Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.446.145 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Istnienie staje się, nieporównywalnie bardziej interesujące, gdy poszerza się nasz horyzont doznań, uczuć i przemyśleń. I gdy praktycyzm życiowy nie ogranicza widzenia świata do perspektywy tego co własne, jednostkowe. Nie wstydźmy się marzeń. Ich najgłębszym sensem jest bowiem pobudzenie nas do działania. Człowiek czynu stara się kształtować swoje życie na miarę własnych tęsknot i pragnień skrystaliz..
 Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe

Jeszcze nie czas na Chino-Amerykę [2]
Autor tekstu:

Jeśli chodzi o sytuację gospodarczą, to wbrew pozorom chiński sukces nie jest do końca samorodny, na co pośrednio wskazuje choćby wielkość chińskich rezerw walutowych. Źródła przytaczane przez rząd Stanów Zjednoczonych oceniają, że Chiny są obecnie jednym z największych odbiorców inwestycji zagranicznych na świecie, a ich wartość tylko w jednym roku 2008 (roku wybuchu kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych) wyniosła prawie 110 mld USD. Szacuje się, że przedsiębiorstwa z udziałem kapitału zagranicznego odpowiadają za wytwarzanie około połowy chińskiego eksportu. Oznacza to, że za dynamiczny rozwój Chin odpowiadał i nadal odpowiada równie dynamiczny napływ kapitału, ale również technologii i know-how z innych stron świata (świadczy też o tym, niestety, stosowane przez Chiny agresywne szpiegostwo przemysłowe i prawdziwie chińska specjalność — kradzież własności intelektualnej), w tym krajów wysokorozwiniętych, które są jednocześnie ważnymi odbiorcami chińskiej produkcji przemysłowej. Chodzi tu w pierwszym rzędzie o Stany Zjednoczone, które są pierwszym odbiorcą chińskiego eksportu, ale również Japonię, Republikę Korei, a w Unii Europejskiej — Niemcy. Kraje wysokorozwinięte są również głównymi eksporterami do Chin. Należą tu przede wszystkim Japonia, Republika Korei, Republika Chińska, Stany Zjednoczone i znowu Niemcy. To oczywistość, ale chiński boom oparty był często na relokacji produkcji przemysłowej z tych krajów do Chin jako kraju o dużej nadwyżce taniej siły roboczej, a także głównie na zewnętrznym popycie. Nie bez znaczenia było przyjęcie Chin do Światowej Organizacji Handlu w 2001 r., co otworzyło przed tym krajem wiele nowych możliwości i stanowiło ważny impuls dla dalszego rozwoju. Nie jest więc przesadą to, co powiedziała Hillary Clinton w innym miejscu swojego przemówienia:

Chińska transformacja, możliwa przede wszystkim dzięki ciężkiej pracy samego narodu i wizji jego przywódców, korzystała w równym stopniu z otwartej i dynamicznej globalnej gospodarki, a także amerykańskiej potęgi, która przez długi czas zapewniała stabilność w regionie. Dzięki temu możliwe było wydobycie setek milionów ludzi ze stanu skrajnej nędzy i podtrzymanie wzrostu globalnego dobrobytu. Stany Zjednoczone z zadowoleniem obserwują ten wzrost, z którego sami korzystaliśmy i korzystamy. Dziś nasze gospodarki są powiązane, podobnie jak spleciona jest nasza przyszłość. [tłum. wł]

Sukces Chin możliwy był i będzie możliwy w przyszłości głównie w zależności od tego, na ile Chiny zechcą być elementem światowego systemu gospodarczego i politycznego, ale również od tego, na ile będą mogły i chciały brać udział w światowym dialogu na temat modelu dalszego rozwoju i światowej wymianie idei. Między bajki trzeba jednak włożyć tezy o jednobiegunowym świecie, w którym Chiny będą wkrótce sprawować rolę hegemona. Wytworzenie takiego wrażenia jest niewątpliwym sukcesem zawsze nieco buńczucznej chińskiej propagandy, ale nie ma jak na razie podstaw w faktycznym potencjale tego kraju. Chiny będą z pewnością bardzo ważnym elementem światowego systemu gospodarczego, politycznego i systemu bezpieczeństwa, o ile będą tego chciały. Równie ważnymi elementami tego systemu będą z pewnością inne państwa, w tym kraje nowo uprzemysłowione o sporym potencjale demograficznym, takie jak wspomniane już Indie czy Indonezja, Turcja, Brazylia i kraje wysoko rozwinięte, należące do tzw. Triady (w tym Unia Europejska). Dlatego za ważne można uznać inne słowa Hillary Clinton, które padły z jej ust 14 stycznia 2011:

Historia uczy nas, że pojawienie się nowych mocarstw często poprzedza okresy konfliktów i niepewności. W istocie, po obu stronach Pacyfiku da się wyczuć pewien niepokój w związku ze wzrostem potęgi Chin i w związku z przyszłością relacji na linii Stany Zjednoczone-Chiny. Niektórzy w regionie, a także tu w kraju widzą w rozwoju Chin zagrożenie, które doprowadzi do konfliktu w rodzaju „zimnej wojny" czy upadku Stanów Zjednoczonych. Z kolei w Chinach niektórzy obawiają się, że Stany Zjednoczone zamierzają ograniczać wzrost potęgi Chin i powstrzymywać rozwój Chin — jest to punkt widzenia, który podsyca nowy prąd asertywnego chińskiego nacjonalizmu. My odrzucamy ten punkt widzenia. [tłum. wł.]

Jako alternatywny sposób patrzenia na relacje Chin ze Stanami Zjednoczonymi, ale w szerszej perspektywie także z całym światem, Hillary Clinton woli sięgać do retoryki wypracowanej na bazie teorii gier. Według niej w XXI wieku w polityce międzynarodowej nie ma sensu powrót do dziewiętnastowiecznych koncepcji „gier o sumie zerowej", które przewidywały tylko dwie możliwości — zwycięstwo lub klęskę. Współcześnie dalsze współistnienie i współdziałanie mocarstw musi uwzględniać bardzo dynamiczny obraz światowych przemian, w którym stale wyłaniają się nowe centra władzy i wpływów, również te niepowiązane bezpośrednio z polityką państwową, i pojawiają się nieprzewidziane wyzwania i możliwości, stwarzane przez globalizację:

Gdy po raz pierwszy odbywałam podróż do Chin jako sekretarz stanu na początku mojej kadencji, przypomniałam pewne stare chińskie przysłowie: „Jeśli płyniecie tą sama łodzią, powinniście wiosłować [ang. słowo row jest dwuznaczne — może znaczyć tyle co wiosłować, ale także kłócić się, awanturować, wszczynać zgiełk, zamieszanie, przyp. tł.] w tym samym kierunku". Siedzimy w jednej łodzi i albo będziemy wiosłować w tym samym kierunku, albo, na nieszczęście, spowodujemy zamieszanie i zawirowania, które odbiją się nie tylko na naszych obu krajach, ale również dotkną wielu ludzi żyjących daleko poza naszymi granicami. [tłum. wł.]

Według Hillary Clinton potrzebny jest inny sposób patrzenia na współczesny świat, to znaczy taki, który pozwala wszystkim odnosić korzyści z wzajemnej współpracy, mimo naturalnej i nieuniknionej konkurencji między narodami, państwami i organizacjami. W tym miejscu pani sekretarz stanu przypomniała, że mimo utrzymujących się różnic zdań i konfliktów interesów, Stany Zjednoczone blisko współpracują z Chinami na wielu polach, takich jak: współpraca w ramach G-20 i ASEAN (Chiny i Stany Zjednoczone nie są członkami paktu, ale są zapraszane do współpracy w ramach tej organizacji), w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (np. w sprawie nałożenia sankcji na Iran w związku z rozwojem programu nuklearnego), w ramach Rozmów Sześciostronnych (w sprawie bezpieczeństwa na Półwyspie Koreańskim), ale również wymiana naukowa (U.S.-China Science and Technology Agreement) , wymiana studentów (m. in. program 100 000 Strong), inwestycje zagraniczne, przemysł, handel, zmiany klimatyczne i inne.

Obecna amerykańska administracja rozwiewa jednak wszelkie złudzenia, co do możliwego powstania silnego bloku dwóch państw, decydujących o losach świata, w rodzaju „amerykańsko-chińskiego G2", podobnie jak ucina wszelkie spekulacje tego rodzaju, które bywają podnoszone, gdy mowa o relacjach amerykańsko-indyjskich. Powiązania gospodarcze obu krajów są wprawdzie znaczące, ale wcale nie większe niż powiązania z partnerami euroatlantyckimi. Między obiema potęgami istnieją ponadto zbyt głębokie różnice ideologiczne i światopoglądowe, które stały się ostatnio po raz kolejny silnie widoczne z okazji przyznania Pokojowej Nagrody Nobla chińskiemu dysydentowi Liu Xiaobo. Uświadomiło to światu poziom petryfikacji chińskiego reżimu i archaiczność modelu rozwoju społeczno-politycznego opartego na nietolerancji, zniewoleniu, prześladowaniach przeciwników politycznych i prymitywnych środkach, takich jak choćby głęboka cenzura wydawnictw i internetu oraz utrudnianie działania organizacji pozarządowych. Mówiła o tym Hillary Clinton w swoim wystąpieniu:

Ameryka nadal zamierza zabierać głos i wywierać naciski na Chiny, gdy te cenzurują internetowych blogerów, a aktywistów zamykają w więzieniach; gdy odmawia się prawa wolności wyznania, zwłaszcza wyznawcom z grup oficjalnie niezarejestrowanych; gdy więzi się prawników i osoby występujących w obronie tych klientów, którzy sprzeciwiają się stanowisku władz; a także wówczas, gdy niektórzy, tak jak Chen Guancheng, [niewidomy prawnik i obrońca praw człowieka, przyp. tłum.] zostają skazani nawet po wcześniejszym zwolnieniu. [tłum. wł.]

Można wprawdzie podważać moralne prawo Stanów Zjednoczonych do stawiania Chinom tego rodzaju zarzutów. Hillary Clinton zauważa jednak, że Chińska Republika Ludowa jest jednym z państw założycieli Organizacji Narodów Zjednoczonych i choćby w związku z tym jest to państwo szczególnie odpowiedzialne za zachowanie podstawowych standardów praw człowieka. Można dodać, że jako członek stały Rady Bezpieczeństwa ONZ Chiny wypadają pod tym względem na tle innych państw członków stałych (być może poza Rosją) wręcz fatalnie. Pani sekretarz stanu zwróciła uwagę na los Liu Xiaobo, który stale przebywa w areszcie, podobnie jak wielu innych więźniów politycznych w Chinach, a także na fakt, że ciągle pozostaje nieznane miejsc pobytu innego chińskiego aktywisty — Gao Zhishenga. Przypomniała również, że Chiny ciągle łamią prawa mniejszości etnicznych i religijnych w Tybecie i w autonomicznym regionie Sinciang.

Czy na liberalizacji Chiny rzeczywiście mogą wiele stracić? Clinton utrzymuje, że wprost przeciwnie:

Wierzymy, że kiedy Chiny spełnią swoje zobowiązania dotyczące przestrzegania i ochrony uniwersalnych praw człowieka, skorzysta na tym nie tylko ponad miliard ludzi. Popłyną stąd korzyści w postaci długotrwałego pokoju, stabilizacji i dobrobytu Chin. Dla przykładu, niezależny, bezstronny system sprawiedliwości i szacunek dla rządów prawa działa na rzecz ochrony prawa własności i gwarantuje wynalazcom czerpanie zysków z własnych pomysłów. Wolność wyrażania opinii dla wszystkich, począwszy od aktywistów politycznych, poprzez pracowników naukowych, dziennikarzy i bloggerów, będzie pomocna w spieraniu wymiany pomysłów i idei, co ma podstawowe znaczenie dla innowacyjnej i kreatywnej gospodarki. Dynamiczne społeczeństwo obywatelskie pomogłoby Chinom w radzeniu sobie z najbardziej poważnymi wyzwaniami, od bezpieczeństwa żywnościowego, poprzez zanieczyszczenie środowiska, po edukację i opiekę zdrowotną. (...) Im dłużej Chiny tłumią swobody i wolności, tym dłużej będą trwonić własne możliwości i tym dłużej puste krzesła w Oslo, przeznaczone dla laureatów Nagrody Nobla, będą pozostawać symbolem niewykorzystanego potencjału tego narodu i niespełnionych obietnic. [tłum. wł.]

Dalsze usprawiedliwianie represyjnego systemu politycznego potrzebą zapewnienia stabilności i dobrobytu w Chinach wydaje się wobec tych argumentów nonsensowne, tym bardziej, że — jak już wspomniano — jest wiele krajów w regionie, które z powodzeniem łączą ustrój demokratyczny, gwarantujący swoim obywatelom liczne swobody i prawa obywatelskie, z dynamicznym rozwojem ekonomicznym i dobrobytem. Następny krok należy tu już jednak do Chin i tego, jaką strategię dalszej gry z własnymi obywatelami, ale i ze światowymi partnerami wybiorą. Ostatnie porażki Chin na arenie polityki międzynarodowej wskazują jednak, że nie jest wcale powiedziane, że to Chiny będą w tej grze dyktowały warunki i wygrywały każdą partię. Tym bardziej, że inni partnerzy nie zamierzają wcale odgrywać w tej grze roli - używając terminologii również zapożyczonej z teorii gier — dyżurnych frajerów.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Cyberterroryzm, cyberprzestępczość – wirtualne czy realne zagrożenie?
Wspomagane samobójstwo

 Zobacz komentarze (6)..   


« Stosunki międzynarodowe   (Publikacja: 20-01-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Caden O. Reless
Ur. w 1980 r. w Polsce. Magister nauk o zachowaniu. Główne zainteresowania autora koncentrują się wokół zagadnień przemian społeczno-politycznych współczesnego świata, socjologii, filozofii i psychologii świadomości.

 Liczba tekstów na portalu: 29  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 26  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Rozum i życie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 847 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365