|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Cenne płyny ustrojowe Autor tekstu: PZ Myers
Tłumaczenie: Małgorzata Pietraszewska
Wczorajszego wieczoru skończyłem
lekturę Deadly Choices Paula Offit'a, jego nowej książki na temat
historii ruchów skierowanych przeciwko szczepieniom. Książka jest bardzo dobra,
wyczerpująca oraz przekonująca i dla mnie okazała się bardzo pouczająca, ponieważ
autor przygląda się w niej wszystkiemu z bardzo szerokiej perspektywy, od
kampanii przeciwko Edwardowi Jennerowi (odkrywcy szczepień ochronnych przeciw
ospie) po szalone teorie Jenny McCarthy. Nigdy nie wiedziałem, skąd naprawdę
wzięli się ci przeciwnicy prostej procedury ratującej życie, ale zapoznanie się z ich ciągnącą się od wieków retoryką zebraną i przystępnie zaprezentowaną było
bardzo pomocne i w końcu zrozumiałem, co jest nie tak z tymi antyszczepionkowcami. Otóż wszyscy oni cierpią na syndrom Kuby
Rozpruwacza. To, co doprowadza ich do szału, to myśl, że ktoś zanieczyści ich (a
co gorsza, ich dzieci) cenne płyny ustrojowe brudem, zanieczyszczeniami i podłymi substancjami zwierzęcymi. Jest to kwestia czystości i strachu przed
obcymi substancjami, która nabrzmiewa ponad wszelki rozsądek. Bazując na
racjonalnej podstawowej trosce o czystość i unikanie toksyn, przeciwnicy
szczepień rozdmuchują ją do dramatycznych rozmiarów terroru medycznej procedury, w której świadomie wprowadza się malutkie ilości obcych substancji, a następnie tworzą pseudonaukową racjonalizację swego lęku. Wszystko to jest
odrobinę absurdalne.
Za przykład służyć może cała ta histeria na temat
formaldehydu w niektórych szczepionkach, choć to trywialna ilość, jedynie
malutki ułamek ilości, które produkuje nasz własny metabolizm każdego dnia.
Jeśli zamierzamy martwić się z powodu śladowych ilości formaldehydu w zastrzyku, który dostajemy tylko raz w życiu, powinniśmy być nawet bardziej
zaniepokojeni naszą własną wątrobą, która każdego dnia sączy do naszego
krwiobiegu dużo więcej aldehydów. Oto, jak Offit ustosunkowuje się w swej
dyskusji do dobrodusznego dr Boba Sears'a i jego folgowaniu lobby
anty-szczepionkowemu:
„Niestety, Sears'owi nie udaje się poinformować
swego czytelnika o znaczeniu dawek — a mianowicie, że to dawka czyni truciznę — i że rezygnacja ze szczepionek, aby uniknąć ekspozycji na ilości chemikaliów tak
niewielkie, że nie będą miały szansy uczynić żadnej szkody, nie przyniesie żadnego
rezultatu. Na przykład, Sears twierdzi, że formaldehyd jest "kancerogenny" (jest
czynnikiem, który wywołuje raka), ale pomija fakt, że formaldehyd jest produktem
naturalnym: jest niezbędnym półproduktem do syntezy aminokwasów (związków
budujących białka), tyminy i puryny (elementów składowych DNA). Każdy z nas ma
około dwa i pół mikrograma formaldehydu na jeden mililitr krwi. Dlatego też,
niemowlęta mają około dziesięciu razy więcej formaldehydu krążącego w ich
ciałach niż zawiera jakakolwiek szczepionka. Co więcej, ilość formaldehydu
zawarta w szczepionkach wynosi co najwyżej sześć setnych ilości, która jest
szkodliwa dla zwierząt. Byłoby dobrze, aby Sears poinformował swych
czytelników o tych faktach, zamiast straszyć ich poglądem, że formaldehyd w szczepionkach może być przyczyną raka."
Żyjemy w świecie, w którym roi się od wszelkiego
rodzaju lepkich mazi i paskudztw oraz brudu i robali i niektóre z tych rzeczy są
szkodliwe… ale tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z dawką, która przekracza
zdolność naszego organizmu do poradzenia sobie z tym. To, co znajduje się w szczepionce, jest rozcieńczone i oczyszczone do zadziwiającego stopnia, aby
zminimalizować ilość znajdujących się w niej okropieństw do poziomu poniżej
ilości, która mogłaby komukolwiek uczynić szkodę.
Jeśli jednak ktokolwiek zamierza lękać się paru
białek w zastrzyku, mam historyjkę, która sprawi, że wzdrygnie się z obrzydzenia. Zjadłem dziś na lunch dwie marchewki, których nie obrałem, a jedynie pobieżnie opłukałem pod kranem. Ilość bliżej nieokreślonego brudu i chemikaliów oraz zagadkowych biologicznie aktywnych specyfików, aby nie
wymieniać nicieni i bakterii oraz wirusów kolonizujących powierzchnię tego
warzywa, była ogromna. Czy powinienem winić amerykańskich farmerów, jeśli
zapadnę na jakąś przypadkową chorobę za dzień lub dwa? Kto wie, jakie tajemnicze
patogeny przyjąłem do swojego systemu wraz z tymi okropnymi warzywami. Rolnicy
uprawiają je przecież w błocie!
(Na marginesie,
Orac prezentuje recenzję z tej książki o typowej dla niego długości. Szczegóły tutaj.)
Tekst oryginału
Pharyngula
13 styczni8a 2011r.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 15-01-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 834 |
|