciskać na władze Kościoła i na wiernych i wcielać się w świeckiego Savonarolę z nieoficjalnym tytułem
Naczelnego Księdza RP Bez Sutanny, który nie cofa się od pouczania biskupów
(np. za nie dość gorliwe
zaangażowanie w lustrację), choć doskonale zdaje sobie sprawę, że Kościół
jest monarchią absolutną w której władcą jest nie baśniowy Chrystus czy jego
Serce, lecz papież, kardynałowie i biskupi. [ 3 ]
Czy więc nie jest tak, że to wierni stanowią największe
zagrożenie dla wolności i różnorodności a nie hierarchia? Czy nie jest tak, że
hierarchia nie tyle ogłupia, co nade wszystko zarządza nie dość silnymi, by
porzucić baśnie o twardej rzeczywistości? Czy nie jest wreszcie tak, że władza
autorytarna jest w kościele gwarantem pewnego umiarkowania a „demokracja ludowa"
może być znacznie groźniejsza społecznie?
Osobiście skłaniam się do twierdzących odpowiedzi na
powyższe pytania.
W olbrzymiej bowiem części religie stanowią kanalizacje
ludzkich słabości, a kościoły są instytucjonalizacjami tychże kanalizacji.
Demokracja nie może sensownie kwitnąć na każdej glebie. Musi być to gleba
odpowiednio dobrej jakości. Kościoły, będące enklawami ludzkich słabości oraz
zrzeszeniami ludzi najmocniej mistyfikującymi rzeczywistość, raczej nie stanowią
gleby odpowiedniej dla demokracji.
| 3. Wpinka dystrybuowana wśród polskich katolików poprzez: archipelag.org.pl/sklep |
Można by powiedzieć, że przecież wedle sondaży większość
katolików wcale nie podziela restryktywnych nauk biskupich w sferze katolickiej
moralności. Tyle że Kościół zdemokratyzowany byłby kształtowany nie przez
uśrednioną opinię całej grupy, lecz przez katolików zaangażowanych. A właśnie
ten zaangażowany katolicyzm pokazuje swą mało sympatyczną twarz.
Niniejsze uwagi nie są żadną obroną kościelnej
hierarchii. Omerta w sprawie
pedofilii czy cwane zagarnianie majątku narodowego to wszak jej dokonania. Tyle
że istnieją powody, by obawiać się, że demokracja ludowa w Kościele jedynie
pogorszyłaby sytuację. Kościół nie byłby wszak kształtowany przez zobojętniałe
masy katolickie, trzymające się go mocą tradycji, lecz przez tych wszystkich
„prawdziwych katolików", przez tę prawdziwie religijną mniejszość, która
osobiście obcuje z Bogiem, Maryją i świętymi.
Hierarchia kościelna bynajmniej nie gasi fanatyzmu, lecz
odbiera mu dynamizm, żywotność i zaskorupia go. Jest on wówczas groteskowy, ale
nie tak groźny jakim by był wyemancypowany.
Jako ateista nie mam żadnego problemu z Bogiem, lecz z jego fanklubem.
Przypisy: [ 1 ] Nie zawsze skutecznie, np. cuda oławskie niepokoiły w równiej mierze KC PZPR, jak i Episkopat. [ 2 ] Jednak uwagi te w niewielkim
jedynie zakresie odnosić się mogą do reformacji, która zaistniała w
czasach feudalnych, kiedy każdy musiał być przypisany do kościoła i
kiedy poddany był jego znacznie silniejszej władzy politycznej. [ 3 ] Tadeusz Rydzyk jest tutaj
wyjątkiem, ale mało któremu kościelnemu trybunowi udaje się stworzyć
równie silne narzędzia medialne. « Organizacja i władza (Publikacja: 03-08-2012 Ostatnia zmiana: 08-08-2012)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8234 |
|